Autor Wątek: Bohemian Rhapsody - recenzja  (Przeczytany 1324 razy)

Squonk

  • Schronowy Inżynier
  • Gen. armii - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 8804
  • Wytyczając kierunek - Emanacja azymutem!
    • Trzynasty Schron
Bohemian Rhapsody - recenzja
« dnia: 19 Grudnia 2018, 02:23:35 »

Gdy napisałem recenzję Bohemian Rhapsody (przełom listopada i grudnia), film na całym świecie przyniósł ponad 450 milionów dolarów przychodu. Gdy jego recenzja pojawia się u nas, to już 630 milionów. Przy różnych założeniach związanych z kosztami dystrybucji, prowizją dla kinooperatorów, koszta produkcji wynoszące około 50 milinów dolarów zwróciły się kilkukrotnie. Czy znaczy to, że widz ma do czynienia z kinowym arcydziełem lub też filmem godnym sagi Avengers?

Nie, nie i jeszcze raz nie!

Wszystko zamyka się fenomenie muzyki Queen, tworzonej przez sceniczną charyzmę i osobowość Mercury'ego, oraz silne zaplecze jakim był May, Taylor i Deacon. Ten ostatni, choć już 20 lat temu całkowicie wycofał się z muzycznej branży, i z dawnymi kolegami łączy go sporadyczny kontakt, jeszcze bardziej pewnie będzie sobie mógł mówić, że warto było. Także pod kątem finansowym. Ale z drugiej strony słuchacz też może powiedzieć sobie to samo, włączając muzykę Queen. Czy to samo powie widz? No nie do końca.

Freddie Mercury, właściwie Farrokh Bulsara, urodzony 5 września 1946 roku, zmarły 24 listopada 1991 roku. Wokalista brytyjskiego zespołu Queen, kompozytor, autor tekstów. Dwadzieścia siedem lat po jego śmierci, fani i sympatycy jego twórczości doczekali się o nim filmu. Przy wydanych 52 milionach dolarów na jego produkcję, obraz na całym świecie przyniósł już 637 milionów dolarów (za serwisem Box Office Mojo) przychodów. To dobrze? No nie do końca. Ale po kolei.

Całość recenzji pod tym linkiem.
Możemy dojść od sukcesu do upadku, od marzeń do urny z prochami. Możemy spaść z czerwonego blasku rakiet, do 'bracie, czy mógłbyś mnie poratować'.

Ubik

  • St. kapral
  • *
  • Wiadomości: 38
Odp: Bohemian Rhapsody - recenzja
« Odpowiedź #1 dnia: 21 Grudnia 2018, 19:54:28 »
To mógł być wielki film o wielkim artyście, ale cóż być może to już nie czasy na ambitne kino.
Ale nic to, Freddie wiecznie żywy w naszej pamięci The show must go on.