ż Trzynasty Schron - Doris Lessing - Pamiętnik przetrwania - Postapokalipsa i Fallout
< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Doris Lessing - Pamiętnik przetrwania

Doris Lessing - Pamiętnik przetrwania

Autor: Doris Lessing
Tytuł: Pamiętnik przetrwania
Oryginalny tytuł: The Memoris of Survivor
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie: Bogdan Baran
Data wydania: 2007 (Pierwotnie wydano w: 1990)
Liczba stron: 298
ISBN: 9788308041604

Przez ścianę z apokalipsą

Coraz trudniej czytelnikiem fikcji postapo wstrząsnąć. Czytelnikowi wrażliwość się stępia, takie czasy – po którejś z rzędu Pile i stronach, na których można obejrzeć zdjęcia z wypadków drogowych, zbieranych tam wyłącznie w tym celu (jak zwykle przesadzam, dramatyzuję, jestem dzidzia-piernik, wszyscy się jednak zgodzimy, że trudniej dziś o katharsis odbiorcy). Zarazem chce się spytać „Ileż można?!” – obrodziło nam dziełami o wizjach zagłady i jej niedobitkach, mniej lub bardziej luźno związanych z tą kategorią. W żabiej perspektywie grozi nam stworzenie niewiarygodnych herosów, w ptasiej – patos i przegięcie z dramatem, kolokwialnie rzecz ujmując. Najwłaściwsze jest czasem widzenie rzeczy, jakimi są. Taką perspektywę – codzienną, prezentującą apokalipsę stonowaną, apokalipsę „bliską”, zza ściany – proponuje nam Doris Lessing w „Pamiętniku przetrwania”. Jest to też apokalipsa niepełna, umowna, mamy bowiem do czynienia z katastrofą celowo niedookreśloną i utrzymaną w ryzach.

Autorka wspomina jedynie o „tym”. „To” zawiera szereg następstw, które w anonimowym kraju, anonimowym regionie i mieście spowodowały załamanie się dotychczasowych struktur społecznych. Można wysnuwać wnioski co do faktycznego zakotwiczenia miejsca akcji w realiach, oparte o biografię pisarki, lecz rozsądniej jest przyjąć, że akcja dzieje się w „mieście każdym”, mieście dowolnym, w dowolnym kraju rozwiniętej cywilizacji, zatem w przestrzeni uniwersalnej, charakterystycznej dla współczesnego człowieka. Wieść o „tym” wędruje z ust do ust w postaci fragmentarycznej, zniekształconej, nikt jednak nie próbuje dociekać jej pełnego kształtu. Bowiem nieważna jest geneza, ważne są następstwa. Przyczyny warto znać, ale na życie wpływają skutki. To te ostatnie głównie interesują Lessing, która celnie ukazuje, jak bardzo nie chcemy przyjąć do wiadomości zmian, gdy te się dzieją, dostrzegając je o chwilę za późno. Wnikliwej obserwacji autorka poddaje życie u jego podstaw: wewnątrz samej jednostki, w rodzinie, na osiedlu. I dlatego także rezygnuje z masowej zagłady. W życiu bohaterów nie nastąpił jeszcze ostatni etap katastrofy; przez jakiś czas funkcjonują jeszcze sklepy, policja, rytuały zachowań, których anachroniczności długo uczestniczący w nich nie widzą, sąsiedzi nadal mieszkają vis-à-vis i witają się z sobą. Jest co jeść, obradować próbuje rząd. Ba, niektórzy (jak świetnie odmalowani Ryanowie) czują się w czasach degrengolady jak u siebie w domu.

Zmiany, chociaż powoli, nieubłaganie jednak następują, niejako zamykając się w cyklu, w którym cywilizacja wraca do najpierwotniejszych form. I to we wszystkich jej przejawach, z handlem wymiennym, wtórnym zdziczeniem, kanibalizmem i gangami na podobieństwo wojujących plemion. Ten cykl, krąg życia obserwujemy na dwóch płaszczyznach: społecznej, w życiu mieszkańców, usiłujących sobie radzić w nowej sytuacji, oraz na przykładzie Emily: dziewczynki, która nagle pojawia się w życiu głównej bohaterki i zmienia je na zawsze. Opiekunka nazywa Emily wieczną kobietą: już jako dziecko nad wyraz dojrzała, podopieczna rozwija się i dorasta razem z morfującą w nowe wcielenie cywilizacją.

Gdzie tu fantastyka?
Za rogiem. Za ścianą.

Jest bowiem i płaszczyzna trzecia: życia równoległego. „Osobowego”, jak je nazywa bohaterka, związanego z mroczną, nie dającą się zmienić ani wyrugować przeszłością Emily, oraz „nieosobowego” – dotyczącego odwiecznych procesów tworzenia się i zamierania. Drugie życie najzwyczajniej w świecie otwiera się pewnego dnia przed bohaterką na ścianie jej bawialni.

Chociaż pozornie absurdalne, wyjęte z bajki dla dzieci, cudowne zdarzenie potraktowane zostało, tak przez protagonistkę, jak przez autorkę – najzupełniej serio. Pierwszoosobowa narracja nierozerwalnie zresztą stapia z sobą te dwa punkty widzenia, czyniąc lekturę łudząco realistyczną. Sposób, w jaki zaserwowała nam cudowności, autorka łączy z brakiem zdziwienia jej samej jako bohaterki. Coś jest, bo jest, tłumaczyć nie trzeba. Wprowadzając pewne nielogiczności w zachowaniu Emily czy sylwetkę „kotopsa” z wężowym ogonem, Lessing pisze o nich z tą samą sprawozdawczością, z jaką opisuje wyjście z domu po sprawunki czy informacje. Zaciera się różnica między metaforycznym ujęciem zwierzęcia, a jego dosłownym opisem; domowy pupil to taki sam pies, kot jak i chimera. Słowo „pamiętnik”, mimo iż odnosi się do przetrwania w świecie wymyślonym, może być więc potraktowane zupełnie poważnie, jako zapis doświadczeń każdego człowieka, świadomego tego, co też się dzieje z ludźmi i światem – świadomego na poziomie naprawdę głębokiej analizy, refleksji, a wreszcie przeżycia. Książkę można odnaleźć na półce z hasłem „science fiction” (z nurtem tym zresztą Lessing sympatyzowała zupełnie otwarcie), bliżej jednak „Pamiętnikowi(…)” do realizmu magicznego lub symbolicznego odłamu prozy psychologicznej, gdzie wejście w samą otchłań jaźni skutkuje trwałym złączeniem fikcji i rzeczywistości.

Takie połączenie widać zresztą w języku: mamy tu z jednej strony owo wyraźnie widoczne sprawozdanie, zwykły opis wydarzeń, dziennik obserwacji dorastającej Emily, z drugiej zaś – poetyckie wręcz ujęcie najważniejszych problemów życia człowieka, w tym odwiecznego wyboru między koniecznością postąpienia tak a tak, by przetrwać, a moralnością, wrażliwością, głosem serca – nagle anachronicznymi wobec drastycznie odkształconej (i to par excellence, bo przez ścianę) rzeczywistości. Owo odkształcanie, jakby zupełnie niegwałtowne, leniwe wręcz, podskórne, a przecież dzieją się rzeczy straszne (jak ataki dziecięcych gangów na dorosłych i zjadanie ich) nie ma w sobie nic z żabiej perspektywy, z dramatyzowania, z krzyku.

Nie uświadczymy bowiem u Lessing spisków, strzelanin, walki czy nawet drobnych starć gangów, przedstawionych więcej niż pobieżnie. Nic z tych rzeczy. Nie popłyniemy z falą wartkiej akcji, zostawiającej za sobą trupy...

Znajdziemy za to boleśnie wnikliwy, niespieszny, poetycki zapis dojrzewania: kobiety i cywilizacji. Dziecka i społeczności. Dojrzewania, które składa się w istocie z nieustannych zmian starych form w nowe. I nowych w nowe-stare. Napotkamy także obraz tworzenia się małych tragedii rodzinnych, niewolenia człowieka, który potem sam zniewala. Jest to obraz przerażający; raz uruchomionego, procesu nie da się już zatrzymać. Ten aspekt wyraża między innymi powtarzanie się motywu barw w scenach „osobowych”: sterylnej bieli (nieczułość, paraliżujący rygor) i czerwieni (duszna, gorąca atmosfera stłumionych odruchów, dławiona i niebezpieczna namiętność).

Odkryjemy zakończenie, nie mające w sobie nic z fajerwerków happy-endu, ale też tragedii wyciskającej łzy. I nie będzie to zakończenie, wydaje mi się, identyczne dla każdego czytelnika. Lessing nie gra w prosty sposób na uczuciach; otwiera przed odbiorcą „Pamiętnika(…)” całe mnóstwo dróg interpretacji; ścieżek, którymi można się przedrzeć do sedna tej trudnej i nieco dziwnej książki, lecz trzeba je samemu odnaleźć, ukryte w gąszczu sensów i spostrzeżeń, bez drogowskazów. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że z powieści wyniesiemy tyle, ile sami odszukamy i dopasujemy do siebie – tak jak w książce ludzie zza ściany dopasowują kolorowe skrawki materii, przyklejane do dywanu. To proza, którą trzeba czytać często jak poezję, poezja podana prozą i bardzo intymny dziennik, mający w sobie wiele „kobiecego pióra” (ale nie tego dodawanego do gazet, jako chick lit za kilka złotych!). Na wyrost będzie stwierdzenie, że postapokalipsa w „Pamiętniku(...)” jest tylko pretekstowa, niemniej jednak – nie o nią głównie chodzi.

Z tego względu, bardziej niż fanom gatunku, science fiction jako takiej, czy nawet historii z pogranicza nurtów, w stylu „Drogi” McCarthy’ego (gdzie sztafaż fantastyczny ograniczono do minimum, elementem fantastycznym jest tylko zagłada jako taka, jednak wyraźnie wędrujemy z punktu A do punktu B fabuły) – polecam „Pamiętnik przetrwania” po prostu wytrawnym i wytrwałym czytelnikom. Czytelnikom, nie miłośnikom konkretnych odłamów literatury. Tym, którzy po prostu cenią pełną głębi twórczość, skupioną na przeżyciach, uczuciach i refleksjach, z fabułą pełniącą wobec nich służebną rolę. „Pamiętnik(…)” Lessing rzuca odbiorcę od razu na głęboką wodę i niewykluczone, że pływać w niej będziemy umieli dopiero po kilku próbach. Ja sama nie wiem, ile udało mi się z tej wody zaczerpnąć i czy nie jest to przypadkiem wyłącznie garść wodorostów, kiedy szukać należało perły. Możliwe, że nie zrozumiałam lektury do końca, choć wydaje mi się, iż wyłowiłam sporo. Wolne tempo narracji i senna atmosfera całości – tego połowu nie ułatwiają. Polecam wszystkim wprawionym i cierpliwym, gotowym przeprawiać się przez książkę-rzekę. Wszystkim pozostałym... Nie śmiem odradzać, sugeruję jednak wziąć kapok.

© 2012 Zrecenzowała Małgorzata 'Cichutki Spec' Ślązak

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPWIADANIA