< PUBLICYSTYKA | << RELACJE I REPORTAŻE
Radio na trudne czasy

Radio na trudne czasy: ilustracja

Dziś (29 grudnia) w Radio Gdańsk był Dzień Otwarty. Siedziba radia, mieszcząca się w Gdańsku przy ulicy Grunwaldzkiej 18, została otwarta dla sympatyków i słuchaczy już od godziny 10:00. My zjawiliśmy się tam około godziny 16:00, wracając z oddania krwi, z mieszczącego się w pobliżu Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa.

Ciekawe miejsce, sympatyczni oprowadzający, rozgłośnia w której czuć magię radia. A także dowód na to, do czego te medium zostało stworzone. Czyli przez umiejętnie rozłożone proporcje pomiędzy informacją, historią, kulturą, muzyką przedstawiać świat, taki jaki jest dookoła nas. Co niestety, nie o wszystkich radiostacjach można powiedzieć, serwujących od rana do wieczora muzyczno-reklamową papkę "puszczaną z WinAmpa".

W grupie zwiedzających, w jakiej poznawaliśmy zakątki rozgłośni, znajdował się też kilkudziesięcioletni pan Władysław. Podczas wejścia na antenę, podzielił się on ze słuchaczami swoimi wspomnieniami, gdy jako dziesięcioletnia osoba w 1946 roku słuchał pierwszych audycji Radia Gdańsk. Powiedział on o rzeczy, która osobom w dobie Internetu czy cyfrowo nadawanej telewizji (niedługo i radia) może się wydać prehistorią. I to taką, w której żyły dinozaury.

Otóż parę miesięcy po zakończeniu II wojny światowej słuchano radia za pomocą poniemieckich słuchawek, podłączonych do odbiornika kryształkowego. I to wspólnie, wręcz solidarnie! Pan Władysław trzymał w uchu jedną słuchawkę, a kolega drugą. Czasami nawet zasypiał słuchając radia, by następnie się obudzić. I to wszystko za przysłowiowe darmo, gdyż nie trzeba było się martwić o płacenie za prąd elektryczny.

Co to ma wspólnego z postapokalipsą?

Odpowiedź będzie banalnie prosta, a jest nią budowa takiego radioodbiornika radiowego. Co tym samym daje prostą i przede wszystkim skuteczną możliwość przekazywania informacji, w warunkach w których trudno jest o zaawansowaną technikę.


Schemat radioodbiornika kryształkowego (WA1 - antena, C1 - kondensator zmienny, L1 - cewka, VD1 - detektor kryształkowy, C2 - kondensator stały, BF1 - słuchawka).

Radiowy odbiornik kryształkowy został wprowadzony do sprzedaży już w latach 20-ch ubiegłego wieku, jako tania alternatywa dla sprzętu posiadającego lampy. Jego zasada działania opierała się na fakcie realizacji transmisji radiowej za pomocą modulacji amplitudowej. Detektorem fal radiowych był kryształek galeny, pracujący w obwodzie jako dioda półprzewodnikowa. Pozostałymi elementami potrzebnymi do działania radia był układ strojący złożony z cewki oraz kondensatora, uziemienie oraz oczywiście antena. Najważniejszą zaletą takiego rozwiązania była niezależność od zasilania, gdyż całą energię odbiornik czerpał z anteny. Co zarazem było też wadą odbiornika, bowiem był mało czuły i mało selektywny oraz wymagał dużej anteny i dobrego uziemienia. W latach 40-ch XX wieku zostały wprowadzone bardziej pewniejsze w działaniu diody ostrzowe, produkowane z germanu.

Puszczając wodze fantazji, lub też zastanawiając się nad sytuacją postapokaliptyczną, zalety takiego odbiornika radiowego wydają się oczywiste. Nawet po uwzględnieniu trudności ze zdobyciem diody germanowej, gdyż te zostały wyparte przez elementy produkowane z krzemu. A taka dioda, mimo podobnej zasady działania nie spełniałaby dobrze swojej roli, z uwagi choćby na wyższe napięcie przewodzenia. Co w odbiorze opartym o zasilanie z "powietrza" miałoby kluczowe znaczenie. No i kwestia najważniejsza. Nadajnik musiałby pracować również w oparciu o modulację amplitudową. Przykładowo w Polsce, tak jest nadawany na falach długich tylko Pierwszy Program Polskiego Radia. Pozostałe radiostacje pracują na w systemie modulacji częstotliwościowej, oferując lepszą jakość nadawania, przy krótszym zasięgu nadawania i większej ilości stosowanych nadajników.


Współczesne studio radiowe to cyfrowy zapis i odtwarzanie dźwięku, wszechobecne płaskie monitory oraz uniwersalne komputery. Tylko człowiek, jako źródło informacji pozostaje jedynym, klasycznym elementem.

Skuteczne działanie takiego odbiornika, opartego na krysztale/diodzie germanowej byłoby tylko w niezbyt dużej odległości od nadajnika, np. w mieście. Jednak zaleta jaką jest brak konieczności posiadania zasilania, czynią z odbiornika detektorowego radio na miarę postapokalipsy. Czyli na czasy gdy nie będzie Internetu, WiFi czy Bluetooth'a.

Więcej:
- Radio bez baterii i zasilacza - artykuł z Elportalu [PDF]

© 2015 Marek 'Squonk' Rauchfleisch

< PUBLICYSTYKA | << RELACJE I REPORTAŻE