Grojkon 2012

Grojkon

Trzynasty Schron był na tym festiwalu, w związku z tym, chcielibyśmy się podzielić wrażeniami. Jako, że fantastyka to nie tylko postapo (choć same postapokaliptyczne bloki na których zagościłem były niezwykle udane), tak i tutaj mieliśmy szereg atrakcji, które zaserwowali nam organizatorzy.

Już teraz możecie oglądać zdjęcia w naszej Schronowej Galerii, a jak się już naoglądacie to zapraszamy do czytania relacji, którą znajdziecie w rozwinięciu niusa.

Serdecznie dziękujemy organizatorom! Uczestnictwo w tak świetnie zrealizowanym konwencie to naprawdę ogromna przyjemność. To jedna z najlepszych imprez tego rodzaju. Tak trzymać! W przyszłym roku na pewno będę.

Piątek - dzień 1

W piątek przyjechałem na miejsce kilka minut po siedemnastej. Zaraz po rejestracji trafiłem na pierwszą prelekcję - o Czarnobylu i Prypeci. Potem nadszedł czas na znalezienie jakiegoś pokoju do spania. Po rozpakowaniu się i ogarnięciu przyszła kolej na dokładniejsze poznanie miejsca, w którym miałem spędzić kolejne dwa dni.

Obejście całości budynku zajęło mi dobre 40 minut. Długo, ale starałem się upewnić, że nie ominąłem żadnej z sal ani żadnego ze stoisk. Wieczór powoli nastawał, więc trzeba było się posilić. Na początku wybrałem wraz ze znajomymi stołówkę w budynku, jednak już po kilku gryzach "mięsa" wszyscy utwierdziliśmy się w przekonaniu, że jedzenie tam nie było dobrą decyzją. Jedyny plus stołówki to fakt, że jest z niej wyjście na balkon - idealny, by w spokoju oddać się spalaniu tytoniu.

Po odnalezieniu innego punktu, w którym można było zjeść, nie narażając swojego stanu zdrowia, udaliśmy się na larpa osadzonego w 1640 roku. Intryga goniła intrygę, każdy dobrze wywiązywał się ze swoich ról i grało się bardzo przyjemnie. Około pierwszej w nocy wyjawiliśmy swoje wszystkie intrygi, kończąc grę zaskakującym finałem. Później pochodziliśmy jeszcze po terenie konwentu i poszliśmy spać.

Sobota - dzień 2

O morderczej jak na moje warunki godzinie 9, musiałem się już podnieść z konwentowego posłania. Po krótkiej wizycie w toalecie i ogarnięciu programu zdecydowałem, że muszę udać się na papierosa i śniadanie. Na całe szczęście organizatorzy zadbali, aby stołówka ATH nie była jedyna i na placu przed budynkiem rozłożono namiot ze średniowieczną kuchnią, której nie można było nic zarzucić. O trzynastej rozpoczęła się bardzo przeze mnie oczekiwana prelekcja z udziałem Grahama Mastertona. Pomimo że prelekcja była prowadzona wyłącznie w języku angielskim, przyszło na nią dużo osób. Opinie, że należało ją tłumaczyć, rozumiem, ale się z nimi nie zgadzam. Dyskusja - brał w niej udział także Piotr Cholewa - straciłaby na dynamice. Byłaby uboższa o sytuacyjne żarty i wypowiedzi. Tak więc, cieszę się, że było jak było - w całości po angielsku.

Po podpisaniu książek postanowiliśmy wraz ze znajomymi poszukać czegoś do jedzenia, jednak w standardowej, polskiej odsłonie. W ten oto sposób trafiliśmy do Oberży Bełkot, gdzie po raz pierwszy w życiu jadłem tak przepyszne duszonki. Po solidnym obiedzie, napoju wzmacniającym trawienie oraz porcji tytoniu, korzystaliśmy z kolejnych atrakcji, które organizatorzy przygotowali dla uczestników konwentu. Jedną z nich była akcja reklamowa Red Bulla: był rozdawany na miejscu za darmo. Do wieczora czas mijał mi na przemian na oglądaniu pokazów kuglarskich, graniu w Tekkena 3 w Consol Roomie, rozmowach z ludźmi między stoiskami oraz oglądaniu pokazu US Marines. Wieczorem wybraliśmy się grupką znajomych ponownie do Oberży, gdzie porozmawialiśmy sobie przy krasnoludzkim trunku. Po powrocie do kampusu oglądaliśmy jeszcze jakiś czas rozgrywkę w jedną z najlepszych gier w historii komputerów, czyli Heroes of Might and Magic 3, po czym udaliśmy się na spoczynek po jakże męczącym dniu.

Niedziela - dzień 3, ostatni

Niedzielny poranek minął spokojnie, każdy wstał ze świadomością, że to już niestety ostatni dzień przygody w królestwie Grojkonu. Po treściwym śniadaniu ruszyłem w poszukiwaniu mojego planu dnia, a następnie na wiedzówkę z Naruto. Przy tej ostatniej miałem okazję trochę pomóc.

Po tym punkcie programu zaczęło się właściwie pakowanie oraz odszukiwanie ludzi, z którymi chciałem się pożegnać. Oczywiście nie mogło braknąć ostatnich rozmów na balkonie, wspomaganych niesmakującym z rana papierosem, ale to już się paliło raczej dla towarzystwa niż dla smaku (ktoś w ogóle pali dla smaku? Przecież to okropne i cuchnie! - tak, jestem palaczem). Po zaplanowaniu podróży nadszedł czas na pakowanie. Swoją drogą, jak ja się spakowałem jadąc na Grojkon, skoro mając taką samą ilość rzeczy, nie byłem w stanie teraz tego zrobić? Udoskonalając moje umiejętności postapo (zainwestowałem w odpowiedniego perka), udało mi się spakować swoje rzeczy. Przeszedłem się jeszcze raz po kampusie: miejscu przeżycia trzech wspaniałych dni; poznałem rewelacyjnych ludzi (pozdrawiam!), wysłuchałem wielu prelekcji, wyniosłem trochę wiedzy przy okazji bardzo fajnie spędzonego czasu.

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że była to jedna z najlepszych imprez na jakich byłem. Profesjonalna obsługa, świetna organizacja, kultura uczestników (nie spotkałem się z żadnym wyrazem chamstwa, wręcz przeciwnie, jak mnie obtarł but i mało co się przez to nie wywaliłem, to znalazło się z miejsca kilka obcych osób, które pomogły mi się otrząsnąć - znacie to uczucie, kiedy z pięty odrywa się płat skóry, do rany przykleja skarpeta, po czym również gwałtownie odrywa? Właśnie... to było takie uczucie), świetnie dobrane punkty programowe, zaproszeni goście oraz ochrona dbająca o bezpieczeństwo. Te wszystkie czynniki sprawiły, że na ten konwent aż chce się wracać i nie wiem jak Wy, ale ja jadę na kolejną edycję, która odbędzie się w dniach 26-28 kwietnia 2013 (o ile nas jakiś samolot nie rozwali).

Ocena konwentu: 666/10

© 2012 Jan 'Nightmaster' Przeklasa

< SPOŁECZNOŚĆ | << RELACJE I REPORTAŻE