< POSTKULTURA | << FILMY
Fahrenheit 451 (2018)

Plakat z filmu 'Fahrenheit 451 (2018)' Fahrenheit 451
Produkcja: USA 2018
Reżyseria: Ramin Bahrani
Scenariusz: Ramin Bahrani
Obsada: Michael B. Jordan, Michael Shannon, Sofia Boutella i inni
Muzyka: Antony Partos, Matteo Zingales
Zdjęcia: Kramer Morgenthau
Czas: 100 min.

Możliwe, że tytuł ten jest już na tyle osadzony w świadomości odbiorców, że nie trzeba nawet tłumaczyć, co pali się w temperaturze 451 stopni Fahrenheita (232,777778 stopni Celsjusza). Zwłaszcza, że pisaliśmy już o książkowym oryginale Raya Bradbury’ego oraz całkiem wdzięcznie (może wyłączając scenę z latającymi strażakami) starzejącej się pierwszej ekranizacji z 1966 roku. Czy kolejna jest potrzebna? Na ile udał się film telewizyjny stacji HBO?

Filary historii nie różnią się specjalnie od materiału źródłowego. Strażak Montag (Michael B. Jordan), do tej pory sumienny pracownik straży pożarnej zajmującej się w antyutopijnej przyszłości paleniem książek, na skutek kontaktów z buntowniczą Clarissą (Sofia Boutella) zaczyna wątpić w wyznawane do tej pory idee. Wystawia to na próbę jego karierę, a tym samym relację z kapitanem Beattym (Michael Shannon). Różni się jednak sposób poprowadzenia a także realia, co ważne, zaadaptowane na dzisiejsze czasy. Scenografia jest więc dużo bardziej futurystyczna, niż w starszym o 52 lata filmie François Truffauta. Wszechobecne ekrany wyświetlające reakcje oglądających, znakomicie oddają ducha ery Facebooka i Twittera, a opinia publiczna odnośnie Montaga zmienia się zależnie od tego, jaki materiał pokażą o nim media. Obsada stała się też, jak w wielu innych współczesnych produkcjach, bardziej zróżnicowana etnicznie.

Aktorstwo nie jest powalające, a dialogi nie umywają się do tych z filmu z 1966. Za przykład niech posłuży choćby przemowa Beatty’ego na temat szkodliwości książek, tak dobitna w starszej adaptacji. W nowej nie jest już aż tak przekonująca. Nie pominięto jednak dość istotnego fragmentu, odnosząc się przy okazji do potencjalnie rasistowskich elementów w lekturze Przygody Hucka Finna Marka Twaina. To też znamienne, biorąc pod uwagę różnice w kolorze skóry głównych męskich bohaterów. Można odnieść wrażenie, że i na tym polu, poza wyższym stanowiskiem, grany przez Shannona Beatty odczuwa wyższość nad Montagiem. Poruszono też mimochodem temat religii i polityki – siłą rzeczy, to głównie ideologicznie określone teksty naprawdę dzielą ludzi. Aktorsko całość przypomina raczej kolejny odcinek Czarnego Lustra niż produkcję, która utkwi w pamięci na kolejne tygodnie. To samo dotyczy raczej niewyróżniającej się oprawy audio, aczkolwiek w kwestii warstwy wizualnej można zawiesić oko nie tylko na mieście przyszłości, ale niezwykle ładnych krajobrazach.

Niemniej jednak plusem produkcji jest ukazanie tematu z innej, bardziej współczesnej strony. Na przykład udział widza w mediach, a także odwołujący się do emotikon, niezwykle uproszczony język pisany (dlaczego to takie istotne – odsyłam do Roku 1984). Ponieważ ludzie spędzają większość dnia na patrzeniu w ekran, otrzymują na koniec dnia specjalne krople do oczu. Łatwo się domyślić, że zdrowie obywateli nie jest tu nadrzędnym celem. Palone książki uwzględniają też nieco nowsze pozycje. Harry Potter i Kamień Filozoficzny, który swojego czasu spotkał się z palącą krytyką środowisk konserwatywnych, tu płonie obok innych, kontrowersyjnych na różne sposoby dzieł, nie tylko ze świata Zachodu, ale także na przykład chińskich i arabskich. Również postęp techniczny usprawiedliwia potrzebę zaistnienia nowego Fahrenheita 451, takiego na miarę XXI wieku. Zadającego przy tym nowe pytania: czy jeśli książki znikną, to z powodu bycia uznanymi za niebezpieczne i szkodliwe ideologicznie, czy może dlatego, że będzie to wygodniejsze dla mas, które nie potrzebują wnikliwego zaczytywania się w treści, a wystarczy im streszczenie zawarte w kilku obrazkach?

(ノಠ益ಠ)ノ彡┻━┻? (ღˇ◡ˇ)~♥?
¯\_(ツ)_/¯ 6,5/10

© 2018 Kamil 'Wrathu' Kwiatkowski

< POSTKULTURA | << FILMY