| |
Opowiadanie dedykuję Maetiou - autor.
--- prolog ---
Po cholernie długiej i wyczerpującej podróży Trasher natknął się na
zgliszcza jakiejś tajnej bazy. Gdzieniegdzie można było zauważyć bielące
się kości Super-Mutantów. Mężczyzna postanowił zbadać ruiny by
przeprowadzić kilka egzekucji, o ile znalazłby jeszcze jakiegoś żywego
przeciwnika. Dewiza "Dobry Mutant to martwy mutant" przyświecała mu
już od dawna. W bazie panowały egipskie ciemności. Ex najemnik poruszał się
bardzo ostrożnie. Nagle spostrzegł, że jakieś dwa metry od niego stoi super
mutant, który w tej samej chwili musiał dostrzec ludzkiego intruza. Dwie
postacie zdawały się przyglądać sobie całą wieczność po czym nagle
jednocześnie uniosły swoje bronie i oddały strzał.
Głowa mutanta została
zmasakrowana przez śruciny ze strzelby Trashera. Człowiek również nie miał
tyle szczęścia, co zwykle. Mimo nieco wysłużonego, choć wciąż solidnego,
pancerza czerwony promień lasera przebił się przez niego i znajdujące się
pod nim ciało jak gorący nóż wciśnięty w masło. Mężczyzna przewrócił
się na podłogę. Zdążył jeszcze wyjąkać - Kur**... mam nadzieję... że
nie zapomniałem się... wcześniej... zasejwować... - po czym skonał.
--- Koniec prologu ---
>Ponad pięćdziesiąt lat później, tajna baza Enklawy w
Navarro.<
Dowódca bazy siedział w swoim pokoju czekając na najnowsze wieści z
kwatery głównej. Nagle rozległo się nerwowe pukanie.
- Wejść!
Automatyczne drzwi uniosły się do góry i do pokoju wszedł młody adiutant.
- Nadeszły nowe rozkazy z Oil Rig, sir - powiedział mężczyzna starając się
przekrzyczeć dźwięk zamykających się drzwi.
- No to dawaj je tutaj, flejtuchu!
Adiutant posłusznie zaniósł Holodysk dowódcy. Jego treść rozpoczynała się
od informacji: "Ściśle tajne. Ograniczyć dostęp do tych informacji
jedynie do niezbędnych oficerów Enklawy". Dowódca wyprosił adiutanta za
drzwi, po czym przestudiował rozkazy. Po kilkunastu minutach dosłownie wypadł
ze swojego pokoju i krzyknął do adiutanta:
- Połączyć się natychmiast z obozem treningowym Sierra Leone! Ściągnąć
mi tu 2 oddziały szturmowe, Dragonów i Karną Kompanię Sarge'a. Biegiem!!!
- Tak jest!!!
Adiutant pobiegł korytarzami do pokoju "łącznościowców" i wykonał
polecenia przełożonego. Po chwili na ekranach monitorów pojawiły się trzy
twarze.
- Dowódca Obozu Szkoleniowego Sierra Leone melduje się.
- Nimbus, dowódca Dragonów zgłasza się na rozkaz.
Na ostatnim ekranie pojawiła się twarz starszego mężczyzny z cygarem w zębach
- Sarge'a.
- Czego?
- Panowie, mamy dla was zadanie o najwyższym priorytecie. Wysyłamy do was
cztery Vertbirdy. Potrzebujemy dwóch oddziałów rekrutów z Obozu
Szkoleniowego oraz oddziałów Sarge'a i Nimbus'a. Zbierajcie się jak
najszybciej!
Rozmówcy potwierdzili odebranie wiadomości a adiutant poszedł zgłosić
wykonanie zadania przełożonemu.
Do namiotu Dragonów wszedł Nimbus.
- Wszyscy obecni? Jackal?!
- Yo!
- Chainsaw?!
- Jestem!!
- Bane?!
- Tutaj...
- Snake?!
- Jest!
- Iceberg?!
- Taaa?
- Bulldozer?!
- Co?
- Jajco! Zbierajcie d***! Mamy zadanie do wykonania.
- Jakieś szczegóły?
- Operacja ściśle tajna, Snake. Oprócz nas jedzie jeszcze ekipa Sarge'a,
jajogłowi i dwa oddziały żółtodziobów ze szkoleniówki.
- Na cholerę nam żółtodzioby? Nie zamierzam niańczyć "kajtków",
a ekipa Sarge'a to totalne poje**!
- Bez jaj Iceberg. Pakujcie się w podskokach. Niedługo będą tu Vertbirdy.
Ruchy!
- Roger!!! - krzyknął oddział.
Po paru godzinach wirniki siadających śmigłowców wzbijały tumany kurzu.
Siedem sylwetek szybko przebiegło do maszyny, która z powrotem ruszyła w drogę.
Po jakimś czasie pięć maszyn wylądowało na środku pustyni. Z ich wnętrza
wysypała się pokaźna grupka ludzi. Jakiś naukowiec zebrał wszystkich i
poinstruował o ich roli w tym tajnym przedsięwzięciu.
- Panowie! Chyba są już wszyscy... Mamy tutaj do wykonania zadanie najwyższej
wagi państwowej, zlecone przez Prezydenta i jego doradców...
- Utnij tę drętwą gadkę szmatławy jajogłowcu - przerwał Sarge - Ja i moi
chłopcy jesteśmy wzywani, jeżeli trzeba cos rozwalić, wiec przejdź do
rzeczy!
- Ostrzegano mnie przed panem. Ta misja to NIE JEST standardowa demolka. Musimy
odzyskać ważną rzecz, a pańscy ludzie, o nienajlepszej sławie zresztą, mają
tylko zabezpieczać resztę grupy na wypadek ataku...
- "O nienajlepszej sławie"? - wtrącił jeden z podkomendnych Sarge'a
- Co ty mi tu zafajdany skur**** ubliżasz!?!
- Stul pysk Werewolf! - krzyknął Sarge i zwrócił się do naukowca - Dobra
"Jajco"... Jeżeli mamy tylko "zabezpieczać" misję to po
jaką cholerę ściągnąłeś tu Dragonów i dwa oddziały zasrańców prosto
ze szkolenia?
- Jak już mówiłem, operacja jest TAJNA. Każdy otrzyma swoje zadania i swoje
informacje. Nikt nie dowie się czegoś, czego wiedzieć nie musi. Teraz piechotą
dotrzemy do obiektu docelowego. Pierwszy oddział rekrutów zostaje z grupą
naukowców na zewnątrz. Reszta żołnierzy przeczesuje obiekt w swoich
formacjach. Komunikujemy się przez radio, dane zapisujemy na Holodyskach. W
wypadku kontaktu z wrogiem nie należy strzelać na oślep, gdyż poszukiwany
przez nas przedmiot, który nie wiadomo, gdzie się znajduje, może ulec
zniszczeniu. Za niesubordynację odpowiecie przed sadem wojskowym. To tyle.
Grupa ludzi ruszyła do celu. W jej skład wchodziła teraz 7-mio osobowa grupa
naukowa oraz cztery, również siedmioosobowe, oddziały żołnierzy. W sumie 35
osób wyposażonych w nowoczesny ekwipunek, w tym śmiercionośną broń. Po
godzinie marszu dotarli do celu. Obiekt wyglądał na jakąś bazę militarną
zniszczoną silnym wybuchem. Dowódca wyprawy dał poszczególnym drużynom
kilka minut na przygotowanie się do akcji. Oddziałowi Dragonów właśnie
przydzielano broń. Siedmiu mężczyzn w Zaawansowanych Pancerzach Siłowych stało
w szeregu i odbierało broń od koordynatora:
- Nimbus. PPK 12 i 7 magazynków dwumilimetrowej amunicji.
- Chainsaw. Pistolet laserowo-magnetyczny i 2 komórki energetyczne.
- Iceberg. Działko laserowe z powiększoną komorą i 2 komórki mikrofuzji.
- Bane. Laser Gatlinga i 3 komórki mikrofuzji.
- Bulldozer. Minigun "Vindykator" i 8 magazynków 4.7 Caselles.
- Snake. Pistolet plazmowy oraz YK 32 plus 3 komórki energetyczne.
- Jackal. Minigun "Mściciel" oraz taśma naboi 5-cio milimetrowych -
recytował magazynowy - razem 240 sztuk. Dobra, to tyle. Następna drużyna!!!
Do Dragonów odezwał się Sarge prezentując Pancor JackHammera:
- Nie wiem, jak WY sobie wyobrażacie tą misję, ale ja pier***ę tych cweli w
mamusinych białych fartuszkach! Biorę swój prywatny sprzęt i zaje**ę każdego,
kto mi wejdzie w drogę, niezależnie od tego, czy był rozkaz, czy nie.
Iceberg wyjął z za paska na plecach przerobioną na pistolet spluwę myśliwską:
- Pistolet .223 - powiedział z dumą w głosie - Moja własna robota.
Podejrzewam, że jeżeli zacznie się zadyma mogę nie mieć czasu na przeładowanie
tej wielkiej laserówy.
- A widziałeś to - wtrącił Chainsaw pokazując swojego ulubionego Rippera -
Jak tym dźgniesz to nie ma co zbierać...
Konwersację przerwało wezwanie na odprawę. Po nudnej gadce naukowców trzy
oddziały ruszyły w głąb budowli. Stara baza wyglądała tak, jakby się miała
zaraz zawalić. "Ależ tu kur**sko ciemno!" - rzucił Butch, jeden z
podkomendnych Sarge'a. Oddział żółtodziobów pozostał w tyle i dał
zawodowcom pole do działania. Żołnierze zatrzymali się, gdy dostrzegli dwa
szkielety na podłodze. Jeden należał do człowieka odzianego w
przedziurawiony laserem pancerz bojowy, noszącego maskę przeciwgazową na
twarzy. Drugi zaś do super-mutanta, którego czaszka była w opłakanym stanie.
Kości nosiły ślady ugryzień, najprawdopodobniej pozostawione przez szczury,
które można było teraz usłyszeć. Sarge przeszukał zwłoki człowieka i
odnalazł Holodysk. Odtworzył go po cichu i odczytał wiadomość: "To już
któryś tam setny dzień mojej wędrówki. Dotarłem do zniszczonej bazy na
zadupiu, rzekomej pozostałości po Militarnej Bazy mutantów Mastera. Zamierzam
ją przeszukać i rozwalić łeb każdemu, kto mi się nawinie. Jeżeli zginę,
a ktoś znajdzie ten dysk, to mam nadzieję, że dokończy to, co ja zacząłem.
Amen.". W tym miejscu wiadomość się urywała. "Super-mutanty miały
tu swoją bazę?" zapytał któryś z żółtodziobów. "Mów szeptem,
przygłupie" - skarcił go Snake - "Zresztą to było ponad pól wieku
temu". Rozległo się ciche warczenie i dźwięk przypominający chlupnięcie.
Wszyscy obecni odwrócili się z wycelowaną bronią. Ich oczom ukazał się
szczur dosłownie przepiłowany na pół przez Chainsawa. "Widzicie chłopaki,
Ripper rulez" - powiedział. "Dobra. Zapier****my dalej" - rzucił
Nimbus. Chwilę później napotkali mutanta spacerującego koło generatora.
Ludzie Sarge'a rzucili się na bezbronnego wielkoluda i zatłukli go kilkoma
szybkimi uderzeniami bronią. Kompania Karna w pełni zasłużyła na swoją
opinię psychopatów i brutali. Ale nieskuteczności nie można było im zarzucić.
Cały poziom został sprawdzony - pozostało jedynie użyć szybu windowego i
dostać się na niższe kondygnacje. Przy użyciu lin żołnierze Enklawy
dostali się niżej. Tutaj czekała na nich grupka mutantów. Uważnym oczom
"zawodowców" nie umknęła broń trzymana przez przeciwników.
Niestety, nie było czasu na zastanawianie się jakim cudem udało im się przeżyć
i jeszcze zachować sprawne giwery. Zagrzmiały salwy wystrzałów i "świśnięcia"
kul. Promienie lasera, plazmy i wyładowania z pistoletów pulsacyjnych przecinały
zarówno powietrze jak i ciała mutantów. Rekruci gorączkowo meldowali przez
radio o bieżącej sytuacji, zapisywali dane na Holodyskach. Na tym poziomie
znajdowała się sprawna winda. Po przeładowaniu broni Dragoni i Kompania Karna
ruszyła w dół. Oddział rekrutów rzekomo miał zbadać teren. Gdy drzwi
windy już się zasunęły odziane w pancerze postacie zaczęły rozmieszczać
ładunki wybuchowe...
Przebijając się przez kolejne piętra żołnierze wykosili jeszcze kilku
mutantów. Nagle z szybu prowadzącego na czwarty poziom poczęło wyłazić
jeszcze więcej kreatur. Komandosi Enklawy grzali w nich ze wszystkich giwer,
ale super mutanty wciąż wydostawały się z szybu. Sterta gruzu blokująca
jeden z korytarzy rozprysła się pod wpływem strzału z wyrzutni rakiet. Z
tego "udrożnionego" przejścia "wysypało się" kolejnych
kilkanaście przeciwników. Na trzeci poziom znów zjechała winda. Kilku rekrutów
wsparło ogniem walczących kolegów a reszta pośpiesznie przeszukiwała
skrzynie. Nagle jeden z mężczyzn krzyknął - "Znalazłem! Wynosimy się
stąd!!!". Rekruci pędem wpadli do windy i ruszyli wyżej.
"Zdradzieckie skur***le!!!" - krzyknął Sarge strzelając do mutantów
- "Odwrót taktyczny! Łapać windę i spier****my stąd!". Żołnierzom
nie trzeba było tego powtarzać - wszyscy zaczęli się cofać w kierunku wyjścia.
- Jest ich za dużo! - krzyknął Iceberg rzucając rozładowaną broń na ziemię
i chwytając za ukryty za paskiem pistolet - Nie damy rady!
- Wytrzymajcie! Zaraz się zrywamy - krzyczał Nimbus.
Winda ponownie zjechała na ten poziom. Najbardziej wyczerpani żołnierze
wsiedli do niej i ruszyli ku górze. W tym czasie rekruci odnieśli znaleziony
cenny przedmiot do grupy naukowej. "Kończymy akcję!" - krzyknął
dowódca misji - "Nimbus! Sarge! Meldujcie o stanie sytuacji".
Nimbus właśnie przeładowywał broń. Przyciskając ramieniem do ucha swoje
radio krzyczał:
- Mamy przeje***e!!! Jest ich coraz więcej! Dajcie posiłki i spadajmy stąd!
- Nimbus! Potwierdź, że sytuacja jest krytyczna!
- POTWIERDZAM, KUR**!!!
- Zdetonować ładunki - powiedział dowódca misji do rekrutów.
- Sir, jest pan pewien?
- Powiedziałem. Zdetonować ładunki. Zdobyliśmy już to, co chcieliśmy.
- Ależ sir, tam są jeszcze nasi żywi ludzie!
- Słuchaj synu, chcesz stanąć przed sądem wojennym za odmowę wykonania
rozkazu? - mówił próbując opanować zdenerwowanie naukowiec - Może nawet
nam nie uda się przeżyć, jeżeli hordy mutantów wydostaną się na zewnątrz.
Jeżeli dostarczymy wasze znalezisko do laboratorium będziemy w stanie rozwiązać
problem mutacji raz na zawsze!!!
- Ehh... sir? Zostawiłem detonator obok ładunków... - tłumaczył się
rekrut.
- CO!?! TY IDIOTO!!!
W tym czasie żołnierze Enklawy zaczęli ginąć. Udało im się wycofać na wyższe
kondygnacje budowli, ale mutanty podążały za nimi. Amunicja skończyła się,
brakowało sił. Komandosi próbowali się jeszcze ostrzeliwać, ale teraz udawało
im się przeżyć tylko dzięki solidnym pancerzom absorbującym część
uderzenia. Z bazy wydostali się ciężko ranni Nimbus i Bulldozer. Udało im się
przekazać informacje zwierzchnikom. Na dole pozostało jedynie trzech żywych
komandosów. Sarge, Iceberg i Butch jeszcze się ostrzeliwali. Rekrut szybko
podał Butchowi informacje o położeniu detonatora, ten odnalazł go, ale nie mógł
się zmusić do naciśnięcia przycisku. Oznaczało to samobójstwo. Z odrętwienia
żołnierza wyrwał rozkaz dowódcy, Sarge'a:
- Wysadzaj tą pier****ną budę! Jest ich za dużo! Już jesteśmy martwi!
WYSADZAJ!!! WYSA...*
Sarge nie zdążył dokończyć gdy kilku mutantów powaliło go strzałami z
broni laserowej. Butch z całej siły walną w czerwony guzik na detonatorze.
Budowlą wstrząsnęły eksplozje. Większość korytarzy z pewnością się
zawaliła. Żołnierze, którzy zostali na powierzchni szybko założyli ładunki
przy wejściu do kompleksu. Wybuch zatarasował je kilkoma tonami głazów. Dowódca
misji rzucił krótko:
- Misja zakończona pomyślnie. Panowie, wracamy do domu!
- Mam nadzieję... - powiedział ranny Nimbus - ...że cokolwiek tam znaleźliście
jest warte poświęcenia tylu dobrych żołnierzy.
Dowódca nie odpowiedział. Po kilkunastu minutach na niebie pojawiły się
Vertbirdy przysłane tu by zabrać tych, którym udało się przeżyć szturm na
Military Base...
31 marca 2001
|
|