< POSTKULTURA | << SERIALE
Dragon Ball Super (segment serialu)

Plakat serialu 'Dragon Ball Super' Dragon Ball Super (odcinki 47-67)
Produkcja: Japonia 2015
Reżyseria: Morio i Kōhei Hatano
Scenariusz: Akira Toriyama
Obsada: Masako Nozawa, Ryô Horikawa, Takeshi Kusao i inni
Muzyka: Norihito Sumitomo
Na podstawie: Akira Toriyama Dragon Ball Super (manga)
Czas: 23 minuty

Serial anime na podstawie wydawanej od 1984 roku mangi Dragon Ball na przestrzeni lat doczekał się wielu odsłon. Powstało kilkanaście filmów kinowych i hollywoodzka adaptacja, którą lepiej pominąć milczeniem. I choć jest to historia głównie na pograniczu fantasy i science fiction, znalazło się również miejsce dla motywu postapokalipsy. By jednak zrozumieć dość zawiłą (i często gubiącą się w tej zawiłości) fabułę tej konkretnej dwudziestoodcinkowej sagi, musimy się cofnąć o trzydzieści lat. Znajomość kontekstu jest niezbędna. Akcja rozgrywa się w jednej z wersji przyszłości, w której niedobitki ludzkości walczą o przetrwanie, a jeden z najbardziej rozpoznawalnych japońskich bohaterów, saiyanin Son Goku, wyrusza w przyszłość, by zażegnać niepokojące zagrożenie.

Wymyślone przez Akirę Toriyamę przygody chłopca z małpim ogonem z początku miały być jedynie parodią chińskiej Podróży na Zachód, ale z biegiem lat przerodziły się w rozpoznawalną na całym świecie markę. Wraz z dorośnięciem (choć może niekoniecznie dojrzeniem), zmienił się ton opowiadanej historii. Wątki komediowe zostały zmarginalizowane, jest poważniej, wręcz brutalnie, gdyż skoncentrowano się na scenach walki. Oryginalna manga była wydawana w latach 1984-1995. W tym czasie rozpoczęto również produkcję kilku serii anime, Dragon Ball (1986-1989), Dragon Ball Z (1989-1996, w 2009 odświeżone jako Dragon Ball Kai) oraz Dragon Ball GT (1996-1997), wszystkie emitowane w Polsce z małym opóźnieniem, na przełomie mileniów i w oparciu o wersję z francuskim dubbingiem. Dragon Ball Super (2015-2018) jest osadzony pomiędzy dwiema poprzednimi seriami, a fabularnie rzecz ujmując – podczas dziesięciu lat pokoju na Ziemi, jaki nastał po pokonaniu przez Goku ostatniego potężnego przeciwnika zagrażającego Ziemi. DBS pokazuje wydarzenia wykraczające poza skalę Ziemi, a nawet kosmosu, wprowadzając dwanaście wszechświatów. Jeśli doda się do tego fakt, że istnieją jeszcze alternatywne linie czasu, sprawa się nie upraszcza. A dla wprowadzenia do fabuły sagi Trunksa z przyszłości, o której głównie tu będzie mowa, trzeba się cofnąć do DBZ, w którym Trunks z przyszłości po raz pierwszy się pojawia. Już tam była mowa o zagrożeniach, które znacznie uszczupliły ludzką populację w przyszłości. Trunks wyrusza wehikułem czasu wynalezionym przez swoją matkę do przeszłości (dla nas łatwiej będzie ją nazwać „teraźniejszością”), by zapobiec kilku katastrofom. Jednak tu postapo było nawet mniej niż tłem, a wszystko, co najistotniejsze, rozgrywało się w „teraźniejszości”, do której zresztą za Trunksem wrogowie z przyszłości przybywali. W DBS sprawa ma się jednak inaczej, bo do tej rzeczywistości powracamy wielokrotnie i rozgrywają się tam najistotniejsze pojedynki.

Dragon Ball Super (segment serialu): ilustracja

Przyszłość nie jawi się w zbyt jasnych barwach. Nad ruinami miast gromadzą się ciemne chmury. Po kanałach chowa się ruch oporu broniący tych, którzy sami nie daliby rady. Ostatnie garstki ludzkości zostały zepchnięte do defensywy bez większej nadziei na zwycięstwo. Brakuje jedzenia, a wyjście na powierzchnię może wiązać się z anihilacją. Boją się dziwnego wroga eliminującego ludzi, który wygląda zupełnie jak Son Goku, w tej linii czasu już dawno martwy, ubrany jest jednak na czarno, skąd nadano mu imię – Goku Black. Kule się go nie imają, dysponuje niezmierzoną mocą i nikt nie jest w stanie stawić mu czoła. Pośród tego wszystkiego pół-saiyanin Trunks, który ostatniej szansy na rozprawienie się z tajemniczym zagrożeniem upatruje w powrocie do przeszłości, by dowiedzieć się, kim dokładnie jest Goku Black, skąd się wziął i jak zapobiec zagładzie ludzkości przez niego spowodowanej. Pomoc przyniosą mu między innymi jego ojciec Vegeta i oczywiście Son Goku, którzy zdążyli w poprzednich odcinkach serii zyskać paru potężnych sprzymierzeńców w świecie bogów, a ich podróż będzie się odbywać pomiędzy teraźniejszością a przyszłością i między różnymi wszechświatami – Dragon Ball łączy elementy science fiction i fantasy, ukazując oryginalne, niepowtarzalne, choć niejednokrotnie groteskowe i dziwne uniwersum, które przez trzydzieści lat od powstania bardzo się rozrosło.

Dragon Ball Super (segment serialu): ilustracja

Choć wszystko wygląda na skomplikowane, to widza nie zostawiono samemu sobie. Retrospekcje wszystko wyjaśniają, a bohaterowie często podają wprost swoje motywacje. Powtarza się to co kilka odcinków, do znudzenia – cecha charakterystyczna serii kierowanych do młodszych grup wiekowych. Saga, w której głównym antagonistą jest Black, nie należy jednak do tych najlżejszych – niektóre czyny negatywnych postaci są bardzo okrutne, nie brak też rozważań na temat dobra i zła, czy relacji między bogami i ludźmi. Nie jest tu jednak tak brutalnie jak w DBZ, a całość jest zrównoważona licznymi gagami i humorem (bardzo często związanym z jedzeniem). Słabością całej serii DBS jest schematyczność, uproszczenie charakterów postaci (wyolbrzymione komediowe aspekty i straszne ogłupienie postaci Goku) oraz nielogiczność i niekonsekwencja, szczególnie jeśli chodzi o poziomy mocy bohaterów. Jeśli tworząc uniwersum nakłada się na nie jakieś zasady, warto by było ich przestrzegać, a tak cały system poziomów mocy stał się bardzo nieczytelny, gdy nowo wprowadzony Super Saiyajin Blue o poziomie mocy rzekomo bliskim boskiemu radzi sobie podobnie, jeśli nie gorzej, do innej postaci na poziomie SSJ 1. No cóż, ale jest to seria o kosmicznych wojownikach zdobywających nowe poziomy mocy poprzez głośniejsze krzyczenie i w konsekwencji zmieniających kolor włosów. Może po prostu oczekuję zbyt wiele.

Dragon Ball Super (segment serialu): ilustracja

DBS jako taki jest szczególnie dla tych, którzy pamiętają tamte czasy, gdy za dzieciaka czekało się na kolejny odcinek na RTL7. Może po latach widzi się już znacznie więcej nielogiczności czy niedoskonałości, ale wciąż wciąga, choć dla kogoś niezaznajomionego z serią mógłby być zbyt abstrakcyjny. Rozwija już całkiem spory świat stworzony przez Toriyamę i jest pełen nawiązań nie tylko do DB i DBZ, ale też czasem innych dzieł autora (Dr Slump, Jaco – prawdopodobnie mamy też do czynienia z pożegnalnym dziełem, gdyż Toriyama wyznaczył już sobie następcę) i w nieco mniejszym stopniu generalnie do popkultury (ale to bardziej widoczne jest w późniejszych sagach). Tak na marginesie, odnoszę też wrażenie, że twórcy byli bardzo głodni, zajmując się tą serią. W niemalże każdym odcinku są sceny poświęcone jedzeniu, dla niektórych postaci jest to wręcz główna motywacja.

Ocena: 6/10, dla fanów marki 7 albo 8.

Dragon Ball Super (segment serialu): ilustracja

© 2018 Kamil 'Wrathu' Kwiatkowski

< POSTKULTURA | << SERIALE