Chińskie MMO anime... chwila! Które nie ssie! Dajcie mi wyjaśnić dlaczego...
Zacznijmy od tego że bohater nie został wciągnięty do innego wymiaru z jakiegoś powodu rządzono zasadami z gry, anie nie został uwięziony przez pedofila w wirtualnej rzeczywistości, czy inne bredniste klisze z shittu dla weebsterów. Imponujące sceny walki są jedynie udramatyzowaną inscenizacją tego co się dzieje na ekranie komputera. Co więcej jako że gra oparta jest na skill'u niemalże boskie umiejętności bohatera wynikają z jego faktycznych umiejętności, a nie tego że posiada on jakiś łamiący grę gimmick. Znaczy się ma on takowy, ale w postaci faktu że jego normalnie słaba broń potrafi zmieniać klasy, a że potrafi on grać każdą a gra bezklasowym, to uzupełnia a nie zastępuje jego umiejętności. A tak poza tym spora część fabuły opiera się na uproszczonych dla plebsu zasadach polityki i taktyki gildiowej, oraz zwykłej ludzkiej dramy. Tak więc gdy fundament jest solidny to co z fabułą?
Otóż bohater jest legendarnym pro-gamerem grający w tą grę od ponad dziesięciu lat. Jednak będąc u szczytu sławy decyduje się odejść z drużyny, jako że będąc introwertykiem nie wpisuje się w celebrycki model współczesnego sceny, co przysparza mu problemów. A warto dodać że odmówił on ujawnienia swojej tożsamości, więc nikt nie wie kim jest poza członkami ekipy. Podpisuje więc on umowę o poufności wedle której traci prawa do swojej postaci w zamian za pieniądze (by nie przeszedł do innej drużyny). Postanawia się więc zatrudnić w kafejce gdzie startuje nową postacią od zera, grając tym razem czysto dla przyjemności klasą z dupy.. i wymiata. Nie trudno zgadnąć w jaką stronę zmierza więc historia. Tak czy siak, solidna i dość prawdopodobna historia, co nie powinno dziwić zważywszy że to ekranizacja noweli.
Solidna seria bez pretensji, którą da się oglądać 8/10