Wszystko zależy od apokalipsy. Temat jest o falloucie, a tamtejsze schrony jak wiadomo niekoniecznie służyły ochronie.
Ale jeśli podejdziemy do sytuacji bardziej na poważnie, to trzeba spytać, ile mamy zasobów. Jeśli zasobów jest dramatycznie mało, ludziom nie będzie się opłacało zbierać w większe skupiska, bo to będzie więcej gęb do wykarmienia - pojawi się ostra konkurencja. Jeśli zasobów będzie więcej, albo środowisko będzie się nadawało o sensownej eksploatacji, bardziej będzie się opłacało tworzyć większe społeczności - i tutaj znowu: wielkość jest zależna od mobilności. Jeśli więc mamy jeden schron na zadupiu, musi mieć duże zapasy, a więc magazyny, jakieś farmy albo hodowle możliwie opłacalnych od strony mięsa zwierząt, magazyny leków, uzdatnianie wody i jakiś zalążek przyszłej infrastruktury. Przydałaby się też dobra ochrona - schron będzie celem ataku jako jedyny większy magazyn żarcia i wszystkiego.
Jeśli natomiast mamy dużo małych schronów obok siebie, przede wszystkim muszą pozostawać w łączności. Każdy z nich powinien mieć optymalną ilość zasobów, bo potem, jak już ludzkość opuści bunkry, w kupie będzie łatwiej poradzić sobie na dłuższą metę, ale gdyby zasobów było za mało, biedniejsze schrony napadałyby na bogatsze. Gdybyśmy chcieli za wszelką cenę utrzymać integralność państwa, można by pokombinować, żeby schrony się w czymś specjalizowały, wtedy musiałyby współpracować ze sobą.
Co do broni biologicznej - możliwości są właściwie nieskończone. Z punktu widzenia dzisiejszej wojskowości idealna broń biologiczna to taka, którą łatwo opanować (szybko umiera w środowisku), ma możliwie długi okres zakażania (żeby zaatakować więcej osób) zanim pojawią się objawy (żeby nie dało się jej za szybko wykryć) i stosunkowo dużą śmiertelność. Ale jest też możliwość, że ktoś z jakiegoś powodu chciałby wyhodować bakterię, która będzie siedzieć w ziemi przez setki lat, na przykład właśnie na wypadek tego, że wróg posiada schrony, więc reguły nie ma.