Bycie fanem
Star Wars to pasja na całe życie. Na dobre i na złe, na lepsze i gorsze jak raz się zapadnie w sidła magii
Gwiezdnych wojen, to nie można z nich uciec.
Można jednak patrzeć na to hobby i rozwijać je w różnorakie sposoby. Można ograniczyć się do filmów, można wyrażać zainteresowanie zawartością poboczną jak książki, czy gry. Można ślepo stwierdzać że trylogia prequeli była wartościowym dodatkiem do Sagi, można konstruktywnie powiedzieć że trylogia 1-3 nigdy nie powinna się wydarzyć bo zabiła dużą dozę mistycyzmu i tajemniczości tych postaci.
Można pragnąć żeby
Gwiezdne wojny pozostały strefą komfortu dla fanów, oferując ciągle coś znajomego i bezpiecznego - jak Przebudzenie Mocy. Można też wymagać pewnego rozwoju i obrania niespodziewanej drogi po marce, która liczy 40 lat i powinna ewoluować w niespodziewanych kierunkach. Zupełnie jak możemy to dostrzec w
Ostatnim Jedi, którego recenzję przeczytacie poniżej.
Gdybym miał wskazać najbardziej oczekiwany przeze mnie film w tym roku – mógłbym spokojnie postawić na najnowszą odsłonę Gwiezdnych Wojen. Przebudzenie Mocy, nawet pomimo oczywistych problemów było zdecydowanie jedną z lepszych części filmowej Sagi, i nie mogłem się doczekać zarówno rozwinięcia nowych bohaterów, jak i dalszych powrotów legend klasycznej trylogii. Byłem także ciekaw, jaką wizję świata przedstawi reżyser i scenarzysta, Rian Johnson, odpowiedzialny między innymi za Loopera czy kultowy serial Breaking Bad. Spodziewałem się zobaczyć kompetentny film, który we właściwy sposób będzie kontynuować sagę bez wzbudzania jakichkolwiek skojarzeń z potwornie słabymi prequelami.A tu całość tekstu.
Całość recenzji pod tym linkiem.