Jestem przekonany, że zdajesz sobie sprawę, że wspomniane obliczenia odnosiły się do Ibn Hazma.
I co z tego? Andaluzyjczyk (o którym nie wiedziałem) żył 1200 lat po Erastotenesie i mógł się zapoznać z jego pracami, bo ten administrował biblioteką aleksandryjską. A żeby zmierzyć obwód Ziemi wystarczy wykonać proste zadanie z proporcji, jakie wykonał Erastotenes
7,2/360 = 5000*180m/x
x ~= 45 000 km, całkiem blisko. Pomiar wymagał pływania po Nilu, zaglądania do studni, i czekania do dnia letniego przesilenia (jak w Indianie Jonesie). Jako że Arabowie wsławili się dokładnymi pomiarami geograficznymi, bo potrzebne im były by się do Wielkiego Czarnego Kamienia turbanami odwracać, mogli mieć lepszy wynik. Po tym, jak ktoś już wpadł na ten prosty pomysł, powtórzenie eksperymentu nie jest niczym "wielkim" (pomijając dokładnie mierzenie odległości).
Skąd wiec wtręt o Galileuszu i Arystotelesie ?
Galileusz wykorzystał metodę naukową by obalić twierdzenia Arystotelesa. Kościół wykorzystał metodę naukową, by osadzić Galileusza. To, że przed Pascalem ktoś naukę stosował nie znaczy, że o tym fakcie wiedział. Gdyby Galileusz próbował się na autorytecie nauki opierać, problemów by nie miał. Ten wkręt służył temu aby pokazać, że choć nauka istniała, trzeba było ją odkryć. I zrobili to Europejczycy.
Być może właśnie sprawa Galileusza przyczyniła się do narodzin nauki w Europie? Kiedy się okazało, że nie wystarczy mieć rację, by ją głosić. Trzeba ją jeszcze udowodnić.
A co na to oświecony ojczulek na łamach naukowego portalu frondal.pl. Zapomniał był nauki JPII
I znowu się pomyliłem. Ogół chrześcijan ma podejście nie ewolucjonistyczne... Tylko naukowe! Wszak, co potwierdził niemiecki papież, i o czym raczyłeś przypomnieć
W 2007 roku papież w komentarzu do nowego wydania książki "Kreacja i Ewolucja" ("Creation and Evolution") stwierdził, że teoria Darwina o stopniowym udoskonalaniu się form życia na Ziemi jest "nie do końca udowodniona", a także że "nauka niepotrzebnie marginalizuje poglądy na temat kreacjonizmu
Teoria ewolucji nadal nie została udowodniona! I jeszcze długo nie zostanie, dopóki nie zaobserwujemy faktu powstania nowego gatunku. Dzięki za sprostowanie i dalsze wybielanie katolików. Lepiej bym tego nie zrobił.
Gratuluję. Wykazałeś wewnętrzną sprzeczność jezuskowego systemu. Oczywiście będziesz potrafił wywieść, że nadstawianie pewnych części ciała da się pogodzić z jednoczesnym kopaniem w nie bliźnich.
Znowu wykazałeś się nieznajomością Biblii. Co zrobił Jezus, gdy dostał w policzek za wypowiedziane słowa?
Jn 18, 23
Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?» Zapyskował! A to bezczelny cham, odważył się kontestować dotykającą go niesprawiedliwość. Zupełnie nie po jezusowemu postępował polski Kościół w PRLu...
Udowodniłeś, że z pojęciem się zapoznałeś... a do sposobu 27 nie doczytałeś.
Choć może tego nie wiesz, to Twoja nieudolna krytyka Biblii stale mnie irytuje.
Ostatni jest... ostatni tj. 38, ale jak do tej pory się do niego nie posunąłem, a wtedy mógłbyś mi zarzucić trolling.
Skąd jednak u Ciebie demencja, gdy równie zasadnie argumentowałeś kwestie edukacji porównując Polskę do Niemiec i Szwajcarii ?
A skoro poruszony został problem demencji glassiusowej
To powyższe to oczywiście nie jest ad personam. Nie żebym sam go nie stosował. Choć nie wiedziałem, że ktoś to w kanony ujął.
Dopiero gdy nasza gospodarka będzie porównywalna z "germańską", wtedy będziemy mogli sobie pozwolić na eksperymenty edukacyjne
Proporcja liczby studentów w Polsce do liczy obywateli to 0,0458. Obecna liczba niemieckich studentów odpowiada tej proporcji względem liczby ludności... z 1900! A wtedy mieli ich 70 razy mniej niż mają obecnie! Obliczenia własne. Czy nie widzisz, że to właśnie obecnie jest wykonywana cała seria eksperymentów? Zamiast zastosować
stare, sprawdzone, niemieckie sposoby. Tylko że pewnie te też Cię nie zadowolą, bo zastosowano je do kraju zniszczonego wojną. W dużo gorszej sytuacji gospodarczej, niż my obecnie. Czyli, choć nie zmieniły się zbytnio i pasowały do kraju biedniejszego i bogatszego od nas obecnie, nie mogą do nas pasować absolutnie.
a przy Twoich założeniach będziemy wiecznie państwem naprawiającym Mercedesy, a nie je produkującym... Będziemy mali na Mali.
Zawsze tak było, że rozwój popychała garstka, maleńki ułamek najlepiej wykształconych. To pozwala Stanom Zjednoczonym być jednym z gorzej wyedukowanych społeczeństw w świecie zachodnim. A jednocześnie posiadać większość Noblistów. To nie w liczbie studentów tkwi potencjał rozwojowy. Tylko w klasie tych najlepszych. I, akurat u nas, ilość nie przechodzi w jakość. Masz rację
... a do rozwoju potrzebni są ludzie inteligentni, nie zaś ciemna masa wierząca.
I akurat w tych warto inwestować. Amerykanie pozostałych zostawili samym sobie. Tylko dlaczego są w takim wypadku potęgą? Gospodarczą i naukową?
W Azji raczej nie zabijano nikogo za wiarę w nie tego boga co trzeba (w przeciwieństwie do Zachodu), więc i argument jest nieco chybiony. A to czy już prowadzono tam działalność naukową czy nie, to osobny temat.
Tam zabijano za zdradę cesarza polegającą na
obcięciu warkoczyka. Chińskiego fanatyzmu katolicyzm nigdy nie dogonił
Ależ ja rozumiem okoliczności, ale neguję by miało to pozytywny wpływ na rozwój nauki.
Rozmowa z toga5 mi uświadomiła, że właśnie sprawa Galileusza mogła być przełomowa. Bo to ona dobitnie pokazała, że aby mieć rację, trzeba mieć dowody, od czego zaczęło się skrupulatne badania i weryfikowanie teorii.
Ale pytanie dotyczyło tego czy mówienie o głupim osobniku że jest głupi, jest rasizmem w przypadku gdy ten jest czarny? Otóż obiektywnie rzecz biorąc nie i obiektywnie rzecz biorąc rasizmem (pozytywnym) jest właśnie takie postawianie sprawy (podkreślenie).
Do jednego zmierzamy. Rasizm pozytywny w takim przypadku do po prostu negacja/brak rasizmu. A ja po prostu szukam przykładów, dlaczego rasiści się mylą (
bynajmniej nie we wszystkim!).
Ale zjawisko jest faktem, nawet jeśli od strony prawnej nie jest to doskonałe.
To nigdy doskonałe nie będzie. Aby tutaj było równouprawnienie, państwo musiałoby zasiłkami odciążyć pracodawców z płatnych urlopów macierzyńskich, a do tego rekompensować im długotrwałą utratę pracownika. Wierzysz, że da radę?
I to trzeba wsiąść pod uwagę jeśli nie planuje się w najbliższym czasie wprowadzić szariatu (na szczęście już wiadomo że multikulti to porażka).
Nie myl Polski z Niemcami. Tutaj wartości rodzinne są silne wśród autochtonów.
A tylko kosztem konsumpcji można racjonalnie inwestować w dzieci. Wbrew pozorom, ludzie nie są głupi. Najlepszą strategią prorodzinną: rozwój gospodarki! Żadna polityka prorodzinna tego nie zmieni.
Ale i nie zaszkodzi (przynajmniej ta prowadzona rozsądnie).
Jak ma wyglądać prowadzona rozsądnie? Zwrot VATu mógłby być lepszy niż zasiłek becikowy, promując pracujących. Tyle że pary nieskutecznie starające się o dziecko nie byłyby by nim objęte, czyli płaciłyby więcej na utrzymanie cudzych dzieci, podczas gdy same ich mieć nie mogą (aż takie skurwysyństwo w demokracji?). A jeśli jednak się je uwzględni, to się okaże, że każda polska rodzina chce mieć
zniżkę VAT dzieci, tylko że większość polskiej populacji "dopadnie" bezpłodność. Tak jak Wlk. Brytanię trapi
epidemia samotnych matek z
powodu systemu zasiłków. A nawet jeśli skonstruuje się instytucje zdolne się w tym wszystkim połapać, będą wielkości ZUSu i z podobną papierologią.
Ja nie widzę rozwiązania problemu, przynajmniej w państwie. A Ty?
W praktyce więc niska jakość matur nie przekłada się na przerost systemu (tego są inne przyczyny), nie mówiąc już że tajemnicą poliszynela jest to że uniwersytety dokonują selekcji w trakcie pierwszego roku biorąc nadmiar i wywalając wszystkich którzy im nie pasują.
Na pewno takie marnowanie miesięcy życia ludzkiego jest wydajniejsze od egzaminów, i wcale nie ich kosztowną alternatywą, ale wróćmy do matur. Po co się je zdaje? Żeby iść na studia. A po co rząd ułatwia? Żeby każdy mógł.
Wyjątkowo muszę się wtrącić: Pogonienie sprzedawców w świątyni było poważnym błędem Jezusa, który dokonał swojego czynu w chwili wzburzenia i wyjątkowo postąpił wtedy wbrew swoim zasadom
Niekoniecznie. Jezus musiał umrzeć na krzyżu, a do tej pory dawał zbyt małe powody, by go skazać. Poza tym, choć sam przemocy nie stosował w swojej obronie, to nie wzbraniał przed jej całkowicie innym (żołnierzom).