< SCHRONKULTURA | << KOMIKSY
Reaktor 1F

Okładka komiksu 'Reaktor 1F' Autor: Tatsuta Kazuto
Tytuł: Reaktor 1F
Tytuł oryginału: いちえふ - 福島第一原子力発電所案内記 (Ichiefu - Fukushima Daiichi Genshiryoku Hatsudensho Annaiki)
Wydawca: Morning (Japonia 2013-2015), Waneko (Polska 2021)
Tłumacz: Wojciech Gęszczak
Liczba stron: 558
ISBN: 978-83-82421-32-3

Wydawnictwo Waneko podjęło się przetłumaczenia wspomnień Japończyka pracującego przy usuwaniu skutków katastrofy elektrowni w Fukushimie i sąsiednich regionach, która była była skutkiem trzęsienia ziemi w pobliżu wybrzeża regionu Tōhoku położonego nad Pacyfikiem, w 2011 roku. Elektrownia jądrowa Fukushima Nr 1 to potocznie Ichi Efu (dosłownie 1F), w opozycji do znanego z mediów Fuku Ichi, której to nazwy miejscowi nie używają. W poniższej recenzji będę więc stosować skrót 1F. Zanim przejdziemy do wyjaśnienia, czym tak w zasadzie jest manga Reaktor 1F i kim jest jej autor, przypomnijmy sobie, jak ówczesne wydarzenia relacjonował Trzynasty Schron:

„Japonia doświadczyła niespotykanego kataklizmu. Ogrom zniszczeń jest wprost porażający, a kolejne doniesienia mediów wcale nie uspokajają. W kraju położonym w pacyficznym pierścieniu ognia, gdzie około 30% energii produkują elektrownie atomowe, rozsądek każe zapytać o bezpieczeństwo reaktorów.

Okazuje się, że trzęsienie ziemi przerwało dostawy prądu, wyłączyło też generatory awaryjne, powodując brak chłodzenia dwóch reaktorów elektrowni Fukushima I. Istnieje duże ryzyko stopienia jednego z nich, niektóre źródła podają, że proces topienia już się rozpoczął. Ryoner Shiomi, przedstawiciel japońskiej komisji ds. bezpieczeństwa jądrowego uspokaja jednak, że gdyby doszło do stopienia reaktora, zagrożone skażeniem są obszary położone maksymalnie w promieniu 10 km od elektrowni. Ludność z tych terenów (około 50 tys. osób) ewakuowano.”

- Uqahs, „Alarm atomowy w Japonii” (nowina na Trzynastym Schronie, 12.03.2011)

Rok później media wciąż grzmią, że sytuacja nie została opanowania i nic się nie zmienia. Nie jest to prawdą. Zmiany są, ale wymagają czasu. By ich dokonać, Kazuto Tatsuta (pseudonim) i inni pracownicy powracają sprzątać zatrważające skutki tsunami. Zakładają buty, kombinezony i maski i jadą do miejsca, w którym zatrzymał się czas. Do niektórych prac, jak skanowanie, mogą użyć robotów. Jednak przez większość czasu muszą zagryźć zęby, przymknąć oko na swędzący pod maską nos i wykonywać różne prace na terenie 1F. Spawają, odkręcają, usuwają wodę z rur... Muszą jednak cały czas pilnować poziomu napromieniowania. Osiągnięcie określonego limitu wiąże się z konsekwencjami.

Co ważne, autor rozprawia się z medialną dezinformacją, jasno prezentując stawkę i zagrożenie, a także jak dzięki procedurom bezpieczeństwa je zminimalizować. Jak można się spodziewać, także w Japonii media i różne ugrupowania mocno straszyły skutkami katastrofy. Nawet doradcy zawodowi często nie mogą uwierzyć, że ktoś w ogóle chce pracować w napromieniowanych miejscach. Należy też uważać na nieuczciwe firmy i ogłoszenia pułapki. Sam system zatrudniania jest dość złożony i niełatwo połapać się we wszystkich podmiotach zlecających, zatrudniających i podwykonawcach, nie mając nigdy do czynienia z czymś podobnym. A dochodziło do różnych dziwnych sytuacji, w których np. firma znajdowała się w hierarchii podwykonawców zarówno nad jak i pod inną firmą. Zależności te były kluczowe w kwestii zarobków, czego autor nie pomija (choć nie obraziłbym się za przypisy tłumacza z przeliczeniami jenów na polskie złote!*) Szczęśliwie się złożyło, że ktoś, kto miał odwagę podjąć się wyzwania, nie przeraził się skomplikowaną papierologią i posiadał potrzebne przy tak ciężkiej pracy umiejętności, miał również przeszłość związaną z rysowaniem mang (a na marginesie, nawet trochę umiejętności muzycznych).

Z początku miał być to jednostrzał pt. 1F - przewodnik po elektrowni jądrowej nr 1 w Fukushimie. Otrzymał nagrodę główną w konkursie debiutantów Manga Open, dzięki czemu został opublikowany w magazynie Morning 44/2013 i wzbudził zainteresowanie. W konsekwencji, autorowi zlecono narysowanie ciągu dalszego. Nie było to pozbawione umiarkowanych kontrowersji, z czym autor radzi sobie zmianą nazw firm na fikcyjne, pomijaniem technicznych szczegółów objętych tajemnicą wojskową czy ukrywaniem prawdziwej tożsamości pod pseudonimem i... maską meksykańskiego zapaśnika. Sama historia wydania także została tu rozrysowana. Trzeba też przyznać, że decyzja autora, by jednak nie robić fikcyjnej sensacyjnej historii, a oprzeć się na faktach, zwiększa wartość dzieła.

Czy Reaktor 1F działałby równie dobrze jako książka bez obrazków? Być może, szczególnie biorąc pod uwagę ilość tekstu. Komiksowe medium jest tu zarówno zaletą, jak i wadą. Autorowi dużo lepiej wychodzi rysowanie budynków i maszyn niż ludzi. Pomaga uzmysłowić sobie, jak to wszystko wygląda. W kwestiach geograficznych proponuje proste mapy. Przy sprzęcie - bardzo skrupulatnie podchodzi do rodzajów masek i warstw kombinezonu. Kreska jest dość prosta, może nawet nieco archaiczna, jeśli porówna się ją do wodotrysków konkurencji, ale też to nie ona jest tu najważniejsza, a faktyczne wspomnienia świadka tego, co zostawiła po sobie najdroższa katastrofa naturalna swoich czasów. Pomiędzy rozdziałami można porównać zdjęcia wybranych lokacji z kadrami komiksu. Ilość tekstu może przytłoczyć, szczególnie, że roi się tu od dygresji i wtrąceń pisanych mniejszym fontem, co może nieco męczyć. Ale żeby wszystko było idealnie widoczne, musiałoby to chyba być wydane na formacie A4. Należy jednak pochwalić decyzję Waneko o wydaniu zbiorczym, bez podziału na tomy (oryginalnie były trzy).

Tatsuta zdaje sobie sprawę, że próżno tu szukać dramatyzmu i zwrotów akcji, ale gdyby to podkoloryzował, nie byłoby to autentyczne. Nadrabia poczuciem humoru i przemyśleniami. Niech to będzie też pewien wyznacznik dla potencjalnego czytelnika. Dostaje do rąk zapis pracy - często powtarzalnej, w niezbyt przyjemnych warunkach, wymagającej ostrożności i cierpliwości. Oczywiście są też chwile relaksu. I to może być też interesujący punkt, no bo czy zastanawialiście się kiedyś, co osoby pracujące na terenie elektrowni robią w wolnym czasie? Należy też zaznaczyć - to bardzo męska manga. Niemalże nie ma tu kobiet, a w samej 1F nie zauważyłem żadnej. To komiks od mężczyzn, o mężczyznach, dla mężczyzn (dzieło Tatsuty zostało zakwalifikowane jako seinen, a więc produkcja adresowana dla młodzieńców w wieku 18-30 lat). Z bardziej światowej perspektywy - może to być wartościowa lektura dla każdego, kto interesuje się tematyką promieniowania, elektrowni atomowych i przede wszystkim samą Fukushimą. Wzbogacające może być zestawienie działań podjętych tam, a tych na terenie elektrowni w Czarnobylu w 1986 roku, która zresztą jest wspomniana. Poczciwi pracownicy 1F są raczej kulturalni, więc tak naprawdę kategoria seinen tutaj nie wyklucza nikogo, kto tylko nie przerazi się nawałnicą technikaliów.

Moja ocena: 7/10. Dla osób zainteresowanych tematem lektura obowiązkowa.

* W mandze o pracy pieniądze odgrywają dużą rolę. Z pewnością ciekawą kwestią jest, ile zarabia się przy pracy w 1F. Rozdział 3 pokazuje ofertę pracy, którą trzeba wydrukować i zanieść doradcy (oczywiście bardzo zszokowanemu, że ktoś w ogóle chce tam pracować). Poza kwestią zapewnienia lokum pracownikowi, można zauważyć wynagrodzenie w wysokości 528 000 jenów miesięcznie, co przewyższa średnią krajową. Jeśli dobrze liczę, to w październiku 2011, kiedy to bohater tę ofertę znajduje, była to równowartość około 22 tysięcy złotych. Nic dziwnego, że był pod wrażeniem.

© 2023 Kamil 'Wrathu' Kwiatkowski

< SCHRONKULTURA | << KOMIKSY