< SCHRONKULTURA | << GRY WIDEO
Anthem

Okładka gry 'Anthem' Producent: BioWare Corporation
Wydawca: Electronic Arts Inc.
Wydawca PL: Electronic Arts Polska
Platformy: PC / PS4 / XONE
Oficjalna strona: www.ea.com/games/anthem
Data premiery - Steam: 27 luty 2019
Gatunek: akcji, TPP, science fiction, elementy RPG,multiplayer, TPS, kooperacja, strzelanki.

Zauważyłem, że z wiekiem coraz więcej gier mi się podoba. Może to wina pogarszającego się gustu, może po prostu staram się skupić na tym, żeby spędzać czas na dobrej zabawie. Wszyscy opluwali Destiny 2 - moim zdaniem jest bardzo fajny, zwłaszcza z całkiem dużą bazą graczy na konsoli. Wielu określało Vampyra popłuczynami po Soulsborne - dla mnie był to ciekawy tytuł klasy "B" i niezła przekąska przed kolejnym Vampire: The Masquerade, który ponoć nadchodzi. Są jednak momenty kiedy nawet mnie pozostaje chwycić za widły i pochodnię, oraz przygotować stos pod ścierwem, jakie zostało stworzone przez niegdyś wybitnych autorów. I niech mnie diabli, jeżeli Anthem nie jest właśnie takim momentem.

"Tu wstaw sztampową fabułę Sci-Fi"

Problemy z Anthem dla mnie zaczęły się już w pierwszych 15 minutach, kiedy to gra próbuje nam zaprezentować swój świat, bohaterów i założenia. Gra Bioware. Pamiętacie gry Bioware, prawda? RPGi wahające się od świetnych po wybitne, cechujące się między innymi interesującymi, oryginalnymi światami. Takimi jak Mass Effect, stanowiący trzecią naprawdę oryginalną space operę obok Star Warsów i Star Treka. Albo jak Dragon Age, bardzo sprawnie lądujący klimatem w miejscu pomiędzy Władcą Pierścieni a Grą o Tron.

'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja

Dla porównania Anthem od pierwszej do ostatniej minuty przypominał mi jakiś wyklęty, bękarci miks Halo z Gears of Warem. Z jednej strony pełno postaci przeładowanych testosteronem do stopnia, w którym są swoimi własnymi parodiami, z drugiej ilość metafizycznych głupot potrafiąca powalić nawet najbardziej zagorzałego fana podrzędnej literatury Sci-Fi. Wisienką na górze tego tortu ze śmieci jest ogólna... bezpłciowość całego uniwersum. Żadne wydarzenia nie zdają się mieć impaktu, żadna postać nie umie się wybić czy identyfikować w jakimś punktem zaczepienia - a kiedy ten problem dotyczy też postaci gracza, to wpadamy na naprawdę grząskie terytorium.

'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja

Tytuły Bioware eksplorowały przede wszystkim bezpośredni wpływ gracza na fabułę - Mass Effect 2, Dragon Age Origins, powiedzmy że nawet ta nieszczęsna Andromeda były skonstruowane z myślą o interaktywnej narracji na pierwszym planie. Anthem nie należy do tej grupy, bo fabuła tutaj ogranicza się do pojedynczych "szczeknięć" bohaterów w stalowych puszkach w sandboksie, i całych wiadrach narracyjnych pomyj wylewanych na naszą biedną twarz w cutscenkach i miejskim hubie, gdzie możemy "porozmawiać" z postaciami zamieszkującymi ten "świat". Zamiast tego Anthem skupia się na... no dobra, na czym?

"I AM IRON MAN!"

Jako że Anthem należy do rosnącej grupy reprezentującej nurt "gry jako usługi", to teoretycznie możemy powiedzieć, że kręgosłupem tytułu jest właśnie mechanika samej rozgrywki i satysfakcja jaką możemy wyciągnąć z wykonywania misji i zdobywania coraz potężniejszego uzbrojenia. W porządku, Anthemowi można przyznać tyle - gameplay z początku jest całkiem kozacki.

'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja

Dawno nie poczułem takiej frajdy jak kiedy pierwszy raz pofrunąłem swoim Javelinem (pancerzem wspomaganym) na wycieczkę po otwartym świecie, wpadając w grupki przeciwników i siekając ich na kawałki strzałami z karabinu, granatami i rakietami naprowadzanymi. A że pomalowałem swój pancerz w jedyne słuszne barwy, jedynego słusznego pancernego członka Avengers - to mogę atestować Anthem jako sprawnie wykonany symulator Iron Mana. Szkoda jednak, że sama frajda szybko staje się powtarzalna, a gra nijak nie potrafi utrzymać naszego zainteresowania na odpowiednim poziomie. Powątpiewam wręcz, czy gra w ogóle próbuje o naszą uwagę walczyć poza tymi pierwszymi misjami.

'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja

Gameplay nie jest po prostu zbyt rozbudowany. Nasz Javelin ma garstkę zdolności z których korzystamy co kilka sekund, jedną z której korzystamy średnio raz na walkę, zdobywane ulepszenia i uzbrojenie bynajmniej nie urywają głowy z kręgosłupem (większość to przemalowane podstawowe pukawki), a misje są ekstremalnie nieciekawe. Broń punktu przed oponentami, zbierz kilka kul energii, szukaj zaginionych, znowu broń punktu przed oponentami. Już taki Destiny 2 potrafił bardziej zaskoczyć rozbudowaniem i zróżnicowaniem zadań, zwłaszcza że świat stworzony przez Bungie był ciekawy i motywował do dalszej gry. Nie wspominając nawet o takim Warframe - który jest ciekawy, zróżnicowany, rozbudowany i popularny. I jest za darmo.

Ekrany ładowania, ładowania, ładowania...

Na pierwszy rzut oka Anthem stanowi nowy standard wizualny dla gier - ze swoimi pięknymi widokami, rozbudowaną mapą i znakomitym oświetleniem. Efektu "wow" dopełniają bardzo dopracowane i ciekawe wizualnie Javeliny, co tym bardziej zwiększa frajdę z prowadzenia ich prosto w największy możliwy bój. Jednak pod tym słodkim lukrem kryje się naprawdę koszmarny zakalec. Efekty wizualne i dźwiękowe w głównej części gry, kiedy siedzimy w Javelinie - spoko, wygląda to zacnie i budzi respekt. Ale sekwencje gry, całkiem długie kiedy zwiedzamy miasto Tarsis z perspektywy pierwszej osoby i rozmawiamy z postaciami - pokazują wszystkie bolączki silnika z grą. Twarze postaci - okropne, jak figury z wosku które ktoś wprawił w ruch sznurkami i drewnem. Głosy - równie drewniane co wygląd twarzy i zachowanie postaci. Ulice miasteczka - puste, martwe i brzydkie. W miarę zabawy zacząłem naprawdę cierpieć podczas każdej wizyty w forcie i za wszelką cenę starałem się uciec do "właściwej" i ładnej części zabawy. Nawet mimo faktu, że ucieczka wiąże się z kilkoma minutami zawieszenia na ekranie ładowania. A ilość tych ekranów jest naprawdę komiczna - osobne ładowanie kiedy czekasz na włączenie głupiego ekranu ekwipunku, włączenie misji, wyjście z misji, przeskoczenie z jednego menu w drugie. Bałem się że znajdę broń, której przeładowanie będzie wiązać się z kolejnym ekranem ładowania.

'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja

Przynajmniej soundtrack brzmi fajnie. Może i nie jest on jakiś bardzo oryginalny - klimaty trzeciego Mass Effecta słychać już po pierwszym kawałku w prologu gry - jednak on potrafi odpowiednio "podkręcić" wrażenia. Nawet słuchanie go solo poza zabawą jest przyjemne. Warto go umieścić na playliście.

Kto zawinił?

Pierwszy raz od bardzo dawna pojawiła się gra, której samo istnienie budzi we mnie autentyczny gniew, zmieszany z niedowierzaniem i wręcz ogromnym rozczarowaniem. Jak pisałem wyżej - coraz więcej gier mi się podoba, odporny też jestem na wszelkie techniki "hajpienia" produktu przed premierą. Jednak fakt, że takie coś wyszło spod skrzydeł Bioware - jest dla mnie po prostu zniewagą.

'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja

I nie chodzi tu o fakt że gra jest niedopracowana, czy ma problemy techniczne - Andromeda miała problemy, i moim zdaniem nadal była to całkiem sprawnie sklejona gra i całkiem ciekawy spin-off tego uniwersum. Anthem natomiast jest po prostu ubogi. Ubogi intelektualnie, ubogi emocjonalnie. Ba, nawet wizualnie gra nie potrafi utrzymać jednolitego poziomu. Jest to prostu nudna, miałka i płytka produkcja. Bardzo słaby średniak. Gdyby była to pierwsza gra nowego studia, albo gdyby to był jakiś eksperyment wydawany jako Free-2-Play - pewnie byłbym dla tej gry miły, stwierdzając że może tylko na tyle ich stać, albo na tyle pozwalało im wydanie gry w formie "Freebie".

'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja
'Anthem': ilustracja

W przypadku Bioware jednak, odpowiedzialnych kiedyś za Neverwinter Nights czy Star Wars: KOTOR, a mówimy o grze kosztującej ponad dwie stówy - jest to sytuacja nie do przyjęcia. Nie, kiedy drzwi obok możemy kupić Destiny 2 z dodatkami, które jest lepsze i większe. Albo kiedy możemy wejść na Steam i pobrać wcześniej wspomnianego Warframe, który jest ogromną, świetną grą i kosztuje całych zero złotych. Anthem jest po prostu niewart mojej i Waszej uwagi. Nawet, kiedy jego cena spadnie do groszowego pułapu.

Moja ocena: 4/10.

'Anthem': ilustracja

Plusy:
+ design Javelinów
+ satysfakcjonująca walka i lot
+ świetny soundtrack
+ grafika w "otwartych" sekwencjach gry.

Minusy:
- grafika w forcie Tarsis
- miałka i nieciekawa fabuła
- kiepska konstrukcja świata
- kiepski voice acting
- marny design broni i ulepszeń
- ograniczona i nudna rozgrywka.

© 2019 Konrad 'Veskern' Ochniowski

< SCHRONKULTURA | << GRY WIDEO