To temat jak z Fu(c)kta czy innego "obiektywnego" pisemka, dobry na ogórkowy sezon. Ale jego proweniencja jest iście nuklearna.
O to, od 2007 roku aż czterokrotnie wzrosły rekompensaty wypłacane przez niemieckie Ministerstwo Środowiska myśliwym, którzy nie mogą sprzedać mięsa do celów konsumpcyjnych. W tym przypadku, z powodu jego znacznego napromieniowania. Zwierzęta mnożą się na potęgę, myśliwi mają pełne ręce roboty, zaś dziczyzna jest pożądanym mięskiem na niemieckich stołach. Jednak w ten logicznie układający się łańcuch zależności wkradły się pozostałości katastrofy czarnobylskiej z 1986 roku. Dziki, jako zwierzęta ryjące w glebie, wykopują z niej trufle oraz grzyby, które akumulują radioaktywne związki.
To znaczy, że co? Dziesięć lat temu dziki nie jadły grzybów czy może promieniowanie dopiero teraz się "uaktywniło"? A może od niedawna są przeprowadzane badania na radioaktywność, związane być może także z większą liczbą włochatych szkodników, z którymi istny szlak bojowej walki przeszedł sekretarz Schronu Niewiemosław z Janowic.
Albo układ, spisek i atak przeciwników krzyża. Co nie znaczy, że nie należy zapominać o tym co nadal kryje w sobie ziemia.
Źródło:
Niemcy: inwazja napromieniowanych dzików
Namiary na newsa podrzucił Silencer.
Zajrzyj także na nasze forum - dyskusja o spotkaniach z dzikami.
PS.
W międzyczasie namiary na tego newsa podesłali także Rextor oraz Cziter.
|