Bez przesady, to bardzo dobry serial, ale odcinek o "świetlanej przeszłości" Kovacsa capi nudą i naftaliną dziadowskich romansideł. Jak napisałem w innym wątku, serial byłby dużo lepszy, gdyby nie dość fatalne uproszczenia fabuły i samego świata. Tym nie mniej mnie też nasunęło się samo z siebie skojarzenie z dennym Westwordem, tzn. jak Westworld powinien wyglądać, gdyby chciał być dobrym serialem, a nie teatralną sztuką dla sztuki, w której z niejasnych powodów zatrudniono A. Hopkinsa, chyba właśnie tylko po to, by zrobić kopię-koszmarek serialu "Ja, Klaudiusz" (nota bene dzieła sztuki z prawdziwego zdarzenia).
Na pewno warto obejrzeć, ale wymaga przetrzymania jednego (ww.) odcinka oraz kilku pojedynczych scen, w które mogą wywołać wymioty spowodowane brakiem logiki i kontinuum świata.
PS. Rezro, bądź tak miły i przed redakcją wrzucaj swoje przemyślenia tu w innych tematach do Worda lub dowolnego innego edytora sprawdzającego ortografię, interpunkcję i kompletność tekstu, bo zęby zgrzytają (tak tylko dla przykładu, bo w tym tekście nie ma zdania bez gwałtu na jęz. polskim):
"Na początek zacznijmy od tego, że seria ta jest Biopunkiem Technoir, co też jest powodem pewnej krytyki ze strony ludzi niekumających"
"nejspujności" = "niespójności"
"który to technicznie rzecz ujmując jest najemnikiem" - To akurat nieprawda, bo jest swego rodzaju "ulepszonym partyzantem" z dalekiej przeszłości walczącym o "cośtam", a jego "cyberdusza" została wszczepiona w inne ciało by przeprowadzić śledztwo i w tej roli jest też raczej prywatnym detektywem, a nie najemnikiem.