< NAUKA I TECHNIKA | << FELIETONY / PUBLICYSTYKA
Felieton o schronku

Felieton o schronku - ilustracja

Jednostką, w jakiej mierzymy oraz podajemy nasz wiek jest rok. Czyli 365/6 dni, a idąc dalej jest to około 9 tys. godzin, a następnie około 550 tys. minut. Tylko czy mój rok to tyle samo co twój rok, a jego rok to tyle samo co jej? Jeśli ktoś umrze w wieku 20 lat, to czy w jego przypadku 15 lat to tyle samo co w przypadku kogoś, kto odszedł mając na karku 70-tkę? Czas dla nikogo nie biegnie tak samo.

Piszę to, ponieważ ten tekst jest poświęcony komuś, z kim żyłem 80% swojego życia. I chcę, żeby każdy z Was popatrzył na to przez pryzmat siebie i policzył te procenty, w przypadku swojego wieku.

Najważniejszym etapem życia człowieka jest wczesne dorastanie. To wtedy chłoniemy najwięcej, to wtedy kształtuje się nasza osobowość.Jeden z najważniejszych uczonych psychologii czyli John Watson stwierdził, że mając do dyspozycji całe otoczenie, może zrobić z każdego młodego człowieka kogo chce. I nawet romantyk wierzący w wyjątkowość każdego z nas, musi choć trochę przyznać temu rację. Pies dla trzylatka to zmiana porównywalna skalą do dziecka, które pojawia się w życiu młodego małżeństwa. Na początku jest ekscytacja, potem złość, a w końcu znudzenie. Ale gdzieś pomiędzy pierwszym widokiem psa dreptającego po nieznanym mu miejscu, złości na zakazy ciągnięcia za uszy i próby podnoszenia czegoś cięższego od siebie, a przywyknięciem i codziennością rodzi się pierwsza przyjaźń. Pierwsze i jedno z najważniejszych uczuć dla 3 latka. Uczucie to, jakim psiak (schronek) obdarza właściciela, a właściciel schronka nierzadko przekracza jakąkolwiek przyjaźń we własnym gatunku. Bo cytując Barbarę Borzymowską: „psia dusza większa jest od psa".

Trzylatek dorasta, powoli mutuje w sześciolatka, który uczy się czytać z psim pyszczkiem na kolanach. Zaś pies przewracający go przy wejściu do mieszkania, to dla niego najlepsza nagroda za przetrwanie nudów w przedszkolu. Potem przedszkolak rośnie, zaczyna się szkoła, ale pies czeka i jego pan też wyczekuje na dzwonek. Po czym szybko pokonuje drogę do domu ze zbyt ciężkim tornistrem, aby pobawić się ze swoim pupilem.

Mijają lata, pan dorasta, zaczyna myśleć o innych rzeczach. Zabawa z psem przestaje mieć rację bytu, bo jego właściciel robi się wielce dorosły. Pies godzinami czeka na powrót pana do domu, a kiedy go w końcu zobaczy, ten tylko przejdzie obojętnie albo odsunie mordkę domagającą się pieszczot. Nakarmienie i wypuszczenie psa na dwór staje się najbardziej rutynowym i znienawidzonym obowiązkiem, bo przecież każdy inny może to zrobić.

A pies czeka. Przestaje już nawet drapać w drzwi od pokoju pana, bo przecież jego wkurza że musi wstać w nocy, żeby otworzyć przyjacielowi, który chce z nim spać. Lata lecą, miłość do psa pan okazuje od święta, kiedy nie ma nic lepszego do roboty. Bo zawsze jest coś ciekawszego i lepszego do roboty.

Pies się starzeje. Dopiero kiedy pan widzi, jak jego pupil nie umie wejść po schodach ani wdrapać się na łóżko, choć mimo jego gabarytów nie powinno mu to sprawiać problemów, pan zaczyna mądrzeć. Dopiero kiedy zanosi psa do weterynarza, schronek czuje jego miłość, a panu przypomina się, kim dla niego jest ta zawsze ciesząca się do niego morda. Pies przechodzi operację, co okazuję się cudem w jego wieku, i pan znów kocha swojego psa, a pies znów czeka na jego powrót. Ale nie pobiega już z nim, nie rzuci mu patyka. Mija rok, potem dwa i pan wie, że jak mało zostało mu czasu.

Ostatni miesiąc to czyszczenie łóżka z psich wymiocin, czego wcześniej by nie zrobił, bo przecież to jest obrzydliwe oraz wizytach u weterynarza. W końcu żegna się z psią mordką, ostatni raz patrzy w ślepe już oczy i tuli psa, tak jak mały trzylatek. Po wszystkim bierze mordkę zawiniętą w jego kurtkę na ręce i czując stygnące ciało przewozi ją na działkę w której zostaje zakopana. Działkę na której marzeniami widzi doły wykopane przez schronka. Co myśli pan kopiąc dwu metrowy dół, by zejść tam z psim ciałem zawiniętym w jego kurtkę? Myśli, że jest chujem.

Piszę ten tekst już bez psiej mordy na kolanach właśnie dlatego, że nie ważne czy apokalipsa czy głupota nastolatka, przyjaźń schronka jest zbyt cenna, by odstawiać ją na potem.


Lusi miała 15 lat, dwa razy patrząc w oczy psiej kostuchy. 23 kwietnia tego roku nie przeżyła jej trzeciego spojrzenia. Od dwunastego roku życia zmagała się z psim nowotworem, zmarła w skutek niewydolności nerek. W swoim życiu urodziła i wychowała jedenaście szczeniąt.

Felieton o schronku - ilustracja

© 2016 Kacper 'Rodrrik' Kandora

< PUBLICYSTYKA | << FELIETONY