Gram dosłownie od dnia premiery, bo akurat mam chwilę wolnego między kolosami, więc na szybko:
Co mi się podoba:
+ Bethesda nie zawiodła jeśli chodzi o bogaty świat, na początku czuje się, że jest nieco pusto, jednak kiedy oddalimy się od naszej Krypty i zaczniemy eksplorować, znajdziemy multum ruin, zadań pobocznych, przedmiotów do znalezienia
+ pod względem sprzętowym - mój laptop nie powinien teoretycznie udźwignąć tego cuda, winna miała być karta graficzna - jednak działa i to całkiem przyzwoicie na średnich ustawieniach grafiki
+ Dogmeat - pomimo, że AI jak zwykle ma pewne problemy ze sobą, zapada się w teksturach, piesek jest całkiem przydatny, czasem zablokuje nas w drzwiach, ale można go przepchnąć czy po prostu kazać mu się przesunąć, do tego całkiem spory udźwig, w walce aktywnie łapie przeciwników i odwraca od nas uwagę, do tego jest nieśmiertelny. I jest słodki, szczególnie gdy się skrada
+ pomimo tego, że nie byłem zbyt pozytywnie nastawiony, wciągnął mnie jak diabli
+ system craftingu - boli nieco brak możliwości wytwarzania amunicji ale wynagradza to z nawiązką możliwość modyfikowania prawie wszystkiego - od wałka kuchennego po power armora
+ poziom trudności - jest trudno, przynajmniej na początku, amunicji ciągle brakuje, przeciwnicy czasem nawet pomyślą a niektórzy są niesamowicie twardzi, o ile VATS nie używałem praktycznie od czasów F2, tak teraz zdarza mi się to bardzo często
+ jest kolorowo. Czuć brud i fakt, że ponad 200 lat temu spadły w okolicy atomówki, ale nie mamy założonego zielonego filtra na oczy jak w F3 i po prostu nie wygląda to źle a klimat czuć
+ dynamiczne warunki pogodowe. Kto nie został złapany przez radioaktywną burzę ten nie wie co traci
+ Szpony Śmierci są przerażające
Co mnie ani ziębi, ani grzeje:
* główny wątek to bieda z nędzą, ale po grze Bethesdy nikt się więcej nie spodziewał
* AI przeciwników - czasem błysną a czasem po prostu staną w miejscu i będą się zastanawiać, kto im odstrzelił ramię - must be the wind
* udźwiękowiony protagonista - nie wypadło to źle, przynajmniej w angielskiej wersji, jednak czasem można wyłapać, że barwa głosu jest "nieco" nieadekwatna do sytuacji, ale poza tym nie jest źle
* ogółem chodzi dobrze, jednak jak to w grach Bethesdy po premierze - multum bugów, co jakiś czas muszę zapisać i wczytać grę, bo tracę np. możliwość otwieranie drzwi czy znika mi broń z ręki i dosłownie strzelam palcami - do przeżycia, gra wywaliła mi raz na te 17h rozgrywki a sama zapisuje często i gęsto
* system rozwoju postaci - na początku dostajemy mało punktów SPECIAL, potem możemy podbijać je sobie co poziom, ale z drugiej strony jest mnóstwo perków, które są nam potrzebne, takie jak otwieranie zamków, włamywanie się do terminali, zdobywanie większej ilości kapsli czy rzadkich komponentów z rozkładanych przedmiotów - ogółem nie podoba mi się takie spłycenie
* osady. Jedną musiałem wyposażyć, aby zakończyć questa i w sumie tyle. Napadają na nie super mutanty, raiderzy a ja mam to gdzieś, bo tych osad trochę się do mnie przyłączyło, najczęściej dlatego, że rozwiązałem jakiś ich problem. Nie kręci mnie to.
Co mnie boli:
- SYSTEM KURWA JEGO MAĆ DIALOGÓW - w skrócie sprowadza się do 4 opcji: tak, nie, powiedz mi coś więcej, twoja stara sra do gara - zostało to tak spłycone, że nie wiem, kto na to pozwolił. Dialogi same w sobie są okej, ale wybieranie opcji dialogowych to po prostu tragedia, niedługo faktycznie, będzie do wyboru tylko uśmiechnięta i smutna buźka
- zniknęła karma i cały system reputacji - ręce opadają, zamiennikiem tego są nasi kompani - reagują na nasze różne poczyniania albo pozytywnie albo negatywnie i to tyle. Możemy być źli, wyzywać wszystkich w dialogach i nikt nie zwróci na to uwagi, poza naszymi aktualnymi rozmówcami.
- zniknęły skill-checki z rozmów. Jest tylko jeden, sprawdzający charyzmę i polega na tym, że opcja dialogowa jest żółta, pomarańczowa albo czerwona - mamy tutaj rosnący poziom trudności i można ten żółty (najprostszy) zawalić, mając 9 charyzmy. Koniec ze zgadywaniem haseł dzięki IN=2 czy rozwiązywaniu problemów w dialogach przy pomocy umiejętności Demolition.
- w ciągu pierwszych dwóch godzin dostajemy w nasze ręce Power Armora. W F1 trzeba było się trochę nagimnastykować w Lost Hills, żeby go dostać, w F2 zazdrościliśmy Horriganowi, gdy ten mordował wieśniaków w jednym z encounterów, w NV trzeba było znów się trochę natrudzić, żeby móc nosić Power Armora. A tutaj - no siema, na dachu jest Power Armor a w piwnicy Fusion Core, na co ty jeszcze czekasz? O ile zamysłem może i było pokazanie, jacy potężni możemy być na początku gry o tyle zostajemy z PA już do końca. Kwestę tego, że trzeba zbierać Fusion Core, które są paliwem, na początku przyjąłem jako herezję - w końcu paliwo miało wystarczać na 100 lat a nie pół godziny gry. Nie używam PA zbyt często, ale dzielnie zbieram Fusion Core, których mam już 28 i zużyłem może 3, zwiedzając głównie północną część mapy.
tl;dr - nie wiem czemu, ale mnie wciągnęło, pomimo znacznych braków elementów tzw. RPG. Obawiam się, że seria idzie w złą stronę, skręcając niebezpiecznie w stronę Call of Duty, z drugiej strony jest co zwiedziać, czym strzelać i do czego strzelać, z kim rozmawiać, w co się ubrać. Następnej części prawodpodobnie już nie kupię w dniu premiery, bo obawiam się, że za chwilę dostaniemy zwyklego shootera ze śladowymi elementami fabuły