< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Vladimir Wolff - Piaski Armagedonu

Vladimir Wolff - Piaski Armagedonu

Autor: Vladimir Wolff
Tytuł: Piaski Armagedonu
Oryginalny tytuł: Piaski Armagedonu
Wydawnictwo: Warbook - Wydawnictwo Ender
Data wydania: 2011
Liczba stron: 416
ISBN: 978-83-930066-5-6

Na 64 Festiwalu Filmowym w Cannes w 2011 roku kontrowersyjny duński reżyser Lars von Trier, promując swój konkursowy film, w przypływie osobliwej weny określił państwo Izrael słowami pain in the ass, samego siebie nazywając do tego nazistą współczującym Hitlerowi. W efekcie został uznany persona non grata na prowansalskiej imprezie. Prawdopodobnie pogrzebał wówczas jakiekolwiek szanse na nagrodę dla jednego ze swoich bardziej intrygujących obrazów - notabene w klimatach - "Melancholii". Jak się to ma do recenzowanej książki? Chyba nie trzeba nikogo - choć odrobinę zorientowanego w sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie - uświadamiać, w jak bardzo wrażliwy punkt trafił von Trier swoją wypowiedzią. Powiedział głośno to, co zapewne niejeden polityk (choć zapewne i artyści by się znaleźli) skrywa głęboko w sercu, ale z oczywistych powodów ze swymi poglądami nie afiszuje się na forum publicznym. Vladimir Wolff w swojej najnowszej książce z serii "Warbook", "Piaskach Armagedonu", przedstawia rzeczony vontrierowski pain in the ass niecodziennie i z pewnością w jakiś sposób niewygodnie dla wielu politycznych graczy na świecie - stawia bowiem Izrael w roli ofiary. Jeśli zaś pojawi się choć cień ambiwalentnych odczuć w trakcie lektury (żeby była jasność - te nie dotyczą autora tego tekstu!), to znaczyć będzie, że Wolff stworzył naprawdę wartościowe dzieło.

"Apokaliptyczna wizja zagłady świata może się ziścić już teraz. Płonie Kopuła na Skale i meczet Al-Aksa - na ich zgliszczach żydowscy ekstremiści chcą zbudować Trzecią Świątynię Jerozolimską. Przewrót w Egipcie zmienia układ sił w krajach islamu. Muzułmanie całego świata ruszają na świętą wojnę. Pod zieloną flagą Proroka jednoczą się pancerne zagony Egipcjan, Syryjczyków i Irańczyków. Naprzeciw abramsów i zulfikarów stają merkavy. Nadciąga Armagedon...

Porucznik Wojska Polskiego Andrzej Wirski wraz ze swoim oddziałem komandosów znajduje się w Izraelu niejako przypadkiem. Podczas zamachu bombowego ratuje piękną Amerykankę. Na tym jednak jego rola na Bliskim Wschodzie się nie skończy..."
[opis wydawcy]

"Piaski Armagedonu" są trzecią - po "Stalowej kurtynie" i "Czerwonej apokalipsie" - książką Vladimira Wolffa, wydaną w ramach serii "Warbook". Niestety nie miałem dotąd przyjemności zapoznać się z twórczością tego - polskiego wbrew pozorom - autora, niemniej po lekturze "Piasków..." muszę stwierdzić, iż postaram się te zaległości jak najszybciej nadrobić. Wolff kreuje się bowiem na wnikliwego obserwatora, obeznanego m.in. w politologii, historii najnowszej, ekonomii czy militarystyce, do tego sprawnego beletrystę. Powieść czyta się jednym tchem i nie spływa ona po czytelniku jak woda z psa. Ale po kolei.

Wolff wybrał niezwykle nośny temat jako leitmotiv dla swojej książki. Osadził akcję w niedalekiej przyszłości, umieszczając jednocześnie gros odniesień do wydarzeń, relacje z których mieliśmy okazję śledzić w serwisach informacyjnych, we wcale nieodległym czasie (ot, choćby rewolucja w Egipcie). Aktualność i historyczny kontekst są niewątpliwymi atutami "Piasków...", podobnie jak sama konstrukcja powieści. Używając terminologii filmowej, można powiedzieć, że Wolff świetnie wyreżyserował swoją książkę. Zręcznie łączy i płynnie przeplata ze sobą imponującą ilość wątków. Ma całkowitą kontrolę nad opowiadaną historią i nie pozwala zgubić się w niej czytelnikowi, co w efekcie przekłada się na wysoką wygodę czytania. Dawkuje napięcie, nie wpychając czytelnika od razu w wir akcji - wiele fragmentów powieści przedstawia rozmowy w biurach wysoko postawionych urzędników, opisane zostały jednak na tyle ciekawie, że nie nudzą, mało tego - zaostrzają apetyt na akcję, której także w książce Wolffa nie brakuje.

"To zabawne, jak historia wykonała obrót o 180 stopni. Wcześniej [Żydzi] uciekali z piekła krematoriów i komór gazowych do wyśnionego Edenu. Obecnie exodus ruszył w przeciwną stronę."

To, co sprawia, że "Piaski Armagedonu" frapują i chce się do nich wracać, to także bohaterowie. Być może niezbyt oryginalni, zarysowani, może nie grubą, ale wyraźną kreską, za to wyraziści, pełnokrwiści, łatwi do utożsamiania się z nimi - po prostu ciekawi. W trakcie lektury spotkamy postaci przeciętne i ponadprzeciętne (z przerysowanym Barackiem Obamą na czele), społecznie zróżnicowane i kulturowo osadzone, przez co możemy zapoznać się z różnymi punktami widzenia na konkretną sprawę. Wspomniany w opisie porucznik Wirski jest łącznikiem między przywołanymi przeze mnie pozycjami w dorobku Wolffa, nie odgrywa jednak w "Piaskach..." pierwszoplanowej roli i jego obecność w kluczowych momentach jest raczej przypadkowa, czy wręcz naciągana, ale to nie przeszkadza. Autor przez pryzmat oddziału polskich komandosów, a także niemal dokumentalną ekspozycję przeprowadzania akcji militarnych, pokazuje swój ogromny szacunek wobec wojska i żołnierzy.

A jednak sama akcja i intrygujący bohaterowie to nie wszystko. I chociaż nie brakuje w "Piaskach Armagedonu" interesujących przemyśleń na temat wykorzystywania religii jako punktu zapalnego wszelkich sporów na Bliskim Wschodzie, prób zrozumienia mentalności Żydów i muzułmanów, prognoz na temat przyszłej, możliwej sytuacji politycznej, ekonomicznej i wojskowej na pograniczu Azji, Europy i Afryki, ciekawych obserwacji i trafnych uwag dotyczących reakcji Europy i Stanów Zjednoczonych na działania w rozgorączkowanej, permanentnie niebezpiecznej strefie oraz wspomnianym na wstępie nieszablonowym przedstawieniu czcicieli Jahwe - to mimo wszystko czegoś w książce Wolffa brakuje. Tym czymś jest głębsza refleksja, której w moim odczuciu niejako z reguły brakuje w - pełniącej przede wszystkim funkcję komentującą - literaturze z gatunku political czy military fiction. Wolff pobudza do myślenia, tego nie da się ukryć, a jednak często wykorzystuje w swoich wizjach schematy i stereotypowe myślenie. Najbardziej rzuca się w oczy czarno-białe przedstawienie islamu, który prezentuje się w "Piaskach..." jako wiara bandy odzianych w kiecki fanatyków, chowających za pazuchą kałasze i maszerujących na swój dżihad z okrzykiem Allah Akbar! na spierzchniętych, wykrzywionych w grymasie wiecznej nienawiści ustach. Niektóre fragmenty wydają się kalkami filmowych scen, i to wcale nie najwyższych lotów, a i wątek miłosny oraz jego konsekwencje też nie przekonują. Przez to niestety "Piaski Armagedonu" można określić - posługując się przywołaną wyżej nomenklaturą dedykowaną recenzjom filmów - jako swego rodzaju książkowy blockbuster. Przyczepię się także do samego wydania książki - przydałyby się przypisy trudniejszych lub obcojęzycznych słów. Ot, taki wygodny drobiazg.

"- Co masz na myśli?
- Sprzęt, Cyril, te góry sprzętu, które tam wysłaliśmy w imię wolności i demokracji. Abramsy, falcony i eagle, rakiety i pociski...
- Na nasze miejsce wszedłby kto inny. Francuzi, Niemcy, Rosjanie tylko czekają ze swoją ofertą. Dlaczego to oni mają zarabiać na wolności i demokracji, skoro tak już nazywamy zbrojenie dyktatorów?
- To miał być czynnik stabilizujący. (...)"

"Piaski Armagedonu", mimo kilku wad, nie wypada jednak nazwać inaczej jak świetną lekturą. Wciąga bez reszty i znakomicie się czyta. Vladimir Wolff jest sprawnym pisarzem i z niecierpliwością oczekuję jego kolejnych propozycji. Tymczasem wyruszam na poszukiwania jego poprzednich książek.

© 2011 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA