Autor Wątek: [Rok Schronu] Niegdysiejsza postapokalipsa  (Przeczytany 1704 razy)

Jerzy

  • Major - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 1568
  • Nie możesz być lisem, lwem też nie, bądź jeżem
[Rok Schronu] Niegdysiejsza postapokalipsa
« dnia: 30 Grudnia 2013, 19:27:19 »


Miało być ambitnie. Coś o wzajemnych związkach i wpływach fantastyki i historii. Będzie. Kiedyś. Wiadomo jak jest. Na razie jeden z puzzli.

Masakry i bieda? Afryka dzika, i tyle. Efekciarskie zdjęcie z wycieczki do egzotycznych slumsów można wrzucić na fejsa albo inną tubę licząc na lajki i „łał” w komentarzach. Poorism - poszukiwanie wrażeń w dzielnicach nędzy przez wypasionych i zblazowanych Europejczyków - się ponoć rozwija. Umysłowa apokalipsa.

Świadomość, że całkiem niedawno - jakieś 70 lat temu - znajdowaliśmy się po drugiej stronie obiektywu w znacznie gorszej - dodajmy - sytuacji, została zatarta i skutecznie zmitologizowana. Nie istniały praktycznie żadne instytucje, granice ani rządy. Tak pieniądze, jak i cudze życie nie miały wartości. Dostęp do informacji i  środków transportu (w przeciwieństwie do broni) był ograniczony i absolutnie przypadkowy. Tłumy miotających się, sfrustrowanych ludzi, uciekały skądś lub wracały do miejsc których już nie było. Prawo, moralność i własność były tylko słowami z zamierzchłej przeszłości. Prostytucja, gwałty i grabieże były normą. „Europa jest w stanie, jakiego żaden Amerykanin nie jest w stanie zrozumieć” donosił „New York Times” z 18 marca 1945 roku w tekście „Europe: The Dark Continent”.

Europejczykom się udało. Nie wszystkim od razu, nie wszystkim równie dobrze. Jednak autor nie zajmuje się europejskim „cudem” odbudowy. Interesuje go wcześniejszy okres, czas anarchii i chaosu tuż po wojnie, lata z grubsza rzecz biorąc 1944 – 1949. W wielu miejscach wojna zakończyła się wcześniej, a w innych trwała znacznie dłużej. Inercja; takiego konfliktu nie dało się wygasić z dnia na dzień.

Książka Lowa jest pierwszym syntetycznym opisem tego okresu opartym na szerokiej bazie różnorakich dokumentów i szczegółowych historycznych opracowaniach napisanych w wielu językach, z węgierskim włącznie. Wschód potraktowano poważnie, na równi z Zachodem. Polskie sprawy kilkakrotnie wysuwają się na pierwszy plan.

Jak opisać chaos? Autor proponuje prostą, pozornie oczywistą i bezalternatywną, trzyetapową strategię. Najpierw precyzyjny opis zniszczeń, czyli wieloaspektowy rachunek strat. Drugą część poświęca spontanicznemu odwetowi wraz z jego naturalną logiką, pojawiającymi się politycznymi celami i manipulacjami. Na koniec, w dwóch częściach, opisuje i analizuje oparte na odwecie zorganizowane czystki, represje i wojny domowe. Poszczególne rozdziały (w sumie 28) wiążą się ze sobą logicznie niby ogniwa jednego łańcucha.

Lowe - z konieczności - narzuca z góry własną logikę wywodu wraz z całkiem pojemną i sensowną siatką pojęciową. Chronologia jest zachowana ale opis i analiza mają charakter systematyczny, problemowy. W takim ujęciu kryje się ryzyko. Brakuje, na przykład, systematycznej analizy kulturowego aspektu konfliktów, niszczenia, zawłaszczania i przeinaczania pamięci, zacierania i fałszowania tożsamości, niszczenia symboli i dóbr konkurencyjnych kultur. Ta tematyka się pojawia tylko na marginesie, na przykład przy okazji „totalnego wypędzenia” Niemców z Ziem Odzyskanych. Ogniwo nie pasowało do koncepcji? 

Nie ma się jednak powodu żeby czepiać się braków. Przyjęta porównawcza perspektywa zmienia optykę, prowokuje do ciekawych pytań, wpływa na rodzaj akceptowanych wyjaśnień. To co wydawało się wyjątkowe, okazuje się typowe (i odwrotnie). Metoda stanowi o oryginalności pracy. Warunkiem powodzenia jest wiarygodność danych liczbowych. Tu też jest problem, z którego zresztą autor doskonale zdaje sobie sprawę. Obiektywnie istniejące luki źródłowe, wielostronne i długotrwałe polityczne manipulacje oraz żywotność (zwłaszcza na Wschodzie) emocji, składają się na grząski grunt polityki historycznej. Lowe zgrabnie się po nim porusza, co nie znaczy, że jest w stanie uniknąć wszystkich zarzutów. Widoczne dążenie do obiektywności może nie wystarczyć. Prawda leży tam, gdzie leży. Niekoniecznie pośrodku. 

Decyzję o zainwestowaniu czasu i pieniędzy może ułatwić próbka stylu rozumowania i rodzaju wyciąganych wniosków. Przy całej sympatii dla demokratycznego (ze sporą i dostrzeganą autorytarną domieszką) Zachodu, Lowe wykazuje symetryczność losu bohaterów ruchu oporu którzy znaleźli się na swoje nieszczęście po niewłaściwej stronie opadającej żelaznej kurtyny (grecka, komunistyczna partyzantka ELAS i polska AK). Zresztą bohaterowie, o ile nie doszli do władzy, wszędzie mieli ciężko. Za to kolaborantów, jeśli przetrwali krótki okres spontanicznej zemsty, traktowano z reguły łagodniej. Różnice pomiędzy krajami były olbrzymie, już po uwzględnieniu dysproporcji ludnościowych liczba ofiar mogła się różnić nawet dwudziestokrotnie. Najbardziej konsekwentnie i masowo prześladowano kolaborujące „horyzontalnie” kobiety oraz dzieci urodzone ze związków z okupantami. Interpretacje tych (i wielu innych) konkluzji bywają nader interesujące. 

Gratulacje dla wydawnictwa i tłumacza. Książka jest bardzo porządnie wydana, z kilkunastoma mapkami i ze staranie dobranymi zdjęciami na dwóch wkładkach. Obszerny wykaz źródeł liczy sobie 18 stron, a przypisy 45. Staranną edycję uzupełnia dziesięciostronicowy indeks. Narracja jest przejrzysta i atrakcyjna, jeśli przy takim temacie wypada użyć tego typu sformułowań. W sumie; dla zainteresowanych, ale oni raczej nie będą zawiedzeni.
Historia uczy nas tylko tego, że jeszcze nigdy, nikt się z niej niczego nie nauczył.
Coś się kończy, coś się zaczyna- apokalipsa jest wokół.