< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
James Graham Ballard - Witaj Ameryko

Okładka książki 'Witaj Ameryko' Autor: James Graham Ballard
Tytuł: Witaj Ameryko
Wydawnictwo: Książnica
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Liczba stron: 295
ISBN: 978-83-245-7967-9

"W XX wieku ludzkość nie zważając na ostrzeżenia ekologów prowadziła rabunkowe wydobycie paliw i wyczerpała ich zasoby. Kryzys energetyczny odbił się na całej światowej gospodarce, ale najsilniej dotknął Stany Zjednoczone. Eksperymenty na prądach oceanicznych doprowadziły do zmian klimatycznych i większa część Ameryki Północnej zamieniła się w pustynię. Mieszkańcy USA wyemigrowali do Europy, która cofnęła się technologicznie do XIX wieku i zaczęła racjonować żywność. Po stu latach od ekologicznej katastrofy do Ameryki wyrusza ekspedycja naukowców, by zbadać, czy kontynent nadaje się do zamieszkania i skąd pochodzą ślady radioaktywności. Członkom ekspedycji ląd, który opuścili ongiś ich przodkowie, wydaje się ziemią obiecaną. Kiedy przybijają do ujścia rzeki Hudson, dostrzegają wydmy pokryte złotym piaskiem..."

Po przeczytaniu kilku recenzji w Internecie - no może nie recenzji, a jedynie krótkich i zwięzłych wypowiedzi o powieści Ballard'a - powinno się ze stoickim spokojem obejść szerokim łukiem tą pozycję, nie zerkając nawet na okładkę. Nie dość, że większość wklepanych w klawiaturę zdań jest niezbyt pochlebna, to jeszcze patrząc obiektywnie na inicjały pisarza powinniśmy się zastanowić, czy kiedykolwiek?, ktokolwiek?, zagadnął do nas o tym autorze. Bardziej znany jest film Stevena Spielberga "Imperium Słońca", na podstawie powieści Ballarda, w której autor opisuje swoje własne autobiograficzne losy, czy swego czasu kontrowersyjny "Crash" Cronenberga, który okazał się bardzo dobrym psychodelicznym thrillerem. Ja osobiście, po przeczytaniu "Wyspy" (ponoć ma powstać film, a w rolę głównego bohatera wcielić ma się Christian Bale - "W Imperium słońca" Bale wcielił się w samego autora) Ballarda kupuje w ciemno. Nawet w nadmorskich straganach tanich książek. I tak właśnie wpadła mi w ręce powieść "Witaj Ameryko".

Gdy spojrzałem na okładkę przez głowę przeszło mi, że może J.G Ballard wtopi się w Schron i da do zasobów coś właśnie od siebie. Dlaczego by nie?

Nie streszczając fabuły zderzamy się z Ameryką przyszłości. Nie jest to Ameryka "Szalonego Maxa", chociaż w pewnym stopniu flora pustynna może przypominać tamtą wizję świata, jednak na tym owe podobieństwo się kończy. Powieści Ballard'a w pewien schematyczny sposób przedstawiają bohatera uwikłanego w splot wydarzeń. Nie jest to wielkie odkrycie a jedynie pewien schemat. Różnica jest taka, że autor oprócz swoistych perypetii pokazuje, a bardziej przemyca jakiś wybrany przez siebie problem społeczny, nakładając go, jako tło. Takim tłem może być konsumpcjonizm, znieczulica społeczna, pęd ekonomiczny, wyjałowienie emocjonalne i sprowadzenie bytu człowieczeństwa do tu i teraz z pozbawieniem cech romantycznych i poznawczych. Proza J.G Ballard'a tym właśnie jest nacechowana. Problemy społeczne - a w przypadku "Witaj Ameryko" cywilizacyjne - są jak najbardziej aktualne i realne. Bez problemu jesteśmy sobie w stanie wyobrazić zapaść energetyczną. W przypadku tej powieści jest to właśnie jej tłem. Dalej są już tylko perypetie bohaterów ekspedycji badawczej na opuszczonym dziesiątki lat temu lądzie. Jak zwykle autor świetnie operuje słownictwem, tworząc niebanalne zdania i sformułowania, które czyta się znakomicie. Z tego wszystkiego wychodzą zgrabne, nierozwleczone opisy przedstawiające genezę kryzysu energetycznego oraz problemy i dylematy społeczno-socjologiczne, które mogą dotknąć ludzi w takich, a nie innych warunkach bytowych.

W przypadku tej powieści J.G Ballard nie ucieka jakoś specjalnie w nadmierny surrealizm, i pewnie dlatego krytyka zarzuca mu nie do końca wykorzystany potencjał. Pytanie tylko czy wybujała fantazja nie przyniosłaby owocu w postaci powieści podobnej do innych. Nie można też do końca zarzucić, że powieść jest spłycona jedynie do realnych sytuacji, bo tak nie jest. Nie doświadczymy tu jednak popromiennych hord zombie atakujących zaciekle dzielnych śmiałków ekspedycji badawczej, gangów prujących piasek na swoich post apokaliptycznych motorach czy innej maści sytuacji rodem z "Mad Maxa", "Księgi Ocalenia" czy "Bastionu". "Witaj Ameryko" to jednak coś innego - powieść stawiająca kilka pytań, dająca pewne rozwiązanie, a także możliwość zastanowienia się czy można by było postąpić jeszcze inaczej z na nowo odkrytym lądem. Niejako ziemią obiecaną.

Po "Wyspie" zostałem wiernym fanem prozy Jamesa Grahama Ballarda i chociaż inne powieści może nie są trzymającymi w ciągłym napięciu thrillerami, to w przypadku "Witaj Ameryko" odkryłem, że na bezkresnych pustynnych pustkowiach i opuszczonych metropoliach można spotkać różnych ludzi z różnymi marzeniami i wizją świata.

© 2013 Zrecenzował Aq

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA