< SCHRONKULTURA | << MUZYKA | <<< 113 ALBUMÓW
#58. Jean Michel Jarre - Waiting for Cousteau

Okładka albumu muzycznego Rok wydania: 1990
Strona internetowa wykonawcy: jeanmicheljarre.com

Kiedy ostatnim razem, zakładając przy tym że nie jesteście smakoszami, mieliście styczność z jakimś ciekawym oraz inspirującym przejawem kultury francuskiej? 🤔

Spokojnie, tylko nie bijcie jeśli powiem że ja zatrzymałem się gdzieś na Lucu Bessonie w końcówce lat 90-ch. Jednocześnie w pamięci trzymając pierwsze seanse filmów z Louis de Funèsem oglądane za dzieciaka w latach 80-ch. No i oczywiście pierwszy kontakt z muzyką Jean Michel Jarre'a. A i ten urwał się gdzieś pod koniec lat 90-ch, gdy ów twórca według mnie się pogubił, przestał wytyczać kierunki w muzyce elektronicznej i zajął się bezpiecznym odcinaniem kuponów z dawnych dokonań.

Nawet więc jeśli to ja mam małe pojęcie gdy chodzi o współczesną kulturę i sztukę francuską, to chyba przyznacie mi racie że kiedyś - czyli właśnie tak do końca lat 90-ch - była ona w Polsce szeroko i otwarcie dostępna. Zwłaszcza czerpiąc z rozpędu jakiego nabrała ona w czasach komuny, nie kojarząc się tak bardzo z tym "bardziej zgniłym" bo anglojęzycznym Zachodem.

Wracając zaś do tematu, to właśnie ten album francuskiego muzyka uważam za ostatni w jego karierze który jeszcze może zafrapować. Potem było już tylko "bezpieczne" nagrywanie kolejnych mutacji albumu Oxygene albo jakieś eko-techno do pokręcenia dupskiem na parkiecie. To ciut za mało na kogoś, kto potrafił w latach 70-ch z analogowych syntezatorów wycisnąć nieziemskie brzmienia, a już na w pełni cyfrowym sprzęcie wyczarować arcydzieło techniki samplingu - album Zoolook. Zaś na Waiting for Cousteau, dedykowanym zresztą słynnemu badaczowi morskich głębin, Jarre zmierzył się z muzyką ambient. Przede wszystkim w tytułowym, 40 minutowym utworze, ponieważ trzy pierwsze są różno-różniastymi rozwinięciami pomysłów z poprzedniego albumu Revolutions.

Gdy wiele lat temu za dzieciaka usłyszałem tytułowy utwór tego albumu, to myślałem że ktoś sobie robi ze mnie jaja. Pojęcia nie miałem czym jest owa muzyka ambient, myślałem że na kasecie magnetofonowej nagrały się jakieś szumy. Przyspieszyłem więc jej odtwarzanie, ale nic się nie stało 😂 Z głośników nadal dochodziło jakieś plumkanie i szmery 😅

Musiało minąć trochę czasu, a moje ucho się wyrobić, bym zrozumiał o co tam w ogóle chodzi. A nie bym był oczywiście taki mądry, gdyby nie wiedza czym ów ambient może być bo oczywiście muzyka okołofalloutowa, a przede wszystkim bardziej lekkostrawne (bo krótsze) produkcja Briana Eno. No ale album ten też może być dowodem że Jarre umie w ambient. Czy raczej umiał, bo mu się chciało.

© 2019 Marek 'Squonk' Rauchfleisch

< SCHRONKULTURA | << MUZYKA | <<< 113 ALBUMÓW