< POSTKULTURA | << GRY WIDEO
Krai Mira: Edycja Rozszerzona

Okłada gry 'Krai Mira' Krai Mira: Edycja Rozszerzona
Producent: TallTech Studio
Wydawca: TallTech Studio
Wydawca PL: Cenega S.A.
Platformy: PC
Oficjalna strona: crimeagame.com
Data premiery - świat: 11 lipca 2016
Data premiery - Polska: 4 kwietnia 2017
Gatunek: RPG, turowe, postapokalipsa

Gry postapokaliptyczne zdają się ulegać pewnemu trendowi. Są coraz bardziej nastawione na akcję niż rozbudowaną fabułę. Flagowym przykładem może być tu seria Fallout. Pierwsze gry, w rzucie izometrycznym, raczej nie błyszczały szybką akcją i super efektami, ale nadrabiały to wciągającą fabułą i wizją zniszczonej ziemi. Współczesne Fallouty to raczej gry akcji osadzone w określonym uniwersum i choć New Vegas starał się wyrwać z tej koncepcji, to posiadał znamiona tego trendu.

Nowe Fallouty cechowało jeszcze jedno (szczególnie niesławną trzecią i czwartą część sagi), a mianowicie pustkowie zaśmiecone przez różnego rodzaju ruinki, śmieci, drzewa. To wszystko jakoś wydaje mi się przebajerowane. Osobiście jestem fanem takiego Pustkowia jakie widzieliśmy w pierwszych odsłonach serii lub w Mad Maxie.

Ale zaraz. Co to ma do omawianej gry? Ano Krai Mira dumnie ogłasza się jako gra inspirowana klasykami takimi jak m.in. Fallout. Czyli jest szansa choćby na puste Pustkowia. A jak wyszło?

Krai Mira to gra, w której nie do końca coś pykło. Pomysł był dobry, ale grając miałem wrażenie, że grę kończono na szybko. Wiele rzeczy jest tu niedokończonych, czy nierozwiniętych. Klasycznie, świat się kończy, a my jako mieszkaniec postapokaliptycznego świata musimy spełnić swoją ważną misję przemierzając Pustkowia. I tu zatrzymam się na chwilę przy tym w kogo się wcielamy.

Właściwie nie do końca wiadomo kto to. Mieszkaniec jakieś wsi, cieć podwórkowy, potomek Johnny'ego Cage? No nie wiadomo. Chyba twórcy chcieli byśmy podpięli tę postać pod siebie, co też im całkowicie nie wyszło, ponieważ nie mamy żadnej opcji personalizacji naszego bohatera, ot ma on swój defaultowy niewyjściowy wygląd i tyle, graj. Według mnie zostało to położone po całości. I o tyle, o ile w źródle inspiracji dla developerów, czyli w klasycznych Falloutach brak możliwości zmiany wyglądu samej postaci na etapie jej tworzenia mógł być tłumaczony tym, że wtedy był 1997 rok i komputery były na korbkę, a programowało się kredą na płytach chodnikowych to przy współczesnym tytule coś takiego jest straszliwie słabe i zraża już od początku.

No ale nic, lecimy dalej. Historia jest wyraźnie inspirowana (jeżeli nie zerżnięta z Fallouta 2). Ot sielsko anielsko, idziemy po coś do miasta, wracamy, a tu nasza wioska zdemolowana i teraz szukamy winnych by zaserwować im sałatkę z ołowiu, rakiet czy bełtów. I tutaj muszę przyznać, że mile się zaskoczyłem, że grupa od początku obwiniana za masakrę mojej wioski okazała się niewinna, ale ciii... nic więcej, by nie spoilerować. Niczym PSL ujmę to "tak ogólnie", fabuła z początku przeraźliwie zamotana, nie wiadomo po co coś robimy, co się dzieje, przez moment miałem wrażenie jakby historia podążała swoim tempem, a mój bohater był jakby zawieszony w próżni. Z jednej strony fajnie, że wpletli zwroty akcji czy grubsze spiski, w które zostaje wplątany nasz bohater, ale z drugiej ten schemat jest już dość oklepany i raczej nie podchodzi mi pod zwyczajne inspirowanie się.

Graficznie gra może nie odrzuca. Zrobiona na silniku Unity, na którym zrobiony jest m.in. Wasteland 2. Na szczególną uwagę zasługują lokacje, które zostały wykonane naprawdę fajnie i cieszą oko. No, ale animacje postaci nie tyle rażą, co śmieszą w pieseł. Mamy tu oczywiście rzut izometryczny, i tak jak w przypadku wspomnianego wyżej Wastelanda mamy możliwość manipulacji kamerą.

Co do samego gameplayu, to mamy oczywiście turowy system walki, strzelanie nawet cieszy, ale miałem cały czas wrażenie, że czegoś brakuje. Na uwagę zasługuje broń. Jest wykonana pomysłowo, widać, że ktoś pomyślał by szło z czego strzelać. Co do reszty, to poza strzelaniem wiele rzeczy zostało potraktowane z góry, m.in. sztuczna inteligencja naszych kompanów, która jest serio sztuczna, albo niezbalansowanie NPC. Choćby karawaniarz, który pada po dwóch strzałach.

Muzyka wypada całkiem nieźle, całkiem fajnie się tego słucha, co prawda nie jest to Mark Morgan, ale naprawdę ścieżka dźwiękowa robi fajny klimat skutecznie maskując nudę i balasy wylewające się z tej produkcji gdzieniegdzie.

Krai Mira jest kolejną próbą stworzenia gry na szybko. Za bardzo chcieli zrobić coś super klasycznego, a wyszło w najlepszym przypadku średnio. Gra nie porywa, da się grać mimo wszystko, ale tak czy owak moje wrażenia są bardzo mieszane. Ot, kolejna przeciętna produkcja nawiązująca do Fallouta, w którą można ostatecznie pograć dla zabicia czasu.

© 2017 Bartosz 'Bart' Błach

< POSTKULTURA | << GRY WIDEO