Gdy na schronowego Instagramka wrzuciłem lans focię z pozyskanymi, legendarno-kultowymi albumami z muzyką
Jean Michel Jarre'a (link
www.instagram.com/p/CMfi9Q4hxFa/) to zaskoczył mnie relatywnie duży odbiór tegoż 😲
Dobra muzyka je zawsze dobra - jak mawiają uczeni w pismach. I to jest szczera racja. Jednak nie można abstrachować od układu odniesienia, w którym dzisiaj muzyką mogą być stękania na sedesie wydawane przez typa w porach z krokiem w kolanach, otoczonego paniami które będą machać pośladkami, tak jakby one miały im zaraz odpaść. I żaden jutub, fejsbuk czy tłitter tego nie zablokuje. Ale zaśpiewaj coś o tym że mama i tata to normalność to od razu fashystom zostaniesz 🤣
No więc w ramach rozpoczęcia takiegoż cyklu, przypomnienie albumu na którym znajduje się naprawdę wyciszający i uspokajający utwór tytułowy, pokazujący że JMJ to nie tylko typ od wielkich spędów pod gołym niebem ale również ktoś z ambicjami.
💿 Opis:
Jean Michel Jarre - Waiting for Cousteau (1990).