Atomicon 2011

Atomicon 2011

Dzień 1, piątek:

W okolicy godziny 14, czyli zgodnie z planem konwent Atomicon rozpoczął się krótkim przywitaniem gości oraz przedstawieniem zasad. Po tym przyszedł czas na rozlokowanie się. Z racji podwójnej roli (jechałem zarówno jako pomoc organizacyjna oraz jako przedstawiciel Schronu) na miejscu byłem już dzień wcześniej, żeby przygotować cały teren (ustawienie baru, czyszczenie lokalizacji, rozwieszenie spadochronu itp.). Jednak nie będę tego opisywał, ponieważ nie należy to do części konwentowej. Postapo to nie tylko bieganie z ASG po lesie" - czasami trzeba się popisać wiedzą, np. w konkursie wiedzy o "Metro 2033" prowadzonym przez Panzera ze Shperaczy, w którym niestety udziału nie wziąłem. Organizacja nie dała plamy i lekkie opóźnienie spowodowane późniejszym przyjazdem naszego kolegi redakcyjnego Dr Rectuma zostało wypełnione przez przedłużenie innych punktów programu: min. konkursu wiedzy samochodowej prowadzonego przez Caleni (swoją drogą bardzo udanego).

Jednym ze śmieszniejszych konkursów było "Zabij Kazaha", w którym rzucało się balonami wypełnionymi wodą w jednego z głównych organizatorów. Tutaj również Rectum popisał się stylem rzucania, lądując w kratce odpływowej. Choć poprzez ten niesamowity pokaz umiejętności akrobatycznych zyskał on dodatkowe punkty za styl, to niestety nie udało mu się wygrać. Oczywiście jak to na postnuklearnych pustkowiach bywa, musiał mieć miejsce pokaz siły. Popołudniu odbył sięwięc konkurs siłowania na rękę, do którego zostałem zgłoszony przez... taa, zgadliście - Rectuma :D Niestety, nie przetrwałbym za długo na pustkowiach, ale na pocieszenie powiem że przegrałem z mistrzem całej zabawy czyli Wojtkiem. Gdy Rectum prowadził swoją prelekcję nt. Neuroshimy, to jednocześnie kapela grająca wieczorem koncert rozpoczęła strojenie instrumentów, co zmusiło do jej przeniesienia na drugą stronę bunkra. Z pomocą uczestników konwentu odbyło się to w trybie ekspresowym, a ja dodam że była to jedna z najlepszych prelekcji: ludzi biorących w niej udział trzeba było siłą zagonić na koncert, który już się rozpoczynał. Kapela Zgon zagrała na przyzwoitym poziomie, zabawa była dobra, muzyka z pazurem. W trakcie koncertu zaczął padać deszcz, więc spocone i zmoczone towarzystwo przeniosło się już pod spadochron by coś zjeść i zaspokoić pragnienie po wyczerpującym pogo. Tego dnia miała się odbyć moja prelekcja odnośnie różnic między kanonem klasycznych Falloutów, tzn. 1 i 2, oraz tzw. nowym kanonem czyli Fallout 3. Jednak z powodów niezależnych od organizatorów została ona przeniesiona na dzień następny. Z gości zabrakło w sumie Kawalerii Berg, która zamiast przyjechać na imprezę postapo, pojechała sobie na Hobbiton. Zapewne bawili się dobrze, ale specjalnie ku ich "czci" pojawił się napis na jednej ze ścian. A co to za napis? Kto jest uważny to w galerii zdjęć go sobie wypatrzy.

Dzień pierwszy upłynął więc pod hasłem "postapo kurwa!"

Dzień 2, sobota:

Bladym świtem o 9 (a przynajmniej tak nam się wydawało, że bladym bo w bunkrze było ciemno jak w dupie u Afroamerykanina) zaczęliśmy pobudką, potem chwila na zjedzenie i umycie się. Po posiłku w postaci solidnej dawki konserwy, zupek chińskich i wypiciu tego co było akurat pod ręką (mi się trafiła cola) zabraliśmy się za dopinanie LARPa na ostatni guzik. Punktualnie o godzinie 10:00 zostały ogłoszone zasady oraz cele gry terenowej. Uczestników było bardzo dużo, jednak wymuszone środki bezpieczeństwa jak i zdrowy rozsądek sprawiły, że nie było ofiar w ludziach ;-) Niestety pogody nie dało się zaplanować, to też część zabawy odbywała się w deszczu i niestety z tego też powodu larp został skrócony. Oczywiście podczas zabawy nie obyło się bez spreparowanego wypadku, ataku snajperów czy wybuchów różnego rodzaju bomb (przy czym trafił się też jeden niewypał).

Tego dnia odbył się też konkurs pokera, który prowadził Dziki oraz turniej darta. W międzyczasie przyjechał zespół - Skrzydlaści, którzy szybko się zaadaptowali wśród miłośników postapo i bawili się razem z nami. Wieczorem rozkładaliśmy ich sprzęt, pogoda znowu nie okazała się zbyt łaskawa i z nieba spadły gęste strugi deszczu. Już w czasie prób i strojenia się kapeli każdy wiedział, że ten koncert będzie jednym z najlepszych punktów jakie będą na Atomiconie. Nikt się nie pomylił, bo jak tylko zespół zaczął grać to pod sceną rozszalało się spore pogo (akurat pech chciał, że po jednym kawałku dopadł mnie przenikliwy ból kolana i ledwo doszedłem, chociaż to może za dużo powiedziane, do najbliższego stołu aby usiąść). Zespół grał dalej, wszyscy za sprawą Zakonu zaczęli krzyczeć (co już miało miejsce wielokrotnie na tym jak i na wcześniejszych konwentach) JEBAĆ ZAKON! Zespół szybko to podchwycił i zaczęli grać do tego melodie. Ten stan rzeczy pojawiał się wielokrotnie, tak samo jak wykonywany stage diving przez różnych uczestników konwentu. Zespół grał dużo dłużej niż planowano, jednak nikomu to nie przeszkadzało, nawet pomimo deszczu, który znowu się rozpadał. Każdy bawił się znakomicie i nikt nie chciał odpuścić Skrzydlastym zejścia ze sceny. W godzinach nocnych, gdy zespół już zdążył się już oswobodzić z klimatów postapo, przestało padać. Znieśliśmy więc ich sprzęt do samochodu i pożegnaliśmy się. Następnie udało się nam ponownie rozpalić ognisko, kto miał jakąś kiełbachę to przegryzł ją na ciepło.

Atrakcji na ten dzień już nie przewidziano, więc każdy zajął się swoją puszką piwa. Zaczęły się dyskusje, a ja miałem możliwość omówienia z Zakonem Świętego Płomienia mojego tematu na prelekcję. Argumenty wymienialiśmy przez dobrą godzinę, próbując przekonać zebranych, że Fallout 3 łamie postanowienia kanonu, jednak charyzmatyczny Havoc nie bardzo chciał się zgodzić. Cóż, każdy może mieć własne zdanie, mimo wszystko w końcu argumentów mu brakło ;-) Nie była to do końca prelekcja, choć dyskusja, która się narodziła z tego tematu z pewnością była by pełnoprawnym punktem programu, gdyby tylko odbyła się przed koncertem, jednak kiepska pogoda zweryfikowała te plany. Rozmowy nocne powoli dobiegały końca i każdy zabierał się do swojego śpiwora. Pod znakiem deszczu, jebania zakonu i mega-zajebistego koncertu upłynął dzień drugi.

Dzień 3, niedziela:

"Dzień święty święcić" rozpoczął się spotkaniem organizacyjnym około godziny 9:00. Potem jak zwykle czas na śniadanko. Kolejnym punktem programu był turniej Neuroshimy HEX, który okazał się być długi i zacięty. Ludzie powoli zaczęli pakować się do domu, pogoda nie bardzo sprzyjała. Dosyć spore zamieszanie wywołała przypadkowa stłuczka samochodu Reni z Escortem Entropa. Zderzak nieco ucierpiał ale dzielni postapowicze szybko znaleźli sposób na podreperowanie uszkodzonej części za pomocą CTI (ale zajebiście taktycznie brzmi :-D) oraz puszki po Warce. W miarę upływu czasu uczestnicy odjeżdżali do swoich domów, aż w końcu została nas już tylko garstka organizatorów i... Rectum :-D Zabraliśmy się powoli za sprzątanie. To był już praktycznie koniec konwentu, bardzo udanego konwentu.

Podsumowanie:

Atomicon 2011 to impreza, która bez dwóch zdań może się stać najlepszą imprezą postapo tego roku! Jeżeli przyszłoroczna edycja będzie równie dobra (przypomnę jeszcze, że jego historia zaczęła się w 2010 ), to śmiało można rzecz, że będzie to zdecydowanie najlepsze wydarzenie na polskiej scenie postapokaliptycznej. Organizatorzy zadbali dosłownie o wszystko, wystrój był bardzo klimatyczny, a rozrywki które były na miejscu nie pozwalały się nikomu nudzić. W przyszłym roku pojadę znowu i jestem pewny, że Atomicon będzie jeszcze lepszy. Choć zaznaczę, że tegorocznej edycji nie brakowało nic więcej oprócz lepszej pogody. A tej niestety nie dało się zamówić.

Pozdrowienia z Wastelandu.

Zajrzyj także do:
- galerii zdjęć z Atomiconu 2011 na Facebooku

© 2011 Jan 'Nightmaster' Przeklasa

< SPOŁECZNOŚĆ | << RELACJE I REPORTAŻE