< NAUKA I TECHNIKA | << LITERATURA NAUKOWA
Adam Higginbotham - O północy w Czarnobylu

Okładka książki 'O północy w Czarnobylu' Autor: Adam Higginbotham
Tytuł: O północy w Czarnobylu
Tytuł oryginalny: Midnight in Chernobyl
Tłumaczenie: Robert Filipowski
Wydawca: Wydawnictwo SQN
Data wydania: październik 2019
Liczba stron: 560
ISBN: 978-83-8129-561-1

W myśl zasady "wykupię wszystko o Czarnobylu dostępne na polskim rynku" - "a potem to jeszcze przeczytam" dodane nieco ciszej, żeby nikt nie usłyszał w razie gdyby mi się nie udało – kupiłam wszystko o Czarnobylu co jest dostępne na polskim rynku. Jeden śmiałek nazywa to nawet Bydgoską Biblioteką Czarnobylską... Łаdnie...

I z ręką na sercu, przeczytałam prawie wszystkie książki.

Ale od początku. Zawsze zaczynam od przeglądania ilustracji i zdjęć, jeśli są, oraz spisu treści. Tak na prawdę zaczynam od wąchania stron i macania okładki (czasami doznania są zaskakujące), ale... o tym nie musicie wiedzieć. Zatem... zaczynam od ilustracji i spisu treści. Nic już mnie nie może zaskoczyć po 10 książce o danej tematyce. „Budowa miasta”, „Eksperyment”, „Katastrofa”, „Proces operatorów”. Bim bom bim bom... powtarza się jak bicie zegara z kukułką.

Nagle... Tak, jest... Ten moment kiedy wiesz, że mimo kilku poprzednich właśnie tę, TĘ książkę musisz przeczytać. Spośród znanych mi z innych prac nagłówków wynurza się ten jeden, absolutnie konieczny do zbadania... Nie będę opisywać jak to łzy stanęły mi w oczach (niektórzy wiedzą jak dziwne rzeczy mnie wzruszają) i o tym, że przez kilka sekund miziałam litery w zamyśleniu.

Mówi się, że jak raz przekroczysz granicę Zony wykluczenia, to po tobie, przepadłeś... Już zawsze będzie cię tam ciągnęło. To uzależnia, mówią, jak tatuaże, kawa czy papierowe słomki...

Co powiedzieć kiedy na długo przed pierwszym krokiem w Strefie zdarzało ci się śnić o niej i za nią tęsknić, kiedy jakaś nieopisana siła ciągnęła cię tam i mówiła, że jest właśnie twoje miejsce? Przed wielkim HBO-wskim boomem takie podejście do Zony było śmieszne, głupie i może nieco chore. Jak tak sobie pomyślę, to chyba dalej jest... Ale poznałam kilka osób, które mają podobnie... Ufff.

Mnie ciągnęły tam 3 rzeczy. Duga, zwana Okiem Moskwy (pod którą też się popłakałam... eeeh), płyta reaktora, którą niedługo zobaczę i... No to właśnie ten tytuł. „Stopa słonia”. STOPA SŁONIA... Stopa... nie mogę, łzy nie pozwalają hah... (Kochany nie patrz tak!). To jedyne miejsce, którego nigdy nie będzie mi dane zobaczyć z bliska. Dotknąć, przytulić... (dokładnie takie mam względem niej marzenia). Ostatnio dowiedziałam się nawet, że jej konsystencja na chwilę obecną przypomina bardziej galaretkę więc przytulas zakończył by się wniknięciem do środka. To by było coś (żart).

Jednak, książek nie czyta się od środka. Mój wewnętrzy Porządnicki nie zniósłby takiego nietaktu. Zaczynam od pierwszych stron, opis postaci - jak w dramacie spis aktorów, nazwisko i krótka charakterystyka. To mi się podoba, kolejne odstępstwo, wyróżnik. Jest OK. Może nie będzie aż tak „jak w poprzednich”. Coraz bardziej zachwycona przechodzę do rozdziału.

A tu kolejne buum, trach, szast prast czy jak tam chcecie.

Tym razem, niestety buum było negatywne. Wszystko co było do tej pory dobre w tej książce prysło, odeszło w niepamięć, zniknęło. Jak to?! Przecież przeczytałam dopiero jedno zdanie. To pierwsze zdanie sprawiło, że odłożyłam książkę z postanowieniem, że czytać jej absolutnie nie będę! Jak obrażony 3-latek tupnęłam nogą i zostawiłam ją żółtą smutnie patrzącą z regału.

Co było powodem całego zamieszania? Jedno zdanie, które już gdzieś przeczytałam (do tej pory nie wiem, czy u Kate Brown czy Georgija Medvedieva, dalej jestem zbyt obrażona by sprawdzić). Głos Rozsądku siedzący obok, na powód mojego oburzenia odpowiada, że czego się spodziewałam czytając 10 pozycję na ten sam temat. Nie sposób się nie powtórzyć.

Jak też on nic nie rozumie!

Przecież to nie byle jakie zdanie o Czarnobylu. To zdanie, które, jako filolog, uważałam za idealne w swej metaforyczności, piękne i doskonałe! A on (autor) był je wziął i wstawił w nieco zmienionej formie... UKRADŁ (oczywiście już tak nie sądzę, ale wtedy miałam bardzo brzydkie myśli ☺️).

Książkę zachwalano na wielu forach i grupach, ja postanowiłam na przekór innym (jakby to kogoś obchodziło) zacząć od tej drugiej, która miała premierę w ten sam dzień (i świeciła w ciemności!).

Dlaczego tak chwalą, czyżby nikt nie zauważył że to zdanie, mimo swej doskonałości, jest kradzione?

Żółta przeleżała 2 miesiące obrzucana od czasu do czasu moim pogardliwym spojrzeniem. Głos Rozsądku stwierdził pewnego dnia, że skoro ja jej nie czytam, to on ją weźmie. Początkowo próbowałam mu to wyperswadować. Jak to?! Przecież nie możesz... Nie możesz przeczytać pierwszy jakiejś książki na TEN temat... To moje... Niech leży na zawsze nieprzeczytana!

Ale... No niech ma. Idą Święta.

Oboje mamy głupią manierę by podczas lektury krzyknąć „czekaj, przeczytam ci coś” i wtedy wleką się długie cytaty, czasem wyrwane z kontekstu. Potem człowiek ma wrażenie, że daną książkę już czytał mimo, że trzyma ją po raz pierwszy w dłoniach. I siedzi i zaśmiewa się (Co go tak bawi? Spoglądam zazdrośnie, przecież to Żółta...), i „acha” i „ocho”, „no tak”, „w sumie to fajnie napisane”, „a tego nie wiedziałem”.

Jak mogłeś nie wiedzieć?! Przecież czytałeś je wszystkie, a ten zabrał to zdanie i... (zapowietrzona nie mogę mówić).

Po kilkudziesięciu stronach, odkłada książkę i z naturalnym sobie czułym spokojem mówi, trącając mnie nią delikatnie: „Powinnaś to przeczytać, luźno napisana, spodoba ci się”. Przecież nie okłamałby mnie, nie mógłby. Wie jak się z Żółtą nie lubimy... Nieufnie biorę ją do ręki. Skrzętnie omijam TO ZDANIE. Po dwóch dniach jestem na 283 stronie. Jedynie co mogę zarzucić teraz Żółtej to to, że prawie nie spałam przez te 2 dni i to, że niedługo się skończy.

Powinnam podsumować jakimś morałem, ale nie bardzo mam czas na wymyślanie mądrości... Nie oceniaj książki po okładce mówią... (ach nie no okładkę ma fenomenalną!). Nie oceniaj też po pierwszym zdaniu... Choćby nie wiadomo jak kradzione było 😉

© 2021 Anna 'Maślana Mucha' Morgenstern

< NAUKA I TECHNIKA | << LITERATURA NAUKOWA