Dawno mnie tu nie było, ale przylazłem wygłosić swoją opinię o tej grze (recenzje swoją zapewne też napiszę, ale to jak zdecyduję się ukończyć główny wątek).
Już na starcie chciałem pogratulować Bethesdzie, jak głęboko w dupie ma graczy komputerowych. Nie wiem albo trzeba być bardzo mocno stereotypowym żydkiem (choć oni są z USA, więc pewnie ta opcja jest możliwa), albo wymienić się mózgami z Harrym z Nekropolis. Wydać grę w pudełku, z jedną płytą DVD, która instaluje jedynie 5GB zawartości, a resztę (czyli 20GB) muszę pobrać przez Steam. Całe szczęście, że tego samego dnia premierę miał jeszcze "Starcraft", więc mogłem sobie trochę pograć protosami. Ale wkurzyło mnie, że nie dorzucili dwóch płyty, tylko walą głupoty, bo "zabezpieczenie przed piratami", spoko i tak 2 czy 3 dni przed premierą już sobie grali...oszczędności prócz w scenarzystach i projektantach już nawet szukają na tłoczeniu.
Dobra, co mi się spodobało na starcie gry? Pomimo braku narratora (w sumie to i lepiej, bo on powinien występować TYLKO w Falloutach, a nie w "The Elder Scrolls with guns") to filmik wprowadzający był bardzo fajny i klimatyczny. Na razie było dobre wrażenie, potem...Todd Howard pokazał jak bardzo on i jego ludzie orientują się w uniwersum.
UWAGA ZDRADZAM TROCHĘ RZECZY Z POCZĄTKU GRY!
Nasz główny bohater zostaje zamrożony na 200 lat w kapsule. Jak słyszałem pierwsze zapowiedzi to wielu, w tym ja podejrzewałem, że pójdą na taką łatwiznę nie patrząc na to co było w "Fallout2". Kto grał na pewno odwiedził Sierra Army Depot. Tam można było znaleźć taką kapsułę, w której siedział żołnierz sprzed wojny. Jeżeli go budziliśmy ze snu to po paru minutach umierał. Powód? Nie był w stanie przeżyć szoku. A nasz dzielny bohater nie dość, że dwa razy był wybudzany to od tak sobie ogarnia się szybko i idzie siać destrukcje na pustkowiach. Jakim do cholera cudem wojsko ma mieć gorszą technologię od Vault-Tec? Żenada i dno.
KONIEC ZDRADZANIA.
Rozwój postaci jest żenujący, jeżeli ktoś dalej nazywa ten tytuł cRPGiem to niech pozna się wpierw z pojęciami, bo jeszcze trochę to i Half-Life 2 zostanie przepisany do tej kategorii. Special, który został wywalony już w "trójce", to tu został zniszczony. Nie ma żadnych ciekawych perków, nie ma planu jak rozwijać postać i w ogóle nie czuć, że nasza postać staje się coraz potężniejsza. Natomiast ten cholery wykrywacz naszego poziomu pozostał. Zdziwiony byłem jak nagle po większości terenach zaczęły mi biegać Szpony Śmierci, które oczywiście kumplują się z całą inną fauną (nie miałem sytuacji aby dzikie zwierzęta ze sobą walczyły, zawsze priorytetem jestem ja).
Zadania to też porażka, charyzma przydaje się tylko do zwiększenia nagrody lub ewentualnie pominięcia 1/3 roboty i nic więcej. Najbardziej zażenowało mnie póki co zadanie z:
UWAGA ZNÓW COŚ ZDRADZAM
Miasto "Przymierze", dowiaduje się, że została zaatakowana karawana i porwana kobieta jakiegoś tam dziadka. Gdy udaje mi się dojść do tajnej placówki to pani naukowiec mi mówi, że przyznają się do tego i zrobili to, bo podejrzewają, że jest cyborgiem. A żeby się dowiedzieć to muszą ją zabić i z operować. Oczywiście nie mogę jej przekonać, bo dialogi ograniczają się tylko "Aha", "Dlaczego?" "Proszę nie rób tego", "Okej zrób to", a potem nasuwa mi się kolejna logika. Raz tak całymi tygodniami specjalnie czekali tylko na mnie aby mi powiedzieć, że jej nie wydadzą, bo pewnie jest robotem, a dwa skoro mają oni tylko tak myślą, dlaczego nie mogli jej pod narkozą operować lub odciąć kawałek tkanki i sprawdzić? Ja pierdziele, tyle opcji się nasuwa, ale Todd Howard postawił tylko na strzelanie! I tu mogłem dokonać trudnego wyboru moralnego, ocalić się i narazić się na kolejne czyszczenie jaskini z 200 działek i ludzi? Czy zabić ją (plus pracodawcę, który ze mną przylazł) i mieć spokój? Zdecydowanie wybrałem tą drugą opcje...
KONIEC ZDRADZANIA
Jeszcze miałem zadanie, gdzie byłem kierowany sygnałami, byłoby to fajne gdyby oczywiście nie prowadziły mnie one do kompleksów gdzie oczywiście jest gniazdo miliarda ghuli. A ciąg dalszy polega na tym samym tylko potem prowadzony jestem do bazy bandytów, gdzie na końcu jak zobaczyłem, że sygnał prowadzi mnie do placówki gdzie już z daleka widziałem mutantów, to zwyczajnie wyłączyłem grę klnąc jak nie wiem.
Budowanie, zrobiłem sobie chatkę, co prawda nie podoba mi się jej wygląd, ale i tak lepiej nie zrobię, bo jest ono także skopane. Jakby twórcy szanowali graczy komputerowych, to chociaż zrobiliby coś abym mógł oddalić kamerę i z nieba stawiać elementy za pomocą kursora, a nie biegać jak baran i męczyć się z pojedynczymi częściami, gdzie oczywiście albo będą lewitować, zrobią dziury (bo płoty nie chcą się łączyć!) lub nie będą pasować tam gdzie chciałbym je zamontować.
Pomysł ze Wspomaganą Zbroją też jest poroniony. Nie dość, że na starcie dostajemy jeden egzemplarz (plus blisko początku gry można znaleźć już drugi!) to jeszcze musimy je ładować bateryjkami, które starczają na krótki czas. Ale jak jakiś losowy gość, bandyta czy kto inny, używa swojej zbroi to jest ok i jemu moc się nie marnuje.
Jeszcze granie złym lub dobrym. Dla beki stworzyłem sobie typowego bandytę, co ma wszystkie możliwe blizny, krzywy ryj, pryszcze, krosty no w ogóle musi chodzić z workiem na głowie, bo taki morderca. No to pierwsze zadanie, gadam z tym Murzynem szeryfem, który prosi mnie o pomoc, żebym zdobył zbroję wspomaganą. Gdy odpowiadam, że tego nie zrobię to i tak wychodzi na to, że mam pomóc. Gdy wpadam w szał zabijania i postanawiam ich po prostu zabić to co widzę? "Murzyn szeryf traci przytomność! :O". To jest dopiero gra z pełną swobodą!
Aha...spotykanie psa. Tylko scenarzyści tej firmy mogli to tak ułożyć. Idziesz sobie i nagle wyskakuje kundel "O cześć! Chodź ze mną!" i koniec! Możesz go obrazić, zapytać, ucieszyć się, a i tak pchlarz idzie z tobą, bo tak. Rozumiem też dlaczego pomocnicy są nieśmiertelni, gdybym miał nieudaczników programistów takich jaki Howard posiada to też bym poszedł na łatwiznę. Ile to razy widziałem jak pies szarżował na bandytów, którzy strzelali z niego z karabinów, rzucali granatami (trafiali zawsze!) itp. Za trudno było im wprowadzić coś pokroju rozkazów czy ogarnięcia towarzyszy, czy ma byś pasywny, defensywny, czy agresywny? Nie, niech lepiej będzie niezniszczalny i niech robi co chce. No wspomnę, że zwierzak nie raz mi blokował drogę kiedy chciałem po cichutku kogoś sprzątnąć lub schować się za kolumnę.
Żal mnie bierze jak świetna marka jest niszczona przez Bethesde, robiąc sobie z niego "Skyrima".
Oczywiście gra jako gra jest spoko (bo wciąga), ale "Falloutem" tego nigdy nie nazwę, w dniu premiery od razu nazwę skrótu do gry zmieniłem na "Failout4", co bardzo dobrze odzwierciedla to.