< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
A powiedzcie, towarzyszu, co marksizm-leninizm mówi o bezgłowych mutantach?

Dmitrij Głuchowski - Metro 2033 Dmitrij Głuchowski - Metro 2034

A powiedzcie, towarzyszu, co marksizm-leninizm mówi o bezgłowych mutantach?

Zejście do podziemnego uniwersum Metra to epicka podróż, zawierająca to, co w fantastyce zawsze było najlepsze: jest cicha i spokojna stacja WOGN, takie podziemne Shire, skąd wyrusza Artem - postapokaliptyczny hobbit, bohater-prostaczek, dopiero uczący się świata. Jest niezidentyfikowane zagrożenie wychodzące z cieni tunelu, są mędrcy i dziwacy spotykani po drodze, jest quest - dotarcie do niemal mitycznej stacji Arbackaja, gdzie przebywają możni tego małego świata, odgrodzonej dzikimi ostępami i nieprzejednanymi strażnikami. Jest podróż przez obce kraje, jakimi stały się stacje metra, niebezpieczeństwa i przygody. Są legendy o odciętej linii, gdzie ponoć wciąż żyją ocalali pracownicy MGU, zwanej Szmaragdowym Grodem. Mamy wreszcie najwyższą grozę: stawienie czoła rzeczywistości na powierzchni. I, last but not least, smutną refleksję nad ludzkim rodzajem, zdolnym tylko niszczyć i zabijać. Wędrówka Artema nie jest bowiem tylko podróżą w głąb metra, ale i w głąb ludzkiej mentalności. Pokonując kolejne stacje, bohater poznaje kolejne społeczności - echa zniszczonej cywilizacji w miniaturce małej przestrzeni. Są tam stalkerzy i kupcy, okrutni naziści, komuniści i zbuntowani trockiści, wyłaniający się z ciemności tunelu na pędzącej drezynie niczym majaki pijanego czerwonoarmisty, jest ukryty tunel rządowy (podobno istnieje naprawdę!), czciciele groźnych sekt i bezimienne zło na Kremlu. Książkę najlepiej czytać, nie wypuszczając z dłoni schematu linii, jednak prawdziwą radość daje ona tym, którzy znają i podziemną, i naziemną moskiewską metropolię. Nie brakuje tu szybkiej akcji, absurdalnego rosyjskiego humoru, oraz gorzkiego zakończenia, po którym, aby należycie wybrzmiało, nie powinien nastąpić już żaden sequel.

A jednak następuje, gdyż wyjątkowość Metra 2033 polega między innymi na tym, że jest eksperymentem literackim, dzieckiem Internetu - Dmitrij Głuchowski zamieszczał w sieci kolejne rozdziały i czekał na uwagi czytelników, tak warsztatowe, jak i odnoszące się do warstwy rzeczowej. Do dzisiaj pełny tekst Metra znajduje się na stronie www autora, co nie przeszkadza mu sprzedawać setek tysięcy egzemplarzy drukowanych. Wydaje się, że świat podziemia ma szanse stać się instytucją samą w sobie na miarę Gwiezdnych Wojen - na scenę wkraczają nowi autorzy, którzy dokładają kolejne kamyczki mozaiki: oprócz dwóch części Metra autorstwa samego Głuchowskiego (Metro 2033 i Metro 2034), wkrótce w Polsce ukaże się powieść Szymuna Wroczka Piter (miejsce akcji, jak nietrudno zgadnąć, to petersburskie metro), na rynku święci triumfy także gra komputerowa Metro 2033. To prawdziwe multimedialne uniwersum, do tworzenia którego każdy jest zaproszony, a granica między kanonem i fanfiction zaciera się.

Zapewne autor celowo pozostawił niedopowiedzenia, by dać pole do popisu swoim następcom, twórcom projektu Uniwersum Metra: czy legendarny czerw naprawdę jest pociągiem, jeżdżącym po umarłym metrze, a może maszyną drążącą tunel? Czy za ciężką stalową płytą Szmaragdowego Grodu mieści się ocalały uniwersytet, czy tylko popiół i trupy? Czytelnik nie wie zbyt wiele na temat tego, jak doszło do samej Apokalipsy. Dysponuje tym, co główni bohaterowie - szczątkami wiedzy, pogłoskami, legendami. Mieszkańców metra spotkał technologiczny i kulturowy regres, nie wiedzą nawet, czy są ostatnimi ocalałymi na Ziemi. Prawda o zagrożeniach, czyhających w mroku, jest również o wiele bardziej skomplikowana, niż się z początku wydaje, przede wszystkim dlatego, że ma ono - na przekór łatwym fabułom o zabijaniu mutantów - charakter psychologiczny. W tym właśnie tkwi dramatyzm Metra 2033, który sprawia, że od książki nie sposób się oderwać. Kontynuacji, czyli Metro 2034, brakuje niestety tego wymiaru refleksyjnego, jest osadzona w bardziej przyziemnych problemach, a przez dopowiedzenia traci część atmosfery niesamowitości. I chociaż nadal doskonale się czyta o przygodach kolejnych bohaterów (Saszy i Huntera) i odkrywa razem z nimi kolejne stacje, to jednak sequel pozostaje w cieniu epickiego, pełnego znaczeń questu Artema.

Przypuszczam, że po lekturze tej książki, moskiewskie metro już nigdy nie będzie dla mnie takie samo. Podobnie jak proza post-apokaliptyczna, w której Metro może być nowym Falloutem, równie barwnym i pesymistycznym, ale przecież pesymizm to znak rozpoznawczy gatunku.

Dmitrij Głuchowski, Metro 2033 i Metro 2034, przeł. Paweł Podmiotko, Insignis Media, Kraków 2010

© 2011 Katarzyna 'Twickle' Knapik-Gawin

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA