ARTYKUŁY
 
SPIS TREŚCI
 
  

Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym czy realia postnuklearnego świata Fallout'a są prawdziwe? Ja w każdym razie bardzo długo nad tym myślałem. Z początku wszystko było oczywiste. Zrzucili bomby, klimat się ocieplił i cały świat zamienił się w jedną wielką pustynię. Jednak po jakimś czasie zaczęły się nie zgadzać pewne fakty. Powszechnie sie uważa, że globalna wojna nuklearna wywołała by nie postnuklearną suszę, ale ponuklearną zimę. I to nie jakiś tam śnieżek, ale olbrzymie lodowce które pokryły by olbrzymią część ziemi. Lodowce powstały by dzięki temu, że tak duża ilość bomb, wyrzuciła by w powietrze olbrzymią masę pyłów, które na długie lata, a może nawet tysiąclecia skutecznie zatrzymały by docierające do ziemi promienie słoneczne. Teoria ta może nawet się już sprawdziła miliony lat temu gdy wyginęły dinozaury. Czy ludzie przetrwali by takie mrozy? Może, choć na pewno mieli by z tym olbrzymie problemy. Zawsze się zastanawiałem nad tym, jak miał by przetrwać człowiek w świecie, który cały pokryty jest wiecznym lodem lub pustynnymi piaskami... Przecież nie miał by czym oddychać. Żyjemy na początku XXI wieku a już mamy problemy z czystym powietrzem. Gdyby się teraz pozbyć olbrzymich połaci lasu, które w większym lub mniejszym stopniu pokrywają kontynenty, to nie mieli byśmy czym oddychać. Oczywiście olbrzymią ilość tlenu produkuje morze i rafy koralowe, ale to nie wystarczy. W Falloucie wydaje się, że jest mnóstwo tlenu, rosną drzewa, krzewy, po pustyni biegają i rozmnażają się dzikusy - jak to możliwe? Nie wiem. Moim zdaniem są to spore wady scenariusza świata Fallout'a, ale gdyby się uprzeć to można to próbować wytłumaczyć. Oczywiście było by to spóźnione poprawianie świata Fallout'a, ale zawsze można spróbować to zrobić.

 

Całkowicie pomijając fakt, że Fallout powinien być przygoda toczącą się na pustyni lodu, a nie piasku, jak możemy próbować wytłumaczyć życie na pustyniach północnej ameryki? Możemy oczywiście próbować wymyślić różne scenariusze np. że jednak nie wszędzie uderzyły bomby, albo że ludzie tak zmutowali, że już nie potrzebują takich ilości tlenu - choć tę tezę można natychmiast obalić. Największy problem stanowi fakt, że w stanach zjednoczonych jest pustynny klimat. Czyżby jakiś efekt cieplarniany? Nie, na pewno nie jest tak, gdyż w wyniku zwiększenia się globalnej temperatury stopniały by lody polarne i olbrzymia część ameryki, jeśli nie cała, została by kompletnie zalana przez podnoszący się poziom wód oceanu. Tak więc już wiemy, że na pewno nie jest to efekt cieplarniany. I tutaj pojawia się nowy pomysł, który niestety będzie mocno naciągany - przesunęły się bieguny magnetyczne ziemi i w stanach zjednoczonych mamy klimat Sahary, a np. w Australii wieczne mrozy. Oczywiście trudno jest powiedzieć ile bomb potrzeba by wywołać taki efekt, ale nie da się ukryć, że jest to możliwe. Tu jeszcze cały pomysł trzyma się kupy, niestety dochodzimy do rzeczy, którą trzeba by naciągnąć by mógł istnieć świat Fallout'a. Po przesunięciu się biegunów ziemią wstrząsałyby olbrzymie trzęsienia ziemi, dosłownie wszędzie zaczęły by powstawać wulkany i wygląd ziemi zmienił by się nie do poznania...

Jak widać postnuklearny świat Fallout'a nie "trzyma się kupy". Na szczęście nie psuje to zabawy, gdyż ludzie żyjący w owym dziwnym świecie bardzo ciekawie się do niego przystosowali, ale zawsze się zastanawiam jak wyglądał by Fallout w pokrytej lodowcami Ameryce. Wszystko by wyglądało inaczej, inne były by problemy, świat był by całkiem inny. Dochodzę nawet do wniosku, że chyba bardziej chciał bym zagrać w tą drugą wersję zdarzeń niż w kolejną, już trzecią część Fallout'a.

 

Tekst nie jest oparty na żadnych materiałach źródłowych, ale myślę, że nie zawiera błędów. Poza tym moim zdaniem przedstawia ciekawą cechę świata Fallout'a, który i tak jest wyśmienity.
Wszelkie prawa zastrzeżone!!!

  /do góry/ DoPr 
__ 19 __
 

Radiated Copyrights 2001 by Przemek "Kazul" Ligner All rights Reserved.