Zapaleni fani wolnego rynku z jezuickim błyskiem w oku, na kwestie gospodarcze zawsze mają jedno wytłumaczenie: "wolny rynek to, wolny rynek tamto, wolny rynek was zbawi i wprowadzi do raju". Jednym słowem - dla takich ludzi - wolny rynek jest wybawieniem od wszystkich trosk i kłopotów. A ciemny lud z iście nabożną czcią ma oddawać - jak niczym złotemu cielcowi - mu hołd. Najlepiej w wielkich centrach handlowych czy supermarketach.
Przypomina to trochę sytuację jaką opisał Rafał A. Ziemkiewicz w swojej książce "Polactwo", o tym jak to ludzi w środku Afryki dobrzy wujkowie z Europy uczyli zasad demokracji.
Dlaczego dałem tutaj taki rozbudowany wstęp? Wyjaśnię to - bo wśród naszych czytelników są niestety pojedyncze przypadki ludzi, którzy wszystko traktują dosłownie - a za wrzucenie uśmiechniętej mordki szczura, już by nas umieszczali w gronie siewców propagandy kina familijnego ;-).
Otóż, wczoraj (2 stycznia) na nowojorskiej giełdzie cena ropy za baryłkę naftową osiągnęła mityczną wartość 100 dolarów. I co z tego? A nic z tego! Świat nie spadł w czeluście otchłani, słońce wstało (i zaszło) jak zawsze - słowem dzień jak co dzień. Jedynymi miejscami, które w podnieceniu rozwodziły się nad tym zdarzeniem były salony towarzysko-polityczno-gospodarcze. Dla takich ludzi ten fakt był czymś nad czym można było się rozwodzić i trząść się przez cały dzień. Do czasu aż następnego dnia pojawi się coś nowego.
A co to nas może obchodzić? W sumie to nic - jeśli w owczym pędzie będziemy codziennie łykać ów bełkot i zasypiać ze świadomością, że dowiedzieliśmy się wszystkiego. Więc jak - co warto by tutaj wiedzieć, czego mieć świadomość - by nie być jak te ślepo idące owce za swoim - nomen omen - baranem?
Po krótce:
Cena ropy na światowych rynkach w dużej mierze zależy od rozbuchanej konsumpcji Stanów Zjednoczonych. Wyszło jak wyszło - ale duża część transportu odbywa się tam w oparciu o napęd spalinowy. A, że przetworzone paliwo jest tam relatywnie tanie to...
Jak już jesteśmy przy cenach paliwa - w Polsce na ich wpływ mają przede wszystkim opłaty i haracze jakie trzeba oddać państwu. VAT, podatek drogowy, akcyza, (zapewne też opłata na budowę świątyni opatrzności bożej ;-)) - jednym słowem 50-60% ceny paliwa idzie do kieszeni naszej ojczyzny.
A warto zauważyć, że taka akcyza to z definicji podatek od luksusu. Jeżdżąc więc własnym samochodem - drogi czytelniku - pławisz się w luksusie, i na takie zbytki nasza ojczyzna nie może Tobie pozwolić - więc płać.
Jakoś tak dziwnie się złożyło, ale ceny ropy naftowej zaczęły gwałtownie rosnąć od kiedy dobry wujek Sam pozbawił władzy złego i okrutnego Saddama Husajna. O ile dobrze pamiętam, jednym z powodów inwazji na Irak była chęć ustabilizowania i utrzymania relatywnie niskich cen ropy. Podobno Husajn chciał zagrozić gospodarce amerykańskiej, windując cenę ropy do maksymalnego poziomu...
A zresztą kto by to dziś pamiętał, i zwracał uwagę na to jak było naprawdę. Za dziesięć lat ten czy tamten polityk amerykański wyda pamiętnik to się wówczas wszystkiego dowiemy.
Na cenę ropy naftowej duży wpływ mają też zakupy spekulacyjne - zapewne połączone z kontrolowanym wypuszczaniem informacji, że gdzieś coś się dzieje.
Tutaj widzę analogię do sytuacji w elektrowniach atomowych, gdzie grupy lewackich ekologów, nawet najmniejszy pożar jaki wystąpi w odległości 10 km. od reaktora, uznają za zagrożenie dla losów całej ludzkości.
Zapewne więc "niestrawność króla w Burkina Faso" potencjalnie kiedyś może zostać uznana, za czynnik wpływający na wzrost ropy.
Jeśli z tego co tutaj napisałem nie rozumiecie, to znaczy że nigdy nie mieliście pojęcia co jest esencją Falloutów, a po morzu ludzkiej głupoty pływacie jak niczym Otylia Jędrzejczak w olimpijskim basenie. Ja niestety tonę, więc muszę czasem napisać to i owo ;-).
|