Jak miałem 10-12 lat to się pierwszymi Supermanami jarałem (tymi z Reesem czy jak mu tam było), więc potwierdza to w jakiś sposób tezę, choć pamiętam, że już wtedy część druga mnie umęczyła. A tu mamy po prostu kolejną odsłonę amerykańskiego superbohaterskiego kina dla nastolatków (bardziej dzieci), ani to dobre, ani inteligentne, ani ciekawe. Jak dla mnie - co uchodzi w komiksie, to w kinie/serialu najczęściej nie.
Ale przyznam uczciwie, że Transformersy przełknąłem, pewnie duża w tym zasługa Megan F. :afr, choć wytłumaczenie tego może być raczej takie, jak wnioskuję poniżej (tzn. pełen metraż).
Ponieważ w necie naczytałem się pozytywnych opinii, więc nawet próbowałem to-to obejrzeć, ale się nie da. W przypadku każdego filmu z bohaterem/bohaterką, którzy na koszulce noszą jakieś
bardzo znane loga można się spodziewać skrajnej sztampy do bólu (i tak jest), więc tak jak Squonk mam po prostu odruchy wymiotne na sam dźwięk o kolejnej ekranizacji/reboocie "supermanów". Tym bardziej, że nie wyłączając Transów, nie jestem teraz nawet w stanie sobie przypomnieć ani jednego dialogu czy sceny z tego typu filmów. Kino rozrywkowe może być denne, jak wszystkie wersje ekranizacji "supermanów" i pełne dziur fabularnych i braku logiki, ale niech chociaż spróbuje osiągnąć poziom produkcji podobny do The Expanse czy Transów, albo poziom aktorski jak np. Joker grany przez Nicholsona (o, ten film pamiętam akurat, jedyny naprawdę udany "superman" czyli netoperek
). A tak odpalasz to-to albo jakiegoś Flasha i po pięciu minutach - góra - wychodzisz zrobić kawę, albo przełączasz na cokolwiek innego byle się dalej nie męczyć. Owszem, zdarzają się wyjątki jak 1 sezon Legionu (drugi jest tragiczny), ale to-to w żadnym wypadku nie jest wyjątkiem.
No, ale może mam zwichrowany pogląd, bo wg mnie Westworld S01 był nudny, czasem przygłupi nawet, a w drugim sezonie jest przygłupi do kwadratu i już tak nudny, że tylko z powodu posiadania HBO w ogóle go próbuję oglądać. Wg mnie takie wynalazki, jak i całe barachło spod znaku Marvella czy DC, jako-tako sprawdza się w kinowych/pełnometrażowych odsłonach, jak już ktoś lubi/musi, ale w serialach kompletnie nie.
A różnica pomiędzy takimi produkcjami jak The Expanse czy np. Altered Carbon (w pewnym stopniu nawet Starwarsami czy Residentami; wiem, że to duże uproszczenie, chodzi o zasadę lub elementy fabuły, a nie całość) polega na tym, że są to całkiem prawdopodobne scenariusze przyszłości mniej lub bardziej odległej i tam nie szukasz dziur i logiki tylko czekasz na rozwój wypadków/fabuły/wizji pod kątem własnego mniemania o tej przyszłości w konfrontacji z tym, jak widzą to inni.
Natomiast jest w 100% pewne i z gruntu głupie jak but, że nigdy z nieba nie sfrunie żaden superman o wyglądzie człowieka, bo jeśli na Kryptonie jest choćby 5-10x większa grawitacja, to nogi takich istot będą grubsze niż mamuta bez względu na to, czy będzie to twór białkowy, silikonowy czy silikatowy i nie będzie on latał pod żadnym pozorem. Już nie wspomnę o kompletnej niekompatybilności czasowej (inna grawitacja = inny upływ czasu, można nawet chyba w ciemno założyć, że czas życia takich stworzeń w naszej grawitacji = zero) i nie tylko z powodu względności czasu, ale i choćby przepływu "krwi" - bo by mu tu ta "krew" zwyczajnie rozjebała żyły (i vice-versa - każdy człowiek na tym Kryptonie uległby zmiażdżeniu). No, chyba, że walą chłopcy jakieś dragi na nadciśnienie i tego nie pokazują
, bo to w końcu kinematografia dla dzieci...