NOWINA OPUBLIKOWANA NA FORUM 11. edycja
Toruńskiego Festiwalu Gier i Fantastyki Copernicon już za nami.
16 - 18 września to były 3 dni pełne festiwalowych wrażeń. Program pękał w szwach, na tyle, że absolutnie każdy mógł znaleźć coś dla siebie - jak dla mnie zabrakło trochę radioaktywności – ale możliwe, że jest to sygnał, by w przyszłym roku zawojować radioaktywną scenę prelekcji 😊 Jedynym utrudnieniem był fakt, iż festiwal odbywał się w 5 lokalizacjach i brylowanie między nimi zajmowało nieco czasu.
Najbardziej zapełnionym atrakcjami obiektem, w którym zresztą spędziłam najwięcej czasu, był Wydział Matematyki i Informatyki. To tu znajdowała się wystawa pod wdzięczną nazwą
„Mroczne twory i rysunkowe humory”, której wraz z
Horror Manneqiuns i
Dark Fantasy Sculptures byłam współtwórcą (
Maślana Mucha).
W obrębie tego wydziału można było popykać sobie zarówno w Tetrisa, gry komputerowe (w tym DAWNE), konsole czy wybrać spośród mnóstwa planszówek – tu warto zaznaczyć, że osoby obsługujące potrafiły doradzić nawet takim niezdecydowanym marudom jak my 😊
Odbywały się tu także różnej maści prelekcje – mnie osobiście interesowała jedna, ale była tak fantastycznie przeprowadzona, że zostałam na drugiej i pewnie zostałabym na trzeciej gdyby nie głód. Chodzi o prelekcje
Michała Gołkowskiego, którego prawdopodobnie znacie - a jeśli nie to odsyłam na nasza stronę, gdzie znajdziecie recenzję kilku jego książek. Gość ma większe gadane niż ja
Zjawił się też twórca Koń Movie, którego recki sama czytam przed obejrzeniem nowości kinowych.
Budynek MINUS znajdujący się nieopodal był w pełni poświęcony tematyce ANIME. Poza prelekcjami czekała na nas tam biblioteczka z milionem mang 😊 Mimo, że to nie do końca mój klimat, załapałam się na jedną z prelekcji. „Historia Anime w Polsce” i był to dla mnie strzał w dziesiątkę – zupełnie niespodziewana acz prawdziwie sentymentalna podróż do kinoteki z dzieciństwa. Intro z
Czarodziejki z Księżyca zwilgotniło mi oczy 😊
Niestety pogoda nas nie rozpieszczała, więc spacer na najbardziej oddalony festiwalowy punkt – targ, odbywał się w deszczu. By do niego dotrzeć należało przejść deptak na toruńskiej starówce – przy słonecznej pogodzie pewnie byłaby to dodatkowa atrakcja. Podejrzewam, że to umiejscowienie miało też swój cel – spacerujący cosplayerzy są najlepsza reklamą dla odbywającego się festiwalu, prawda? Na stoiskach pod namiotami czekała na nas festiwalowa klasyka – książki, mangowo-animowe gadżety, ozdoby ze skóry, biżuteria, gry i akcesoria do nich a także gadżety festiwalowe. Swoje towary oferowali między innymi Rebel, Black Monk, Ozdoby Słowian i Wikingów, Paladynat czy Wydawnictwo Hengal. Nie wyszliśmy z pustymi rękami 😊
Kolejna lokalizacja – I Liceum Ogólnokształcące, do którego nie udało mi się zawitać, zmieniło się w prawdziwy LARPowo-RPGowy poligon, i z tego co podsłyszałam, nie zostawił po sobie jeńców (w tym pozytywnym sensie 😊). Nie udało mi się tez dotrzeć do Dworu Artusa, w którym serwowano filmy różnej maści oraz odbyła się gala
Coperniconu.
Z atrakcji (i aspektów) okołofestiwalowych warto wspomnieć o koncertach i afterparty odbywających się w „zaprzyjaźnionych” klubach (NRD, Cybermachina, Hipisówka) i pieczątkowej zabawie z lokalami gastronomicznymi współpracującymi z
Coperniconem (zebranie 3-4 pieczątek za zakupy w danym lokalu gwarantowały pamiątkowy gadżet festiwalowy). A jak już o gastronomii, to na terenie festiwalu działa kantyna, w której spędziłam sporo czasu, bo tak to jest kiedy:
a) podróżuje się z wiecznie głodną nastolatką,
b) jedzenie jest dobre i tanie
c) oferują kawę z ekspresu 😊
Organizatorzy festiwalu oferowali również 2 miejsca noclegowe (sleeproomy), w których za niewielką opłatą można było przekimać się po pełnym wrażeń dniu 😊 Co jeszcze zasługuje na podkreślenie – zarówno z perspektywy tworzącego program jak i „zwykłego” uczestnika – to poziom organizacji festiwalu.
Mimo, że kolejki do odbioru identyfikatorów i opasek ciągnęły się jak stąd-dotąd (co jest raczej standardem pierwszego dnia każdej imprezy), i mimo wywołującego wielkie emocje skanowania dokumentów, wszystko przebiegało sprawnie i bezproblemowo. Gżdacze byli odpowiednio poinformowani (nie odsyłani do „XYZ”, który zna się lepiej, ale możliwe że w ogóle nie istnieje 😊), ewentualnie dopytywali bardziej doświadczonych. Wszystko z uśmiechem na twarzy, bez zbędnych komentarzy i westchnień zniecierpliwienia. Tematy techniczne (tu z perspektywy twórcy programu) również zostały dopięte do ostatniego szczegółu, bez dopraszania się, dopytywania czy stania w stu godzinnych kolejkach (do kogoś kto nie istnieje 😊). Ba! Nawet kiedy zgubiłam swoją ekipę chętnie służyli mi telefonem i troską czy sobie poradzę 😊
Dlatego pełna pozytywnych emocji liczę na następną edycję byśmy i w przyszłym roku mogli wszyscy być równie fantastyczni 😊