< SCHRONKULTURA | << GRY WIDEO
Rage

Okłada gry 'Rage' Producent: id Software
Wydawca: Bethesda Softworks
Wydawca PL: Cenega Poland
Platformy: PC, X360, PS3
Oficjalna strona: www.rage.com

Najnowsze dzieło id Software przed premierą obiecywało wiele. Najbardziej zagorzali fani tego studia dostawali wypieków na twarzy na myśl o piątej odsłonie kultowego id Tech. Megatekstury i inne wodotryski miały dokonać kolejnego przełomu w shooterach. Mimo że nikt nie liczył na rewolucję na miarę pierwszego Dooma, to oczekiwania były spore. Gdy nadszedł dzień premiery, Rage zazgrzytał, ale, jak na postapokaliptyczny mechanizm przystało, po kilku stuknięciach młotkiem ruszył i działa całkiem sprawnie, choć brakujące śrubki oraz tu i ówdzie pordzewiałe elementy mogą nieco odstraszać.

Postapokalipsa w Rage to temat przewodni, inaczej recenzja tej gry nie gościłaby w schronowych zasobach. Twórcy gry puścili wodze fantazji i zaprezentowali nam wizję świata po uderzeniu w Ziemię asteroidy Aphopis, tej samej, która w 2029 roku ma przelecieć blisko naszej planety. Niestety, ten obraz w niewielkim stopniu odbiega od tego, co widzieliśmy już choćby w Falloucie. Świat po zagładzie to siedlisko mutantów i bandytów zrzeszonych w różnych klanach, a nieliczni ludzie muszą chronić się przed tym całym plugastwem w niewielkich osadach i miasteczkach. Do grona zmartwień zaliczyć trzeba także Władzę, organizację wyposażoną w nowoczesną broń i posiadającą wyszkolonych żołnierzy, która za wszelką cenę chce przejąć kontrolę nad odradzającym się światem. Przeciwko tym niecnym planom staje Ruch Oporu, do którego, chcąc czy nie, musimy dołączyć. Wcielamy się w ocalałego z programu Eden - aby zachować wiedzę i technologię, a także umożliwić przetrwanie ludzkości, na całym globie zakopano tysiące małych schronów - Arek, w których zahibernowano specjalnie wyselekcjonowanych ludzi. Arki miały wybudzić ocalałych, gdy warunki na powierzchni będą sprzyjały odbudowie cywilizacji. Nikt jednak nie przypuszczał, że po przebudzeniu czekać nas będzie prawdziwy koszmar. Okazuje się bowiem, że stanowimy smakowity kąsek zarówno dla Władzy, jak i dla Ruchu Oporu, który wykorzysta nas do wykonania wszelkiej brudnej roboty.

Rage: ilustracja Rage: ilustracja

Od fabuły w Rage nie oczekiwałem zbyt wiele, wszak to shooter, ale historyjka w grze, choć pozbawiona zwrotów akcji, wydała mi się zjadliwa. To pewnie zasługa świata, który zamieszkują różnorodne postaci, nadając mu bardzo groteskowy charakter. Nie trudno tu o skojarzenia z Borderlands. Obie gry, pomimo diametralnych różnic w mechanice, posiadają podobny styl, choć w porównaniu do dzieła Gearbox Software, Rage to nieogolony brutal. O ile w Borderlands postaci sprawiały wrażenie nieco papierowych, o tyle w produkcji id Software ciężko im odmówić wiarygodności. Wygląd mieszkańców miast to majstersztyk. W żadnej grze nie widziałem tak zróżnicowanych i przygotowanych z tak ogromną dokładnością modeli postaci. Wpadanie do nich z wizytą i wyłapywanie różnych szczegółów w ich wyglądzie oraz zachowaniu zawsze wywoływało uśmiech na mej twarzy (ich kwestie nie powtarzają się, lecz ulegają zmianie w zależności od naszych postępów). Doktor Kvasir poruszający się po swoim laboratorium za pomocą mechanicznego przenośnika, Jack Stiles - wielki grubas prowadzący Mutant Bash TV, czy wyzywająca Teague, z którą można zagrać w karty, na pewno na długo zapadną mi w pamięć.

Rage: ilustracja Rage: ilustracja

Rage robi ogromne wrażenie już przy pierwszym uruchomieniu. Wystarczy wyjść z Arki, a naszym oczom ukazują się najładniej wyglądające pustkowia, jakie możemy ujrzeć w grach. Technologia megatekstur pozwoliła twórcom na przemienienie całego świata w gigantyczny artwork. Przyglądając się jednak bliżej można zauważyć, że tekstury otoczenia są niskiej jakości, co psuje nieco ogólny efekt i kontrastuje z doskonale przygotowanymi modelami postaci. Nowy silnik graficzny nie stanowi więc rewolucji, a jeśli wziąć pod uwagę brak dynamicznego oświetlenia, to wygląda na to, że id Software zrobiło krok do tyłu. Osobną sprawą są problemy techniczne, dające się we znaki posiadaczom kart Ati (w tym mnie). Większość mankamentów udało mi się wyeliminować instalując patche i dokonując zmian w plikach konfiguracyjnych, ale i tak doskwierały mi niekiedy dziwne artefakty. Nie wyobrażam sobie nawet, jaką gehennę przeżywali gracze zaraz po wydaniu gry, skoro ja, grając kilka miesięcy po premierze, gdy już poważniejsze łatki wyszły na światło dzienne, nadal miałem problemy.

Rage: ilustracja Rage: ilustracja

Rozgrywka w Rage skomplikowana nie jest. Polega na odwiedzaniu miast, których mamy aż dwa, plus dwie małe osadki na początku, zamieszkiwane przez naszych zleceniodawców. Aktywowane zadania zmuszają nas do jazdy po pustkowiach i wstępowania do konkretnych lokacji, gdzie idąc jak po sznurku, robimy użytek z naszego arsenału. Nikogo nie dziwi fakt, że Rage jest liniowy, misje należące do głównego wątku odblokowują się w ustalonej kolejności. Nieco urozmaicenia daje rozwijanie kariery postapokaliptycznego rajdowca albo przeglądanie tablicy ogłoszeń, skąd można uruchomić zadania poboczne. Warto też ucinać sobie pogawędki z ludźmi, bo niektórzy poproszą nas o wykonanie jakiejś roboty. Z misji pobocznych (te najczęściej zmuszają nas do ponownego odwiedzenia miejsc, gdzie wykonywaliśmy zadania główne), najbardziej zapamiętałem występowanie w roli snajpera i osłanianie sprzymierzeńców, a także udział w Mutant Bash TV - groteskowym telewizyjnym show z udziałem mutantów - obracający się, śmiercionośny goryl strasznie mnie rozbawił.

Rage: ilustracja Rage: ilustracja

Areny, na których wykonujemy główne zadania, są zróżnicowane. Na naszej drodze odwiedzimy siedziby różnych bandyckich klanów, których członkowie różnią się między sobą nie tylko wyglądem, ale też zachowaniem podczas walki, czy wykorzystywanym uzbrojeniem. Gadżeciarze to dobrze opancerzeni przeciwnicy, wykorzystujący potężny arsenał, w przeciwieństwie do dzikich Szakali, którzy szarżują na nas z nożami, nie znając słowa finezja. Tę ujrzeć możemy u niezwykle zwinnych członków klanu Duchów. Przeciwnicy, poza żądnymi krwi mutantami, zachowują się całkiem inteligentnie. Chowają się za przeszkodami, wykorzystują technologiczne zabawki, jak np. roboty czy wieżyczki strażnicze. Ich pełne wulgaryzmów okrzyki, typu: "załatwię chu**!", nie tylko śmieszą, ale też budują klimat.

Rage: ilustracja Rage: ilustracja

Sama walka sprawiała mi ogromną przyjemność. Dawno nie uczestniczyłem w tak satysfakcjonujących wymianach ognia. Dużo do powiedzenia mają tu świetne animacje - trafienie biegnącego przeciwnika, sprawia że ten traci impet, niekiedy przewracając się czy wpadając na ściany. A jest z czego strzelać. Mamy parę rodzajów broni, do każdej przewidziano różne typy amunicji, a na deser przygotowano gadżety, takie jak: wieżyczki strażnicze, roboty i zdalnie sterowane samochodziki-bomby. Chyba najbardziej wszechstronna jest kusza. Oprócz zwykłych stalowych bełtów, mamy elektrobełty, które najlepiej sprawdzają się na biedaków stojących po kolana w wodzie. A jeśli chcemy pośmiać się z nerwowo wierzgającego przeciwnika świadomego swej rychłej przemiany w czerwoną mgiełkę, wystarczy ustrzelić go wybuchowym bełtem, który wybucha po paru sekundach. Podobnie jak ofiara strzałek kontroli umysłu, którą możemy przez chwilę sterować. Arsenał jest więc spory, a dające radochę (jak choćby dekapitacja kilku bandytów z użyciem śmiglika) efekty trafień zachęcają do eksperymentowania. Czuć tutaj nieco oldschoolowego klimatu dawnych shooterów. Nawet walki z bossami, jak mój ulubiony Kraken, pozbawione są jakiejkolwiek finezji. Liczy się tylko wpakowanie jak największej ilości ołowiu w cielsko przeciwnika. Misje zaprojektowano tak, że rzadko kiedy przeciw nam staje więcej niż pięciu maruderów. Nic więc dziwnego, że normalny poziom trudności nie sprawiał mi problemów, choć pojedynki z żołnierzami Władzy nie należały do przyjemnych - ich zdolność przetrzymania kilku headshotów trochę deprymowała. Zawiodłem się też bardzo na zakończeniu, nie zdradzę szczegółów, ale po ostatecznej konfrontacji w moich myślach pozostało pytanie: "i to już wszystko?".

Rage: ilustracja Rage: ilustracja

Przyzwyczajony za sprawą dzisiejszych gier do wszędobylskich znaczników i mapek ukazujących jedyny słuszny kierunek marszu, z zadowoleniem przyjąłem fakt, że w miastach nie uświadczymy takich ułatwień. Rozwiązanie to zmusiło mnie do dokładnego poznania topografii miasteczek i zapamiętania, gdzie urzędują ważne persony, jak szeryf albo mechanik. Wystarczy jednak znaleźć się na bezdrożach, by mapa z wytyczoną ścieżką znów występowała na pierwszym planie. Jazda po pustkowiach przy całkiem nieźle zrealizowanych etapach pokonywanych pieszo wydaje się dodana na siłę. Sprawia to może nieco toporny model jazdy postapokaliptycznych maszyn albo monotonia towarzysząca przemieszczaniu się pomiędzy lokacjami, no bo ile razy można niszczyć te same pojazdy bandytów i wieżyczki strażnicze, które i tak będą się pojawiać przy każdym wyjeździe na pustkowia.

Rage: ilustracja Rage: ilustracja

Zasiądziemy za kółkiem czterech czterokołowych maszyn (posiadacze edycji anarchisty mają jeszcze jedną, z której nie korzystali, bo nie wnosi nic poza ciekawym wyglądem), których zdobywanie wymusza na nas wątek fabularny. Twórcy niezbyt subtelnie próbowali urozmaicić jazdę małymi eventami w postaci na przykład spadających meteorytów, które trzeba zbierać na czas. Wyścigi dostępne w miastach także posiadają ten arcade'owy charakter. Mamy kilka ich rodzajów, od zwykłych prób czasowych, przez wyścigi na okrążenia, po rajdy, gdzie trzeba jak najszybciej dotrzeć do pojawiających się na trasie punktów kontrolnych. W niektórych z nich możemy korzystać z broni zamocowanych na naszych pojazdach (oczywiście nie zabrakło miniguna i wyrzutni rakiet) i innych bajerów, jak pola siłowe czy miny. Maszyny można oczywiście ulepszać, dokupując upgrade'y za zdobyte w wyścigach punkty. Nie stworzono tu więc nic przełomowego. Mamy raczej do czynienia ze zlepkiem sprawdzonych rozwiązań, które są zrealizowane poprawnie, ale nie zachwycają. Jak dla mnie, cała ta wyścigowa otoczka psuje klimat skrzętnie budowany przez fantastyczne postaci i strzelankowe etapy, i nie płakałbym, gdyby twórcy zrezygnowali z niej całkowicie.

Rage: ilustracja Rage: ilustracja

Świat gry oferuje nam także kilka zabawnych minigierek. Szczególnie urzekła mnie postapokaliptyczna karcianka, do której karty z postaciami poukrywano na całym obszarze gry. Wreszcie ktoś poszedł po rozum do głowy i oznaczył niepotrzebne przedmioty w grze jako złom. Dzięki temu ze spokojem można sprzedawać zbędny ekwipunek. Reszta znajdziek posłuży często do stworzenia najróżniejszych przedmiotów, dzięki całkiem wygodnemu systemowi craftingu. Sklecić samodzielnie można choćby lepszą amunicję, roboty i wieżyczki strażnicze czy medykamenty. Ciężko opisać moje zadowolenie po zrobieniu kilku zaawansowanych śmiglików, które same kierują się w stronę bandyckich karków.

Rage: ilustracja Rage: ilustracja

Warto jeszcze wspomnieć o trybach gry wieloosobowej. Są dwa: Furia drogowa - czyli zestaw kilku rodzajów wyścigów i tras dla maksymalnie czterech graczy oraz Legendy Pustkowi - tryb kooperacji dla dwóch graczy. Niestety, niska popularność multiplayera nie pozwoliła mi się ścigać z żywymi ludźmi. Na szczęście udało mi się pograć nieco w coopie i muszę przyznać, że ten element zrealizowano bardzo dobrze. Misje wymuszają i ograniczają wykorzystanie niektórych broni i amunicji, co stanowi niezłe wyzwanie, a wspólne ukończenie etapu daje ogromną satysfakcję. Szkoda tylko, że posiadając pecetową wersję, tak trudno na Steamie znaleźć żywego gracza.

Rage: ilustracja Rage: ilustracja

Na plus zaliczam także polską lokalizację. Aktorzy podkładający głos wypadli bardzo dobrze, szkoda tylko, że w uszy rzuca się niekiedy ich deficyt. Zdarza się, że kilka postaci przemawia głosem jednego aktora, co nieco razi przy tak zróżnicowanym ich wyglądzie.

Rage: ilustracja Rage: ilustracja

Taki właśnie jest Rage, stojący na rozdrożu i odjeżdżający po trochu w każdą stronę. Nie można mu odmówić genialnego, postapokaliptycznego klimatu. To naprawdę solidny shooter, w którym można odnaleźć ducha kultowych produkcji id Software. Brak w nim rewolucyjnych rozwiązań, pomimo zastosowania nowego silnika, który przyniósł więcej problemów niż pożytku. A gdyby wyciąć elementy wyścigowe zrealizowane bez polotu i poprawić zakończenie, bez wahania dałbym dziewiątkę.

Plusy:
- świetny klimat,
- dobrze zrealizowane elementy strzelankowe,
- szczegółowe modele postaci,
- ładna grafika,
- przyjemny tryb gry wieloosobowej.

Minusy:
- wyścigi dodane na siłę,
- niesatysfakcjonujące zakończenie,
- problemy techniczne,
- megatekstury nie są zbyt ładne z bliska.

Ocena: 8/10

© 2012 Łukasz 'Uqahs' Mazur

< SCHRONKULTURA | << GRY WIDEO