Dział poświęcony filmom których tematykę można określić jako post-apokaliptyczną lub też będącą w jej pobliżu. Znajdziecie tutaj recenzje naszej załogi lub też takie które zostały podesłane przez Was. Jak sami na pewno zauważycie lista filmów jest najłagodniej mówiąc niepełna, dlatego też bardzo cenimy sobie Wasz wkład w jej uzupełnianie. Jeżeli jakiegoś filmu tu nie ma a powinien być to nie dlatego że nie uznaliśmy go za klimatyczny - po prostu nie da się zobaczyć wszystkiego.
>>> Punktowa ocena filmów - objaśnienie <<<
0...9, A, B, C, D, E, F, G, H, I, J, K, L, M, N, O, P, R, S, T, U, V, W, X, Z,
0...9
A
B
C
D
E
F
G
H
I
J
K
L
M
N
O
P
R
S
T
V
W
X
Z
Wiktul: Ziemię trafił szlag. Znowu. To w sumie fajnie, lubimy przecież takie motywy, zwłaszcza, gdy wydaje się, że przynajmniej częściowo zahaczają o survival tudzież postapo. Trochę mniej fajnie, że ponownie przyczynili się do tego wstrętni kosmici. Tysiąc lat po tym wzniosłym wydarzeniu ludzkość, która w wyniku inwazji oczywiście straciła planetę, dorobiła się fikuśnych mundurków, sterylnych, pseudo futurystycznych wnętrz i dziwnie wyglądających statków.
Hmm... Veron, nie recenzowaliśmy już tego przypadkiem?
Veron: No tak, w kontekście fabuły 1000 lat po Ziemi przywodzi na myśl ocenianą przez nas Niepamięć. Niemniej obraz Kosinskiego - ze wszystkimi swoimi mankamentami - to przy filmie Shyamalana prawdziwe arcydzieło...
© 2013 Wiktul & Veron
⇒ Menu |
Wirus nieznanego pochodzenia niszczy 99 procent ludzi na ziemi. W przyszłości w roku 2035 atmosfera jest skażona więc ludzie mieszkają pod ziemią i prowadzą normalne życie. Bo tak naprawdę wnioskując z pierwszych scen filmu atmosfera nadaje się do życia (widać niedźwiedzia, który nie jest jakimś mutantem ;]).
Nasz bohater 'James Cole' zostaje zesłany na 'ochotnika' do roku 1996 jednak przez pomyłkę naukowców trafia on do roku 1990 gdzie zostaje przywitany przez policjantów i uznany za szaleńca. Po rozmowie z psychologiem również nie jest za ciekawie, jednak udaje mu się uciec z... ale to pozostawię dla was.
Film jest niesamowity i ma bardzo dobrą fabułę. Zadaniem Jamesa jest odnalezienie próbki wirusa, ale wbrew pozorom jest to bardziej zagmatwane niż mogłoby się wydawać [na początku jak wsponiałem trafia do więzienia, a później do zakładu psychiatrycznego...]. Kolejnym plusem jest świetna obsada Bruce Willis [James Cole], Brad Pitt [Jeffrey Goines] oraz Madeleine Stowe [Dr. Kathryn Railly]. Jeśli chodzi o grę aktorską to Bruce nie pokazał nic nadzwyczajnego... chociaż najprawdopodobniej jest to wina Brada Pitta, który zagrał niesamowicie i stworzył bardzo przekonującą postać [szaleńca oczywiście], która przyćmiła Bruce'a.
Godny polecenia film przypominający Random Encounter w Fallout 2 gdy nasz bohater cofał się do przeszłości i musiał zniszczyć water chip...
© Scumgrief
⇒ Menu |
Danny Boyle wraca na ekrany kin w dobrym stylu. Filmowiec znany z realizacji tak znakomitych obrazów, jak Trainspotting, 28 dni później czy Slumdog. Milioner z ulicy (za którego - warto przypomnieć - zdobył Oscara, jak zresztą szereg innych nagród) dał się dotąd poznać jako twórca niezwykle wszechstronny. Boyle nie boi się sięgać po różnorakie konwencje, a we wszystkich prezentuje się co najmniej solidnie, dlatego jego najnowszej produkcji - 127 godzin - poprzeczkę zawiesiłem wysoko. Twórca Niebiańskiej plaży dał radę przeskoczyć, choć nie omieszkał także odrobinę jej musnąć.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Ekranizacja głośnej powieści George'a Orwella. Jest przyszłość - rok 1984 (Disclaimer: Orwell napisał książkę w latach 1943 ↔ 1944, a wydał w 1949, kiedy wzrastała potęga ZSRR. Lata 80' wydawały się wtedy odległą przyszłością). W totalitarnym państwie Oceanii, gdzie społeczeństwo jest pod stałym nadzorem, wszechobecne ekrany telewizyjne nadają nieustannie ideologiczną propagandę Partii. Życie obywateli jest w 100% podporządkowane państwu, wszelka prywatność jest podejrzana. Zbrodnią jest nie tylko czyn, ale także słowo i myśl - wszyscy są nieustannie obserwowani, a wszechobecni szpiedzy i Kapusie (młodzieżowa organizacja w stylu dawnych harcerzy) donoszą o każdym podejrzanym ruchu Ministerstwu Miłości (organizacji policyjnej, kierującej także torturami). Winston Smith, niższy urzędnik w Departamencie Archiwów, w tajemnicy przed światem prowadzi dziennik, w którym zapisuje swoje wątpliwości, obawy i nienawiść wobec systemu. Uważa, że jest bezpieczny, gdyż wskutek nietypowej architektury pokoju jego teleekran (urządzenie będące zarazem TV jak i kamerą) nie jest w stanie zarejestrować wszystkiego, co robi. Wkrótce poznaje dwoje sprzymierzeńców: atrakcyjną Julię i tajemniczego O'Briena, który wprowadza ich w świat spiskowców, legendarnego Bractwa walczącego z Partią.
© Twickle
⇒ Menu |
Począwszy od Gwiezdnych Wrót, każdy nowy film w reżyserii Rolanda Emmericha oglądam w dniu lub też w pobliżu dnia premiery. Oczekiwania na Wielkie Kino przedstawiające Wielką Wizję wyczerpały się gdzieś w okolicach Dnia Niepodległości. Po prostu ten facet to nie James Cameron i tyle. W emmerichowskim kinie za fasadą tajemnicy i "niespotykanego", kryje się szczątkowa fabuła zmielona z poprawnością polityczną oraz patosem, przywalona toną efektów specjalnych. Stany Zjednoczone zbawcą świata, angielscy żołnierze z wojny o niepodległość Stanów gorsi od nazistów z SS, jaszczurka zmutowana do wysokiego na kilkadziesiąt metrów potwora, jaskiniowcy z uzębieniem ładniejszym niż paryskie modelki, spadki temperatury powietrza dochodzące do minus 100 stopni Celsjusza? A czemu nie! Jeśli jakaś argumentacja uzasadniające takie motywy z filmów Emmericha zawiedzie, to zawsze pozostaje aksjomat, stosowany np. przez dwóch tłustych misiów z Bethesdy, tłumaczących czemu Fallout 3 jest jaki jest. No właśnie jest taki a nie inny, bo jakby był inny to by się to nie sprzedało.
© 2009 Squonk
⇒ Menu |
Mockbuster jest filmem najczęściej wykonanym przy niskim budżecie, który, ujmując to w najprostsze słowa, ma za zadanie żerować na podobnym, wysokobudżetowym tytule. Z reguły posiada on zbliżoną czy niemal identyczną tematykę i nazwę, przeważnie jest on dedykowany od razu do wydania na DVD lub wymierającym VHS. Za mockbustera popularnego ostatnio obrazu Rolanda Emmericha, 2012, jest uważany film 2012: Doomsday. Lecz przy wszystkich swoich wadach film twórcy Dnia Niepodległości i Patrioty postawiony obok wytworu Nicka Everharta może uchodzić za arcydzieło.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Danny Boyle to jeden z ciekawszych współczesnych reżyserów, a do tego przyznam się, że jeden z moich ulubionych. Specyficzny sposób realizacji filmów przez tego brytyjskiego filmowca sprawia, że niemal każdy jego obraz staje się wydarzeniem. Już jego pierwszy poważny film, "Płytki grób" z 1994 roku, był ciekawą, solidną i dającą do myślenia produkcją, o której łatwo zapomnieć nie było. Późniejszy "Trainspotting", czyli słodko-gorzka opowieść o grupie narkomanów, jest w pewnych kręgach uznawany wręcz za kultowy. Film "28 dni później", którego premiera odbyła się w 2002 roku, jest dla fanów postapokalipsy prawdziwą perełką - bo to postapo naprawdę pełną gębą!
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Film 28 dni później z 2002 roku, w reżyserii Danny'ego Boyle'a, okazał się sporym zaskoczeniem. Inteligentny, trzymający w napięciu, porządnie zrealizowany horror zdobył całkiem sporo nagród, z Saturnem i nagrodą Europejskiej Akademii Filmowej na czele. Tematyka filmu i otwarte zakończenie pozwoliły na zrealizowanie kontynuacji dzieła twórcy Slumdoga. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że sequel nie dorównuje poprzednikowi i mimo dość pozytywnego przyjęcia, w moich oczach wypada mocno przeciętnie.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Szczerze mówiąc to nigdy nie pałałem specjalną miłością do współczesnych animacji komputerowych i to niezależnie czy były one skierowane do młodszych odbiorców, czy też do zaawansowanej wiekowo publiczności. Po prostu przesłodzona mieszanka patetycznych dialogów, płaskich dylematów moralnych, humoru niskich lotów oraz taniego efekciarstwa, całkowicie do mnie nie trafia i w skrajnych przypadkach objawia się bólem w dolnej części żeber (przysypianie obok pięknych dzierlatek z niewiadomych powodów straszliwie je irytuje i powoduje dość gwałtowną pobudkę, spowodowaną przez cios łokciem - nie polecam). Choć powoli ta, ograna już chyba od czasów braci Lumiere, tendencja zaczyna się zmieniać (choćby tegoroczna "Koralina i tajemnicze drzwi", gdzie przeciętnego widza nie traktuje się niczym rozwrzeszczanego małolata), to wciąż ciężko jest mi wydusić jakieś ciepłe słowo o tymże gatunku.
© 2009 Zagłoba
⇒ Menu |
Po co w ogóle powstał ten film (tytuł to imię bohaterki)? Oglądając go można dojść do wniosku, że chyba tylko po to by odtwórczyni głównej roli - Charlize Theron - biegając w obcisłych "majtach" mogła porobić sobie szpagaty w powietrzu, na ścianach i w ogóle (podobno aktorka podczas kręcenia filmu doznała kontuzji - komentarz jest tu chyba zbyteczny). Znaczy wiecie - Matrix taki.
© 2009 Squonk
⇒ Menu |
Nie, nie wierzę. Nie, to nie możliwe. Nie wierzę, że jest możliwe zrobienie filmu, baa, serii filmów o superbohaterach. Takich co to biegają, skaczą, ratują świat w pelerynach i obcisłych kostiumach. Przy tym nie są śmieszni czy niepoważni, a frapujący, więcej - można się z nimi identyfikować. I to zarówno gdy są kosmitami o boskich mocach, jak i niedojrzałymi czterdziestolatkami, o złodziejskiej przeszłości.
© 2018 Sqounk
⇒ Menu |
Akcja filmu rozgrywa się w przyszłości. Zniszczoną wybuchami atomowymi Ziemią rządzą cyborgi, które wygrały w walce z gatunkiem ludzkim i opanowały Ziemię. Jeden z nich, przeznaczony do eksterminacji ludzi, Omega Doom, po wypadku staje u boku nielicznych partyzantów, którzy usiłują przywrócić dawny ład...
⇒ Menu |
Po katastrofie, jaką była Liga Sprawiedliwości doszedłem do wniosku, że chyba nie ma co liczyć na "jakość" w filmowym uniwersum DC. Wbrew temu co możecie wyciągnąć z moich recenzji, zawsze byłem bardzo wiernym fanem komiksów z Batmanem i spółką. Jasne, po stronie Marvela znajduje się moja ukochana komiksowa postać wszech czasów, Spider-Man, jednak poza nim uniwersum Marvela nie potrafiło mnie porwać. Tym boleśniejszym było obserwowanie prób wykrzesania sensu z zagmatwanej pulpy, jaką stało się DCEU. I tym większą radością jest dla mnie prezentowanie Aquamana jako najlepszy film Uniwersum DC, jak również najlepszy film na podstawie komiksu DC od czasów Mrocznego Rycerza, i prawdopodobnie - mój ulubiony film tego roku.
© 2018 Veskern
⇒ Menu |
Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego dopiero przy tym filmie, decydenci z Warner Bros i DC Comics, otworzyli szerzej drzwi na to, co od zawsze stanowiło esencję animowanych przygód bohaterów z ich świata? Czyli dla mieszanki starożytnych mitów, legend z różnych kręgów kulturowych, z lekko mrocznym, diesel punkowym klimatem, tworzącym razem nowoczesną bajkę XX wieku. Noo?
© 2018 Squonk
⇒ Menu |
Armagedon to kolejny film, w którym Ziemi zagraża asteroida, podobna do tej, która zlikwidowała dinozaury. Tym razem naukowcy z NASA dzięki astronomowi - amatorowi dowiadują się, że za 18 dni w trzecią planetę od Słońca uderzy obiekt o wielkości Teksasu (swoją drogą czemu zawsze to musi być wielkość Teksasu, eh te amerykańskie jednostki długości ;p).
© 2009 Holden
⇒ Menu |
O czym właściwie jest ten film? Powołując się na słowa twórców, film opisuje "wielką historię ludzkości, w której konsekwencje działań ludzi wpływają na siebie wzajemnie poprzez przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, morderca zamienia się w wybawcę, a pojedynczy akt życzliwości wieki później kończy się rewolucją". I jest to bardzo trafny opis, bo nieczęsto zdarza się film, którego akcja toczy się na przestrzeni prawie pięciuset lat, a do tego wszystko jest ze sobą powiązane i nieprzypadkowe.
© 2013 Wrathu
⇒ Menu |
Stany Zjednoczone, lata zimnej wojny. Naukowiec Calvin Webber buduje schron przeciwatomowy. Na skutek pechowego zbiegu okoliczności chowa się w nim wraz z spodziewającą się dziecka żoną na 35 lat. Tam oboje wychowują syna, Adama. W końcu właz schronu otwiera się. Adam wyrusza na poszukiwanie zapasów i... żony.
© 2014 Veron
⇒ Menu |
Nie rozumiałem i nie zrozumiem miłości, jaką fani darzą dwie pierwsze odsłony Avengers. Może chodzi o moją chroniczną nienawiść do zdolności artystycznych Jossa Whedona, który po prostu nie umie nadać filmowi jednolitego tonu, ani stworzyć spójnych postaci. Stąd też kiedy na stołek reżyserski Infinity War wskoczyli bracia Anthony i Joe Russo, poczułem niemałą ulgę i zacząłem dopiero oczekiwać premiery. Po moim pierwszym imaxowym seansie powiem Wam tyle - jest znakomicie. A może raczej - jest znakomicie, ALE...
© 2018 Veskern
⇒ Menu |
Kontynuacja Wojny bez granic, najlepiej zarabiającego filmu superbohaterskiego w historii, chce granice przesunąć jeszcze dalej. Pod względem rozmachu, budżetu, zarobków, pobitych rekordów. Trudno będzie uciec od porównań, a filmy różnią się wydźwiękiem, nastrojem czy postaciami, na które położono nacisk. To koniec pewnego etapu dla kinowego Uniwersum Marvela (MCU), na które składają się aż 22 filmy.
© 2019 Wrathu
⇒ Menu |
Babylon AD to film nakręcony na podstawie powieści Maurice'a Danteka "Babylon Babies". Pierwotnie miał być jej adaptacją jednak bardzo szybko okazało się że przeniesienie 600 stron książki na wielki ekran jest w zasadzie niemożliwe - dlatego też wiele wydarzeń nie znalazło się w filmie a tytuł zmieniona z Babylon Babies na Babylon AD (w skrócie BAD ;p). Na uwagę zasługuje fakt iż jest to produkcja amerykańsko-europejska, co osłabiło hollywoodzki wpływ na fabułę. Budżet wysokości 60 milionów euro również miał w tej kwestii pozytywny wpływ - reżyser musiał liczyć się z każdym groszem przez co film uniknął przeróżnych szalonych i nierealnych efektów specjalnych tak charakterystycznych dla wysoko budżetowych produkcji.
© 2009 Holden
⇒ Menu |
Kiedy widziało się niejedną postapokaliptyczną produkcję, zna się pewne cechy wspólne, które wpływają na klimat. Postapo! To poczułem oglądając krótkometrażowy film Badylok, o rodzinie żyjącej w familoku na zalanych wodą pokopalnianych terenach.
© 2019 Wrathu
⇒ Menu |
Od premiery filmu Batman v Superman: Świt sprawiedliwości minął już ponad rok, a kontynuację – w postaci Justice League – mamy tuż przed sobą. Stwierdziłem więc że najwyższa pora stworzyć jakiś konkretniejszy tekst w którym będę starał się wyjaśnić swoje odczucia na temat tego jakże dziwnego tworu kinematografii. Czy będę się zabawiać w adwokata diabła, czy może po prostu będę rozpruwał ten film kawałek po kawałku jak wyjątkowo śmierdzącego trupa – przekonacie się poniżej. Moich wrażeń wyniesionych w obu wersji filmu – tak kinowej, jak i Ultimate Edition – nie da się określić jednoznacznie, jako pozytywne czy negatywne.
© 2017 Veskern
⇒ Menu |
Okazuje się, że spece z Fabryki Snów są w stanie przenieść na srebrny ekran nawet tak spokojną na pierwszy rzut oka grę, jak "statki". Z założenia statyczna i zmuszająca do wzmożonej uwagi oraz zastanowienia, gierka ta przynosiła sporo frajdy i porcję prawdziwego napięcia na nudnych lekcjach gdzieś na tyłach klasy w podstawówce. Battleship: Bitwa o Ziemię to zabawa wcale nie gorsza od rozgrywanych przed laty na kartce w kratkę morskich bitew. Owszem zrobiona z grzechami gatunku, ale także z jajem.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Film nakręcony w formie miniserialu. Podzielony został na 4 części: Pomór, Sny, Zdrada i Bastion.
Jesteśmy u Kinga, jesteśmy na amerykańskiej prowincji, ale to nie jest seans realistyczny. Dość szybko z opowieści, która w warstwie zewnętrznej przypomina trochę pierwsze sceny słynnego katastroficznego technothrillera "Andromeda znaczy śmierć" wkraczamy w rasowy amerykański film drogi... W kojarzący się z "Twin Peaksem" Lyncha film o duchach, dziwakach i snach... W horror z Diabłem-Krukiem-Człowiekiem w roli głównej. W religijny film o męczennikach, którzy ruszają koncentrycznym marszem na bastion szatana - Las Vegas, by dać się tam ukrzyżować, zbawić siebie i świat...
©
⇒ Menu |
O fakcie, że film "Bestie z południowych krain" wpada w klimaty postapo, dowiedziałem się już w trakcie seansu, śledząc akcję. Wcześniej słyszałem o produkcji sporo dobrego, zwłaszcza w kontekście nagród, które otrzymała (wygrana na festiwalu Sundance, kilka wyróżnień w Cannes). Jak to jednak bywa z filmami docenianymi na tego typu imprezach - w uproszczeniu tzw. kinem artystycznym - obraz Benha Zeitlina nie jest prosty w odbiorze. Kino festiwalowe bywa wymagające zarówno pod względem treści jak i formy, i z początku może zdystansować przeciętnego widza. Jednocześnie to film, który nabiera wartości z każdą upływającą po jego obejrzeniu minutą.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Bez reguł Gregora Jordana nie jest utworem udanym. Świadczy o tym już początek obrazu. Powiem szczerze, że już dawno nie widziałem filmu, w którym akcja zostałaby zawiązana tak chaotycznie i jednocześnie niemrawo, a panująca na ekranie dezinformacja, w założeniu zapewne mająca na celu zaintrygowanie widza, wywołała u niego niemałe poirytowanie. Po słabym preludium, Jordan niewiele umiejętniej dobiera nuty filmowego rzemiosła i sensacyjno-politycznej symfonii w jego wykonaniu nie uświadczymy. Obrazowi australijskiego reżysera bliżej zaś do topornej bagatelki niż thrillerowego koncertu z prawdziwego zdarzenia.
© 2013 Veron
⇒ Menu |
Łowca androidów, film z 1982 roku w reżyserii Ridleya Scotta, z Harrisonem Fordem w roli głównej. Arcydzieło X muzy, klasyk kina fantastyczno-naukowego, uch, och, ach. I co najciekawsze: to wszystko jest prawda. Ale bym sam to zrozumiał, a nie sugerował się zdaniem innych, musiało minąć trochę lat. No i musiała pojawić się kontynuacja mająca trochę przekorny, ale merytorycznie uzasadniony dopisek 2049.
© 2017 Squonk
⇒ Menu |
Oryginalny Łowca Androidów jest w mojej opinii najwybitniejszym filmem science-fiction wszech czasów. Pięknym, melancholijnym, skłaniającym do refleksji, angażującym umysłowo i emocjonalnie dziełem sztuki. Stąd też wiadomość o nadchodzącym sequelu przyjmowałem z workiem soli, oraz ogromnymi obawami. Cały czas z tyłu głowy miałem myśl, że filmu tak wyjątkowego, jak Blade Runner nie można odtworzyć, polepszyć bądź po prostu kontynuować. Że w dzisiejszym kinie nie ma takiego reżysera, nie ma takich efektów, nie ma tylu godzin w tygodniu ani pieniędzy które dałyby równie wielkie i misternie zbudowane dzieło.
© 2017 Veskern
⇒ Menu |
Remake’i, rebooty, kontynuacje, tym stoi dziś Hollywood. W masie filmów bzdurnych, głupich, nielogicznych, niepotrzebnych raz na jakiś czas zdarzy się coś godnego uwagi. A już sporadycznie film, którym będzie się można delektować i smakować go jak dobry trunek. Nawet jeśli nie będzie on samoistnym, oryginalnym pomysłem, lub filmową adaptacją literackiego pomysłu, a właśnie kontynuacją. Rozwinięciem Łowcy androidów, filmowego arcydzieła Ridleya Scotta.
© 2017 Squonk
⇒ Menu |
To, co pierwsze rzuciło mi się w oczy, to przemyślane, olśniewające geometryczną perfekcją, misternie skomponowane kadry (z których pojedyncze stopklatki mogłyby być dziełami sztuki samymi w sobie) przy akompaniamencie potężnego, wszechogarniającego podkładu muzycznego z elektronicznym posmakiem. Mimo wyraźnych, jaskrawych kolorów, widocznych również na plakatach, Blade Runner 2049 wydał mi się dużo bardziej mroczny od starszego o trzydzieści pięć lat Łowcy Androidów Ridleya Scotta. Niby to wszystko jest znajome, ale jakieś inne. Kopiowanie całych sekwencji z oryginału? Fanserwis? Granie na nostalgii? Zapomnijcie. Czy kontynuacja aby na pewno wpadła we właściwe ręce?
© 2017 Wrathu
⇒ Menu |
Freddie Mercury, właściwie Farrokh Bulsara, urodzony 5 września 1946 roku, zmarły 24 listopada 1991 roku. Wokalista brytyjskiego zespołu Queen, kompozytor, autor tekstów. Dwadzieścia siedem lat po jego śmierci, fani i sympatycy jego twórczości doczekali się o nim filmu. Przy wydanych 52 milionach dolarów na jego produkcję, obraz na całym świecie przyniósł już 637 milionów dolarów (za serwisem Box Office Mojo) przychodów. To dobrze? No nie do końca. Ale po kolei.
© 2018 Squonk
⇒ Menu |
Casshern jest filmową adaptacją, 35-odcinkowej animowanej serii pt. Neo-Human Casshern, po raz pierwszy wyemitowanej przez telewizję w 1973 roku. Już rzut oka na okładkę płyty DVD daje nam mały obraz tego, co może znajdować się w środku - a mianowicie: samotny bohater, średnio rozbudowane love story i naprawdę DUŻA dawka efektów specjalnych, co czyni tą produkcję najlepszym filmem w historii azjatyckiego kina PA.
© 2010 Dr Rectum
⇒ Menu |
W roku 2024 świat zniszczony przez trwającą pięć dni wojnę atomową przypomina spaloną promieniowaniem i słońcem jałową pustynię. Resztki ludzkości żyją na powierzchni w niewielkich miastach, w których jedynymi rozrywkami są przedwojenne filmy porno i gwałcenie żyjących w strachu i ciągle ukrywających się kobiet. Pozostałości cywilizacji stanowią mieszkańcy podziemnych schronów przeciwatomowych, w których ludzie prowadzą utopijne życie. Zdominowane przez mężczyzn pustkowia pełne są Gitpak - gangów poszukujących jedzenia i specjalizujących się w tropieniu i gwałceniu znalezionych dziewcząt. Świat zewnętrzny, pozbawiony jakiejkolwiek jednostki egzekwującej prawo, jest miejscem okrutnym, gdzie słowo "człowieczeństwo" straciło jakiekolwiek znaczenie, wraz z ostatnią upadającą bombą.
© 2010 Vegeir
⇒ Menu |
Na pierwszy rzut oka Cloverfield Lane 10 posiada wszystko, by filmowo zadowolić miłośnika klimatów postapo. Mamy w nim do czynienia i z podziemnym schronem, i z atakiem na szeroką skalę, i z teoriami spiskowymi, i dawką szaleństwa. I mógłbym nawet nazwać ten film w pełni udanym, gdyby nie jeden szkopuł.
© 2016 Veron
⇒ Menu |
Film Contagion - Epidemia strachu, w reżyserii zdobywcy Oscara Stevena Soderbergha, oparty jest na standardowej dla kina katastroficznego konstrukcji fabularnej. Zaczyna się więc niepozornie - od pewnej trzydziestokilkuletniej Amerykanki przebywającej w Hong-Kongu, którą męczy gorączka, kaszel i inne objawy typowe dla niejednej choroby. Kobieta wraca do domu, jej stan zdrowia gwałtownie się pogarsza. Co gorsza symptomy zaczynają występować także u jej kilkuletniego synka. W ciągu paru dni oboje umierają. Tymczasem nieznana choroba zaczyna opanowywać azjatycką metropolię i błyskawicznie przemieszcza się w inne miejsca na całym świecie. Wystarcza tydzień, żeby ofiary tajemniczej choroby liczono w setkach, zarażonych zaś - w dziesiątkach tysięcy.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Coś, wydany w 1982 roku, kultowy dziś horror Johna Carpentera, jest remakiem filmu Istota z innego świata z 1951 roku w reżyserii Christiana Nyby'ego, nad którym pieczę trzymał sam Howard Hawks. Wersja Carpentera pozostawiła w tyle klasyczny pierwowzór, mimo że krytycy początkowo odnosili się doń z dużą dozą rezerwy, zarzucając m.in. to, iż reżyser Ucieczki z Nowego Jorku postawił na szokujące efekty wizualne, nie zaś na budowanie napięcia. Czas pokazał, że mylili się - Coś Carpentera wszedł do klasyki gatunku filmu grozy, a stworzona w nim atmosfera strachu do dziś jest wzorem do naśladowania dla twórców filmowych.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Powzięcie decyzji o realizacji prequela filmu "Coś", kultowego obrazu Johna Carpentera z 1982 roku, było więcej niż ryzykowne. Film twórcy Ataku na posterunek 13 do dziś pozostaje dla wielu niedoścignionym wzorem horroru, a wypełniająca go paranoiczna atmosfera strachu wydaje się być nie do skopiowania. Holenderski reżyser Matthijs van Heijningen Jr. musiał zdawać sobie sprawę, iż stając w szranki z legendą naraża się ogromnej rzeszy jej fanów. Postanowił więc swoim debiutem oddać hołd wielkiemu poprzednikowi, realizując film silnie nim inspirowany, ale jednocześnie zaznaczając w nim swoją obecność. Czy mu się udało? Średnio.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Rok 2071, skolonizowany przez ludzi Mars. W centrum miasta dochodzi do eksplozji, na skutek której w okolicy ludzie zapadają na niezidentyfikowaną chorobę. Sprawę postanawiają zbadać skuszeni wysoką sumą za ujęcie sprawcy łowcy nagród, którzy akurat byli na tropie poszukiwanego hakera.
© 2016 Wrathu
⇒ Menu |
Gdzieś przeczytałem, że tzw. "kino klasy B" charakteryzuje ciekawa i zabawna rzecz. Otóż można je podzielić na trzy kategorie - filmy złe, filmy bardzo złe i filmy złe na tyle, że można się przy nich zdrowo uśmiać. Postapokaliptyczny "Cyborg" w reżyserii Alberta Pyuna, z rolą późniejszej gwiazdy niskobudżetowego kina kopanego, Jean-Claude'a Van Damme'a, należy do tej ostatniej, bo choć dobrym filmem nazwać jest go nie sposób, to jednak w pewnych kręgach pasjonatów został uznany za kultowy, a i ogląda się go całkiem przyjemnie (o ile wcześniej wyłączy się myślenie lub zaopatrzy się w odpowiednią ilość piwa temu celowi służącą).
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Recenzja w skrócie? Film głupi jak 150, zrobiony zapewne w celu zaszkodzenia nowozelandzkiemu przemysłowi hodowli owiec. Albo i na jego zlecenie. Pod warunkiem, iż przyjmiemy, że przedstawiciele tegoż mają specyficzne poczucie humoru.
Dwaj bracia, tragedia rodzinna spowodowana śmiercią ojca, który spadł ze skały w pogoni za uciekającą owcą. Starszy brat zostaje na farmie zajmuje się hodowlą owiec. Młodszy nabawia się panicznego strachu przed nimi, wyjeżdża do miasta i zostaje informatykiem. Któregoś dnia przyjeżdża do rodzinnego domu, po swoją część ojcowizny. Tymczasem starszy brat, korzystając z usług szemranej pani genetyk, zamierza przedstawić kontrahentom z całego świata super owcę wyhodowaną w równie szemranych eksperymentach. Plany krzyżuje pojawienie się nawiedzonych ekooszołomów...
Elementy postapo? Mutanty owce, niczym zombie pożerają ludzi. Ci co nie zostaną pożarci do końca zamieniają się w owco-ludzi. Świat czeka inwazja owcombie...
Ani to straszne, ani to śmieszne. To nieporadnie zrobiony film pozujący, zwłaszcza w ostatnich scenach na kino z gatunku gore. Ten film to chyba jednak sabotaż...
Eee... Czemu jeszcze nie skończyłem tego pisać?
© 2009 Squonk
⇒ Menu |
Dający nadludzkie zdolności i niezniszczalny kostium T'Challa był jedynym elementem czyniącym ostatniego Kapitana Amerykę znośnym seansem. W tym jakże kosmicznie rozczarowującym i nudnym filmie on jeden stanowił powiew jakiejkolwiek świeżości i inności przy jednoczesnym dobrym rozpisaniu motywacji i działania postaci. Dlatego też Czarna Pantera była jedynym filmem Marvela, na jaki tak naprawdę czekałem. Tutaj nie było sytuacji jak w Thor:Ragnarok, który wziął mnie kompletnie z zaskoczenia. Ciekawa koncepcja, ciekawy bohater i znakomity reżyser, który nie zajmował się dotąd superbohaterskim klimatem..
© 2018 Veskern
⇒ Menu |
Fabularnych filmów powiązanych tematycznie z katastrofą w Czarnobylu wydano dotąd jak na lekarstwo. Oprócz pokazywanej na ostatnim Warszawskim Festiwalu Filmowym, wciąż czekającej na kinową premierę, Znieważonej ziemi z rolą Andrzeja Chyry, w zasadzie tylko akcja tegorocznej propozycji - Czarnobyl. Reaktor strachu w reżyserii Bradleya Parkera, rozgrywa się w miejscu tragicznych wydarzeń sprzed ponad ćwierćwiecza. Z drugiej strony dużo bardziej wolę obejrzeć nawet średniej jakości dokument niż kolejną bzdurę pokroju filmu Parkera.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Stara, życiowa prawda mówi, że wojna nigdy się nie zmienia. Istotnie, jej sens i skutki zawsze pozostają takie same, ale oblicza miewa różne. Czas Apokalipsy Francisa Forda Coppoli pokazuje to najbardziej przerażające - bo piękne.
© 2016 Veron
⇒ Menu |
Każdy, kto oglądał oceniany przeze mnie film zapewne zapyta - skąd recenzja tej produkcji na Trzynastym Schronie? Odpowiadam - Człowiek demolka, przy całym swoim komercyjnym, sensacyjno-komediowym sztafażu, to nic innego jak antyutopia z jej wieloma wyznacznikami. Wizja przyszłości, której elementy odnaleźć można w późniejszym Equilibrium, jest tłem do rozegrania płytkiej, choć ciekawej fabuły, a film Marco Brambilli to niewymagające pracy mózgu i bardzo przyjemne kino akcji.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Powieść Richarda Mathesona Jestem legendą stała się inspiracją dla trzech filmów pełnometrażowych. Pierwszy, który powstał na bazie książki to Ostatni człowiek na ziemi. Drugi to Człowiek Omega z wytwórni Wonder Bros, a w 2007 roku na srebrnym ekranie pojawił się Jestem legendą z Willem Smithem w roli głównej.
© 2020 Gekon
⇒ Menu |
Jedna z pierwszych informacji o ekranizacji powieści Lois Lowry, z jaką się spotkałem, dotyczyła zaangażowanych do filmu aktorów. Nazwiska Jeffa Bridgesa i Meryl Streep zrobiły na mnie wrażenie i stały za potencjalną wartością filmu. Na jego korzyść przemawiała też osoba reżysera. Phillip Noyce ma przecież na koncie kilka całkiem przyzwoitych sensacyjniaków. Liczyłem więc na to, że nawet jeśli jego Dawca pamięci zostanie wydrylowany z głębi literackiego pierwowzoru - co zawsze trzeba brać pod uwagę, zwłaszcza w przypadku kina destynowanego dla młodzieży - opatrzony będzie dawką niczym nieskrępowanej akcji. Tymczasem ostatni film twórcy Salt i Czasu patriotów okazał się wzorcowo wręcz przeciętny.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Czy wampiry są postapo? Pytanie... :-P Niemniej filmów o wampirzej apokalipsie nie mieliśmy dotąd okazji zobaczyć zbyt wiele. Twórcy wolą skupiać się na konflikcie dychotomicznej natury wampira (w uproszczeniu - człowiek żywiący się esencją człowieka), która skutkuje walką głównie z samym sobą, ale także szeregiem innych antagonizmów - począwszy od pokrewnych mu krwiopijców i wilkołaków, przeważnie wrogo nastawionych ludzi, kończąc na... nastoletnim zakochaniu. Oprócz zeszłorocznego Księdza 3D, Daybreakers - Świt - osadzonemu w wampirycznej konwencji filmowi z 2009 roku w reżyserii braci Michaela i Petera Spierigów - najbliżej do tematyki postapokaliptycznej w klasycznym rozumieniu tego słowa. Pozostaje on przy tym obrazem po uszy zanurzonym w konfekcyjnym, "underworldowo-blade'owym" sztafażu i wzorcowo wręcz przeciętnym.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Pierwszy Deadpool był całkiem niezłym widowiskiem. Nie był to najlepszy film superbohaterski dekady, czy nawet roku - ale dawał radę. Wprawdzie fabuła była standardowa, do bólu przewidywalna, ale pokryta warstwą naprawdę dobrego humoru. Po sequelu spodziewałem się, mniej więcej tego samego. No, może z jakimś tam efektem "więcej, mocniej, lepiej". Tym większe moje zdziwienie, kiedy po wizycie w kinie zostało mi uznać Deadpoola 2 za mój ulubiony film superhero wszech czasów. Zostawił aktualną konkurencję w postaci Thora: Ragnarok czy Avengers, oraz klasyki, takie jak jak Mroczny Rycerz - daleko w tyle, w chmurze absurdu.
© 2018 Veskern
⇒ Menu |
Pięcioro młodych ludzi udaje się na weekendowy wypad za miasto. Trafiają do domku nad jeziorem, rzekomo należącego do ich znajomego, faktycznie opuszczonego lata temu i zaniedbanego. Już w chwilę po ich przyjeździe okazuje się, że otoczony gęstym lasem dom skrywa swoje tajemnice i z pewnością pozostawiony został nie bez przyczyny. Dobra zabawa zmienia się w koszmar...
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Jeśli recenzje na Trzynastym Schronie byłyby opatrzone tytułami, to ta nosiła by nazwę "Obronić Doomsday". Lub też "Jak spieprzyć dobry pomysł na film". Czyli dobrze nie jest. Na pierwszy rzut - czyli poprzez materiały promocyjne jakie w przypadku tego filmu były dostępne - wydawać by się mogło, że dostaniemy mocny, osadzony w postapokaliptycznych realiach film. Czyli będzie - gdy trzeba to brutalnie, gdy trzeba to ostro. Apetyt widza mógł też zaostrzyć fakt, że za film wzięły się osoby z Wielkiej Brytanii. Czyli hollywoodzkiej sztampie i banalności mówimy NIE!
© 2008 Sqounk
⇒ Menu |
Lekcja angielskiego, ilość osób na sali: 4 (w tym wykładowca), ekran opuszczony, klimat
prawie jak w kinie. A co leci? Moim zdaniem perełka kina: Doktor Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę. Film zapowiadał się niewinnie. Oto szalony generał wojsk amerykańskich wprowadza w życie plan awaryjny, wysyłając samoloty z bombami atomowymi w głąb ZSRR. Każdy samolot otrzymuje inny cel do zniszczenia, a zawrócić może je tylko hasło wymyślone przez owego generała. W kwaterze dowodzenia USA zbiera się rada, która ma zapobiec nadchodzącej katastrofie. Wśród zgromadzonych znajduje się ambasador rosyjski oraz tytułowy doktor Strangelove, były nazista. Zaczyna się narada, wyjścia z sytuacji nie widać, a czas płynie. Na domiar złego okazuje się, iż niedługo automatycznie i całkowicie nieodwracalnie uruchomi się tajemnicza Doomsday Machine, tak przerażająca, że informowani pocą się już na samą myśl, co ich czeka. I w tym momencie do akcji wkracza tytułowy bohater, podpowiadając wizję tyle nieprawdopodobną, co kuszącą... Jaka to wizja, sprawdźcie sami, warto.
© 2009 maYa
⇒ Menu |
Wychodząc z kina po seansie Dredda 3D, będąc do tego w płochym nastroju, w który to rzeczony film mnie wprowadził, w głowie układały mi się gotowe zdania raczej bezpardonowo rozprawiające się z dziełem Pete'a Travisa. Już dawno bowiem żaden film tak skutecznie nie wymęczył mojej skromnej osoby. Całe szczęście minęło trochę czasu, więc na spokojnie i z czystym sumieniem mogę przystąpić do jego oceny, która bynajmniej nie stanie w jednym szeregu z zachwytami recenzentów mediów uważanych za opiniotwórcze.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Są takie małe przyjemności w życiu każdego człowieka, które, zdawałoby się, odeszły bezpowrotnie i zniknęły gdzieś w otchłani historii. Brzoskwiniowy smak gumy "Turbo", zarwane noce przy legendarnej Amidze 500 czy odsłuchiwanie kawałków ulubionego zespołu na zdezelowanej kasecie magnetofonowej. Jeszcze do niedawna byłem przekonany, że do tego nostalgicznego grona należy kino akcji z przełomu lat 80. i 90., które pozostawiło swoje piętno w umysłach wielu kinomanów. Charyzmatyczni twardziele i ich radosna bezkompromisowość w masakrowaniu antagonistów, została w ostatnich latach przykryta pod plandeką metroseksualnych herosów, usilnego moralizatorstwa oraz PG-13. Jasne, jak Wenus z morskiej piany narodziła się seria o "Niezniszczalnych", lecz trudno nie było odnieść wrażenia, że sam film jest jedynie łabędzim śpiewem nurtu, który najlepsze lata ma już dawno za sobą.
© 2012 Zagłoba
⇒ Menu |
Powieść Droga autorstwa znakomitego amerykańskiego pisarza Cormaca McCarthy'ego została uznana za arcydzieło literatury. Uhonorowana nagrodą Pulitzera, poruszała sumieniem i stawiała głębokie pytania natury moralnej. Autor w doskonały, przejmujący sposób zarysował świat po zagładzie, w którym zachowanie ocalałych ludzi zostało zepchnięte do podstawowych instynktów w jednym tylko celu - przetrwania. To lektura ciężka i trudna, ale jednocześnie potrafiąca pochłonąć czytelnika bez reszty. Nie trzeba było długo czekać na jej ekranizację, której podjął się w 2009 roku mało znany australijski reżyser John Hillcoat, a premiera obrazu była jedną z najbardziej wyczekiwanych, nie tylko przez fanów postapokalipsy. Z przykrością muszę stwierdzić, że film nie dorównuje jednak książkowemu pierwowzorowi, choć nie jest też absolutną klapą. Jest propozycją zupełnie różną od komercyjnych produkcji z gatunku fantastyki postapokaliptycznej, których obficie obrodziło w ostatnim czasie, i na którą warto zwrócić uwagę.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Film ten jest adaptacją powieści Rogera Zelaznego pod tym samym tytułem. Świat po III wojnie światowej. W skutek wybuchów jądrowych oś ziemi zmieniła swoje położenie, a Stany Zjednoczone zmieniły się w pustynię, nad którą góruje czerwone i radioaktywnie skażone niebo. Atak nuklearny przeżyło zaledwie kilku weteranów Lotnictwa USA: Denton (George Peppard), Tanner (Jan-Michael Vincent) i Keegan (Paul Winfield). Razem muszą przebyć drogę przez najbardziej skażone i niebezpieczne rejony kraju w nadziei, iż napotkają gdzieś resztki cywilizacji. Film ten jest niestety typowym przykładem kina SF klasy B tworzonego swojego czasu masowo w USA. Polecam wyłącznie najbardziej wytrwałym i odpornym na tandetę miłośnikom gatunku. Z drugiej strony trzeba wziąć pod uwagę rok produkcji. Ciekawostką dla fanów Fallouta może być to, iż bohaterowie w czasie swojej wędrówki napotykają gigantyczne skorpiony. Czyżby Rad-scorpiony?
© Dudek
⇒ Menu |
Od zakończenia II wojny światowej minęło już ponad 70 lat, a jej temat nadal rozgrzewa sferę polityki oraz kultury. Gdy chodzi o tą pierwszą, to można zaobserwować powolny, ale trwale postępujący trend zamazywania odpowiedzialności za jej wybuch oraz zbrodnie, a także współdzielenie i przerzucanie odpowiedzialności ze sprawców na ofiary. Idealnym przykładem są tu niesławne "polskie obozy śmierci", w przypadku których strona niemiecka (choćby w postaci kanału telewizji publicznej ZDF) bez żadnych zahamowań wprost głosi że "obozy były polskie". Bo tak, i koniec, kropka. Takie oszołomstwo na szczęście jeszcze nie pojawia się w najbardziej nośnym i wpływowym w dużej skali medium, jakim jest X muza. Choć jak się spojrzy historyczne otoczenie filmu Dunkierka, to takiej pewności do końca mieć by nie można.
© 2017 Squonk
⇒ Menu |
Co Wy k...urde wiecie o RPA? Że w 2010 roku nasza drużyna piłkarska nie pojedzie na odbywające się tam mistrzostwa piłki nożnej? Że "źli" biali wprowadzili tam państwową segregację rasową, a dziś - po zmianie sytuacji politycznej, od prawie 20 już lat tym krajem rządzi ta sama partia? Że tworzy go mieszanka złożona z wpływów osadnictwa holenderskiego oraz niemieckiego, kolonialnych władz Wielkiej Brytanii oraz całego afrykańskiego nawisu kulturowego, który wnosi murzyńska większość? Taka to scenografia jest miejscem akcji filmu Dystrykt 9.
© 2009 Squonk
⇒ Menu |
Dziki wrzask że patriotyzm. A jak jeszcze pojawia się wieszanie na ścianie krzyża i stawianie obrazu z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej to musi, no musi się pojawić te brzydkie słowo. Nacjonalizm. Uuuuuu! To moje refleksje gdy zajrzałem do recenzji filmu Dywizjon 303. Historia prawdziwa, znajdujących się na portalu Filmweb. Ale po kolei.
© 2018 Squonk
⇒ Menu |
Czasy współczesne. Do Ziemi zbliża się obiekt niewiadomego pochodzenia, mający 500 kilometrów średnicy. Naukowcy nie potrafią go zidentyfikować, okazuje się również, że nie jest to meteor, jak wcześniej przypuszczano. Obiekt zaczyna zwalniać, co wzbudza spekulacje iż do naszej planety zbliża się statek obcej cywilizacji. Ze względu na nieznajomość zamiarów przybyszów, prezydent Stanów Zjednoczonych Thomas J. Whitmore nie podejmuje się przeprowadzenia ewakuacji mieszkańców miast, nad którymi wkrótce zaczynają zawisać ogromnych rozmiarów spodki. Uważa się, że obcy nie mają względem ludzkości złych zamiarów i nie warto wzbudzać paniki.
© 2010 Vegeir
⇒ Menu |
Dzień Niepodległości z 1996 roku zyskał status filmu kultowego. I nie dziwota, bo jak na swoje czasy oferował rozwałkę na niespotykaną skalę. Odrodzenie na pewno takiej popularności nie zdobędzie. Ba! Miejmy nadzieję, że jak najszybciej odejdzie w filmowy niebyt.
© 2016 Veron
⇒ Menu |
Dzień sądu ostatecznego to kolejna już produkcja, w której świat stawia czoła zagrożeniu z kosmosu, a jednocześnie jedna z najgorszych jakie widziałem. No ale nie wyprzedzając faktów, 6 dni przed uderzeniem 23 kilometrowej asteroidy w ziemie naukowcy dowiadują się o jej istnieniu - pytanie co robili do tej pory pozostaje bez odpowiedzi. Oczywiście, by uratować ludzkość, trzeba użyć tajnej broni nuklearnej opartej na antymaterii , jak zwykle amerykanie mają coś takiego w swoim nuklearnym składziku. Pojawia się jednak problem, jedyną osobą, która posiada kody mogące uzbroić ładunek, jest niejaki doktor Corbett (zapewne to normalna praktyka w amerykańskim wojsku, że puszczą się ludzi wolno nie pytając o takie szczegóły jak kody do rakiety).
© 2009 Holden
⇒ Menu |
Po wypadku spowodowanym jednoczesną detonacją rakiet nuklearnych Stanów Zjednoczonych I Związku Radzieckiego klimat Ziemi strasznie się zmienia. Zbiorniki wodne, oraz tamy zaczynają wysychać. Rząd wreszcie przyznaje, że wypadek spowodował zmianę orbity Ziemi. Jednak prawda jest znacznie gorsza. Na Ziemi wybucha panika, gdy okazuje się, że Ziemia podąża w kierunku Słońca.
Opis pochodzi z serwisu FILMWEB.pl
Podesłał go Mrok
⇒ Menu |
Naukowcy - jako dość specyficzna grupa społeczna - nie mają dużego szczęścia do przedstawiania swojego wizerunku w kulturze masowej, reprezentowanej przez kinematografię. Albo szalone świry, które szukają zemsty na świecie na za odtrącenie i pogardę - albo też zakręcone dziadki z rozwiana grzywą włosów, nie pamiętające nawet własnego imienia.
© 2009 Squonk
⇒ Menu |
Jest rok 1997. Grupa uczniów liceum razem ze swoim nauczycielem astronomii prowadzi nocną obserwacje nieba. Jeden z nich zauważa nieznany obiekt. Ta ciekawa obserwacja trafia wkrótce do doktora Wolfa który jest naukowcem pracującym w obserwatorium astronomicznym. Po wpisaniu danych do komputera okazuje się że owy obiekt to tak naprawdę kometa - większa od tej która zniszczyła dinozaury. Nie było by nic w tym dziwnego gdyby nie kierunek w jakim zmierza z ogromną szybkością - ziemia. Mając świadomość wagi swojego odkrycia naukowiec pędzi by ostrzec władze - niestety ginie w wypadku samochodowym, co nie oznacza ze informacja nie trafia tam gdzie powinna.
© 2009 Holden
⇒ Menu |
Dead series, czyli seria filmów George'a A. Romero o inwazji żywych trupów na Amerykę, stała się kultowa. Każdy z obrazów zawierał subtelną lub ostrą krytykę wielu społecznych zagadnień, przez co widzowie, którzy przemogli się gatunkiem filmu i wieloma krwawymi scenami, darzyli serię dużym szacunkiem. Romero jako pierwszy potrafił w horrorze nie tylko przestraszyć widza, ale także zmusić go do refleksji, tak jak to miało miejsce w Nocy żywych trupów. Stworzył także niedościgniony wzór filmu o zombie, jakim na zawsze pozostanie Świt żywych trupów. Kończący pierwotną trylogię Dzień żywych trupów z 1985 roku, choć już nie tak efektownie, wieńczy przede wszystkim sukces artystyczny filmów.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Wiktul: Matt Damon nie jest twardzielem. Nawet w roli Jasona Bourne'a był bardziej chłodną maszyną do zabijania, niż typowym "badassem", zwłaszcza w zestawieniu z podobną, w założeniu, kreacją Schwarzennegera. Kiedy ujrzałem wielki plakat z łysym, uzbrojonym po zęby i wytatuowanym po szyję aktorem, pomyślałem, że coś mi tu nie gra. Gdy następnie zobaczyłem, że produkcja reklamowana jest najgorszym z możliwych schematów pt. "Oto film kogoś, kto kiedyś nakręcił lepszy - zapraszamy!", wiedziałem, że może być niedobrze. Pomny wcześniejszych doświadczeń z Niepamięcią i After Earth, postanowiłem jednak zaufać Veronowi, bo to on tym razem wybierał obiekt naszych wymądrzań.
Veron: Ja natomiast, wybierając film Elizjum do wspólnej recenzji, zaufałem właśnie nazwisku jego reżysera. Neill Blomkamp i jego Dystrykt 9 był jednym z największych filmowych zaskoczeń 2009 roku. Znakomite science-fiction, jedno z najbardziej godnych uwagi od co najmniej kilku - jeśli nie kilkunastu - lat. Ostatnie dzieło filmowca rodem z Republiki Południowej Afryki nosi wszelkie znamiona szablonu filmu, który tak trafnie opisałeś. Osobiście nazwałbym to "syndromem filmu podebiutanckiego" - rewelacyjny debiut przełożył się na gigantyczny budżet (ok. 115 mln dolarów), parę pierwszoligowych nazwisk w obsadzie i znaczny spadek jakościowy.
© 2013 Wiktul & Veron
⇒ Menu |
Dawno, naprawdę dawno nie widziałem tak specyficznego filmu jak Embers. Seans zostawił mnie z silnym poczuciem konsternacji, a jednocześnie nie mogłem powiedzieć, że żałuję poświęconego mu piątkowego wieczoru. Przeszkadza Ci, że zaczynam tekst właściwie od tyłka strony? Przyzwyczaj się, bowiem Embers to piekło dla miłośników ładu i porządku oraz perfekcjonistów. Przede wszystkim w produkcji tej umieszczono pięć niemal niezależnych od siebie motywów. Jedynie nieliczne wątki spotykają się, ale tylko epizodycznie, by dalej podążać swoimi drogami, ciężko więc znaleźć jakieś wspólne pasmo dla tych historii, poza realiami świata, w których się rozgrywają rzecz jasna.
© 2017 Micronus
⇒ Menu |
Epidemia to jeden z lepszych filmów w klimatach, jakie nakręcono. Przedstawia iście przerażający scenariusz zabójczego wirusa, w tym wypadku Eboli, który błyskawicznie przemieszczą się drogą kropelkową, przeskakując z człowieka na człowieka. Zarażony z początku ma objawy przeziębienia, jednak po kilku godzinach zmieniają się one w rozległy krwotok, który po kilkunastu godzinach uszkadza narządy wewnętrzne, powodując śmierć. Za pomocą małpki (nie mylić z tą prezydencką ;p) przywiezionej z Afryki do sklepu zoologicznego, wirus pojawia się w małej miejscowości w Kalifornii, gdzie szybko wybucha epidemia. To co lekarze z początku mylnie biorą za grypę, szybko okazuje się czymś z czym nigdy wcześniej nie mieli do czynienia.
© 2009 Holden
⇒ Menu |
Jerzy Skolimowski sprawił polskiej widowni sporą niespodziankę, zdobywając na Festiwalu Filmowym w Wenecji w 2010 roku Nagrodę Specjalną Jury za film Essential Killing. Zaskoczenie było tym większe, że ten dość mocno antyamerykański obraz wyróżniło jury pod przewodnictwem Quentina Tarantino, Amerykanina bądź co bądź, z krwi i kości. W Polsce zgodnym chórem krytyków okrzyknięty arcydziełem, Essential Killing zdobywał honory i w Gdyni, i na rozdaniu Orłów (Nagród Polskiej Akademii Filmowej), ambitnie startując w wyścigu po Oscary. Ja jednak nie podzielam w pełni entuzjazmu recenzentów. Obraz ten przypomina bowiem nader interesującą muzyczną kompozycję, formalnie perfekcyjną, o której wartości decyduje w równym stopniu obraz ogólny, co szczegół. A Skolimowskiemu zdarza się niestety, i to wcale nierzadko, uderzać nie w te nuty co trzeba.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałby świat po III Wojnie Światowej? Niektórzy mówią, że będzie to wojna ostateczna, po której ludzkość wyginie. Film Equilibrium, w reżyserii Kurta Wimmera odpowiada na swój sposób na to pytanie. Akcja dzieje się na początku XXI wieku, tuż po wojnie. Ludzie wyciągają wnioski ze swojego postępowania i tworzą utopijne państwo - Librię, kierowane przez Ojca oraz Tetragrammaton. Jego mieszkańcy są pozbawieni uczuć (dzięki czemu nie są skłonni do konfliktów, ale też miłości i współczucia), a to za sprawą "rewolucyjnego" wynalazku o nazwie Prozium, wstrzykiwanego dożylnie w równych odstępach czasu. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie... rebelianci (Zmysłowcy), próbujący zakłócić harmonijny porządek nowego świata (cała sytuacja wydać nam się może nieco śmieszna).
© 2009 Freeze
⇒ Menu |
W filmie Everest głównym bohaterem jest Rob Hall, organizator komercyjnych wypraw w Himalaje. Wraz z grupą klientów przygotowuje się do zdobycia najwyższego szczytu świata. Po aklimatyzacji i kilku krótkich wypadach do położonych wyżej obozów, grupa Halla podejmuje się wejścia na szczyt.
© 2016 Veron
⇒ Menu |
Ekranizacja klasycznej dystopijnej powieści Raya Bradbury’ego, 451 stopni Fahrenheita ma już ponad pięćdziesiąt lat. Wystarczająco, by zniechęcić duże grono odbiorców poprzez swoją nieco archaiczną formę – czy jednak tak na pewno jest i w tym przypadku?
© 2018 Wrathu
⇒ Menu |
Możliwe, że tytuł ten jest już na tyle osadzony w świadomości odbiorców, że nie trzeba nawet tłumaczyć, co pali się w temperaturze 451 stopni Fahrenheita (232,777778 stopni Celsjusza). Zwłaszcza, że pisaliśmy już o książkowym oryginale Raya Bradbury’ego oraz całkiem wdzięcznie (może wyłączając scenę z latającymi strażakami) starzejącej się pierwszej ekranizacji z 1966 roku. Czy kolejna jest potrzebna? Na ile udał się film telewizyjny stacji HBO?
© 2018 Wrathu
⇒ Menu |
"I zombiak może potrzebować miłości" - takie mogło by być główne motto tego filmu. Tym bardziej, że gdy ja dostanie, to odwdzięczy się tym samym. I to nawet bardziej niż żywi ludzie.
Zamiast Zimnej Wojny świat dostał wojnę z hordami zombie. Tajemnicze promieniowanie z kosmosu (a może jednak stali za tym czerwoni?) sprawiło, że umarli zaczęli ożywać, zmieniając się w spragnione ludzkiego mięsa bezrozumne bestie. Walka była straszna, ojciec zabijał syna, syn zabijał ojca - tym bardziej, gdy jeden albo drugi najnormalniej w świecie umarł. A potem powstał do żywych...
© 2009 Squonk
⇒ Menu |
Film Stanleya Kubricka Full Metal Jacket z 1987 roku, znany w Polsce także pod tytułem Pełny magazynek, spotkał się w Stanach Zjednoczonych z mieszanym przyjęciem, zarówno wśród krytyków jak i publiczności. Recenzenci zauroczeni porażającymi początkowymi sekwencjami szkolenia żołnierzy nisko oceniali późniejsze, rozgrywające się na froncie sceny filmu. Analizując tę kwestię z perspektywy czasu można zaryzykować stwierdzenie, iż przyzwyczajeni do pełnych rozmachu i przeładowanych patosem obrazów amerykańskich marines z Łowcy jeleni, Plutonu czy Czasu apokalipsy krytycy, mogli po prostu nie zrozumieć do końca intencji Kubricka i faktycznego przesłania jego filmu. Jeden z największych reżyserów w historii kinematografii nigdy nie ulegał modom i filmowym trendom, w sposób oryginalny i unikalny prezentując własną wizję tematu, którego się podejmował i nie inaczej było z Full Metal Jacket - filmem, który, jak niejeden w dorobku twórcy Lśnienia, wyprzedził swój czas i którego prawdziwy przekaz został dostrzeżony dopiero po latach.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Od czasu do czasu twórcy filmowi raczą nas różnorakimi wizjami kolejnych mentalno-technologicznych rewolucji, jakie funduje sobie społeczeństwo - wystarczy wspomnieć takie tytuły, jak A.I Spielberga czy Surogatów Jonathana Mostowa. Te prezentowane w filmach rewolty prowadzą jednak praktycznie do jednej konkluzji - metaforycznej lub dosłownej samoeksterminacji ludzkości. W Gamerze Marka Neveldine'a i Briana Taylora, twórców popularnej Adrenaliny, mamy do czynienia z - będącym jak najbardziej na czasie - zniewoleniem za pomocą szeroko rozumianej rozrywki elektronicznej.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Wyobraźmy sobie świat, w którym ludzkie DNA nie stanowi już dla nauki żadnej tajemnicy. Można je bez żadnych przeszkód modyfikować, usprawniać, doskonalić. Co za tym idzie? Rodzice pragnący mieć dziecko mogą - dosłownie - zamówić sobie idealnego potomka: wybrać kolor włosów, oczu, pozbawić je wszelkich wad genetycznych, przyszłych chorób, słowem - stworzyć idealnego syna lub córkę. Mało tego, gdy takie dziecko już się urodzi, może bez przeszkód zająć się robieniem kariery, której zwieńczeniem może być podróż wokół Słońca czy lot na Saturna. Taką wizję przyszłości zafundowali nam twórcy filmu "Gattaca - Szok przyszłości".
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Cykl Planeta małp, zapoczątkowany opartym na powieści Pierre’a Boulle’a filmem Franklina J. Schaffnera z 1968 roku, stał się z czasem pozycją klasyczną gatunku fantastyki. Próba jego odświeżenia przez samego Tima Burtona z początku wieku spaliła na panewce. Toteż do kolejnego reboota tego tytułu podchodziłem z rezerwą, choć w swoim czasie był on stałym bohaterem serii nowin "Filmowe wieści". Geneza planety małp okazała się jednak utworem całkiem przyswajalnym.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
W latach 90. XX wieku, w kinematografii pojawiły się komputerowe efekty graficzne. Twórcy dostali do rąk narzędzia pozwalające na realizację sugestywnych obrazów i wizji. A także na zmianę świata. Przynajmniej tak im się wydawało. Jednym z takich filmowców, który chciał “bawić i naprawiać” jest pochodzący z Niemiec reżyser i scenarzysta Roland Emmerich.
© 2017 Squonk
⇒ Menu |
Film dozwolony od lat 18. Jest to pierwszy film Lyncha. Należy do "midnight movies" - filmów puszczanych tylko w nocy w małych, tanich kinach.
Miejscem akcji jest Ziemia po wojnie nuklearnej. Wśród ruin żyją szczątki ludzkości starające się bez skutku odbudować cywilizację. Ludzie żyją wśród anomalii takich jak np. upieczone kurczaki ruszające nogami przy obiedzie. Deformacje występują tu wszędzie, dotykają ludzi i zwierząt po równo. Niedobitki ludzi żyją w samotności lub w niewielkich grupkach, wegetując z dnia na dzień. Młody chłopak, Henry Spencer, zakochuje się w sąsiadce, Mary. Jej rodzice są przeciwni temu związkowi, uważają, że młodzi nie powinni mieć dzieci. Dlaczego, dowiadujemy się już wkrótce: Mary rodzi potworka, dziecko przypominające skrzyżowanie człowieka z żółwiem i kurczakiem. Na początku opiekuje się nim, ale wreszcie, zmęczona nieustannym płaczem małego, wraca do rodziców. Nieszczęsny ojciec zostaje sam ze swoim obrzydliwym potomkiem, którym musi się zająć. Jednocześnie próbuje odkryć, kim jest zdeformowana kobieta z jego snów, śpiewająca słodkim głosem piosenkę o raju...
Głowa do wycierania (...) rozgrywa się na granicy dwóch światów. Warstwa realistyczna podszyta jest (...) swoistą wariacją na temat wygnania z raju pierwszych ludzi, skazanych na biologiczną wegetację na ziemi. (...) Obecność wśród bohaterów niekształtnych istot, mutantów i chorych psychicznie można uzasadnić - niczym w popularnych komiksach o diabelskim spisku złego władcy - kaprysem bogów.
Niektórzy interpretatorzy tego filmu sądzą, że obserwujemy na ekranie groteskowy portret człowieka w ostatnim stadium delirium, któremu śni się, że jest torturowany przez obcych. Wolę inne wyjaśnienie. Jesteśmy marionetkami w rękach potworów - mówi Lynch. Na tym polega przewrotne, aczkolwiek banalne przesłanie jego filmu" - pisze recenzent "Kina".
© Twickle
⇒ Menu |
Godzilla jest jednym z najbardziej znanych na świecie wytworów japońskiej popkultury. Jaszczurowaty potwór pojawił się dotąd w prawie trzydziestu filmach, z czasem stając się postacią kultową w pełnym tego słowa znaczeniu (doczekał się nawet gwiazdy na słynnym Hollywood Walk of Fame). Pierwszy film z Godzillą wszedł na ekrany w 1954 roku i to jego remakiem miał być w założeniu recenzowany przeze mnie amerykański blockbuster z 1998 roku, którego realizacji podjął się sam Roland Emmerich. W założeniu, gdyż filmowi autorstwa "Master of Disaster" daleko było do japońskiego pierwowzoru i - czego można się domyślić - nie zdobył uznania w oczach tak krytyków jak i zagorzałych fanów Godzilli. Cóż z tego, chciałoby się rzec, skoro zwrócił się producentom prawie trzykrotnie i jeszcze otrzymał nagrodę publiczności Europejskiej Akademii Filmowej (!).
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Moja pierwsza myśl po obejrzeniu nowej Godzilli? To naprawdę mógł być wielki film... Konkluzja rzecz jasna nasuwa się sama, ale wcale nad monster movie Garetha Edwardsa pastwić się nie zamierzam. Bo ani jemu, ani tytułowemu potworowi zarzucić wiele nie można (zwłaszcza temu drugiemu). Autor niezgorszej Strefy X wybronił swoją koncepcję filmu na tyle, na ile mógł. Zawiodła przede wszystkim hollywoodzka influencja - aksjomat współczesnych blockbusterów, smutny stygmat czasów.
© 2014 Veron
⇒ Menu |
Gra Endera to świętość dla grona bez mała fanatycznych wielbicieli powieści Orsona Scotta Carda. Nie wdając się w szczegóły trzeba uczciwie przyznać, że książka istotnie jest wielka. I możliwa do zekranizowania. Dlatego prawdę powiedziawszy trochę dziwiło mnie, że nikt nie podejmuje się przeniesienia jej na srebrny ekran. Dziwiło i z upływem czasu niepokoiło. Obserwując bowiem sposób tworzenia współczesnych filmów science fiction, obawiałem się, że efektowność przesłoni głęboki sens literackiego pierwowzoru. I poniekąd moje obawy zyskały uzasadnienie.
© 2013 Veron
⇒ Menu |
Do niewielkiego miasteczka na skraju Gór Skalistych przybywa grupa wulkanologów pod przywództwem Harry'ego Daltona. Ich zadaniem jest zbadanie pobliskiego wulkanu. Kiedy Harry nabiera podejrzeń, że może dojść do erupcji, nie daje mu wiary nikt poza miejscową panią burmistrz. Wszyscy wolą radować się lokalnym świętem. Gdy Góra Dantego wybucha, na ewakuację jest już za późno.
© 2014 Veron
⇒ Menu |
Akcja filmu Green Zone rozgrywa się w pierwszych dniach wojny w Iraku w 2003 roku. Chorąży Roy Miller odpowiedzialny jest za poszukiwanie broni masowego rażenia w lokalizacjach wskazywanych przez amerykański wywiad. Po którejś z kolei nieudanej akcji wpada na trop działań konspiracyjnych sięgających wysokich szczebli władzy i dowództwa wojskowego. Rozpoczyna śledztwo, którego rezultaty okażą się przerażające dla niego samego.
© 2014 Veron
⇒ Menu |
Exploitation to nurt spopularyzowany w latach 60-tych i 70-tych głównie w kinie amerykańskim. Filmy do niego należące charakteryzują się zazwyczaj niskim budżetem, a ich autorami przeważnie byli i są amatorzy i pasjonaci lub początkujący filmowcy. Cechą wspólną tego typu produkcji, zgodnie z założeniem (słowo "exploit" oznacza dosłownie "wyzyskać", "wykorzystać"), jest też pewna przesada w prezentacji niektórych elementów filmu, maksymalna eksploatacja jego składowych. Może to być tematyka (najczęściej oscylująca wokół przemocy, brutalności, seksu, zboczenia), udział znanego aktora w zupełnie niespotykanej roli, efekty specjalne itp.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Gdybym miał wskazać najbardziej oczekiwany przeze mnie film w tym roku – mógłbym spokojnie postawić na najnowszą odsłonę Gwiezdnych Wojen. Przebudzenie Mocy, nawet pomimo oczywistych problemów było zdecydowanie jedną z lepszych części filmowej Sagi, i nie mogłem się doczekać zarówno rozwinięcia nowych bohaterów, jak i dalszych powrotów legend klasycznej trylogii. Byłem także ciekaw, jaką wizję świata przedstawi reżyser i scenarzysta, Rian Johnson, odpowiedzialny między innymi za Loopera czy kultowy serial Breaking Bad. Spodziewałem się zobaczyć kompetentny film, który we właściwy sposób będzie kontynuować sagę bez wzbudzania jakichkolwiek skojarzeń z potwornie słabymi prequelami.
© 2017 Veskern
⇒ Menu |
W dobie ofensywy postępu, X muza - z oczywistych względów - jest silnym narzędziem kreowania nowej wizji otwartego, wielokulturowego, nasączonego polityczną poprawnością świata. Jednak ten pęd do rugowania rzeczy złych, zwanych różnymi "obiami"; ta chęć zastąpienia starego nowym, ma bardzo wątłą podbudowę. To odgrzewanie poprzednio zrealizowanych pomysłów i opowiadanie nowych historii za pomocą starych paradygmatów. Niestety, film Ostatni Jedi zrealizowany pod skrzydłami medialnej korporacji Disneya idealnie to potwierdza.
© 2017 Squonk
⇒ Menu |
Wreszcie nadszedł - finał finałów. Ostatni, największy, najmasywniejszy. Deus Ex Machina do potęgi dziesiątej zamykająca najpotężniejszą trylogię trylogii w historii kina. Rozdźwięki na planie i poza nim, w sali edycji, wśród reżyserów oraz samych fanów - każdy znajdzie smak i format kontrowersji w sam raz dla siebie. Tylko jaki jest produkt finalny? Film, który w sposób godny kończy sagę Skywalkerów, czy może sklecona na kolanie konkluzja mająca zatuszować i poprawić (domniemaną) porażkę narracyjną Ostatniego Jedi?
© 2019 Veskern
⇒ Menu |
Spin-off o postaci Hana Solo jest filmem, o który nie prosił prawdopodobnie nikt. I nie chodzi tu tylko o fakt, że wyłącznie Harrison Ford może powołać legendarnego szmuglera do życia. Ze wszystkich potencjalnych historii i pomysłów otrzymujemy film o postaci, która raczej swojego "Origin Story" nie powinna była dostać. Han Solo powinien mieć wokół siebie aurę legendy i tajemniczości, a filmy o jego genezie będą tylko ją umniejszać, dokładając dziesiątki problemów, zbędnych pytań i równie zbędnych odpowiedzi. Wchodząc na salę kinową ustawiłem swoje oczekiwania na optymistyczne, jednak przy tym raczej niskie. I dostałem starwarsowy odpowiednik Ant-Mana. Film, którego nie oczekiwałem i po którym wiele się nie spodziewałem - ale który w praniu wyszedł całkiem przyjemnie.
© 2018 Veskern
⇒ Menu |
Kultowy film Richarda Stanleya z 1990 roku. Niewiarygodne że nie było go w zasobach Trzynastego Schronu. Nie było aż do dziś. Ciekawostką jest, że Fleetway Comics pozwała twórców za scenariusz. Produkcja okazała się plagiatem komiksu Shok z 1980 roku wydanego w brytyjskim magazynie komiksowym 2000 AD. Komiks dostępny jest pod tym linkiem.
© 2019 Gekon
⇒ Menu |
Jako fani kinowej postapokalipsy nie powinniśmy narzekać na to, co w tym roku serwują nam dystrybutorzy. Nie dość, że filmów jest relatywnie dużo (praktycznie co miesiąc mamy do czynienia z premierą "w klimatach"), to jeszcze trzymają one wcale przyzwoity poziom (negatywnie wyróżniła się dotąd tylko Najczarniejsza godzina 3D). Nie inaczej jest z Hell, debiutem młodego szwajcarskiego reżysera Tima Fehlbauma, nad którym pieczę sprawował "Master of disaster", czyli sam Roland Emmerich. Zaś sam film jest pierwszym - kinowym - patronatem medialnym Trzynastego Schronu.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Oscarowy The Hurt Locker. W pułapce wojny to doskonałe współczesne kino wojenne. Kathryn Bigelow popełniła film kompletny na wszystkich płaszczyznach. Ale "wielkim" nazwać go nie mogę ani teraz, ani prawdopodobnie nigdy.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Trylogia zapoczątkowana przez Igrzyska śmierci autorstwa amerykańskiej pisarki Suzanne Collins odniosła ogromny sukces wydawniczy na calym świecie. Nastoletni (w przeważającej mierze) czytelnicy szturmem rzucili się na opowieść o Katniss Everdeen żyjącej w dystopijnym Panem, dzięki czemu popularnością książki Collins zrównały się z seriami o Harrym Potterze i nastoletnich wampirach ze stanu Waszyngton. Na filmową adaptację nie trzeba było czekać długo.
© 2014 Veron
⇒ Menu |
Jedna z myśli, jakie naszły mnie w trakcie i po seansie drugiej części Igrzysk śmierci była taka, że aktorzy biorący udział w ekranizacjach prozy Suzanne Collins mają cholernie dużo szczęścia. Ze wszystkich najbardziej poczytnych serii młodzieżowej literatury ostatnich lat cykl Collins chyba jako jedyny prezentuje coś bardziej ambitnego od mdłego w swym konserwatyzmie, quasi-krwiopijczego love story, czy epickich zmagań z czarnoksięskim świrem w kiecce, będącym połączeniem gada, Hitlera i Vadera. Dzięki temu Jennifer Lawrence i spółka nie dość, że mogą spać spokojnie, otuleni pokaźnymi sumami na kontach, to jeszcze mieć poczucie, że biorą udział w czymś wartościowym.
© 2014 Veron
⇒ Menu |
Filmowa seria Igrzysk śmierci od pierwszej jej odsłony nie była typowo blockbusterowa. Można by ją określić - z zachowaniem wszelkich proporcji - jako równie wymagającą dla widza, jak książki Suzanne Collins dla czytelników. Tym bardziej wyczekiwałem pierwszej części Kosogłosu, mając przy tym przeczucie, że popularny obecnie trend na rozbijanie ekranizowanych finałów bestsellerowych cyklów młodzieżowych nie wyjdzie tej adaptacji na złe. Przeczucia jednak trochę mnie zawiodły.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Kolejna wielka filmowa saga oparta na przebojowej książkowej serii dobiegła końca. Kolejny raz ostatni tom literackiego cyklu został zekranizowany w dwóch częściach. Kolejny raz nie wyszło mu to na dobre. Druga część Kosogłosa, ostatniej odsłony Igrzysk śmierci, trochę rozczarowuje.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Retro-futurystyczna uczta dla oczu - tak można w skrócie podsumować drugą część przygód rodziny Iniemamocnych (czyli państwa Parr). Do tego jest to całkiem niegłupi film familijny, mimo że został nakręcony w 2018 roku, czternaście lat po pierwszej części. A że dziś musi być zachowany ideologiczny “trynd”, zwłaszcza w produkcjach Disneya, to obawy były.
© 2018 Squonk
⇒ Menu |
Wiktul: Kupno biletu na film o enigmatycznym tytule, reklamowanym przez niewiele mówiące trailery, stanowi zawsze spore ryzyko. O czym to będzie? O mutantach? O zombie? O globalnej zagładzie? O seryjnych mordercach? Nie wiedziałem i uznałem to za komfort, pokładając zaufanie jedynie w osobie Christophera Nolana. W ramach reVieW przyzwyczailiśmy was niechcący do recenzji filmów słabych lub średnich. Tym razem jednak...
Veron: ...istniała nadzieja na film cokolwiek bardziej wartościowy, właśnie ze względu na osobę reżysera. Nolan wyrobił sobie markę speca od "ambitnych blockbusterów", jakkolwiek ambiwalentnie by to nie zabrzmiało. Nie da się zaprzeczyć, że do chwili premiery Interstellar twórca trylogii o Batmanie w zasadzie nie miał w dorobku zupełnie nieudanego filmu - za to co najmniej dwa wybitne (osobiście uważam, że trzy). Wypracowany styl, pietyzm wykonania, nieprzeciętne zdolności narracyjne. W jego najnowszym filmie wszystko to znalazło swoje miejsce, nieprawdaż?
© 2014 Wiktul & Veron
⇒ Menu |
Andrew Niccol darzy wyraźną sympatią futurystyczne, antyutopijne klimaty. Jego najnowszy film, Intruz, rozgrywa się w świecie, w którym zdecydowaną większość populacji opanowały istoty pozaziemskie. Jak się okazuje, obcy podbijają i "kolonizują" kolejne planety. Gdy jednak docierają na Ziemię, natrafiają na opór. Żyjący w ukryciu rebelianci podejmują nieśmiałą walkę z najeźdźcami, przede wszystkim jednak starają się zapewnić sobie przetrwanie. Jedną z takich buntowniczek jest Melanie, która ratując bliskich zostaje schwytana i "zainfekowana" obcą formą życia. Wagabunda - takie imię nosi próbujący opanować dziewczynę kosmita - ma z tym jednak problem. Świadomość Melanie bowiem nie wygasa. Odtąd w dziewczynie rozgrywa się wewnętrzna walka.
© 2013 Veron
⇒ Menu |
Gdy bodajże na początku 2000 roku poznałem nazwiska z obsady Władcy Pierścieni, byłem - oględnie to ujmując - rozczarowany. Nie Mel Gibson, nie Sean Connery, nikt o mocnym nazwisku w aktorskim świecie. A reżyser? Eeee?? To jakiś daleki krewny tego Michaela??? Okazało się jednak, że filmowy tryptyk umiejętnie nawiązał dialog ze spuścizną swojego literackiego pierwowzoru, a kierujący tym interesem potrafił umiejętnie pogodzić maksymalną zgodność z oryginałem z wymogami współczesnego kina. No i przy okazji świat dowiedział się, że Peter Jackson to nie tylko facet od kręcenia "specyficznych" filmów kina grozy, ale reżyser, który ogarnie wielki projekt za miliony dolarów z dawką filmowego wizjonerstwa, które zatracił już np. Steven Spielberg.
© 2011 Squonk
⇒ Menu |
Od zakończenia II Wojny Światowej mija już prawie 70 lat, a pytanie jakie można by postawić w związku z premierą filmu Iron Sky jest chyba nadal aktualne: czy potrafimy normalnie rozmawiać o nazistach? Czy w ogóle powinniśmy dyskutować o ludziach, których uwiodła ideologia narodzona w ciemnowłosej głowie osobnika o jakże nordyckich rysach?
© 2012 Squonk
⇒ Menu |
Słowo "jarhead" w potocznym języku oznacza członka Marines, czyli Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Film Sama Mendesa adekwatnie do tytułu skupia się więc w głównej mierze na żołnierzach sławnego oddziału. A przy okazji mówi co nieco o współczesnej wojnie.
© 2016 Veron
⇒ Menu |
Roboty często bywają elementem futurystycznych, antyutopijnych filmów. Science fiction od dawna nie może wręcz obyć się bez kreowania wizji zaawansowanej sztucznej inteligencji. Jest ona odzwierciedleniem marzeń i obaw ludzkości. Snów o potędze tworzenia i strachu przed uczniem który może przerosnąć mistrza. Ja, robot, film z 2004 roku w reżyserii Alexa Proyasa, autora pamiętnego "Kruka", wypełnia każdy schemat widowiska sci-fi z robotami w roli głównej. Kryjąc pod atrakcyjną dla oka otoczką z efektów specjalnych pełną nieścisłości fabułę oraz nie nowy i dość banalny morał, pozostaje jednak filmem całkiem niezłym, który ogląda się przyjemnie i żywo i w stosunku do którego można pokusić się nawet o jakąś niezbyt wymyślną interpretację, co w przypadku blockbusterów nie jest przecież wcale oczywiste.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Czasami zdumiewa mnie, jak bardzo niskie zdanie o inteligencji widzów mają twórcy filmowi. I nie chodzi mi nawet o kino fantastyczno-naukowe, które wykoncypowane jest niejako apriorycznie i najczęściej obdarzone dozą mniejszej lub większej nierealności. Nie mam bowiem nic przeciw, jeśli film jest bardziej fiction niż science, nawet całkiem nieprawdopodobny, ale niosący ze sobą jakąś treść, dający możliwość interpretacji i refleksji nad prezentowanym zagadnieniem.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Nazywam się Robert Neville. Ocalałem i żyję w Nowym Jorku. Nadaję na wszystkich częstotliwościach AM. Będę na South Street Seaport codziennie w południe. Kiedy Słońce jest najwyżej na niebie. Jeśli tam jesteście... Jeśli ktokolwiek tam jest, mogę zapewnić pożywienie, mogę zapewnić schronienie, mogę zapewnić bezpieczeństwo. Jeśli ktokolwiek tam jest, ktokolwiek, proszę, nie jesteście sami.
© 2008 Uqahs
⇒ Menu |
O tematyce postapokaliptycznej jak o pogodzie - każdy ma jakieś pojęcie. Zwłaszcza gdy chodzi kinematografię - w której wysyp filmów o takiej tematyce obserwujemy od najgorętszego okresu zimnej wojny. Kto mógł (chciał) przekazywał tematykę nuklearnej zagłady w sposób bezpośredni - pozostali twórcy posiłkowali się inwazją istot pozaziemskich, wirusami lub najzwyklejszymi zombiakami.
© 2008 Squonk
⇒ Menu |
Od pewnego już czasu "chodził za mną" film o niezbyt wymyślnym tytule Jestem numerem cztery (I Am Number Four). Buszując po sieci dość często trafiałam na opinie o nim (całkiem przychylne), widziałam całkiem (dla zainteresowanych sympatyczny trailer), a także stosunkowo niezłą ocenę na Filmwebie (obecnie 6,5 przy ponad 15 tys. głosów) i postanowiłam go w końcu obejrzeć (dostępny na DVD i Blu-Ray od 17 czerwca). Niestety zainteresowanie szybko przeszło w rozczarowanie kolejnym tworem masowej kultury nastawionej na zyski płynące z hojnych kieszeni niewybrednej młodzieży.
© 2011 Lithium
⇒ Menu |
Zanim zacznę omawiać film Johnny poszedł na wojnę, nadmienię parę zdań o jego twórcy - Daltonie Trumbo. Przeciętnemu zjadaczowi filmowego chleba, jego nazwisko nic nie powie, lub też tylko mogło się obić o uszy. Smakoszom i to zarówno kina, ale też zimnowojennych klimatów, czy wreszcie muzyki, nazwisko tego filmowca nie powinno być obce.
© 2008 Squonk
⇒ Menu |
Okręt atomowy K-19 był pierwszą tego typu jednostką na wyposażeniu radzieckiej armii. Wyprodukowany na przełomie lat '50 i '60 XX wieku, miał być odpowiedzią ZSRR na amerykańskie łodzie podwodne o napędzie nuklearnym i kolejnym punktem na korzyść Rosjan w wyścigu zbrojeń w trakcie Zimnej Wojny. Od samego początku obrósł jednak złą legendą - marynarze twierdzili, że nad okrętem ciąży klątwa. Z czasem zdawały się ją potwierdzać - zapoczątkowane złowróżbnym chrztem statku - kolejne awarie, które zabrały dziesiątki ludzkich istnień. Film K-19 opowiada o dziewiczym rejsie okrętu - jak się można domyślić, tragicznym w skutkach - który przez lata był jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic ZSRR.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Polski film... O jena! Polski film wojenny... O kurcze!!! Klimaciarstwo na potęgę, wciskane gdzie się tylko da mało zabawne grepsy i gagi, plus "akurat modni" serialowi aktorzy. Że tak nie można? Można, skoro mniej więcej tak został położony fajny pomysł na reaktywację historii o kultowych bohaterach serialu Stawka większa niż życie. Filmu Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć broni i wyciąga na powierzchnię aktorstwo panów Mikulskiego i Karewicza, bo Kot i Adamczyk są tylko poprawni. To może pójść na całość i pokazać coś wbrew obowiązującym prawidłom? Prace nad filmem Tajemnica Westerplatte pokazały, że jeśli taka tematyka choć trochę odbiegnie od kręcenia na kolanach z nabożną czcią, to już jest źle. A nawet bardzo, bo zamyka się kurek z pieniędzmi na produkcję filmu, gdyż sponsorzy nie chcą się kojarzyć z kontrowersjami.
© 2015 Squonk
⇒ Menu |
W niedalekiej przyszłości będące na porządku dziennym manipulacje ludzkimi komórkami macierzystymi doprowadzą do tworzenia wyrachowanych patologii. Okaże się, iż materiał genetyczny zacznie zużywać się w tak szybkim tempie, że ludzie zaczną narażać się na kazirodztwo nowego rodzaju - nieświadome i na dobrą sprawę zupełnie od nich niezależne. Powstanie nowe prawo, z paragrafem numer 46, regulującym sposób prokreacji i łączenia ludzi w pary - jeśli przyszli rodzice mają 25% lub więcej wspólnych genów, nie mogą starać się o dziecko. Ot, skromne wymogi świata przyszłości. Ci, którym będzie to dane, otrzymają tzw. "polisę" i zamieszkają w ostojach dla owych "lepszych ludzi" - miastach-enklawach, zamkniętych dla "nieuprawnionych" i otoczonych bezmiarami pustyni. Jak to jednak w idealnych społeczeństwach bywa - ktoś się zbuntuje, ktoś wykręci numer władzom, ktoś zechce nielegalnie dostać się do wewnątrz miasta, a jeszcze inny z niego uciec. Ot, typowe wypadkowe świata przyszłości...
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Upały w Warszawie, żar leje się z nieba, a asfalt lepi się do stóp. Jak się schłodzić? Wiem, obejrzę film o postapokaliptycznej zimie! Urlop mam, czasu co niemiara. Zachęcony dobrymi notami w portalu filmowym wybrałem Kolonię, kanadyjską produkcję z 2013 roku.
© 2019 Gekon
⇒ Menu |
Gdyby zaistniała potrzeba wytłumaczenia komuś co to jest popkultura, inaczej zwana też kulturą masową, to obraz Kong: Wyspa Czaszki, wyreżyserowany przez Jordana Vogt-Robertsa mógłby być idealnym materiałem poglądowym. Istotą jest tu bowiem umiejętność korzystania z cytatów i zapożyczeń, ale jednocześnie nie popadanie w plagiat. I właśnie ten film realizuje to idealnie.
© 2017 Squonk
⇒ Menu |
Gdy w jednym filmie spotykają się Indiana Jones i James Bond, jednego można być pewnym - nie będzie nudno. Oczywiście mam na myśli aktorów wcielających się we wspomniane ikony kina, a nie same postaci, gdyż obraz o abstrakcyjnym tytule Kowboje i obcy to film o zgoła odmiennej tematyce niż obie legendarne serie. Będący przedziwnym konglomeratem gatunków, film Jona Favreau to bardzo przyjemne, blockbusterowe, typowo "letnie" kino (w końcu premiera miała miejsce w sierpniu), w sam raz na poprawę zepsutego (o ile ktoś takowy akurat ma) humoru.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Zaawansowana technologia, stale rozwijająca się nauka, sztuczna inteligencja, nowoczesne rozwiązania, know-how... Wszystkie te i inne zdobycze cywilizacji funkcjonują w popkulturze najczęściej jako jej zagrożenie. Kraina jutra natomiast pokazuje coś zupełnie odwrotnego. I to mnie najbardziej w tym filmie ujęło.
© 2016 Veron
⇒ Menu |
"Found footage" (czyli tzw. "materiał znaleziony") to we współczesnym kinie nurt mocno osadzony i coraz bardziej popularny. Charakteryzuje się on tym, że film jest paradokumentalnym zapisem wydarzeń, które mają sprawiać wrażenie prawdziwych, a tym samym wzbudzać w widzu - najczęściej - jeszcze większy strach. Dominuje w nim zwłaszcza tzw. kręcenie "z ręki", a także wplecione zapisy z kamer CCTV, ukrytych kamer, itp. Do najbardziej wpływowych i uznanych dzieł zrobionych w tej konwencji należą Blair Witch Project, [Rec], a także świetny Projekt: Monster oraz popularne dwie części Paranormal Activity. Również George A. Romero postanowił iść z duchem czasu i film Kroniki żywych trupów nakręcił właśnie w technice "found footage".
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Czasami odnoszę wrażenie, że do oceny takich filmów jak Ksiądz 3D wystarczy przygotować sobie jeden tekst i dostosowywać go tylko do konkretnej produkcji. Zmiany dotyczyłyby w zasadzie jedynie tytułu i streszczenia fabuły. Reszta to żonglerka pomiędzy przymiotami a mankamentami i odpowiednie grupowanie między nimi kolejnych składowych filmu. Magia blockbusterów.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
W ostatnim czasie nastąpił swoisty wysyp filmów o naszej ulubionej tematyce postapokaliptycznej. Miasto ślepców, 2012, Droga (na której premierę niestety przyjdzie nam jeszcze poczekać), Terminator: Ocalenie - wszystkie te obrazy wpadają w "klimaty" postapo i sprzedają się w całkiem pokaźnych cyferkach poprzedzających słowa "milion dolarów". Nastała moda, pewien trend na filmy dziejące się i/lub przedstawiające jakąś formę zagłady ludzkości. Księga ocalenia, najnowsze dzieło braci Hughes, jest kolejnym i... tylko kolejnym filmem w tematyce fantastyki postapokaliptycznej.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Jeśli jesteś Europejczykiem, Polakiem a do tego katolikiem - zwłaszcza takim, który ogranicza przeżywanie wiary do ciągu rytuałów - to będziesz miał sporą trudność ze zrozumieniem tego filmu. Jeśli płakałeś po papieżu, ale nie widzisz niczego złego w tym by uprawiać przedmałżeński seks; jeśli wszędzie zacieszasz motyw trzech odwróconych dziewiątek, a szatan to dla ciebie medialne zjawisko; przy tym uważasz, że wzięcie ślubu kościelnego to ważne widowisko na rzecz rodziny - Twoje problemy z Księgą ocalenia będą jeszcze większe. Wystarczy jednak urodzić się w Stanach, a przede wszystkim być wyznania takiej religii, która nie podlega watykańskiej hierarchii i wszystko będzie jasne.
© 2010 Squonk
⇒ Menu |
Czego bardzo brakuje we współczesnym kinie, zwłaszcza w tym które ma możliwość "pokazania na ekranie wszystkiego" - czyli przede wszystkim amerykańskim? Cząstki twórcy, pierwiastka osobowości, która nawet w tak wielkiej machinie wielomilionowych budżetów, odciśnie swój znak. A przez to widz, oglądając finalny produkt, będzie miał świadomość obcowania ze sztuką (nawet przykrytą tonami CGI), a nie cynicznym biznesplanem. Jednym z takich nazwisk, które gwarantują choć minimalny poziom "sztuki" jest właśnie Guillermo del Toro.
© 2018 Squonk
⇒ Menu |
Kwarantanna jest doskonałym przykładem ignorancji filmowców z Fabryki Snów. Tak perfekcyjnie zatruć świetny film grozy, jakim jest [Rec], mogli tylko pazerni, żerujący na obcym sukcesie hollywoodzcy producenci. Amerykański remake hiszpańskiego hitu został wykonany w najgorszy możliwy sposób - bez śladu uznania dla pierwowzoru.
© 2014 Veron
⇒ Menu |
Jak to jest, że takie filmy jak Legion ogląda się z niemałą i niemalejącą przyjemnością? Filmy, w których fabuła dziurawa jest jak sito, kolejne wątki prześcigają się w rosnącym poziomie absurdu, a bzdety dosłownie wylewają się kaskadami na osłupiałego widza.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Gdy pada zdanie "kontakt z kosmitami w dziełach X muzy, to od razu nasuwa się jeden z najważniejszych filmów - dzieło Ridleya Scotta z 1979 roku Obcy – ósmy pasażer Nostromo. Do tego w 2013 roku Alfonso Cuarón nakręcił Grawitację, w której efektownie połączył przygodę w kosmosie, z aktualną wiedzą oraz możliwościami technicznymi ludzi w zakresie jego eksploracji. Film Daniela Espinosy - Life jest właśnie takim twórczym rozwinięciem koncepcji dwóch wyżej wymienionych obrazów/filmów.
© 2017 Squonk
⇒ Menu |
Problemy ze stołkiem reżyserskim, dokrętki, konieczność zmiany dużych kawałków materiału żeby uspokoić producentów - to tylko kilka z elementów, na które składała się "drama" wokół Ligi Sprawiedliwości. Czerwona lampka zaświeciła się w momencie, w którym na stołek Zacka Snydera (który musiał zrezygnować z funkcji reżysera filmu po tragedii, jaka dotknęła jego rodzinę) wskoczył Joss Whedon. Pominę swoje osobiste odczucia względem wszystkich "dzieł" Whedona - obrzydliwie głupiego Alien: Resurrection czy najgorszych komiksów o X-Menach jakie nosiła ziemia - jednak ten ruch ze strony WB uważam za cyniczny i bardzo głupi. Dwóch reżyserów stanowiących dokładne przeciwieństwo miało w pewnym sensie współdzielić proces twórczy filmu, w nadziei że jeden naprawi idiotyzmy drugiego. Początkowe recenzje także nie wzbudziły mojego optymizmu, w związku z czym na seans szedłem raczej z rezygnacją, przygotowany na usilne doszukiwanie się plusów jak to było w przypadku Suicide Squad.
© 2017 Veskern
⇒ Menu |
Nawet nie będąc szczególnym fanem dotychczasowego dorobku reżysera Roberta Eggersa – czyli filmu The Witch - nie mogłem się doczekać premiery The Lighthouse. Wytwórnię A24 uważam za jeden z ostatnich bastionów, w którym może powstać produkcja niezależnej myśli i oryginalnego pomysłu, zawierając dwa kamienie węgielne wybitnego kina grozy. Samo ich logo w zapowiedzi wystarczyło więc żeby wzbudzić moje zainteresowanie, nie wspominając nawet o obsadzie i tematyce zbudowanej jakby wokół mythos Lovecrafta i żeglarskiego folkloru. Miałem pewne obawy techniczne – zmienione proporcje obrazu i czarno-biały ekran to dwie rzeczy które mogą bardzo łatwo zepsuć film – ale mimo to wewnątrz byłem przygotowany na prawdziwą "bombę".
© 2020 Veskern
⇒ Menu |
Sądzę, że dzisiejsza popularność postapokalipsy bierze się z potrzeby bycia wolnym. W istocie bowiem, jeśli głębiej przyjrzeć się książkom, filmom, czy komiksom wpisującym się w nurt postapokaliptyczny, zauważymy, że to, co zawiera on w swojej nazwie jest właściwie marginalne.
© 2014 Borys
⇒ Menu |
Ludzkość skończy się w sposób "naturalny". Nie spadnie żaden meteor, nie przejdą po nas (zarazem nas jedząc) hordy głodnych zombiaków, nie wybuchnie żadna epidemia, a wojna atomowa nie będzie bezpośrednią (a tylko pośrednią) przyczyną końca. Po prostu będzie tak normalnie i po ludzku - przestaną przychodzić na świat nowi ludzie.
© 2008 Squonk
⇒ Menu |
Rok 2027. Wielka Brytania zmaga się z nadmiarem imigrantów. Zamieszki. Rzeczywistość przerażająco bliska naszym wyobrażeniom na temat tego, co nas czeka. Ale to jeszcze nie jest najgorsze. Zginął najmłodszy człowiek na świecie. Nie rodzą się dzieci. Ludzkość staje przed perspektywą wyginięcia.
© 2014 Wrathu
⇒ Menu |
Koniec lat 70 XX wieku. Rozpoczyna się bratnia interwencja wojsk radzieckich w Afganistanie, zespół Pink Floyd ponownie wkracza na szczyty list przebojów swym albumem The Wall, tryumfy w światowej kinematografii święci obraz Łowca jeleni w reżyserii Michaela Cimino, a społeczeństwo ekscytuje się najnowszym osiągnięciem światowej techniki - "Walkmanem". W tych niewątpliwie interesujących czasach, debiutujący w roli reżyserskiej, George Miller na australijskich bezdrożach kręci film o tematyce motoryzacyjnej z domieszką klimatów futurystycznych. Przed sobą nie ma łatwego zadania. Kompletna zapaść kina australijskiego, bardzo skromny budżet (400 tys. dolarów australijskich, w dzisiejszych czasach większą gażę za jedną rolę inkasują gwiazdy kina) i ostra jak na tamte czasy konkurencja związana z tym gatunkiem, nie wróżyły dziełu jakiegoś wybitnie spektakularnego sukcesu. Jednak po raz kolejny potwierdziła się stara prawda mówiąca, że ogromne pieniądze czy inne przeciwności losu nie są ważne, gdy ma się dobry pomysł i odpowiednią pasję do jego skrystalizowania. Tak też się stało i w tym przypadku. Niejaki Mad Max przeszedł do legendy.
© 2009 Zagłoba
⇒ Menu |
Tragiczna historia australijskiego policjanta i mistrza kierownicy w jednym, niejakiego Max'a Rockatansky'ego, rozprawiającego się na bezdrożach z siejącym terror i gwałt gangiem motocyklowym, zyskała słuszny poklask i uznanie międzynarodowej widowni. Po dość, co trzeba przyznać, zaskakującym sukcesie obrazu, jakim był Mad Max, kwestią czasu była informacja o planach nakręcenia ciągu dalszego historii o twardym i nieustępliwym gliniarzu. Wojownik Szos, bo tak brzmi podtytuł drugiej części, miał nam przynieść całkowitą zmianę scenerii i odświeżenie konwencji w gatunku kina motoryzacyjnego. Tym razem George Miller, który ponownie zasiadł na stołku reżyserskim, nie musiał martwić się skromnym budżetem (choć nadal nie była to astronomiczna kwota) i mógł spokojnie popuścić wodze fantazji, tworząc kino zarazem oryginalne jak i wyjątkowe.
© 2009 Zagłoba
⇒ Menu |
George Miller ponad trzy lata kazał nam czekać na kolejny film traktujący o historii Maxa Rockatansky'ego - byłego gliniarza, wojownika szos, zmuszonego do wręcz syzyfowej walki o przetrwanie na niegościnnych, postapokaliptycznych pustkowiach Australii. W lipcu 1985 roku seria Mad Max doczekała się obrazu, jak się dziś okazuje, wieńczącego trylogię, która zapisała się złotymi zgłoskami w annałach światowej kultury, a przede wszystkim sztuki filmowej. Czas jednak płynął nieubłaganie, Max nie młodnieje, a kino motoryzacyjne powoli odchodzi do lamusa.
© 2009 Zagłoba
⇒ Menu |
Szczerze przyznam, że byłem oszołomiony pierwszymi recenzjami filmu Mad Max: Na drodze gniewu. Jednogłośnie wynikało z nich bowiem, że mamy do czynienia nieomal z arcydziełem. Jedyną opcją sprawdzenia tych rewelacji była weryfikacja własna. A ta przyniosła ostudzenie emocji, ale i myśl, że mamy do czynienia z rewelacyjnym filmem akcji oraz jednym z najlepszych filmów postapo w historii.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Nie trzeba było długo czekać na kolejne science fiction w wykonaniu Ridleya Scotta. Średnio udany Prometeusz nie nastrajał jednak szczególnie optymistycznie. Do tego Marsjanin oparty miał być na rewelacyjnej książce Andy'ego Weira, szkoda byłoby zmarnować tkwiący w niej potencjał. Obawy okazały się nieuzasadnione. Scott zafundował nam jeden z lepszych filmów roku.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Matrix... Czymże jest ów tytułowy Matrix? Sam film jest dość ciekawą wizją przyszłości, opowiada o wybrańcu (skąd my to znamy ;-)), który ma wyzwolić ludzi... pewnie zapytacie z czego ma ich wyzwolić. Ano z tytułowego Matrixa. Wybraniec ten nosi imię Neo, hacker nocą i Thomas Andersen, pracownik znanej firmy komputerowej za dnia. W dzień jest wzorowym obywatelem podczas gdy w nocy na wszystkie możliwe sposoby próbuje odnaleźć człowieka o imieniu Morfeusz i poznać odpowiedz na pytanie: "Czym jest Matrix?". Pewnej nocy podążając za białym królikiem ;-) spotyka Trinity. Następnego dnia w jego pracy zjawia się troje dziwnych mężczyzn w asyście policji, lecz chwile przed tym kurier dostarcza Panu Andersenowi telefon. Neo ze zdziwieniem stwierdza, iż rozmawia z Morfeuszem którego od tak dawna poszukuje... niestety "agenci" pojmali Neo. Bohater budzi się w domu nieświadom czy przesłuchanie było jawą czy snem. W chwile po przebudzeniu odbiera telefon i umawia się z Morfeuszem na spotkanie. Podczas spotkania Morfeusz daje rozmówcy dwie pigułki z informacją iż jeśli zażyje czerwoną pozna prawdę. Neo robi to bez wahania, by po chwili obudzić się w realnym świecie. Po pewnym czasie "rekonwalescencji" Neo dowiaduje się iż świat w którym żył dotychczas był tylko bardzo zaawansowanym programem komputerowym stworzonym po to ażeby zamienić ludzi w baterie, a on sam jest wybrańcem który ma wyzwolić wszystkich ludzi z Matrixa.
Akcja w Matrix dzieje się w 1999 r. podczas gdy realnie jest gdzieś około 2199 r. Film jest jak wspomniałem ciekawą wizją przyszłości. Przewiduje "zniewolenia" ludzi przez maszyny które sami stworzyli A nie zagładę ludzi poprzez wojnę z wykorzystaniem broni masowego rażenia. Poniekąd ten film podejmuje problem dążenia do stworzenia idealnej maszyny, maszyny myślącej, wyciągającej wnioski. Niestety dążenie jest tak "bezmyślne" iż nie przewiduje możliwości zwrócenia się owej maszyny przeciwko ich twórcom. Podsumowując ludzie w Matrix nieświadomi są rzeczywistości, no może niewielka grupka ludzi "wolnych stara się wyzwolić resztę ludzi. Pragną aby ludzie byli tym czym byli kiedyś, a nie tylko "bateriami" dla maszyn które stworzyli. Do wyzwolenia ma doprowadzić wybraniec, Neo, lecz czy mu się to uda? Czy może maszyny znajdą sposób na zniweczenie planów ruchu oporu...?
© Hammer
⇒ Menu |
Główny wątek filmu dotyczy wiadomości odebranej z Ozyrysa (chodzi o film Ostatni lot Ozyrysa z Animatrixa). O co dokładnie biega? Do Zionu, czyli ostatniego miasta ludzi zbliża się ćwierć miliona bezlitosnych maszyn, by je zniszczyć. Na domiar złego Smith (agent zniszczony w Matrixie) powrócił i ma zdolność kopiowania. Jednocześnie obserwujemy w filmie apogeum możliwości głównego bohatera. Walka z agentami to dla niego bułka z masłem, ma też prorocze sny oraz zdolność odczuwania Strażników w rzeczywistym świecie.
© 2009 FreeZe
⇒ Menu |
W 1999 roku, po premierze filmu Matrix zaczęło się lekkie szaleństwo z tym związane. Wizja braci Wachowskich opowiadała programie komputerowym, imitującym doskonale nasz świat, mającym na celu kontrolę nad nieświadomymi niczego ludźmi. Wszystko to było wynikiem wynalezienia przez człowieka Sztucznej Inteligencji, co zaowocowało w końcu wojną z maszynami. Wielu zastanawiało się po obejrzeniu pierwszej części, czy i my nie jesteśmy robieni w 'bambuko', a całe nasze życie to jedna wielka mistyfikacja. Na to pytanie niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć, ale zrecenzuję wam ostatni z filmów stanowiących trylogię braci Wachowskich czyli Matrix Rewolucje i być może skłonię do głębszych rozważań. Przed obejrzeniem go (i przeczytaniem tego tekstu) radzę zapoznać się z poprzednimi odsłonami, aby wszystko zebrać w logiczną całość i cieszyć się "pełnią smaku".
© 2009 FreeZe
⇒ Menu |
Akcja filmu, rozegranego w konwencji rodzinnej psychodramy, będzie skupiać się na historii kilku postaci, które stają w obliczu apokalipsy. Do ziemi zbliża się tytułowa planeta, a zderzenie z nią będzie oznaczać kres ludzkości.
Von Trier powiedział [w jednym z wywiadów], że zainteresowała go romantyczna idea bycia oczyszczonym przez śmierć. Poświęci więc owej idei sporo czasu ekranowego. Jednocześnie zaznaczył, iż przenoszone na ekran romantyczne koncepcje są zwykle nudne, zaś w przypadku jego filmu będzie inaczej. Von Trier wypowiedział się ponadto o roli Kirsten Dunst. Pochwalił aktorkę za dobrą robotę, chociaż przyznał, że nie zafundował jej tak dzikiej "przejażdżki" jak Charlotte Gainsbourg w Antychryście.
© 2010 Aq
⇒ Menu |
To będzie piękny koniec świata - głosił polski plakat Melancholii, ostatniego filmu Larsa von Triera. Dystrybutor nie łgał. Istotnie, jest on piękny w Melancholii we wszelkich możliwych aspektach. I mimo że po obejrzeniu można opisać dzieło duńskiego reżysera terminem apokaliptyczny, to jednak przymiotnik ten zostanie użyty jako jeden z ostatnich. Kontrowersyjnego filmowca nie interesuje masowa panika, zbiorowe chowanie się w schronach, bezsensowna ucieczka przed nieuchronną zagładą - zbliżającą się ku Ziemi kolizyjnym torem, tytułową planetą. U von Triera najważniejsza jest jednostka. A koniec świata rozpatrywany być może całkowicie odmiennie, zależnie od perspektywy konkretnej osoby. Tak mocno osobiste podejście reżysera zaowocowało doskonałym filmem, jakim niewątpliwie jest Melancholia.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Komputerowo animowany film "Metropia" wzbudził we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony mamy do czynienia ze znakomicie zrealizowaną animacją, traktującą o świecie po katastrofie ekonomicznej, z niezłym ogólnym pomysłem na całość. Drugą stroną medalu jest dość sztampowe przedstawienie postapokaliptycznej Europy, film jest przez połowę czasu trwania przeraźliwie nudny, a przesłanie wydaje się mocno pretensjonalne. Tak czy siak chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami, jakie naszły mnie po obejrzeniu "Metropii".
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Mgła to ekranizacja powieści Sthepena Kinga o tym samym w tytule. Małe miasteczko w stanie Main nawiedza niezwykle silna nawałnica, która uszkadza wiele domów. Nazajutrz po niej większość mieszkańców udaje się do pobliskiego supermarketu, by zakupić potrzebne do naprawienia szkód rzeczy. Niespodziewanie nadchodzi bardzo gęsta mgła, w której czają się nieznane stworzenia. Ludzie w sklepie szybko zdając sobie sprawę, że wyjście na zewnątrz oznacza śmierć - zostają uwięzieni.
© 2009 Holden
⇒ Menu |
Stany Zjednoczone to kraj powstały z marzeń o idealnym świecie. Tzw. american dream, cytując za Wikipedią to "narodowy etos Stanów Zjednoczonych wyrażający ideały demokracji, równości i wolności, na których budowano USA, amerykański sposób życia, amerykańskie społeczeństwo i kulturę". W praktyce marzenia te - jak to marzenia - nie do końca możliwe do zrealizowania, a z pewnością nie przez wszystkich, z początkiem XX wieku, dzięki rozwojowi mediów rozpowszechniły się na tyle, że doszło do wykrystalizowania się uniwersalnych aspiracji, idealnego modelu życia składającego się z kilku konkretnych celów. Dorobienia się, założenia rodziny, stworzenia idealnego domu, spełnienia się w życiu osobistym, w ramach szeroko rozumianej klasy średniej.
© 2016 Squonk
⇒ Menu |
Miasto 44 to chyba najgłośniejsza polska premiera filmowa tego roku. Jan Komasa, twórca świetnej skądinąd Sali samobójców, podobno przygotowywał się do realizacji swojego drugiego pełnego metrażu przez osiem lat. Efekt miał "zrewolucjonizować" postrzeganie Powstania Warszawskiego. Bomba jednym słowem - w założeniu. No i wybuchła, pytanie tylko: z jaką mocą?
© 2014 Veron
⇒ Menu |
Stworzyć dobry scenariusz na podstawie utworu literackiego wcale nie jest łatwo. Twórca skryptu od samego początku jego pisania musi zadać sobie podstawowe pytanie - jak pociąć oryginalny tekst, by wydobyć z niego to, co najbardziej istotne, jednocześnie mając na uwadze przyszłą spójność i logiczność filmu. Które wątki pozostawić nienaruszone, a jakie skrócić lub pominąć? Jakie kwestie przeobrazić w dialogi, żeby nie okazały się sztampowe albo błahe? Z pewnością nie jest to łatwa praca, ale dotąd wielu scenarzystom ta sztuka udała się wyśmienicie - wystarczy wspomnieć Forresta Gumpa, Milczenie owiec, trylogię Władcy pierścieni, czy mój ulubiony ostatnio film - W chmurach.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Adaptacja Miasta ślepców - gdy spojrzymy na nią z dystansu - może wydawać się idealnym filmem w "klimatach". Zawiera bowiem dokładnie wydzielone elementy preapokalipsy, apokalipsy oraz postapokalipsy.
© 2009 Squonk |
Film z 2008 roku, w reżyserii Fernando Meirellesa, na podstawie powieści laureata nagrody Nobla José Saramago. Historia okazuje się rozbudowaną przypowieścią z uogólnionymi postaciami, nienazwanym miastem. Wspomniane miasto nawiedza epidemia ślepoty. Pierwsza ofiara (Yusuke Iseya) ślepnie w samochodzie, blokując ruch uliczny. Widzimy, jak ludzie potrafią żerować na cudzym nieszczęściu i Japończyk traci samochód, na szczęście ktoś pomaga mu dotrzeć do domu. Jego żona, grana przez śliczną Yoshino Kimurę jedzie z nim do lekarza. Tak zaczyna się przypowieść o nieczułości, wykorzystywaniu słabszych, ale też o nadziei.
© 2009 Wrathu
⇒ Menu |
Spójrzmy prawdzie w oczy - brak premiery kinowej filmu Moon to chyba jedna z największych wpadek rodzimych dystrybutorów ostatnich lat. Dzieło Duncana Jonesa zostało ciepło przyjęte przez widzów na całym świecie, a przez krytyków okrzyknięte "najlepszym filmem sci-fi ostatniej dekady". To właśnie człowiekowi znikąd, nieskażonemu tandetą hollywoodzkiego kina, udało się stworzyć dzieło inteligentne i zapierające dech w piersiach. Dodać też należy, że dokonał tego za paczkę fistaszków, jeżeli porównać pieniądze włożone w film (5 milionów dolarów - zazwyczaj tyle wynosi gaża jednego aktora) do budżetu typowego amerykańskiego blockbustera. Dlaczego więc tytuł ceniony za granicą nie zyskał aprobaty rodzimych wydawców? Wniosek jest prosty i każdemu znany - "film się nie sprzeda, bo typowy niedzielny kinomaniak zwyczajnie na nim uśnie."
© 2013 Zagłoba
⇒ Menu |
Najnowsza Mumia, będąca pierwszą częścią cyklu Dark Universe stanowiła dla mnie niezłą ciekawostkę od pierwszego trailera. Szumnie ogłoszone przez Universal plany stworzenia "Cinematic Universe potworów!", wydały mi się pomysłem raczej bezsensownym, pachnącym aż zanadto tworami w stylu Ligi Niezwykłych Dżentelmenów. Same zapowiedzi kinowego widowiska również nie wyglądały obiecująco, nie oferując nic z horroru, i nic z dylogii (no dobra, trylogii) Mumia z Brendanem Fraserem i Rachel Weisz. Dodajmy do tego ogrom akcji ukazany na zajawkach, zero subtelności, przerośnięty do granic wytrzymałości budżet - i mamy przepis na spektakularną kinową katastrofę w najgorszym wypadku. Lub też znośny film z letniej rozkładówki w najlepszym. Nie sądzę że jest to film z pierwszego obozu, jednak do drugiego również mu brakuje kilku elementów.
© 2017 Veskern
⇒ Menu |
Wiktul: Gdy po raz pierwszy zobaczyłem trailer Edge of Tomorrow, na myśl przyszły mi dwa spostrzeżenia. Pierwsze – ktoś z działu promocji powinien dostać solidnie po łbie za taką ilość spoilerów na modłę lat 80-tych w zapowiedzi filmu. Druga – z niewiadomych przyczyn Tom Cruise od dobrych kilku lat gra ciągle w tej samej produkcji, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że bitwy z kosmitami i własną amnezją wygrywał już parokrotnie. Też miałeś wrażenie, że czeka Cię seans "Wojny Światów z Niepamięcią Na Skraju Jutra"?
Veron: Lepiej bym tego nie ujął. Istotnie, zasiadając do zmagań z kolejnym ufo-apo dźwięczała we mnie nutka sceptycyzmu. Poprzednie recenzowane przez nas dzieła - mówiąc delikatnie - nie zachwycały. Nazwisko wcielającego się w protagonistę aktora już dawno przestało być wyznacznikiem jakości filmu. Zachęcał utwór literacki, na bazie którego film powstał, ceniona przeze mnie Emily Blunt, znana co prawda z cokolwiek ambitniejszych produkcji, jednak z coraz większą ochotą angażująca się w wysokobudżetowych filmach (Władcy umysłów, Looper") oraz osoba reżysera. Co jak co, ale Doug Liman kręci solidnie energetyzujące kino.
© 2014 Wiktul & Veron
⇒ Menu |
To, co faktycznie zafrapowało mnie w Najczarniejszej godzinie 3D - rosyjsko-amerykańskiej koprodukcji sci-fi o inwazji obcych na Ziemię - to powód przybycia kosmitów na "błękitną planetę". Poza oczywistą chęcią eksterminacji były to - uwaga, uwaga - złoża minerałów ukrytych tuż pod naszymi stopami. No tak - nie dość, że nas pozabijają (do tego mało oryginalnie, bo w sposób mocno przypominający ten z Wojny światów Spielberga), to jeszcze okradną. Co gorsze?
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Niemałym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że Hayao Miyazaki, nazywany japońskim Disneyem, stworzył produkcję postapokaliptyczną. Jeszcze większym zaskoczeniem było to, że przy animacji pracował Hideaki Anno, który dekadę później odpowie za Neon Genesis Evangelion. Wygląda też na to, że film ustanawia jeden z powtarzanych i doskonalonych później przez Miyazakiego motywów - klasyczny konflikt człowiek kontra natura (do czego wróci przy osadzonej w innych realiach Księżniczce Mononoke z 1997).
© 2020 Wrathu
⇒ Menu |
Nazajutrz to film wyprodukowany dla telewizji amerykańskiej, nie był dedykowany do dystrybucji kinowej. Nie przeszkodziło to jednak, by w dniu swojej premiery - 20-ego listopada 1983 - zgromadził przed odbiornikami telewizyjnymi niemal stumilionową publiczność. Tematyka filmu, czyli ogólnoświatowy konflikt atomowy, była wówczas mocno "na czasie", toteż emisja Nazajutrz wywołała mnóstwo kontrowersji i wszczęła dyskusje w mediach, a nawet na szczeblu politycznym. W dniu premiery stacje telewizyjne otworzyły linie telefoniczne, na których widzowie mogli dzielić się swoimi wrażeniami z filmu; niedługo po emisji Nazajutrz w różnych amerykańskich miastach powstały ruchy i grupy, które zaczęły głosić hasła pacyfistyczne; krytycy zarzucali filmowi tworzenie sensacji z posiadania broni nuklearnej i niepotrzebne straszenie społeczeństwa. Jak widać Nazajutrz odbił się szerokim echem, przez co należy go rozpatrywać jako film w pewnym sensie klasyczny. A na pewno jest to dzieło godne polecenia i ku przestrodze - także w dzisiejszych czasach.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Nie wszyscy byli zadowoleni z zakończenia anime Neon Genesis Evangelion – taniego, wykonanego po kosztach, statycznego, rozgrywającego się głównie w głowach bohaterów, stawiającego bardziej na elementy psychologiczne niż akcję. Niektórzy byli oburzeni do tego stopnia, że Hideaki Anno ponoć dostawał listy z pogróżkami (które, swoją drogą, pojawiają się w filmie). Czy alternatywne zakończenie w postaci End of Evangelion wystarczająco różni się od oryginalnego, by zaspokoić ciekawość widzów? A może Anno poszedł jeszcze dalej, nie licząc się z niczyim zdaniem? Czy ktoś nieprzygotowany do seansu jest w stanie cokolwiek z niego wynieść? I czy przygotowanie na End of Evangelion jest w ogóle możliwe?
© 2018 Wrathu
⇒ Menu |
O Kazuo Ishiguro mówi się, że to pisarz ze wzajemnością zakochany w kinie. Jego powieść Okruchy dnia świetnie przełożył na język filmu James Ivory, sam Ishiguro zaś napisał scenariusze do dwóch innych, dobrze przyjętych obrazów. Jego książki tętnią emocjami zbudowanymi na głębokich, często skomplikowanych współzależnościach między bohaterami. Nigdy nie zastanawiam się nad wyizolowanymi postaciami - mówi Ishiguro. Pracuję raczej nad tym, co mi przychodzi z trudem, czyli nad wykreowaniem ciekawych, głębokich relacji między bohaterami. To z nich muszą brać źródło kolejne tematy i wątki. Nie opuszczaj mnie, najnowsza propozycja filmowa Marka Romanka, będąca jednocześnie ekranizacją prozy Ishiguro, jest piękną, choć przeraźliwie smutną opowieścią o trojgu przyjaciół, którym przyszło zmierzyć się z życiem zbyt szybko i jest to jak dla mnie, obok Do szpiku kości Debry Granik, najbardziej frapująca z tegorocznych premier.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
W grudniu 2011 roku świat obiegła wiadomość, że młoda Tajlandka, uznawana za zaginioną w kataklizmie wywołanym przez tsunami w 2004 roku, odnalazła swoją rodzinę – po siedmiu latach rozłąki. Biorąc pod uwagę fakt, iż powstała w efekcie gigantycznego trzęsienia ziemi fala pochłonęła 230 tysięcy (!) istnień ludzkich (kolejnych 60 tysięcy uznaje się za zaginione), wydaje się, że to historia tak nieprawdopodobna, iż niemożliwa. A jednak prawdziwa... Analogiczną - choć na mniejszą skalę, bo skupioną w czasie kilku dni - opowieść przedstawia nam w swoim filmie Juan Antonio Bayona.
© 2013 Veron
⇒ Menu |
Wiktul: Tom Cruise i S-F. W sumie czemu nie? W Wojnie światów pokazał się z niezłej strony, a skoro gdzieś obok niego przewijać ma się Morgan Freeman, to raczej nie może być źle. Z takim właśnie nastawieniem postanowiłem zobaczyć Niepamięć, której reżyserem i scenarzystą są panowie o polsko brzmiących nazwiskach Kosinski oraz Gajdusek. Dodatkowo od dość dawna nie oglądałem porządnej produkcji "postapo", więc mój apetyt na kawałek przyzwoitego kina był tym większy.
Veron: Moje motywacje były dosyć podobne, choć nie ukrywam, że Tom Cruise i S-F lepiej mi się kojarzy z Raportem mniejszości niż Wojną światów, filmem o bezczelnie zmarnowanym potencjale. Do dziś nie mogę wybaczyć Spielbergowi tego "dzieła"... A Niepamięć, istotnie, w zapowiedziach rysowała się jako soczysty kąsek dla fanów "postapo" w kanonicznej odsłonie.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Miłośnicy prozy Veroniki Roth nie musieli długo czekać na ekranizację bestsellerowej debiutanckiej powieści autorki. Niezgodna w reżyserii Neila Burgera weszła do kin zaledwie trzy lata po premierze książkowego oryginału, wpisując się zarazem w popularny obecnie trend. Przenoszone na srebrne ekrany książki young adult nie polegają już bowiem na łzawej bombastyczności. Coraz częściej to łagodne, acz niepozbawione pewnego pazura dystopie, do tego bardzo wierne bazowej beletrystyce.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Pomysł na Noc oczyszczenia był niezły. W niedalekiej przyszłości rząd USA ustanowi tzw. "Czystkę" - przez jedną noc w roku dozwolone będzie każde naruszenie prawa. Przez pełne dwanaście godzin morderstwa, rozboje, kradzieże, każda forma przemocy jest całkowicie legalna i bezkarna. To swoiste katharsis ma na celu uzewnętrznienie i wyładowanie wszelkich złych emocji tkwiących w obywatelach, tak by ograniczyć łamanie prawa na przestrzeni pozostałych dni w roku. W tym pozornie utopijnym społeczeństwie poznajemy rodzinę Sandinów, popierających działania rządowe typowych nowobogackich, którzy dorobili się pieniędzy i pozycji dzięki sprzedaży systemów zabezpieczających domy. Gdy podczas "Czystki" do ich mieszkania dostanie się przypadkowy bezdomny, ich światopogląd zostanie naruszony, oni sami zaś zostaną zmuszeni do walki o przetrwanie.
© 2013 Veron
⇒ Menu |
Odtwarzając Noc żywych trupów George'a Romero, nie miałem wątpliwości, że będzie na co popatrzeć. Jest to pierwszy film Romero, który zapoczątkował nowy nurt w produkcji horrorów. Klasyka filmów o krwiożerczych zombie jest przykładem na to, że prawdziwy film grozy ma przerażać, a nie obrzydzać. Jest też całkiem miłą odmianą od tych wszystkich Pił, Hosteli i temu podobnych współczesnych słabizn, w których liczy się ilość rozlanej krwi i porozrzucanych dookoła kawałków ludzkich flaków.
© 2010 Vegeir
⇒ Menu |
Noc żywych trupów to tytuł ze wszech miar wyjątkowy. Pierwszy film George'a Andrew Romero przełamał wszelkie tabu swoich czasów. Reżyser stworzył dzieło innowacyjne i przełomowe. Wyznaczył nowy trend w dziedzinie kręcenia filmów grozy, których jedynym zadaniem - do czasów Nocy... - było straszenie. Od pierwszej części - jednej z najbardziej znanych filmowych serii - można było odnaleźć także elementy dosadnej krytyki ludzi, zachowań społecznych, rządu, polityki. Romero odważnie postanowił obsadzić w głównej roli czarnoskórego aktora, co pod koniec lat 60'ch' było swoistym fenomenem. Na nowo zdefiniował także pojęcie "zombie" tak, że w nadanym przez reżysera znaczeniu funkcjonuje ono do dzisiaj. Jak widać jest to tytuł nieprzeciętny.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Podobał mi się pierwszy Obcy w reżyserii Ridleya Scotta (1979). Podobał trzeci nakręcony przez Davida Finchera (1992). Nie podobała mi się wizja Jamesa Camerona (Obcy: Decydujące Starcie, 1986), który z horroru zrobił film akcji. Groteskowe eksperymenty w Przebudzeniu (1997) i spotkaniach z Predatorem przemilczę. Jak w tym wszystkim odnajduje się Obcy: Przymierze i czy rzeczywiście jest lepszy od osadzonego 10 lat wcześniej Prometeusza (2012)?
© 2017 Wrathu
⇒ Menu |
Najnowszej odsłony Obcego oczekiwałem z niecierpliwością podobną tylko i wyłącznie do siódmego epizodu Gwiezdnych Wojen. Nawet pomimo faktu że wszystkie filmy po Decydującym starciu uważam za wahające się od "niegodnych uwagi" po "koszmarnie złe". Obcy 3 i Przebudzenie są dla mnie filmami równie kuszącymi co wyrywanie sobie paznokci. Z drugiej strony jednak Prometeusz był całkiem do zniesienia, oczywiście pomijając fakt jak zbędny był to film z perspektywy samej marki.
© 2017 Veskern
⇒ Menu |
Wojna jądrowa, która ogarnęła Ziemię, nie wyłoniła zwycięzcy. Pod ukrytą w górach betonową kopułą przebywa kilkaset uratowanych osób. Wegetują w koszmarnych warunkach oczekując na cudowne ocalenie przez kosmiczną Arkę, która w rzeczywistości jest tylko wymysłem grupki sprawującej władzę.
⇒ Menu |
Gdzieś mniej więcej w połowie filmu, gdy poznajemy tragiczne losy bohaterów Ocalonego i podziwiamy ich heroiczną walkę o przetrwanie w skrajnie nieprzyjaznych warunkach, w umyśle każdego kinomana pojawia się dość nietypowa refleksja, że oto cofnęliśmy się w czasie o dobre dwadzieścia lat. Nie da się ukryć, że najnowsza produkcja Petera Berga to wymuskana laurka skrojona z myślą o pozytywnej propagandzie amerykańskiej armii oraz skutecznie łechcąca lokalny patriotyzm spod znaku "gwiazd i pasów". W momencie, gdy w Hollywood króluje kino rozliczeniowe, które często bezpardonowo rozprawia się z historią (zarówno tą dawną, jak i współczesną), z lubością wbijając szpilę w każde kompromitujące wydarzenie z przeszłości, branie się za taki tytuł może trącić kiepskim archaizmem.
© 2014 Zagłoba
⇒ Menu |
Olimp w ogniu to propozycja idealna na odstresowanie po męczącym tygodniu. Prościutka fabuła i tona akcji połączone z zimnym piwem dają znakomicie odprężający efekt. Sprawdziłem i ręczę słowem.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Choć Stany Zjednoczone istnieją lekko ponad dwieście lat, to w ich kulturze aż roi się od masy historycznych odniesień i nawiązań. Baa! Także zapożyczeń z innych kultur, które poprzez swoich "emigracyjnych przedstawicieli" przybywały na amerykańską ziemię. Wyobrażacie sobie takie coś w Polsce, a dokładniej w polskim kinie? Jakie schematy, anegdoty czy inne michałki mogły by się pojawić w polskim filmie apo/postapokaliptycznym, które nie były by oblane martyrologiczno-patriotycznym sosem z dodatkiem góralszczyzny, etosu Solidarności, walki z komuną, rzucaniem na lewo i prawo kurw, oraz występami modnych obecnie niuń, które przestają pojawiać się na ekranie, gdy pokażą goły tyłek na rozkładówce pisemek dla facetów.
© 2010 Squonk
⇒ Menu |
Ostatnia miłość na Ziemi jest kolejnym, po wydanym jakiś czas temu Contagion - Epidemia strachu, przedstawicielem kina katastroficznego, który wchodzi na ekrany polskich kin. David Mackenzie proponuje jednak zgoła odmienne spojrzenie na szeroko rozumianą apokalipsę, oferując nam aliaż pozbawionego efektów specjalnych sci-fi oraz subtelnego romansu. Rozrywkę niewymagającą, ale ujmującą wrażliwością.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Film Ostatnia rodzina został 30 września oficjalnie zaprezentowany szerokiej publiczności. Okraszony prestiżowymi nagrodami, m.in. główna nagrodą na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, jest niewątpliwie filmem zauważonym, docenionym i ważnym. Jednak analizę tego, co widać na dużym ekranie, warto zacząć od końca, czyli od tzw. aspektów technicznych.
© 2016 Squonk
⇒ Menu |
Otchłań to najbardziej ambitny i antywojenny film Jamesa Camerona. Obraz, który w roku premiery - 1989 - mógł być protestem przeciwko zimnej wojnie (podobnie jak i Terminatory tego reżysera). Nie został jednak doceniony na tyle, na ile zasługiwał, stając się czymś niezrozumianym. Przyczyniło się do tego drastyczne okrojenie długości filmu przez producentów, dające w efekcie sensacyjną (choć porywającą) papkę, a nie dzieło zmuszające widza do zastanowienia się nad tym, że Ziemia nie jest jego prywatną własnością, którą można zatruć bądź spalić w atomowym ogniu wojennej pożogi.
© 2008 Squonk
⇒ Menu |
Tyle ciepłych słów o pełnokrwistym blockbusterze - tak bez chwili zawahania można określić najnowszy film Guillermo del Toro - z ust światowej krytyki nie słyszałem już dawno. Zwłaszcza jedno słowo przewijało się prawie we wszystkich tych recenzjach, które czytałem. Pasja. Del Toro spełnił odwieczne marzenie. Nakręcił film, jaki zawsze chciał nakręcić - bombastyczne, horrendalnie drogie (budżet filmu oscylował w granicach 180 mln $) widowisko, naszpikowane adrenaliną i odbierającymi mowę efektami specjalnymi. W Pacific Rim istotnie czuć tę pasję filmowania i zabawy. Pod tym i technicznym względem to kino, które wgniata w fotel i pozwala zupełnie się w nim zatracić.
© 2013 Veron
⇒ Menu |
W ostatniej dekadzie rosyjskie kino przeżyło prawdziwy rozkwit. Takie filmy jak: Dom wariatów, Nocna straż i kolejne części, 9 kompania, Kryptonim Gwiazda czy Rok 1612 odbiły się szerokim echem na świecie. Coraz liczniejsi sponsorzy zagraniczni finansują filmy, by te z rozmachem podbijały Europę i USA. Trzeba przyznać, że udaje im się to znakomicie, a rosyjskie obrazy zarabiają krocie i zgarniają prestiżowe nagrody.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Stany Zjednoczone to przedziwny kraj. Z jednej strony to niemal centrum całego świata - gospodarcze, militarne, technologiczne, filmowe. Z drugiej strony, to państwo uważające się za "zbawcę narodów", angażujące się w każdy większy konflikt zbrojny na świecie (w samym tylko XX wieku było ich 20, a więc średnio co 5 lat), potrafiące wydać rocznie najwięcej pieniędzy (w 2007 roku było to prawie 600 mld dolarów) na siły wojskowe, jednocześnie podkreślając, że jest krajem pacyfistycznym. Dlaczego? Być może dlatego, że Amerykanie nigdy tak naprawdę nie cierpieli - nie odczuli w takim stopniu jak Europejczycy czy Afrykanie skutków obu wojen światowych i mimo że zmagali się z wojnami domowymi, czy walką o niepodległość, nie byli do tego zmuszeni choćby tyle razy co Polacy.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Piąta fala jest pierwszą tegoroczną premierą w klimatach. Miejmy nadzieję, że nie wyznaczy ona poziomu produkcji, z którymi przyjdzie nam się spotkać w kolejnych miesiącach. Film to bowiem doprawdy bardzo słaby.
© 2016 Veron
⇒ Menu |
Stosując analogię o pustej w połowie szklance (która jest też w połowie pełna), można rzec że film Pierwszy człowiek jest równie udany, jak i równie nieudany. Doświadczenie zebrane podczas seansu Vice sprawiło, że oglądając niektóre sceny w historii o wyprawie ludzi na Księżyc, nie poczułem niesmaku. Co najwyżej rozbawienie, zdziwienie, oraz nasuwające się pytanie po co"?
© 2019 Squonk
⇒ Menu |
Akcja filmu "Plaga wampirów" rozgrywa się w świecie opanowanym przez tytułową zarazę zmieniającą ludzi w krwiożercze monstra. Trudniący się polowaniem na potwory wędrowiec przemierza postapokaliptyczne Stany Zjednoczone wraz ze swym młodym pomocnikiem. Szukają ostatniego bezpiecznego przyczółka ludzkości.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Z problematyką wojny w Wietnamie Oliver Stone rozliczał się w kilku swoich filmach. Jako walczący w niej ochotnik doświadczył na własnej skórze dramatu przebywania na froncie. Pluton, mimo że był jednym z pierwszych, jest jednocześnie jednym z jego najlepszych filmów. Obok Hair, Czasu apokalipsy, Łowcy jeleni, Full Metal Jacket i Powrotu do domu zaliczam go też do najdoskonalszych obrazów osadzonych w tej tematyce.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Gdyby Roland Emmerich (reżyser Pojutrze) nakręcił Krzyżaków, dostalibyśmy film w którym po stronie polsko - litewskiej w bitwie brały udział wielkie orły, zaś za Krzyżakami stały by ziejące ogniem smoki. Król Władysław Jagiełło co rusz rzucał by myśli o demokracji i potrzebie współpracy między uciemiężonymi narodami. Zaś wielki mistrz krzyżacki posiłki zapijałby w pucharu zrobionego z czaszki małego dziecka. Jednym słowem uproszczona, biało - czarna historia, w sam raz na przyciągniecie i zainteresowanie odbiorcy jakim jest przeciętny nastolatek żyjący w świecie jutuba, hip-hopu czy innych rijano-dodo-bijonsów.
© 2009 Squonk
⇒ Menu |
Rok 1984 był niewątpliwie okresem przełomowym dla pewnego pisarza z Baltimore i dla całego gatunku techno-thriller. To właśnie wtedy w amerykańskich księgarniach zadebiutowała książka Polowanie na Czerwony Październik, która w okamgnieniu stała się bestsellerem i na dobre wypromowała powyższy gatunek, będących genialnym połączeniem thrillera szpiegowskiego, powieści wojennej i science fiction. Tom Clancy zaskarbił sobie serca milionów czytelników oraz zyskał międzynarodową sławę dzięki precyzyjnemu odwzorowaniu militariów (autor gęsto sypie z rękawa fachową terminologią, ale i jest ona zrozumiała dla laików), gdzie technologia wojskowa gra pierwsze skrzypce, a inteligentny wątek fabularny nie pozwala oderwać się od książki, aż do ostatniej stronicy.
© 2009 Zagłoba
⇒ Menu |
Film Powrót do domu z 1978 roku w reżyserii Hala Ashby'ego miał to nieszczęście, że został wprowadzony do kin na krótko przed dwoma monumentalnymi dziełami o wojnie w Wietnamie, Łowcą jeleni Michaela Cimino i Czasem Apokalipsy Francisa Forda Coppoli. Wielkie obrazy zepchnęły w cień film twórcy Wystarczy być, przez co - nieco zapomniany - zajmuje poboczne miejsce w światowej kinematografii. A niesłusznie, gdyż uhonorowane trzema Oscarami dzieło Ashby'ego to przejmujący dramat o ludziach, o których trudno się pamięta, o poszukiwaniu przez nich swego miejsca w społeczeństwie i życiu z piętnem traumatycznej przeszłości. Do tego film z potężnym, antywojennym przekazem.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Najlepszy film Jamesa Camerona? Chwila namysłu i może paść tylko jeden tytuł. Prawdziwe kłamstwa. Nie Otchłań, bo to film najambitniejszy. Nie Titanic i Avatar, bo rekordowe zyski mieszają się w nich z wizjonerstwem X muzy. I nawet nie dwa Terminatory z Obcym - decydującym starciem na dokładkę, jako pokaz sprawności reżyserskich w tworzeniu ciekawego kina sensacyjnego osadzonego w fantastyce. Żadni kosmici, żadne wyprawy w przeszłość, a tym bardziej w kosmos. Prawdziwe kłamstwa dzieją się tu i teraz. I to na poziomie dobrze znanym każdemu z nas. W rodzinie...
© 2017 Squonk
⇒ Menu |
Kosmiczny łowca określany mianem Predatora może być moim ulubionym potworem w historii kina, i nie tylko. To nie jest ten sam rodzaj uczucia którym darzę Ksenomorfa - jego uwielbiam za projekt, i za grozę jaką budzi u każdego. Predator natomiast jest czymś co odpowiednio wykorzystane, przejawia w sobie tonę charakteru i może stanowić znakomity kręgosłup historii, która niekoniecznie każe nam się utożsamiać wyłącznie z tymi, którzy walczą przeciw niemu. Tym większa szkoda, że jedynym filmem o Predatorze jaki mi się podobał dotychczas, był oryginał z roku 1987. Każdy następny film albo nie rozumiał jak wykorzystać swój atut, albo stanowił leniwy sequel stworzony "bo wypada".
© 2018 Veskern
⇒ Menu |
Projekt: Monster to niezwykle ciekawa produkcja z 2008 roku, która przeszła nam koło nosa - a szkoda, bo jest naprawdę dobrym i oryginalnym filmem. Kilka lat temu, w wyniku kontrowersyjnego BlairWitch Project, do głównego nurtu kina na dobre wkroczył styl nagrywania filmu z perspektywy operatora - podręcznej kamery. Ma on swoje ograniczenia, ale też bardzo interesujące zalety, takie jak tworzenie złudzenia realizmu praktycznie od pierwszych scen danej produkcji. Tak czy siak, od czasów mrocznej prawdy o wiedźmie Blair, nie powstała właściwie żadna warta uwagi produkcja zrobiona w ten sposób, aż do opisywanego w tej recenzji tytułu.
© 2009 Holden
⇒ Menu |
Prometeusz wykradł ogień bóstwom pustynnej planety, my się w nim spaliliśmy, a on został skazany na wieczne wyżeranie przez ksenomorfy wciąż odrastającej wątroby... Ale cóż to, nie było ksenomorfów? A Prometeusz okazał się tylko statkiem kosmicznym? I mógłbym teraz powiedzieć, że Ellen Ripley przewraca się w grobie, a jej sklonowana siostra z żalu przestała jeść mózgi i zerwała z brutalnie zaszlachtowanym przez najnowsze części jego historii Hannibalem Lecterem. Mógłbym, ale nie powiem.
© 2012 Adam
⇒ Menu |
It amazes me, the will of instinct, śpiewał przed laty Kurt Cobain w piosence "Polly" z albumu Nevermind (1991) Nirvany. Co prawda Przetrwanie, ostatni film Joego Carnahana, do takich refleksji raczej nie doprowadzi, niemniej to kino pozytywnie zaskakujące. Twórca Na tropie zła zręcznie porusza się w obranej przez siebie konwencji, oferując widzom porcję solidnej, survivalowej rozrywki, dzięki której nie powinni wyjść z kina zawiedzeni.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Miłośnicy apokaliptycznych produkcji nie powinni mieć w tym roku powodów do narzekań. Przyjaciel do końca świata Lorene Scafarii jest kolejnym - po raczej kiepskiej Najczarniejszej godzinie 3D, frapującej Ostatniej miłości na Ziemi, bombastycznej, lecz niezłej Battleship: Bitwa o Ziemię i całkiem przyzwoitym Hell - przedstawicielem tego tematycznego nurtu w polskich kinach. Scafaria stawia jednak na styl zgoła odmienny od wymienionych przed chwilą filmów, prezentując widzom słodko-gorzką komedię charakterów. Szkoda tylko, że momentami także nieco cierpką.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Wojna w Wietnamie to temat, z którym kino amerykańskie walczyło bardzo długo. Choć temat jest niezwykle delikatny i trudny, poskutkował największymi obrazami filmowymi w historii nie tylko amerykańskiej kinematografii. Tytuły nawiązujące bezpośrednio do działań na krwawym froncie - Czas apokalipsy Francisa Forda Coppoli czy Pluton Olivera Stone'a - są po dziś dzień jednymi z najlepszych obrazów wojennych; Urodzony 4 lipca, również Stone'a, albo Łowca jeleni Michaela Cimino brawurowo ukazywały zgubny wpływ wojny na psychikę ludzi biorących w niej udział; nawet komediowe Hair Formana czy Good Morning, Vietnam Barry'ego Levinsona - pół żartem, pół serio - dotykały, roztrząsanego chyba do dnia dzisiejszego, sensu udziału państwa amerykańskiego w działaniach militarnych w niewielkim państwie w południowo-wschodniej Azji.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Granica między powielaniem schematów a grą konwencjami jest cienka. Nietrudno stworzyć banał, opierając się o tak ograny w kinie motyw, jakim jest inwazja żywych trupów. Nie sztuka opakować go w efekciarską formę i sprzedać jako letni blockbuster hordzie widzów - głodnych strachu i wylewającej się z ekranu posoki niczym zombie świeżego mięsa. Filmowi Rammbock, autorstwa Marvina Krena, ani jedno, ani drugie nie grozi. Debiutowi austriackiego reżysera daleko do zaawansowanych technologicznie, wysokobudżetowych produkcji z Fabryki Snów. Za to pod względem klimatu i konstrukcji pozostawia w tyle Residenty i większość zagranicznych produktów. Trzydziestodwuletni Wiedeńczyk sięgnął ad fontes gatunku zombie apocalypse, wyraźnie i z dużym szacunkiem nawiązując do klasyków George'a Romero, i stworzył ciekawą historyjkę, sprawnie ją do tego opowiadając.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
[Rec] w momencie premiery okazał się ogromnym hitem. Doceniony przez krytykę i uwielbiony przez spragnioną strachu publiczność, a nakręcony niewielkim kosztem hiszpański horror zyskał na całym świecie dużą popularność. Osobiście mogę żałować jedynie tego, że tak późno przyszło mi zapoznać się z tym filmem, gdyż to kawał solidnego filmu grozy, dodatkowo wpadającego w "klimaty".
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Niepisana wytyczna sequeli jest taka, iż są one zazwyczaj gorsze od swoich poprzedników. Ta truistyczna zasada sprawdza się też, niestety, w przypadku [Rec] 2. Jego twórcy, Jaume Balaguero i Paco Plaza - odpowiedzialni także za pierwszą część - starali się jak mogli zachować to, co stanowiło o jej sukcesie. Stale obecna, gęsta atmosfera paranoicznego strachu, świeżość w podejściu do gatunku i pomysłowe wykorzystanie konwencji "found footage" stworzyły wyjątkowy, rzadko spotykany we współczesnych filmach grozy, klimat. [Rec] autentycznie straszył. W "dwójce" hiszpańscy filmowcy rozrzedzili esencję prequela i chociaż ogląda się ich dzieło nad wyraz przyjemnie, to jest ono co najmniej klasę gorsze od przebojowego poprzednika z 2007 roku.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
[Rec] 3: Geneza jest kolejną kontynuacją przebojowego horroru rodem z Hiszpanii, z 2007 roku. Tym razem twórcy opuszczają dobrze znaną fanom serii, nawiedzoną kamienicę w Barcelonie, zabierając widzów na prawdziwe katalońskie wesele. Jak można się domyślić, zabawa szybko zmieni się w koszmar, a państwo młodzi - Clara i Koldo - miast pławić się w szczęściu żeniaczki i cieszyć szaleńczym zakochaniem, staną do walki o życie z hordami zombie.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Na fotel reżysera czwartej części serii [Rec] powrócił Jaume Balagueró, współtwórca jej dwóch początkowych odsłon. Na szczęście, bo wyczyn Paco Plazy przy okazji Genezy był co najmniej rozczarowujący. I chociaż Apokalipsą cykl nie powrócił ani do stylistyki found footage, ani do sukcesu jego pierwszej części, to ogląda się ją całkiem przyjemnie.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Cyklu Resident Evil nawet przeciętnemu miłośnikowi rozrywki elektronicznej przedstawiać specjalnie nie trzeba. Pierwsza odsłona serii wydana w 1996 roku zdobyła sporą popularność i zapoczątkowała wśród gier komputerowych nurt znany jako survival horror. Na sukces jej i kolejnych części gry złożyło się szereg czynników, które w sumie owocowały po prostu dobrymi, grywalnymi tytułami, zyskując duży poklask wśród graczy na całym świecie. Do tej pory wydano ponad dwadzieścia części gry (do tego dochodzi cała franczyza - książki, komiksy, figurki itp.), na których twórcy zarobili już około pięćdziesięciu milionów dolarów. Powstanie filmu na kanwie Resident Evil było więc kwestią bliższej lub dalszej przyszłości. Ta okazała się relatywnie bliższa, gdyż pierwsza ekranizacja japońskiej gry video ujrzała światło dzienne w 2002, więc raptem sześć lat po premierze.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Resident Evil: Extinction (Resident Evil: Zagłada) to trzecia cześć cyklu dość luźno opartego na serii gier pod tym samym tytułem. W pierwszej części w wyniku sabotażu jednego z pracowników korporacji Umbrela w ukrytym pod miastem Raccoon City laboratorium o kryptonimie Ul dochodzi do uwolnienia się wirusa T. Wirus ten zamienia ludzi i zwierzęta w mordercze zombie oraz może wywoływać silne mutacje. Główni bohaterowie mają za zadnie zinfiltrować Ul, zbadać co się stało i wyłączyć główny komputer. Oczywiście po drodze muszą pokonać hordy nieumarłych, byłych pracowników laboratorium.
© 2008 Michu
⇒ Menu |
Przyznam się, że filmowy cykl Resident Evil jest moją małą guilty pleasure. Dostrzegam wady wszystkich produkcji na podstawie tej kultowej gry video, a jednak ich oglądanie dostarcza mi naprawdę sporo radochy. Nie inaczej jest z najnowszą odsłoną potyczek Alice (w którą tradycyjnie wcieliła się niezmiennie piękna Milla Jovovich), zatytułowaną Retrybucja. Dzielna wojowniczka znów zmaga się z hordami nieumarłych i pogruchotaną, ale wciąż silną korporacją Umbrella.
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Lata po upadku cywilizacji ludzie wegetują na granicy barbarzyństwa. Jedyną rozrywką w okrutnym i ciężkim życiu pozostała brutalna gra (zwana po prostu The Game) będąca połączeniem amerykańskiego footballu i walk gladiatorów. Sallow (Rutger Hauer) kiedyś był jednym z najlepszych - grał w Lidze Red City, będącej marzeniem każdego Juggera (tak właśnie nazywają się zawodnicy), a teraz jest kapitanem małej wioskowej drużyny, która po zdobyciu nowej zawodniczki (Joan Chen) powoli zaczyna odnosić sukcesy. Jak się łatwo domyślić, akcja filmu kończy się powrotem Sallowa i jego drużyny do Red City.
Film ten naprawdę zasługuję na uwagę i zdecydowanie wybija się ponad poziom klasycznych post-apokaliptycznych filmów SF klasy B, zarówno pod kątem obsady, jak i scenografii czy fabuły. Warto wspomnieć, że reżyser David Peoples jest współautorem scenariuszy do takich filmów jak: Blade Runner czy 12 Małp. W filmie wyraźnie widać inspiracje Mad Maxem 2, co jednak wychodzi mu na dobre. Z ręką na sercu polecam każdemu fanowi post-apokaliptycznego SF, jak dla mnie film ten ma drugie miejsce zaraz po Mad Maxach.
© Dudek
⇒ Menu |
W trakcie oglądania San Andreas naszło mnie pytanie: w jakim celu powstają filmy takie jak ten? Wtórne, przewidywalne, bez śladu oryginalności, na dodatek jakich wiele i dużo lepszych było przed nim. Odpowiedź przyszła po seansie - bo dobrze się je ogląda.
© 2016 Veron
⇒ Menu |
Poddani hibernacji Maks i Albert budzą się po 50-ciu latach - po katakliźmie wojny nuklearnej - w podziemnej stechnicyzowanej społeczności, złożonej z samych kobiet. Są dla nich obiektami archeologicznymi, ale stanowią zagrożenie erotyczne w świecie, gdzie dzięki dzieworództwu mężczyźni stali się niepotrzebni. Mając do wyboru zmienić płeć lub zginąć, Albert i Maks postanawiają uciekać. Błyskotliwa i finezyjna komedia, mająca ogromne powodzenie w kinach. "Srebrne Lwy Gdańskie" FPFF Gdańsk 1984.
⇒ Menu |
Przy okazji recenzji Cyborga Alberta Pyuna napisałem mniej więcej tak: B-klasowe filmy bywają niekiedy tak słabe, że ich oglądanie dostarcza więcej radochy niż wysokobudżetowych przebojów. Sędziego Dredda - filmu na podstawie popularnego przed laty komiksu w ramach antologii 2000 AD, w reżyserii drugoligowego brytyjskiego filmowca Danny'ego Cannona - do produkcji o zaniżonym budżecie zaliczyć z pewnością nie można (90 milionów dolarów nawet dzisiaj robi wrażenie). Tak samo jak odmówić mu rozmachu i gwiazdorskiej obsady. Mimo to, w swoim czasie ledwie zdołał się on zwrócić producentom (co i tak stanowiło niemały wyczyn), zbierając przy okazji słabiutkie oceny i nominację do Złotej Maliny (dla najgorszego aktora). Po obejrzeniu filmu staje się jasne, dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Sędzia Dredd to bowiem wysokobudżetowe kino klasy "B".
© 2012 Veron
⇒ Menu |
Do filmów poruszających tematykę Obcych zawsze trzeba podchodzić z pewną rezerwą. Jest ona konieczna, jako że przez circa 60 lat najczęściej mało udanych prób przeniesienia na wielki ekran pierwszego spotkania gatunku ludzkiego z przedstawicielami obcej cywilizacji, zagadnienie to zdążyło zostać mocno wyjałowione. Na tyle mocno, że wyjątkowo ciężko jest odszukać w nim jakieś dotąd nieeksploatowane wątki, znaleźć pole do popisu a jeszcze trudniej pokazać je w ciekawy sposób, by w przyszłości zbierać plon pod postacią "zielonych" i powszechnego uznania ze strony widzów na całym świecie. Ilość różnych, możliwych scenariuszy skrzyżowania losów ludzi oraz obcych po prostu nie może imponować.
© 2011 Ulyssaeir
⇒ Menu |
W bardzo niedalekiej przyszłości najtęższe umysły świata dojdą do wniosku, że efekt cieplarniany sukcesywnie się pogłębia i wpadną na pomysł sztucznego ochłodzenia klimatu. Coś tam jednak pójdzie nie tak i efektem ich eksperymentu będzie... epoka lodowcowa. Oto świat przedstawiony filmu Snowpiercer: Arka przyszłości.
© 2014 Veron
⇒ Menu |
Peter Jackson - miesza nam w głowach ten niespecjalnie wyglądający na pierwszy rzut oka człowiek. Nakręcił po swojemu adaptację tolkienowskiego Władcy Pierścieni, tak że choć w tym roku minie 10 lat od premiery pierwszego filmu z serii, to nadal jest ciekawie, frapująco i z rozmachem. I to mimo wprowadzania szeregu zmian, które widzom dobrze znającym literackie pierwowzory wywracają kichy na drugą stronę. Teraz dla odmiany pracuje nad adaptacją Hobbita, gdzie problemem będzie raczej to co dodać, a nie usunąć. A w międzyczasie producencko zaopiekuje się młodym reżyserem, który nakręcił film może nie wprowadzający wielkiej rewolucji do kina fantastycznego, ale odświeżający je z zatęchłego, holiłudzkiego smrodu 3D, green screen, CGI, PG-13 i tego typu szajsu trawiącego współczesną kinematografię (cytat za tekstem redakcyjnego kolegi Zagłoby). Dziś więc każdy chce być jak Neill Blomkamp i chce nakręcić coś w stylu Dystryktu 9, ale nie każdy może mieć za sobą takiego Petera Jacksona, mimo nawet dobrych pomysłów i koncepcji na film.
© 2011 Squonk
⇒ Menu |
"Filmy tak rzadko są wielką sztuką, że jeśli nie potrafimy docenić wspaniałych śmieci, nie mamy zbyt wielu powodów, by w ogóle się nimi interesować." Przeczytałam gdzieś, kiedyś. I jeżeli przyjrzeć się dzisiejszym premierom, szybko można zauważyć, ile prawdy jest w tym zdaniu. Wszystko już było, w komediach romantycznych zmieniają się jedynie tła, w filmach akcji jedynie bronie, a w horrorach wygląd strachów i ilość krwi.
© 2011 Ati
⇒ Menu |
Proza Toma Clancy'ego wraz z historiami członka CIA Jacka Ryana (który ma tego pecha, że dość często powie jedno słowo za dużo lub znajduje się nieodpowiednim miejscu, przez co wplątuje się w nie lada kłopoty), to jeden z ulubionych materiałów hollywoodzkich producentów filmowych. Nie może to dziwić, gdyż powieści pisarza rodem z Baltimore to autentyczne perły gatunku techno-thriller i doskonałe materiały na dobry film, które swą inteligentną i trzymającą w napięciu fabułą mogą przyciągnąć do sal kinowych rzesze widzów - poczynając od czołowych malkontentów kinematografii, a kończąc na niedzielnych kinomaniakach. Wprawdzie Ryan nie zyskał takiej sławy jak dwaj jego inni koledzy po fachu, efekciarski James Bond czy pomylony Austin Powers, to mimo wszystko zdobył sympatię widzów i jego przygody doczekały się już czterech ekranizacji.
© 2009 Zagłoba
⇒ Menu |
Tajemnicą poliszynela jest, że kuluarami w możnych willach hollywoodzkich potentatów filmowych rządzi jedna i na dodatek wyjątkowo zmienna dziewka - moda. Nie trzeba mieć umysłu Einsteina lub zmysłów tropicielskich Holmesa, aby dojść do tego logicznego wniosku. Wystarczy pobieżnie przeanalizować historię premier filmowych, pochodzących prosto z planów "Fabryki Snów". Swego czasu mieliśmy powrót do starożytno-średniowiecznych klimatów, który zapoczątkował sukces kasowy Gladiatora Ridley'a Scotta. Potem przyszedł czas na reanimacje i odkurzenie dawnych bohaterów - Johna McClane'a, Rambo, dr Henry'ego Jonesa czy Terminatora. Natomiast obecnie panuje mocny trend na ekranizacje czegokolwiek związanego z komiksem, co nie jest wcale szokującą informacją, patrząc na pieniądze jakie przyniósł niejaki Człowiek-pająk czy Człowiek ze stali. Co interesujące, tym razem bogacze hollywoodzcy ochoczo dają pieniądze również tym reżyserom, którzy czerpią inspiracje z tytułów może mniej popularnych, ale równie klasycznych i skłaniających do głębszych refleksji.
© 2009 Zagłoba
⇒ Menu |
W lekką konsternację wprowadziła filmowy światek selekcja do MFF w Wenecji w 2010 roku. Otóż ogłoszono, że w konkursie głównym udział weźmie ostatni film George'a A. Romero, Survival of the Dead - horror w konwencji zombie apocalypse. Krytycy z karpiami na ustach stukali się w czoło, we mnie natomiast rosła nadzieja, że klasyk kina grozy po dwóch mało udanych przedsięwzięciach w końcu wyjdzie na prostą.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Wykorzystując zwłoki jako nawóz do hodowli jadalnych roślin i korzystając z zasobów dzikiej przyrody, główny bohater znalazł sposób na życie w postapokaliptycznym świecie.
© 2016 Jan
⇒ Menu |
Walka o przetrwanie, próba samobójstwa, martwy przyjaciel, który przemienia się w zombie. Poszukiwania drogi do cywilizacji. Brzmi jak elementy składowe dobrego dramatu w klimatach? Na pierwszy rzut oka takim właśnie filmem jest Swiss army man. Przetłumaczony przez Panią Krysię z biura wydawcy na Człowiek Scyzoryk.
© 2017 Rodrrik
⇒ Menu |
Szeregowiec Ryan jest ostatnim naprawdę wielkim dokonaniem Stevena Spielberga. Jednocześnie jest to także ostatni amerykański film wojenny, który można z pełną odpowiedzialnością określić tym nobilitującym epitetem, z chlubą nawiązujący do "wietnamskich" arcydzieł tamtejszej kinematografii.
© 2016 Veron
⇒ Menu |
Zombie - nieumarły, powstały z grobu, umarlak, żywy trup, ożywieniec. Osoba martwa, powstała z grobu, której celem jest zaspokojenie żądzy krwi poprzez konsumpcję świeżego ludzkiego mięsa albo mózgu. Kino zaserwowało nam wiele źródeł pochodzenia zombich. Do najczęstszych należą katastrofy pochodzenia pozaziemskiego (tak jak to miało miejsce w Nocy żywych trupów), wojskowe pomyłki, na skutek których najczęściej żywi ludzie zmieniają się w krwiożercze bestie, a także eksperymenty szalonych naukowców, pragnących najczęściej stworzyć armię nieumarłych.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Historia tytułowej Tank Girl sięga 1988 roku, kiedy dwóm Brytyjczykom udało się opublikować stworzony przez nich niesamowicie zwariowany komiks. Umieścili oni swoją bohaterkę na wzorowanej na Wojowniku Szos wyjałowionej pustyni, dali jej zamiłowanie do niebezpieczeństwa, broni, czołgów oraz kaskaderskich popisów i dodali do towarzystwa grupę zmutowanych pół-ludzi, pół-kangurów... Wstęp ten powinien przygotować potencjalnego odbiorcę na poziom szaleństwa, jakiego doświadczyć może w trakcie seansu, a jeśli nie, to nie moja wina - ja ostrzegałem.
© 2010 Jim Cojones
⇒ Menu |
Film Taksówkarz z 1976 roku, w reżyserii Martina Scorsese z Robertem De Niro w roli głównej, to klasyk kinematografii. Dzieło legendarne, uch, och, ach i tysiące peanów na jego cześć.
© 2018 Squonk
⇒ Menu |
Ostatnie dzieło Terry'ego Gilliama jest rozczarowaniem. Teoria wszystkiego to film bez ładu i składu, chwilami na granicy bełkotu. Gilliam jest tu mocno powierzchowny, całość nazbyt męcząca.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Nowoczesne maszyny, stworzone przez człowieka w celach pokojowych (si vis pacem, para bellum) przetrwały wielką wojnę nuklearną. Zyskawszy świadomość, w 2029 roku inicjują wojnę totalną ze wszystkim, co żyje na Ziemi. Gigantyczne roboty bojowe dokonują eksterminacji rodzaju ludzkiego i tylko nieliczni trafiają do niewolniczych obozów pracy, w których produkuje się nowe maszyny. Podziemia zniszczonego świata skrywają jednak miejsca, w których wciąż żyją ludzie. Organizują się w Ruch Oporu, na czele którego staje niejaki John Connor. Mężczyzna przywraca ludziom nadzieję i uczy ich jak bronić się przed śmiercionośnymi maszynami. Przeciwko ostatnim bastionom ludzkości wysyła się jednak coraz nowocześniejsze modele humanoidalnych robotów-zabójców, zwanych terminatorami. Nadrzędnym celem zamachów jest oczywiście przywódca partyzantów, Connor. Z czasem powstają cyborgi, których metalowe szkielety są pokryte wyhodowanymi tkankami ludzkiego ciała, przez co coraz trudniej jest wykryć szpiegów. Właśnie jeden z takich terminatorów - model 101 Cyberdyne Systems - zostaje wysłany 45 lat w przeszłość. Jego jedynym celem jest likwidacja Sary Connor, matki nienarodzonego jeszcze wówczas Johna. Wślad za inteligentną maszyną do zabijania, ludziom udaje się wysłać żołnierza jednostki specjalnej. Jest nim sierżant Kyle Reese, który ma odnaleźć i chronić niczego nieświadomą Sarę. Nierówna bitwa o przetrwanie ludzkości rozegra się w Los Angeles, w roku 1984.
© 2010 Maksu Ordynus
⇒ Menu |
Przyszłość nie jest z góry ustalona. Nie ma innego przeznaczenia poza tym, które ukształtujemy sami. W 1984 roku, przysłanemu z przyszłości cyborgowi-zabójcy nie udało się zlikwidować Sary Connor. Został przez nią zniszczony, a jego części (rękę i uszkodzony procesor) skonfiskowała Cyberdyne Systems, korporacja z branży informatycznej. Sara przeprowadziła nieudany zamach w celu zniszczenia pozostałości terminatora. Postrzelono ją, schwytano i osadzono w szpitalu psychiatrycznym. Jej syn, John, trafił pod opiekę zastępczych rodziców. Tymczasem, badania nad procesorem doprowadziły do powstania rewolucyjnego systemu Skynet, opartego na sztucznej inteligencji. Sukcesy w testach nad bezzałogowymi samolotami sterowanymi automatycznym systemem wzbudziły zainteresowanie wojska. Wkrótce Skynetowi została powierzona kontrola nad tak zwanym czerwonym przyciskiem. W roku 1997 Skynet stał się samoświadomy. Prędkość, z jaką wyciągał wnioski zrodziła panikę wśród ludzi. 29. sierpnia, w odpowiedzi na próby wyłączenia systemu, Skynet wystrzelił rakiety na cele w Rosji. Nuklearny kontratak Rosji był natychmiastowy. Zginęła połowa mieszkańców Ziemi. Ten dzień, zwany przez ocalałych Dniem Sądu, stał się początkiem wyniszczającej wojny między ludźmi a maszynami.
© 2010 Maksu Ordynus
⇒ Menu |
Co do wpływu pierwszych dwu części serii "Terminator" na kulturę postapokaliptyczną chyba nikogo przekonywać nie trzeba. Oba wyreżyserowane przez Jamesa Camerona obrazy to kwintesencja postapo, filmy doskonałe pod każdym względem, przesycone do tego głębokim przesłaniem. Wydana w 2003 roku trzecia odsłona opowieści o zmaganiach Johna Connora ze śmiercionośnymi cyborgami podzieliła zagorzałych fanów arcydzieł Camerona na długo przed premierą. Głównie ze względu na fakt, iż przyszły twórca "Avatara" nie zamierzał brać w niej udziału, deklarując, że w temacie tym powiedział już wszystko. Niemniej jednak film powstał, reżyserię powierzono zaś Jonathanowi Mostowowi, twórcy godnej uwagi, wojennej produkcji z 2000 roku, "U-571".
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Najgorszą rzeczą podczas kinowego pokazu filmu "Terminator: Ocalenie" była... grupka fanbojów, zacieszająca przed pokazem wszystkie "ciekawe" wieści ze światka fandomu. Zero taktu, zero kultury by stulić japę. Natomiast w wielkim podnieceniu, głosem przemądrzałych bubków z bogatych domów wyłuszczać swoje racje pozostałym kolesiom, a przy okazji reszcie sali. Dlatego też, jeśli w przyszłości powstanie kontynuacja historii z najnowszego "Terminatora", to pewnie tylko takie osoby jak ci fanboje zrozumieją o co tu jeszcze chodzi. Bo najnowsza odsłona cyklu jest jak pińcset halfansty sezon lostów, prizonbrejków czy innego kuriozalnego dziełka telewizyjnego, które mnoży na siłę kolejne wątki a nie zamyka stare. Byle tylko producenci nie stracili możliwości nakręcenia kolejnej części filmu, nowego serialu albo chociaż wydania gry. Ale od początku...
© 2009 Squonk
⇒ Menu |
Terminator: Genisys był jednym z najbardziej oczekiwanych tytułów 2015 roku, nie tylko przez miłośników kultowego cyklu czy postapokalipsy w ogóle. Aprobujące wypowiedzi samego Jamesa Camerona zaostrzyły i mój apetyt. Posmak pozostały po projekcji filmu okazał się być jednak odwrotnie proporcjonalnym do zwiastunowych aperitifów.
© 2015 Veron
⇒ Menu |
Ujmując w najprostszych słowach – do wczoraj byłem potwornie zmęczony kolosem, jakim jest Marvel Cinematic Universe. Niedługo minie 10 lat, od kiedy rozpoczęła się wielka saga komiksowych bohaterów na wielkim ekranie. I tak, jak przez pierwszych pięć-sześć, na każdy film wybierałem się z dziecięcą wręcz radością, tak od pewnego czasu te filmy wydawały mi się tak zbędne i krojone od foremki, że ledwo mogłem przekonać się żeby zaliczyć wycieczkę do kina. Spider-Man: Homecoming był potwornie słaby, przeznaczony wyłącznie dla dzieci wieku gimnazjalnego. Doktor Strange mi bardzo przypadł do gustu z uwagi na genialne efekty specjalne i wyrazistego bohatera, jednak było to tylko kolejne, identyczne jak pozostałe "Origin Story". W związku z tym nie miałem szczególnie wielkich nadziei kiedy oczekiwałem na rozpoczęcie seansu Thora: Ragnarok. Bóg Piorunów jak dotąd nie wykazał się niczym szczególnym w zespole Avengers, a jego dwa poprzednie solowe filmy stanowią moim zdaniem samo dno listy filmów kinowego uniwersum Marvela.
© 2017 Veskern
⇒ Menu |
Moja pierwsza teza odnosząca się do tego filmu: takie obrazy jak To już jest koniec trzeba po prostu lubić. To totalna jazda po krawędzi, mająca w sobie coś i ze "Strasznego filmu", i z Jackass, i z 2012, i z... biblijnej Apokalipsy. Na imprezie u Jamesa Franco (aktorzy grają tu samych siebie) spotyka się cała śmietanka młodego hollywoodzkiego show-biznesu (Seth Rogen, Jonah Hill, Craig Robinson, Emma Watson, Rihanna, żeby wspomnieć tylko najbardziej znanych) i nagle... wydarza się apokalipsa. Świat staje w płomieniach, ziemia się trzęsie, po ulicach spacerują demoniczne monstra. Radosna popijawa zmienia się w walkę o przetrwanie. I "Milky Waya"...
© 2013 Veron
⇒ Menu |
Ze stworzeniem dobrej kumpelskiej komedii, która wywoła szczery uśmiech przeciętnego kinomana oraz zadowoli koneserów gatunków, jest trochę tak jak z Ukrainą i jej wejściem do Unii Europejskiej. Wytyczne niby są proste, droga do osiągnięcia sukcesu bardziej klarowna być już nie może, a i na brak zainteresowania tudzież zapotrzebowania na wdrożenie tego planu narzekać z pewnością trudno. Jak jednak pokazuje szara rzeczywistość - dylematów oraz pułapek tutaj co niemiara. Nie wystarczy wrzucić bohaterów w wir alkoholowych oraz seksualnych przygód czy usilnie wyśmiać modne w danym momencie treści. Potrzeba wyczucia, doświadczenia i pomysłu godnego szaleńca.
© 2013 Zagłoba
⇒ Menu |
Kto nie słyszał o filmie Top Gun z 1986 roku? To jeden z najbardziej znanych filmów wszech czasów, czyli z tej samej kategorii wagowej co Przeminęło z wiatrem czy Casablanca choćby. Pomimo upływu lat nadal się broni jako ponadczasowe dzieło, symbol lat 80. XX wieku w kulturze masowej. Z mało znanego wówczas aktora jakim był Tom Cruise, zrobił gwiazdę wielkiego formatu, która na filmowym firmamencie świeci do dziś. Komuś nie pasuje?
© 2020 Squonk
⇒ Menu |
Fabuła filmu Tunel w reżyserii Roba Cohena skupia się na akcji ratowania garstki ludzi, uwięzionych w śmiertelnej pułapce spustoszonego potężnym wybuchem nowojorskiego tunelu. Na pomoc ocalałym rusza nieustraszony Kit Latura w osobie Sylvestra Stallone'a. Rusza rzecz jasna samotnie, a co za tym idzie - efektownie. Aktor na spółkę z Cohenem, solidnym drugim planem i klaustrofobiczną scenerią tworzą rasowy thriller, w którym stopniowanie i utrzymywanie napięcia stoi na mistrzowskim poziomie.
© 2013 Veron
⇒ Menu |
Filmy katastroficzne w połowie ostatniej dekady XX wieku przeżyły swoisty renesans, zwieńczony multimedalistą wszelkich branżowych nagród, czyli Titanikiem Jamesa Camerona. Ale i twórcy Dnia Niepodległości, Tunelu, Góry Dantego czy Dnia zagłady nawet dzisiaj nie muszą się wstydzić swoich dokonań (oprócz odpowiedzialnych za Wulkan" i Armageddon, jeśli mówimy o tych najpopularniejszych, czytaj: najbardziej dochodowych). Moim ulubionym filmem z tego gatunku i z tamtego czasu jest jednak Twister Jana De Bonta.
© 2014 Veron
⇒ Menu |
V jak vendetta w reżyserii Jamesa McTeigue'a jest adaptacją klasycznego już komiksu Alana Moore'a i Davida Lloyda. Akcja rozgrywa się w 2020 roku w totalitarnej Anglii. Obywatele są ubezwłasnowolnieni, inwigilacja ma miejsce non stop. Fabuła filmu skupia się na losach Evey Hammond, która spotyka na swojej drodze tajemniczego V. Zamaskowany buntownik pomaga dziewczynie i rozpoczyna walkę z despotycznym rządem. I wciąga do niej Evey...
© 2013 Veron
⇒ Menu |
"Zróbmy kinowe uniwersum Spider-Mana, tylko bez Spider-Mana". Tak z grubsza można podsumować tok myślenia Sony, które desperacko chciało podtrzymać swoje prawa do tych kilku postaci Marvela, jakie im zostały. Peter Parker po dwóch Niesamowitych, acz bardzo słabych odsłonach nowej serii zaliczył wspaniały Homecoming do MCU. Najbliższym lukratywnym pomysłem był więc Venom, aka "Edgelord Spider-Man". Jako nastolatek, słuchający Linkin Park i bardziej "edgy" niż opakowanie żyletek kochałem tą postać, pomysł na solowy film wydał się mi więc raczej dobry.
© 2018 Veskern
⇒ Menu |
Jest w Vice scena, przy której wydaje się że z ekranu zaraz wyskoczy "oburzony i nie mogący milczeć obrońca demokracji", krzyczący "konstytucja". Bowiem klimat filmu mocno balansuje na granicy demoliberalnej, fajnistowskiej propagandy, mającej stanowić kontrast dla rzekomo mrocznej postaci Dicka Cheneya. Czyli głównego bohatera filmu, byłego wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych w administracji Georga W. Busha, a także polityka Partii Republikańskiej pełniącego wiele ważnych w funkcji przy poprzednich prezydentach.
© 2019 Squonk
⇒ Menu |
Wszyscy wychowaliśmy się na filmach Disneya - Król Lew, Alladyn, Pocahontas, czy krótkie kreskówki o przygodach myszki Miki i Kaczora Donalda to produkcje, które bawiły i uczyły kolejne generacje. Cała magia tych filmów kryła się w ich jakoś i postępowości - wysoka jakoś obrazu, bohaterowie, którym głos podkładali znani Hollywoodzcy aktorzy, utwory największych gwiazd muzyki, to wszystko połączone za sobą tworzyło te wspaniałe obrazy. Wytwórnia Disneya kontynuuje tą tradycje w swoim najnowszym dziele - Wall-em.
© 2009 Holden
⇒ Menu |
Ostatnie lata to prawdziwy wysyp filmów o super bohaterach. Był Batman, Superman, Spider Man, Punisher itd. Wszystkie prezentowały się jako mniej lub bardziej udane kino akcji nastawione na to, by spędzić czas łatwo i przyjemnie, bez zmuszania siebie do zbytecznych przemyśleń. Były też oczywiście produkcje, które pozytywnie zaskakiwały jakością i klimatem, choćby Sin City. I to właśnie tej produkcji najbliżej Watchmenowi, ekranizacji komiksu z 1985 roku, autorstwa Iana Moore'a i Dave'a Gibbonsa. Samego komiksu nie czytałem, powszechnie jednak uważa się go za "ostatnie arcydzieło nowoczesnej sztuki narracyjnej", które dokonuje "rewizji mitów kultury".
© 2009 Holden
⇒ Menu |
Nuklearna postapokalipsa! Haa!!! Dam radę, co to dla mnie! Wystarczy skórzana kurtka z urwanym rękawem, obrzyn w łapie, a jak się poszczęści to szybko odnajdę Pancerz Wspomagany i jakoś to będzie. Promieniowanie, głód, choroby - to mały pikuś - kiedy nagrałem się w Fallouty!
To stereotypowy styl myślenia pokutujący u masowego odbiorcy klimatów postapokaliptycznych. Istniejąca blokada mentalna wyrzuca poza obręb wszystko to co nie można podpiąć pod kozacko - zawadiackie schematy rodem z Falloutów, Maksów czy Terminatorów. A jak będzie naprawdę? Normalnie, zwyczajnie, nijako wręcz bo bez wielkich fajerwerków i imponującej oprawy. Tak jak w filmie When the Wind Blows.
© 2009 Squonk
⇒ Menu |
Wiecznie żywy w reżyserii Jonathana Levine'a rozgrywa się w świecie spustoszonym przez... w sumie - nie wiadomo dokładnie, przez co. Dość, że większość populacji zmieniła się w żądne świeżego mięska żywe trupy, mniejszość zaś, zepchnięta do defensywy, odgrodziła się od zagrożenia wysokim murem i podjęła regularną walkę z zombie. Jednym z nieumarłych jest R (pamięta jedynie, że na tę literę zaczyna się jego imię), który w chwili przeistoczenia się w ożywieńca miał nie więcej niż dwadzieścia kilka lat. Prowadzi spokojny, okraszony pożartym od czasu do czasu mózgiem jakiegoś nieszczęśnika żywot, gdy pewnego razu spotyka na swojej drodze Julie, córkę szefa miejscowej enklawy ocalałych z apokalipsy ludzi. Za sprawą dziewczyny jego martwe serce - dosłownie - zabije ponownie.
© 2013 Veron
⇒ Menu |
Samolot ewakuujący dzieci po wybuchu III wojny światowej ulega katastrofie u brzegów bezludnej wyspy. Wśród ocalałych są wyłącznie chłopcy w wieku od 6 do 12 lat. To cywilizowane, dobrze ułożone dzieci, które wkrótce założą społeczeństwo oparte na prawie przemocy. Mechanizm znikczemnienia jest głęboki i przerażający; gdy w końcu na wyspę przybywają niosący pomoc dorośli, tylko jeden z rozbitków zechce wrócić do dawnego ładu organizacji społecznej.
Film jest adaptacją głośnej powieści Williama Goldinga, laureata Nagrody Nobla. Uznano, że pisarz zdaje się pokazywać, że demokracja jest wytworem kultury, zaś skłonność do totalitaryzmu jest organiczną częścią ludzkiej natury. Krytycy interpretowali książkę Goldinga i film Petera Brooka wieloznacznie: jako antropologiczną opowieść o konstrukcji społecznej i micie ofiary; jako dzieło o istocie sakralnego morderstwa; jako opowieść o upadku człowieka poprzez wyzbycie się wegetarianizmu i uwikłanie w spożywanie mięsa (od Raju do kultury); widziano w filmie analizę powstawania społeczeństw totalitarnych opartych o lęk; uznawano, że obaj twórcy ujawniają proces pozbywania się tożsamości (symboliczne założenie masek) i uciekania od odpowiedzialności. Pisano także, iż w węższej perspektywie dzieła pokazują, czym jest dziecko jako nieukształtowana osoba i czym jest natura w odniesieniu do pojęcia zła. Golding mówił: "Zawsze odnosiłem wrażenie, że dzieciństwo jest chorobą, z której się wyrasta; że dzieci są chyba skazane na smutek, ponieważ są dziećmi i dopiero w wieku dojrzałym mają szansę jego uniknięcia". Tym samym Golding sytuował dzieci bliżej Natury. J.J. Rousseau widział w Naturze samo dobro, film i powieść zwracają się przeciw utopiom zbudowanym na wierze w pierwotną dobroć natury ludzkiej. "Zrozumiałem - mówi pisarz - ile głupoty tkwi w naiwnej, liberalnej i prawie jak z Rousseau teorii głoszącej, że człowiek jest zdolny do perfekcji, jeśli zostawić go samemu sobie".
⇒ Menu |
W bliżej nieokreślonej przyszłości, po stopnieniu wiecznych lodów na obu biegunach cała ziemia zostaje zalana przez wodę. Ludzie mieszkają w przedziwnych konstrukcjach na wodzie, poruszają się barkami, łodziami. Wierzą jednak, że gdzieś pozostał jeszcze suchy ląd i marzą o dotarciu do tego mitycznego miejsca. Źródłem nadziei jest mała dziewczynka i mapa wytatuowana na jej plecach. Przez przypadek los jej i jej opiekunki Helen zostaje połączony z losem dziwnego mutanta (ma wykształcone skrzela!), handlarza ziemią (najcenniejszym towarem zatopionego świata), który nie ma imienia, jak sam twierdzi, by "śmierć go nie odnalazła". Ale nie tylko oni szukają lądu w Wodnym Świecie.
Waterworld nie odniósł sukcesu kasowego. Pomimo oryginalnego pomysłu i dobrego wykonania technicznego film raczej rozczarowuje hollywoodzką fabułą i cukierkowym happy endem. Na jego podstawie powstała książka, niestety niewiele lepsza od pierwowzoru.
© Twickle
⇒ Menu |
Historia zagłady cywilizacji ziemskiej zaatakowanej przez kosmitów z Marsa. Mieszkańcy Marsa wyruszają, aby podbić Ziemię. Niszczą przy tym wszystko co staje im na drodze. Broń wymyślona przez ludzi nic nie może im zrobić, wszelkie sposoby ataku zawodzą wobec Marsjan, a żadna ziemska ochrona nie stanowi dla nich przeszkody. Jak się okazuje, Marsjanie mają bardzo prozaiczne cele, dla których podejmują inwazję, to jest konsumpcyjne. Kiedy wydaje się, że już wszystko stracone, pomoc nadchodzi z najmniej spodziewanej strony... Tragedia widziana jest oczami głównego bohatera, który wobec szalejącej zagłady stara się odnaleźć żonę i... przeżyć! Wizja Wellsa, uważanego (tuż obok Verne'a) za ojca Science Fiction, dzisiejszemu widzowi może się wydać mocno naiwna, a temat atakujących kosmitów mocno oklepany (występuje on m.in. w Dniu Niepodległości oraz wyśmiewającej "kosmiczne" schematy komedii Marsjanie Atakują), jednak zapoznać się warto, bo... to po prostu klasyka. Ponieważ książka jest napisana mało porywającym stylem i dla większości z nas może być ciężka do przetrawienia, warto zapoznać się chociaż z filmem, który w 1954 otrzymał Oscara za efekty specjalne. Warto dodać, że na motywach powieści Wellsa powstała także w 1981 roku rodzima produkcja Piotra Szulkina pt. Wojna Światów - następne stulecie.
© Twickle
⇒ Menu |
Powieść Herberta George'a Wellsa Wojna światów to klasyka gatunku science fiction w ogóle. Na jej motywach oparto scenariusz do niejednego filmu, lecz książka Wellsa stała się inspiracją dla twórców powiązanych nie tylko z dziesiątą Muzą. Niemniej ostatniej jak dotąd ekranizacji powieści autora Wehikułu czasu dokonał Steven Spielberg. Jak to zwykle bywa z nowymi obrazami tego reżysera, produkcja oraz premiera Wojny światów odbywała się ze stosowną pompą, a po niezachwycającym, mówiąc delikatnie, Terminalu apetyty widzów i krytyków zaostrzał fakt, iż Spielberg powracał do korzeni - rasowego sci-fi z obcymi w roli głównej. I? Raz jeszcze ujmując rzecz w nad wyraz powściągliwych słowach - legendarny filmowiec nie spełnił oczekiwań.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Film dozwolony od lat 18. Za czasów PRL należał do tzw. "półkowników" - filmów zakazanych przez cenzurę.
Akcja filmu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. 8 grudnia 2000 roku jest dwunastym dniem pobytu Marsjan na Ziemi. Przybysze z Marsa poprzez telewizję i posłusznych im ludzi organizują powszechny obowiązek oddawania krwi na rzecz karłowatych "gości" z Marsa, którzy odżywiają się krwią ludzką. Naczelne hasło brzmi: "To my tworzymy rzeczywistość". W istocie, telewizja narzuca społeczeństwu wszystkie normy i ustala wartości. Iron Idem jest prezenterem jednego z programów do niedawna cenionego za wiarygodność i niezależność. Jego szef wymusza na nim aby w swym programie zachęcał do oddawania krwi dla przybyłych Marsa i odczytywał z uśmiechem na ustach propagandowe zapewnienia o przyjaznych zamiarach Marsjan. Bohater jednocześnie jednak kontestuje wewnętrznie te treści i w końcu rzuca program, traci pracę i przywileje, jego żona zostaje porwana a on wyrzucony z mieszkania. Aby odzyskać żonę decyduje się na zarejestrowanie w punkcie pobierania krwi. Marsjanie odlatują, a wraz z tym faktem zmienia się obraz Marsjan przedstawiany przez wszechwładną telewizję...
Film jest mocno groteskowy, a polskie SF bardzo siermiężne, ale nie o efekty tu chodzi. Jak zwykle u Szulkina, ważniejsze jest uniwersalne przesłanie o roli jednostki, wolności i psychologii społeczeństwa. Film jest bardzo dotkliwą i jednoznaczną aluzją do rzeczywistości początku lat 80-tych. Film należy do tzw. trylogii kosmicznej Szulkina która była cyklem filmów będących aluzjami do rzeczywistości, do układu politycznego i do stosunków między władzą a społeczeństwem.
Wiadomość: W lutym 2002 w ośrodku kulturalnym Riverside Studios w zachodnim Londynie zainaugurowano dwutygodniowy pokaz filmów zdjętych przez komunistyczną cenzurę w Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech w latach 1948-82. Wojna światów - następne stulecie była jednym z nich. Impreza obejmująca 11 filmów oraz pięć pokazów wideo zbiega się z ukazaniem się w druku publikacji "Censorship: A World Encyclopedia" (Światowa Encyklopedia Cenzury) wydanej pod redakcją Dereka Jonesa przez wydawnictwo Fitzroy Dearborn.
© Twickle
⇒ Menu |
Wojtek jest niepowtarzalnym reżyserem. W czasach powtarzalności, którą sami napędzamy, pokazał że wie co robi. Pokazał swoje kino. Kino makabrycznie trudne podczas seansu, ale przygniatające swoją wagą dopiero następnymi nocami. Nie boi się pokazywać świata takim, jakim jest, bez obłudnego wypierania trudnych przeżyć. Smarzowski zaserwuje nam ociekającego krwią, bezgłowego kurczaka, a nie zgrabną kulkę przemielonej papki w panierce..
© 2016 Rodrrik
⇒ Menu |
Przepis na World War Z był obiecujący. Bazowa proza mistrza horroru Maxa Brooksa, ciekawy reżyser, odpowiedzialny m.in. za takie filmy jak "Czekając na wyrok", "Marzyciel" czy "Quantum of Solace", gwiazda z absolutnej ekstraklasy Hollywood i hordy krwiożerczych zombie. Co Marcowi Forsterowi udało się z tego przyrządzić? Ciekawe wizualnie, lecz trochę niespójne jako całość danie. Takie trochę instant - w smaku niby zbliżone, ale czuć, że od oryginału - tutaj: najlepszych przedstawicieli gatunku - dzielą go lata świetlne.
© 2013 Veron
⇒ Menu |
Słońce - źródło życia i energii na planecie Ziemia. Z reguły nie wyobrażamy sobie, co by było, gdyby go zabrakło. Przecież było od zawsze i będzie na zawsze. To po części prawda, jeśli spojrzeć na to z innej strony: będzie do końca mojego/twojego życia. To pewne. Ale warto wiedzieć, że i Słońce ma swój żywot. Niewyobrażalnie długi, ale jednak ograniczony. Poza tym jego aktywność może się zmieniać - innymi słowy: może "świecić" mocniej lub słabiej, co ma bezpośredni wpływ na Ziemię. Właśnie tę drugą koncepcję przyjęli sobie twórcy filmu W stronę Słońca.
© 2009 Veron
⇒ Menu |
Jest rok 2013. Na świecie nie ma pokoju, pozostał jedynie chaos, przemoc i bezprawie. Ostatnia wojna zniszczyła dorobek wszystkich cywilizacji. Nie zostało dosłownie nic. Przestały istnieć państwa, fabryki, domy, komunikacja i telefony. Świat cofnął się do zamierzchłych czasów. Zapanowały gwałt i przemoc. Na dawnym obszarze Stanów Zjednoczonych rządzi samozwańczy generał Bethlehem i jego armia bandytów. Zależy im na tym, by ludzie żyli z dala od siebie, zastraszeni, by nikomu nie przyszło do głowy naprawianie tego zburzonego świata. Jednak na podporządkowanych generałowi terenach od pewnego czasu błąka się samotny mężczyzna - czasem udaje mu się znaleźć schronienie i pożywienie w którejś z położonych tu osad, zazwyczaj jednak jest przepędzany. Pewnego dnia na bezkresnym pustkowiu, mężczyzna znajduje porzucony samochód pocztowy, w nim torbę z listami i mundur listonosza. Wpada na pomysł, by rozwieźć pozostawioną tu korespondencję do jej adresatów. Posłańca przynoszącego wiadomości z dawnego i lepszego świata zapewne nikt nie przepędzi...
© Twickle
⇒ Menu |
Człowiek jest chyba jedyną świadomą konsekwencji swoich czynów istotą w świecie, w którym przyszło mu egzystować. A jednak od zawsze nieodłączną częścią życia człowieka jest coś, co wykształciło się w nim już na początku drogi ewolucji - instynkt przetrwania. Naturalny i nierozerwalny z ludzką naturą w ekstremalnych sytuacjach staje się przewodnikiem i bodźcem, który podświadomie nim kieruje. Jako istota rozumna człowiek pojął, że instynkt przetrwania istnieje w nim ciągle, mimo że na co dzień nie ujawnia się w sposób tak dobitny jak w sytuacjach zagrożenia, przez to chęć jak najdłuższego i jak najbardziej wygodnego życia stała się dla niego sprawą wręcz priorytetową. Dlatego też zaczął na sobie eksperymentować, by jak najbardziej zbliżyć się do osiągnięcia jak najmniej traumatycznego życia, lecz dla wielu docieranie do granic etyki, w jakie owe eksperymenty z czasem się przeobraziły, stała się nieakceptowalna.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Tematyka zombie głęboko osadziła się w dzisiejszej popkulturze. Powstałe z grobów żywe trupy, ludzie opętani przez tajemnicze wirusy, ofiary eksperymentów niepoprawnych naukowców czy wielkich korporacji nieraz już gościły na srebrnych ekranach. Musiało więc dojść do tego, że filmowcy zaczną w końcu wykorzystywać motyw zombie - uniwersalny i plastyczny - jako parodię. Jednym z pierwszych filmów w tym stylu był Powrót żywych trupów z 1985 roku. Nie tak dawno zaśmiewaliśmy się z przyjemnego i dobrze przyjętego Zombieland, ja z kolei chciałbym się skupić na brytyjskiej produkcji Wysyp żywych trupów, która w swoim czasie zdobyła sporą popularność na całym świecie.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Death Race to nic innego jak świetnie zrobiony film o wyścigach w klimatach. W niedalekiej przyszłości (rok 2012) pogłębiający się kryzys na rynkach finansowych doprowadza do kompletnego załamania gospodarki amerykańskiej. Miliony ludzi traci prace, co skutkuje drastycznym wzrostem przestępczości, w wyniku którego więzienia pękają w szwach. Rząd nie mając wyboru pozwala na przejęcie nadmiaru więźniów przez prywatne korporacje które postanawiają na nich zarobić. Organizowane są walki na śmierć i życie, transmitowane w Internecie i chociaż biją rekordy popularności, ludzie szybką się nudzą i chcą czegoś więcej. Tym "więcej" są wyścigu w opancerzonych samochodach, z ostrą bronią palną i innymi atrakcjami.
© 2009 Holden
⇒ Menu |
W Wyścigu z czasem Andrew Niccol powraca do antyutopijnej wizji przyszłości. W świetnie opowiedzianej, wciągającej Gattace, wydanej w 1997 roku, przedstawił widzom przerażający obraz rzeczywistości, w której ludzkie życie zostało pozbawione godności w iście faszystowski sposób i sprowadzone do poziomu celularnego. Była to też opowieść o okraszonym cierpieniem dążeniu do szczęścia i bolesnym realizowaniu marzeń. Pomysł na Wyścig z czasem wydaje się jeszcze ciekawszy, a jednak w porównaniu do Gattaki to film znacznie słabszy.
© 2011 Veron
⇒ Menu |
Rodzina Carterów przemierza rozgrzane słońcem piaski pustyni Nowego Meksyku. Spokojnie podróżują, ciesząc się wyjazdem i sobą nawzajem. Na stacji benzynowej pośrodku pustkowia postanawiają zatankować i chwilę odpocząć. Od sprzedawcy dowiadują się o możliwości skrótu dłużącej się trasy. Decydują się podążyć za słowami subiekta. Nie wiedzą jednak, że wpadną tym samym w śmiertelnie niebezpieczną pułapkę...
© 2009 Veron
⇒ Menu |
Powiem szczerze - nie lubię sequeli. Tylko jeden film z cyferką "dwa" lub więcej w tytule zdołał mnie oczarować i była to kontynuacja Ojca Chrzestnego. No, można dorzucić jeszcze Dzień Sądu. Poza tym przeważnie doznawałem uczucia zawodu, po projekcji następstw różnych filmów. Tak to już jest, że człowiek zauroczony historią w pierwowzorze, chce jeszcze lepszego obrazu, albo chociaż mu dorównującego. Ostatnimi czasy zapanowała moda właśnie na sequele oraz remake'i, które przeważnie okazują się być klapą w porównywaniu do oryginału. Chciałoby się zatem rzec, że kontynuacja przeróbki pachnie katastrofą. Takiej jednak nie było w przypadku filmu Wzgórza Mają Oczy 2.
© 2009 Veron
⇒ Menu |
Że niby co? X-meni też są postapo? No tak, to Trzynasty Schron. Tu nie takie rzeczy potrafimy udowodnić, lecz tym razem obędzie się bez potrzeby stawania na uszach, że o innych częściach ciała nie wspomnę. Po pierwsze nie cała seria X-men - opierająca się przede wszystkim na komiksach - a trzy pełnometrażowe filmy fabularne. Historii komiksowych nie znam, nie bardzo mnie to interesuje, więc też nie będę oceniał jak one mają się do klimatów szeroko rozumianego postapo. Za to filmy owszem. O co więc chodzi?
© 2010 Squonk
⇒ Menu |
Przyznam otwarcie, że do filmu X-Men: Pierwsza klasa podchodziłem jak pies do jeża i nie spodziewałem się po nim niczego wielkiego. Po fatalnym Wolverine, który swoim brakiem wysmakowania, idiotycznym scenariuszem i kiepskimi efektami specjalnymi dorównywał czołowym, grindhouse'owym produkcjom, trudno było być optymistą. Po cichu liczyłem, że po takim wiadrze pomyj, jakie zostało wylane na tamten film, dadzą odpocząć dumnym mutantom przynajmniej na dekadę. Hollywoodzcy potentaci zrobią jednak wszystko, aby wydoić z każdej dobrej marki ostatni grosz, nawet jeżeli to zakończy się zbiorowym i paskudnym gwałtem na niej. Dla nich nie ma żadnych świętości, bo w końcu ciemny fan kupi wszystko, nawet sodomię ukochanych herosów na ich własny koszt.
© 2011 Zagłoba
⇒ Menu |
Film X-Men: Pierwsza klasa był powiewem świeżości w filmowej serii o obdarzonych niezwykłymi zdolnościami mutantach. Matthew Vaughn jak żaden reżyser wcześniej próbował ich zrozumieć, wniknąć wgłąb skomplikowanych wnętrz, dotrzeć do motywacji działania, przyjrzeć się genezie ich wypełnionego bólem życia. Udało mu się do tego stopnia, że Pierwsza klasa była filmem z potencjałem oscarowym (niedocenionym wszak przez Akademię). Za najnowszą odsłonę przygód Profesora X, Magneto, Wolverine'a i innych "utalentowanych" zabrał się ponownie Bryan Singer. Jaki okazał się powrót twórcy dwóch pierwszych - przyzwoitych - obrazów spod szyldu X-Men? No cóż... przyzwoity.
© 2014 Veron
⇒ Menu |
Bycie amerykańskim producentem filmowym, to ostatnimi czasy bardzo ciężki chleb. Bo niby kasa na kolejne produkcje jest, a możliwości techniczne są również niezgorsze. Do tego i aktorzy, którzy nie dość, że potrafią zagrać wszystko, to jeszcze z wiekiem nie boją się wrócić do ról, które grali przed laty. Czego więc brakuje? Podstawy każdego dobrego filmu, jakim jest porządny scenariusz, oparty na dobrej historii. Gdy jednak na to banalne przecież stwierdzenie padnie cień realizmu, w którym kasa wydana na film - jaką posiadają producenci - ma się co najmniej zwrócić, robi się wówczas mało radośnie. Sztuka sztuką, ale hajs musi się zgadzać.
© 2016 Squonk
⇒ Menu |
Akcja filmu dzieje się w naszych czasach w mieście aniołów - Los Angeles. Dzień jak co dzień, ciepłe kluchy. Nic nie wskazuje na to, że za niedługo życie małżeństwa dozna wstrząsu. Lexi postanawia wybrać się z psem do weterynarza znajdującego się w mieście. Nagle bez ostrzeżenia wybucha kilka bomb nieznanego pochodzenia a wszystko przykrywa biały, skażony jakimś wirusem pył. Ludziom, którzy byli w tym czasie w domu zaleca się pozostanie w środku i uszczelnienie wszelkich otworów, przez które mógłby przedostać się śmiercionośny wirus. Brad - mąż Lexi - natychmiast zabiera się do pracy i zakrywa folią wszystkie możliwe szczeliny. Jak się okazuje małżonce udało się przetrwać atak i wraca do domu tylko po to, by dowiedzieć się, że musi pozostać na zewnątrz. Oddzieleni od siebie cienką folią zostają poddani próbie wierności. Wszyscy, którzy pozostali w domach mogą czuć się bezpiecznie. ale czy aby na pewno?
© 2010 Vegeir
⇒ Menu |
Zapowiedź to jeden z bardziej reklamowanych filmów tego roku, słuch jednak o nim zaginął zaraz po premierze. Tajemniczy wizerunek tego obrazu i gwiazda w postaci Nicholasa Cage'a, który od kilku lat jest na topie miały zaowocować sukcesem. Sukcesu jednak nie było, a Zapowiedź przeleciała przez kina niczym ogórek kiszony zjedzony na pusty żołądek. Czy słusznie?
© 2009 Holden
Od razu zaznaczę, że do filmu Zapowiedź podszedłem z pewnym dystansem, a to za sprawą głównego aktora - Nicolas'a Cage'a. Nieco bardziej zorientowani wiedzą, że grał ostatnio w takich produkcjach jak Ostatnie zlecenie oraz Next. Szczerze mówiąc były one typowymi 'średniakami', niczym specjalnie nie zachwycały i miały przynieść zysk na przyzwoitym poziomie. No cóż, 'nie zawiodłem się', ale o tym nieco później.
© 2009 Freeze
⇒ Menu |
Gdybym miał określić film Unswortha jednym słowem, byłoby to "dziwny". Chociaż, żeby w pełni oddać temu dziełu sprawiedliwość, należy użyć co najmniej dwóch słów: "bardzo dziwny". Zresztą jak inaczej opisać dzieło, które znane jest przede wszystkim z tego boskiego stroju, w którym paraduje Sean Connery?
© 2009 Jim Cojones
⇒ Menu |
Plącze mi się po głowie myśl - jakże rewolucyjna, przyznacie - iż przeczytanie utworu literackiego zajmuje zazwyczaj więcej czasu, niźli obejrzenie jego filmowej adaptacji. Taka oto z sufitu refleksja naszła mnie chwilę po zapoznaniu się ze Zbuntowaną, kontynuacją przedstawionych w filmie Niezgodna losów Tris Prior. Wydaje się, że nie bez przyczyny.
© 2016 Veron
⇒ Menu |
Welcome to Killadelphia
Czasami zastanawiam się jak to jest, że jakiemuś reżyserowi wychodzi w życiu tylko jeden film. W jaki sposób znajduje on w sobie zdolność i możliwość realizacji dzieła, które zgarnia szereg nagród, na które powołują się i czerpią zeń inni, cenieni nawet twórcy, i które wchodzi do kanonu rodzaju lub po prostu na długo się je zapamiętuje, mając jednocześnie na koncie bzdurne, całkowicie pozbawione sensu bytności wytwory? Co staje się dla artysty inspiracją do napisania skryptu, który zgarnia nominację do Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny, a zaledwie kilka lat później ten sam autor wypuszcza na rynek film pozbawiony jakiejkolwiek koncepcji? Dziwne, ale zgodnie z obrazem Zdarzenie "są na świecie siły, których nigdy nie zrozumiemy". Takie na przykład jak sens powstania tego filmu.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
George A. Romero swoją trylogią Dead Series wyrobił sobie uznaną markę w świecie kina. Stał się prekursorem gatunków survival horror i zombie apocalypse oraz stworzył niezapomniane, inspirujące dzieła - wręcz klasyki horroru. Do tematyki zombie Romero powrócił w równo dwie dekady po wydaniu ostatniej części pierwotnej trylogii, Dnia żywych trupów. Z przykrością i bólem muszę stwierdzić, że Ziemia żywych trupów nie dorasta do pięt swoim poprzednikom.
© 2010 Veron
⇒ Menu |
Dzisiaj przed Wami rozpościera się recenzja filmu postapokaliptycznego ale filmu postapokaliptycznego innego niż większość tego typu produkcji ;-). Bo moi drodzy nie jest to SF ani film sensacyjny, jest to... horror!
© 2007 KeniG
⇒ Menu |
Miłe i kochane zwierzątka w przytulnym lesie. Sarenki, jelonki, misie. Zwłaszcza misie. Jeśli jest ktoś, kto tak postrzega leśne królestwo przyrody, to po obejrzeniu Zjawy znienawidzi je tak bardzo, że nie zbliży się tam na kilometr, bez taktycznej bomby atomowej i napalmu.
© 2019 Squonk
⇒ Menu |
Znieważona ziemia to film ważny, bo bez zadęcia opowiadający o bezpośrednich i długofalowych skutkach katastrofy reaktora w Czarnobylu. Z drugiej strony mógłby być o wiele lepszy, gdyby nie kilka drobnych mankamentów.
© 2016 Veron
⇒ Menu |
Czy można połączyć humor z tematyką zombiactwa? Tak! Uważam, że nawet powinno się okraszać kolejne historie o żywych trupach dawką "przymrużenia oczu", ponieważ koncepcja istnienia zombiaków jest tak bzdurna i nierealna, że tylko na wesoło można to skonsumować. Jednak całkowicie inną kwestią jest to, jakiego rodzaju humor powinien w takich filmach być użyty.
© 2009 Squonk
⇒ Menu |
Na siłę, wbrew mojej własnej woli, związany, zakneblowany i pozostawiony przed monitorem.... - i te sprawy - tak mógłbym się tłumaczyć, gdyby ktoś zapytał mnie, czemu obejrzałem ten film. Zombie strippers to nie tylko tytuł produkcji, wbrew pozorom wcale nie niskobudżetowej, ale zarazem te dwa słowa to właściwie jedyne powody dla których ktokolwiek chciałby obejrzeć ten film. No, ewentualnie można by też doszukać się trzeciego, jakim jest humor. I na tym się kończy lista atutów, ale nie niniejsza recenzja. Pozostało jeszcze zadecydować, czy jest to przede wszystkim film bardziej o zombie, czy o striptizie, lekki horror z elementami komedii czy komedia z elementami tandetnego horroru. Bierzmy się zatem do dzieła. Czy mówiłem już, że jedną z głównych ról odgrywa Jenna Jamesom?
© 2007 Ulyssaeir
⇒ Menu |
Podciągnąć Życie Pi pod klimaty postapo, to zadanie na pierwszy rzut oka dość karkołomne. I fakt, z kanonicznym obrazem postapokalipsy najnowszy film Anga Lee nie ma praktycznie nic wspólnego. Ale oglądając go, mimowolnie narzucały mi się skojarzenia z filmem Danny'ego Boyle'a, 127 godzin - kinem, jak by nie patrzeć, ekstremalnie survivalowym. Takie też jest Życie Pi, z tym że miast gór stanu Utah mamy tu przestwór Pacyfiku, a kamieniowi przygważdżającemu rękę głównego bohatera do skalnej ściany odpowiada szalupa z... tygrysem bengalskim.
© 2013 Veron
⇒ Menu |