< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Vladimir Wolff - Doktryna Wolffa

Okładka książki Doktryna Wolffa Autor: Vladimir Wolff
Tytuł: Doktryna Wolffa
Wydawnictwo: WarBook
Data wydania: 2014
Liczba stron: 442
ISBN: 978-83-64523-14-4

Trzecia wojna światowa? Finał cyklu? To się okaże. Kiedy i gdzie toczy się opisywany w Doktrynie Wolffa konflikt? Rok nie został określony, ale wszystko jasne - w najbliższej przyszłości. Rosją ciągle rządzi Putin. To akurat niespecjalnie pozwala określić czasowy horyzont wydarzeń. Jednak Obama w roli prezydenta USA jest już wyraźną sugestią. Zatem jutro, najdalej pojutrze.

Gdzie? Skąd pytanie, skoro danych geograficznych aż nadto? To nie wygląda na nasz świat. Kreowanie Wolffa na wnikliwego politologa - co wydają się robić niektórzy recenzenci przypisując jego prozie proroczy potencjał - jest nieporozumieniem. Historia kontrfaktyczna też ma swoje prawa, które autor niestety (lub stety) lekceważy. To - przy sporej dawce dobrej woli - świat alternatywny, odszczepiony od naszego wiele lat temu. Dość bliski ewolucyjnie lecz równoległy. Obecność realnych polityków z naszego świata, tak z pierwszego (Obama, Putin) jak i drugiego szeregu (Ławrow, Biden, Kerry) - przedstawionych zgodnie ze swymi medialnymi emploi - nie powinna mylić. Nie jest to żaden zarzut pod adresem autora, tylko prosta konstatacja. Zatem, może i jutro, ale nie tu.

Dowody? Polski wywiad montujący na terenie Federacji Rosyjskiej nad wyraz skuteczną siatkę? Po Macierewiczu? Najwyraźniej w tym świecie go nie było albo wszyscy na zbiorową amnezję zapadli. Polacy drugą, zaraz po Amerykanach, siłą koalicji walczącej z Federacją? Bez konsekwentnie prowadzonego, wieloletniego planu szkolenia wszelkiego autoramentu rezerwistów? Kasą i dostawami sprzętu nie można zasypać takiego dołu w krótkim czasie. Polak dowódcą głównego frontu? Nawet jeśli w ramach zadośćuczynienia i przy zmianie celów w trakcie operacji, to - znając amerykańskie zasady - nie jestem w stanie w to uwierzyć.

Skoro fiction i wszystko wolno, to dlaczego się czepiam? Sam autor do tego prowokuje śmiałą deklaracją poprzedzającą tekst; "Wszelkie podobieństwo do osób i sytuacji rzeczywistych jest jak najbardziej zamierzone". Odwrócenie zwyczajowej formuły miało wzmocnić - jak się domyślam - wiarygodność opowiadanej historii i sygnalizować czytelnikowi gotowość do poniesienia ewentualnej odpowiedzialności. Chwalebne, ale w obu aspektach jest to pusta retoryka. Niby kto i za co miałby autora fantastyki ciągać po sądach?

Możliwe, że nie jestem najlepszym recenzentem dla tej książki. Może być nawet, że całkiem nieodpowiednim. Nie czytałem poprzednich tomów. Nigdzie jednak nie zaznaczono, że trzeba ani nawet nie podano ich spisu i chronologii. Książka funkcjonuje jako samodzielna całość. Czuję się rozgrzeszony. Ten brak mógł mieć wpływ na odbiór. Być może po całościowej lekturze musiałbym skorygować opinię. Jednak szczerze wątpię. Nie tylko wojna się nie zmienia, autorzy również. Szczególnie jeśli odnieśli sukces.

To że papierowe są postacie z pierwszych stron gazet nie razi. Funkcjonują na odległym planie tworząc stereotypowe polityczne tło. Gorzej, że dotyczy to też postaci pierwszoplanowych. Brak im osobowości, a ich motywacje są deklaratywne i nie sposób się z nimi utożsamić. Nawet śmierć dwojga z nich (z niedopowiedzeniem w jednym przypadku) nie budziła większych emocji w mojej słowiańskiej, podatnej na nie, duszy. Niedobrze.

Szczególnym fanem militariów nie jestem, ale jestem w stanie zrozumieć upajanie się i epatowanie skomplikowanymi nazwami, opisami technicznymi i możliwościami działania różnorakiej współczesnej i przyszłościowej (a może w wielu wypadkach tylko tajnej?) broni. Też tak miałem jakieś trzydzieści lat temu, tylko lotnictwa z okresu II wojny światowej to dotyczyło. Jaki jednak sens ma nadawanie temu tak dużej rangi w powieści? Niezainteresowani pewnie do niej nie sięgną, a zainteresowani znają. Nie chciałbym sprawiać autorowi przykrości, ale w ani jednym przypadku nie udało mu się mnie zaskoczyć. Też niedobrze, bo literatury przedmiotu nie śledzę systematycznie.

Polacy na Kremlu! Czytelnik może "być świadkiem tryumfów polskiego oręża i poczuć smak dziejowej sprawiedliwości". Okładkowy slogan próbujący narzucić interpretację dzieła jest absolutnie chybiony. Co gorsza, wygląda na to, że jest on zgodny z autorską koncepcją. Sienkiewicz mógł pisać ku pokrzepieniu serc. W obecnej sytuacji kompensowanie sobie niegdysiejszych uraz za pomocą literatury zalatuje naftaliną. Rosjan mi szkoda. Żal mi ich. I tyle. Putin powinien sczeznąć, ale żeby takim kosztem?

W sumie niszowa produkcja dla fanów military fiction, ale... Zawsze jest jakieś "ale", ale tym razem nie o szczegóły chodzi, tylko o sprawę zasadniczą. Te wszystkie przedstawione wyżej słabości i niedostatki nie odbierają przyjemności lekturze. Autor potrafi opowiadać, a także konstruować wielowątkową fabułę, nawet jeśli momentami przekracza granicę prawdopodobieństwa. Skutecznie utrzymuje uwagę nawet sceptycznego czytelnika, a przecież o to w powieści chodzi. Gdybyż jeszcze utracił łatwość pisania, to mogłoby być całkiem dobrze. Może kiedyś? Dla różniących się od recenzenta. Im bardziej, tym lepiej.

© 2014 Zrecenzował Jerzy 'Jerzy' Kubok

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA