< POSTKULTURA | << KOMIKSY
Tequila: Władca marionetek

Okładka powieści 'Tequila: Władca marionetek' Autor: Katarzyna Babis & Łukasz Śmigiel
Tytuł: Tequila: Władca marionetek
Wydawca: Dobre Historie
ISBN: 978-83-63667-90-0

Wojna... Wojna nigdy się nie zmienia... Ale zmieniają się światy po apokalipsie. Nie zawsze są one jałową, spieczoną słońcem pustynią. Czasami, jak w pierwszym albumie komiksowym z serii Tequila: Władca marionetek - którego powstanie zawdzięczamy sponsorom z platformy crowdfundingowej Polak potrafi - jest to tropikalna dżungla, bardziej kojarząca się z Predatorem niż Mad Maxem.

Władca marionetek to pierwszy z komiksów o Tequili, otwierający szerszy projekt popkulturowy, na który składać się będą zarówno kolejne albumy komiksowe, jak i powieści. Nie sposób zatem oceniać go inaczej, niż jako część projektu. Ważną, bo otwierającą przed nami nowy, wspaniały świat, ale jednak niesamodzielną, bo odsłaniającą jedynie mały kawałek tajemnicy.

Autorzy wprowadzają nas w świat bardzo umiejętnie, niemal filmowo. Akcję obserwujemy bowiem z perspektywy różnych, stopniowo wprowadzanych postaci, z których każda ma swoją własną, odrębną historię do opowiedzenia - a dla nas, czytelników - zagadkę do rozwiązania. Ich wypowiedzi są pełne tropów kulturowych, pozwalających na przedstawienie skomplikowanych osobowości w lapidarnej bądź co bądź formie komiksu. Z prologu powieści, który znajduje się na ostatnich kartach albumu wywnioskować jednak można, iż ich życiorysy oraz życie wewnętrzne zostaną właśnie na jej stronach znacznie pogłębione, co rozwiąże kilka (-dziesiąt) pomniejszych tajemnic.

Na nic jednak nie zdałyby się najlepsze nawet wątki poboczne, gdyby nie splatały się one wreszcie ze sobą. Wyszedł by z tego bowiem zbiór odrębnych historii, tym zaś co naprawdę interesujące, jest zderzenie skrajnie różnych charakterów. Podkreśla to indywidualizacja języka postaci w dialogach - na wiele godzin zostają bowiem w pamięci rozmowy par takich jak stary samuraj i mięśniak w stylu Johny'ego Cage z Mortal Kombat.

Z wszystkich postaci najwięcej uwagi przykuwa oczywiście sama Tequila - bohaterka tytułowa. Biuściasta, długonoga heroina z wielkim upodobaniem do broni białej. Ona też skrywa najwięcej tajemnic, których odkrywanie nieraz wymaga powtórnej lektury komiksu - część poszlak do pytań nasuwających się pod koniec albumu znajdujemy... na samym początku, co potrafi być o tyle mylące, że nie zwracamy na nie uwagi w pierwszej chwili.

Przedstawionemu światu niezwykle pomaga też styl rysunku. Jeśli ktoś polubił spalone radioaktywnym ogniem pustkowia z Fallouta, a Pandora - ta z Borderlands - nie odrzuciła go po pięciu minutach - w świecie Tequili poczuje się jak w domu. Ta sama paleta barw, ciepłych, naturalnych, z dominującymi w krajobrazie brązami przeplata się tu z jaskrawością strojów i soczystą zielenią roślin w dżungli, tudzież juchą cieknącą ciurkiem z licznych przedstawicieli bestiariusza. A ten ostatni jest spory. Dosłownie i w przenośni. Mamy tu zmutowane kraby wielkości samochodów, rekiny ludojady i wiele więcej. Przedstawiciele lokalnej fauny rzadko są niegroźni, a jeszcze rzadziej - nieagresywni. Wymuszają więc na postaciach zbrojne przebijanie się przez kolejne kilometry. Walki są tu zaś tak przedstawione, że można by na przykładzie tego komiksu uczyć samoobrony - nie dość, że ruchy oparte są na rzeczywiście istniejących szkołach walki, to w dodatek zostały tak rozrysowane, że nie powstydziły by się tego renesansowe fechtsbuchy.

Podsumowując, warto sięgnąć po Władcę marionetek, zwłaszcza jeśli oprócz klimatów postapo lubi się komiksy. Gdy zaś nie lubi się samych komiksów to też warto, ponieważ fabuła całości projektu wydaje się już teraz - przed premierą powieści i kolejnych komiksów - wyjątkowo spójna i szkoda by było przegapić kawałek już nie tylko "dobrej", ale świetnej historii. Kawałek, od którego wszystko się zaczyna.

© 2014 Zrecenzował Paweł 'polo57' Krzywoń-Majewski

< POSTKULTURA | << KOMIKSY