< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Robert A. Heinlein - Friday

Robert A. Heinlein - Friday Autor: Robert A. Heinlein
Tytuł: Friday
Wydawnictwo: Albatros A. Kuryłowicz
Tłumaczenie: Danuta Górska
Data wydania: 1982
Liczba stron: 402
ISBN: 978-83-7359-953-6

Roberta A. Heinleina uważa się za klasycznego autora literatury fantastyczno-naukowej. Zaliczany obok Isaaka Asimova i Arthura C. Clarke'a do "Wielkiej Trojki Złotego Wieku Science Fiction", wielokrotny laureat Nagrody Hugo znany jest z takich dzieł jak "Kawaleria kosmosu", "Luna to surowa pani" czy "Obcy w obcym kraju". Powieść "Friday" (swego czasu wydana w Polsce jako "Piętaszek") nie jest jego najwybitniejszym dokonaniem, stanowi jednak dobry przykład wyrazistego stylu pisarza - bogatej wyobraźni, niebanalnych spostrzeżeń społeczno-politycznych, ogromnej kontroli nad wykreowanym światem i doskonałego rozpisania protagonisty.

Istoty podobne Friday, tytułowej bohaterce ocenianej książki, w heinleinowskim świecie bliżej niezdefiniowanej przyszłości określane są mianem "sztucznych osób" albo "ożywionych artefaktów". Generalnie są to ludzie genetycznie zmodyfikowani, ale raczej rzadko mają wygląd nieudanego eksperymentu. Nie różnią się wiele od zwykłych przedstawicieli społeczeństwa. Nierzadko przewyższają ich jednak silą fizyczną, sprawnością, także intelektem. Friday jest wyjątkowa nawet jak na sztuczną osobę, ale o swojej wyjątkowości przekona się z czasem, tymczasem odpoczywa po międzyplanetarnej misji. Urlop przerywa jednak polityczny kryzys, efekt i tak mocno niestabilnej w tym względzie sytuacji na globie. Dziewczyna zostaje rzucona w wir mniej lub bardziej niebezpiecznych dla niej wydarzeń.

"Wyznam, że lubię psy i koty bardziej niż większość ludzi; one nigdy mi nie wytykają, że nie jestem człowiekiem."

Przez pryzmat postaci Friday Heinlein rysuje panoramiczny obraz życia w przyszłości. Decydując się jednak na pierwszoosobowa narrację, wyraźnie daje do zrozumienia, że to właśnie ona jest w całej historii najważniejsza. I faktycznie, ilustruje życie - zwłaszcza - uczuciowe Friday obficie i z pietyzmem. Poza tym, że za sprawą doskonałego w precyzji i lekkości warsztatu pisarza po prostu kwietnie czyta się jej wewnętrzne rozterki, autor buduje jasny przekaz. Piętnuje we "Friday" ksenofobię i opowiada się przeciw rasistowskim uprzedzeniom. Sztuczne osoby są bowiem bezpodstawnie szykanowane i spychane na margines społeczeństwa przez "pełnoprawnych" ludzi. Można dopatrzeć się w tym zachowaniu w równej mierze strachu jak i zawiści, ze względu na przytoczone przeze mnie w poprzednim akapicie cechy, którymi sztuczne osoby się charakteryzują. W kontrze pozostaje natomiast fakt, że pośród gros wykreowanych przez Heinleina barwnych bohaterów nie uświadczymy sztucznych osób, mających na celu skrzywdzenie ludzi. To klarowny kontrast i zawsze aktualne przesłanie.

Co jednak najbardziej mnie ujęło w powieści, to świat przedstawiony. Czas akcji nie jest określony. Jeden jedyny fragment, lecz przede wszystkim realia sugerują, że akcja rozgrywa się za kilkaset lat od dzisiaj. Świadczą o tym i lewitujące "energomobile", i obecna w codziennym życiu inżynieria genetyczna, i superszybkie podróżowanie futurystycznymi środkami transportu, i połączona z zasiedlaniem planet eksploracja kosmosu. Abstrahując jednak od kwestii technologicznych, w które Heinlein nie zagłębia się - więcej sugeruje niż przekazuje wprost, pozwalając dopowiedzieć resztę fantazji czytelnika - fascynują przede wszystkim dwa elementy: podział geopolityczny i powszechna degrengolada. Bohaterowie podróżują przez imperia i królestwa, państwa dyktatorskie i korporacyjne, skrajnie totalitarne jak i demokratyczne. Każde z nich Heinlein przedstawia jak w krzywym zwierciadle. Przerysowaniem zwraca uwagę na problem, gdy ustrój zbliża się do ekstremum. Nie podsuwa jednak rozwiązań ani sposobów na poprawę, przez co jego powieść ma odcień delikatnej satyry.

"Tak, coś mi to mówi, do czego nigdy nie chciałam się przyznać: potrzebuję ludzi bardziej niż oni mnie."

Co zaś się tyczy ogólnego zepsucia - jego wykładnikiem jest seks. Kontakt fizyczny jest u Heinleina podpisem pod umową, pieczęcią na laku, sukcesem negocjacji, kartą przetargową. Seks jest we "Friday" wszechobecny. Protagonistka sama przyznaje, że jest on obok jedzenia i spania jej ulubioną czynnością. Z jej postaci przebijają poglądy samego Heinleina, chociaż można pozastanawiać się nad jego dobitnie zaprezentowanym liberalizmem. Czyniąc ze swojej bohaterki silną feministkę, obdarza ją jednocześnie mocno kobiecymi atrybutami, dzięki którym zdobywa ona mężczyzn. Wyczuwa się tu pewną niekonsekwencję. Z drugiej strony jednak, także - chociaż nie tylko - przez seks Friday spełnia w sobie jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Potrzebę przynależności. Ten aspekt jest u Heinleina na piedestale rozważań. Dzięki niemu także czytanie przeżyć Friday nie ma "metalicznego" posmaku. Dla czytelnika pozostaje ona człowiekiem z krwi i kości, nie sztucznym tworem.

Autor opakowuje to wszystko w ostry, pełen ciętego humoru, obrazowy język, dzięki któremu jego powieść czyta się przednio. Książka, jako że pojemna pod względem ilości stron, zapewnia doskonałą zabawę na długie godziny. Choć "długie" to pojęcie relatywne, bo czas przy "Friday" płynie nadzwyczaj szybko. Bardzo, bardzo polecam!

© 2014 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA