Autor Wątek: Chcecie żyć wiecznie?  (Przeczytany 33725 razy)

Adam

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 479
    • Szepczący w ciemności
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #20 dnia: 29 Sierpnia 2013, 18:20:39 »
Cytuj
W tym aspekcie artykuł przesadza.
Jak i w wielu innych. Z tego co wiem, dziennikarstwo to w większości przesada w celu zwrócenia uwagi.

Cytuj
nie mówię że natura nie jest złożona, ale że niektóre jej zasady są do bólu proste..
Dla kogoś, kto ma o nich fragmentaryczne pojęcie, z pewnością. I na tym zakończę ten temat.

Cytuj
natura nie jest moralna = płytka.
A wedle jakiego słownika niemoralne = płytkie? Nawet kontekst nie usprawiedliwia używania słów niezgodnie z ich znaczeniem.

Cytuj
Nie przeczę że pewna ilość osób starszych jest korzystna, ale jak społeczeństwo zostaje zalane przez masę osób starszych to zabierają oni środki do życia młodym, bo zamiast na wychowywanie dzieci te idą na geriatrię.
Tyle że nie musi tak być i dałem co najmniej dwa przykłady a to, że osobniki starsze nie zabierają środków do życia.

Cytuj
Skoro w starzejących się społecznościach przyrost naturalny zaczyna być ujemny to jest to fakt statystyczny z którym to wy dyskutujecie.
Ależ w którym miejscu dyskutujemy z takim faktem? Ja się z nim zgadzam. Społeczeństwo starzejące się to społeczeństwo z ujemnym przyrostem naturalnym. Twierdzę tylko, że przyrost naturalny i piramida wieku nie muszą iść ze sobą w parze. Przyrost naturalny jest różnicą pomiędzy narodzinami a zgonami, niezależnie od wieku. Kolejny przykład - ogromna rozrodczość i jeszcze większa śmiertelność osobników starszych, której rozrodczość nie jest w stanie skompensować - starych ludzi nie ma, bo umierają, więc piramida wieku jak w społeczeństwach rozwijających się przy ujemnym przyroście. Nie jest to stan stabilny, ale możliwy przez długi, długi czas.

Cytuj
To miło że przyznajesz się że mówisz nie na temat.
Ależ to właśnie ja mówię na temat.

Cytuj
Bzdura! Pamięć nie jest przechowywana pakietami jak w PC'cie, ale strukturalnie. Cały czas elementy struktury pamięci się ulatniają i w czasie snu najważniejsze połączenia są rekonstruowane, co w praktyce oznacza zarówno że człowiek stale się zmienia, ale i że rdzeń struktury pozostaje stale mniej więcej taki sam. Przekonanie że można zapchać pamięć jest więc z gruntu fałszywe, bo w istocie stale korzystamy z większości pamięci, tyle że jej struktura się z czasem zmienia (śmieci w kółko są zastępowane ważniejszymi informacjami).
Z całym szacunkiem - nie ucz mnie, jak działa ludzka pamięć ani mózg w ogóle. Co to znaczy "pamięć strukturalna"? Przepraszam, ale nie rozumiem czegoś takiego. Według biologii istnieje pamięć deklaratywna i niedeklaratywna. Asocjacyjna i nieasocjacyjna. Parę określeń by się jeszcze znalazło, ale nie ma czegoś takiego jak strukturalna. Dalej - w czasie snu zachodzi konsolidacja pamięci, więc nie jej rekonstrukcja a wytwarzanie zupełnie nowych połączeń. Co do zapychania - pamięć to synapsy, a więc połączenia chemiczno-elektryczne pomiędzy komórkami. Komórek jest określona ilość, każda z nich może wytworzyć określoną ilość połączeń. Mógłbym to nawet policzyć, ale zwyczajnie mi się nie chce. Na określonej ilości połączeń można zapisać określoną ilość informacji. Nie ma siły zapisać więcej, można ewentualnie coś usunąć, ale znów - jeśli ilość doświadczeń, które człowiek musi pamiętać będzie zbyt duża, trzeba je będzie usunąć. W końcu nie będzie już śmieci, które można wyrzucić bezpiecznie. Nie zamierzam tłumaczyć tego bardziej, bo musiałbym wgłębiać się w psychoanalizę, a to tak śmiesznie rozległy temat, że nadal mi się nie chce, wystarczy wspomnieć, że jest wiele chorób psychicznych, których patogeneza opiera się o zjawisko niepamięci. Pamięć więc można zapchać. A nawet jeśli nie zapcha się jej doszczętnie - zbytnie zaśmiecenie jest patologiczne. Osoby cierpiące na hipermnezję kończą w szpitalach psychiatrycznych.

Cytuj
Tyle że mózg to nie jest czysta karta.. my na starcie mamy śmietnik (stale gromadzone przypadkowe dane)
Nie jest tak. Istnieje coś takiego jak rzędowość pamięci. Informacje przechowywane w pamięci krótkotrwałej de facto nie są zapamiętywane. Do tego służy ta konsolidacja pamięci. Pamięć wyższych rzędów jest czystą kartą. Znaczy: do pewnego stopnia, ale nie gromadzą się w niej śmieci z codziennego życia. Chyba, że podręczniki się mylą, ale za to nie jestem odpowiedzialny.

Cytuj
To jest problem będący takim samy problemem w każdym wieku.. młodzi też umierają na raka mózgu. Starsi robią to po prostu częściej.
Ależ większej bzdury w życiu nie słyszałem. Młodzi nie umierają na raka mózgu. Starsi też. Takiej choroby przecież nie ma.
Dajcie spokój temu rakowi. Nie mówię o konkretnych chorobach, tylko zwyczajnym zużyciu. A rozważając kwestię przedłużania życia nie można pominąć fakty zwyczajnego zużycia materiału. Choć fakt - rak też może być tego skutkiem.

To wszystko co miałem do powiedzenia w tym temacie. Więcej teoretycznych rozważań na temat biologii i pamięci snuć mi się nie chce, a dyskusje społeczne mnie nie interesują, więc adios. Na przyszłość prosiłbym o nie używanie skrótów myślowych, które stawiają w złym świetle całą grupę społeczną i minimum szacunku dla poglądów innych. Nazywanie czyjejś religii "bajką" albo "sektą" jest nie tyle obraźliwe, co zwyczajnie brakiem najbardziej elementarnych zasad kultury.
« Ostatnia zmiana: 29 Sierpnia 2013, 18:25:35 wysłana przez Adam »

toga5

  • Knight of Ni
  • *
  • Wiadomości: 836
  • идиот pиот
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #21 dnia: 29 Sierpnia 2013, 18:22:22 »
W to również ciężko uwierzyć, zważywszy, że nauka powstała dopiero, i jedynie, w średniowiecznej Europie pod opiekuńczymi skrzydłami Kościoła. Nie brak na ten temat opracowań (również tego dość stronniczego).
Nie chcę znowu być upierdliwy, ale co znaczy użyte słowo "jedynie" w przytoczonym zdaniu ? Jako człowiek rozumny, a nie jakiś ograniczony katolski fanatyk uwzględniasz chyba wkład muzułmanów, czy chińczyków ?  

Zaś niedoczytanie Biblii zarzuć wierzącym, którzy mienią się katolikami i twierdzą, że "nikt dotąd nie żył 500 lat".
Za dużo możliwych kontekstów. Może faktycznie Księga Rodzaju jest tylko symboliczna i nie należy żadnych liczb stamtąd traktować serio? A może Adam miał na myśli w tym momencie tylko podejście naukowe?
Co do tego, że miał na myśli naukowe podejście nie winno być wątpliwości, ale z drugiej strony, to niechcący dałby dowód, że Biblii z nauką nie po drodze. A nie przypominam sobie również fragmentu, w którym Jezus stwierdziłby, że twierdzenia ze Starego Testamentu to bujda na resorach/oczywiste, że nie mógłby tak powiedzieć, bo resory wynaleziono później/, albo że należy je traktować z przymrużeniem oka o ile będą kolidowały z badaniami naukowymi...

Wybacz mi moje insynuacje.
Wybaczam, ale idź i nie grzesz więcej. I chwal :emanacja13s:
« Ostatnia zmiana: 29 Sierpnia 2013, 18:24:55 wysłana przez toga5 »

Rezro

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 4080
  • Why you people care so much where your souls are?
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #22 dnia: 29 Sierpnia 2013, 22:28:25 »
To że najlepiej być zdrowym. To że katolicyzm jest najbardziej przyjazną nauce religią nie zmienia faktu że religie z zasady nie są przyjazne nauce.
W to również ciężko uwierzyć, zważywszy, że nauka powstała dopiero, i jedynie, w średniowiecznej Europie pod opiekuńczymi skrzydłami Kościoła. Nie brak na ten temat opracowań (również tego dość stronniczego).

Wybacz, ale to jak argumentowanie że skoro w wiosce w której żyją same patologiczne rodziny alkoholików jedna osoba wyszła na ludzi, to znaczy że to zasługa pitego przez jego rodzinę trunku. Logiczne jest że trunki raczej przeszkadzają w tym, nawet jeśli śliwowica mniej niż wódka.

Ale też zakład Pascala nie ma wiele wspólnego z wiarą, a bardziej z odprawianiem rytuału.

Na jedno wychodzi.. sam fakt przedmiotowego podejścia do religii podważa zakład Pascala.

Ale gdybyś zamiast za przykład zabobonu podał nie "katolika", tylko "typowego katolika", to dyskusji o katolickości najprawdopodobniej by nie było.

Może i tak, ale i tak wątpię. Jak mówię katol to też się urażeni czepiają..

Jeżeli mówisz o parytetach, to bardzo tracisz w moich oczach...

Boże uchroń, nie..!

Winię rządy, które pragną osiągnąć jak największą zdawalność matury. A po co matura, jak ktoś studiować nie chce?

Skoro ktoś nie zamierza studiować to po co mu matura? Sęk w tym że to ludzie prą na maturę z której użytku potem nie robią traktując to jako "prestiż".. no i oczywiście były by pretensje gdyby ta była za trudna, itd. Wciąż winię tu ludzi i ich podejście..

@ Adam
Zignoruję sporą część tej dyskusji bo jak dla mnie to dygresja i czepianie się słówek użytych pierwotnie w dużym skrócie do czego się też przyznałem.

Cytuj
Nie przeczę że pewna ilość osób starszych jest korzystna, ale jak społeczeństwo zostaje zalane przez masę osób starszych to zabierają oni środki do życia młodym, bo zamiast na wychowywanie dzieci te idą na geriatrię.
Tyle że nie musi tak być i dałem co najmniej dwa przykłady a to, że osobniki starsze nie zabierają środków do życia.

A o czym niby ja mówię? Ja jedynie przestrzegam przed tym zjawiskiem i nie twierdzę że trzeba posyłać kogoś do gazu.. trzeba po prostu zmienić nieco podejście i na zachodzie powoli to się robi.

Ależ w którym miejscu dyskutujemy z takim faktem? Ja się z nim zgadzam. Społeczeństwo starzejące się to społeczeństwo z ujemnym przyrostem naturalnym. Twierdzę tylko, że przyrost naturalny i piramida wieku nie muszą iść ze sobą w parze. Przyrost naturalny jest różnicą pomiędzy narodzinami a zgonami, niezależnie od wieku. Kolejny przykład - ogromna rozrodczość i jeszcze większa śmiertelność osobników starszych, której rozrodczość nie jest w stanie skompensować - starych ludzi nie ma, bo umierają, więc piramida wieku jak w społeczeństwach rozwijających się przy ujemnym przyroście. Nie jest to stan stabilny, ale możliwy przez długi, długi czas.

Ale jak to się ma do omawianego tematu?

W końcu nie będzie już śmieci, które można wyrzucić bezpiecznie.

A kto niby ocenia co jest bezpieczne? Po prostu wypada wszystko to co wywołuje w danym momencie najsłabszą odpowiedź i już (nie zapominajmy też że spora część umysłu jest wrodzona lub utrwalana na stałe na etapie rozwojowym jak rodzimy język.. zasadniczo wszystko już po uzyskaniu dojrzałości może być jednak bezpiecznie zapomniane, choć nie twierdzę że to komfortowe). To że zarzucasz toną skomplikowanych terminów nie zmienia faktu że twoje wnioski są błędne. I tak.. da się zapchać pamięć, ale tylko jako skutek choroby bo normalnie powinny istnieć mechanizmy usuwające zbędne informacje. To nie jest tak że dane się gromadzi się w nieskończoność, bo pamięć jest w swoich funkcjach bardziej jak RAM, jedno wpada inne wypada i tak w koło.

Pamięć wyższych rzędów jest czystą kartą. Znaczy: do pewnego stopnia, ale nie gromadzą się w niej śmieci z codziennego życia. Chyba, że podręczniki się mylą, ale za to nie jestem odpowiedzialny.

O to straszne! Pamiętam że tydzień temu jadłem pizzę! Co ja zrobię z tą nieprzydatną informację! Prawdopodobnie o niej zapomnę.. :/

Nie mówię o konkretnych chorobach, tylko zwyczajnym zużyciu.

Z tym się zgodzę.. gdybyś tak nie przesadzał z argumentacją to nie było by problemu.

Na przyszłość prosiłbym o nie używanie skrótów myślowych, które stawiają w złym świetle całą grupę społeczną i minimum szacunku dla poglądów innych.

Wybacz, ale nie będę pisał elaboratów dla mało istotnych zagadnień tylko po to by ktoś nie wyciągał mi z nich dygresji.

Nazywanie czyjejś religii "bajką" albo "sektą" jest nie tyle obraźliwe, co zwyczajnie brakiem najbardziej elementarnych zasad kultury.

Tak samo jak uważanie homoseksualistów i dzieci z in vitro za coś nienaturalnego.. zdyscyplinuj swoją stronę to ja to będę robił to samo po swojej.
« Ostatnia zmiana: 29 Sierpnia 2013, 23:15:01 wysłana przez Rezro »

Glassius

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 1198
  • Pozwólcie nam zostać Waszymi przyjaciółmi.
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #23 dnia: 30 Sierpnia 2013, 15:16:52 »
Nie chcę znowu być upierdliwy, ale co znaczy użyte słowo "jedynie" w przytoczonym zdaniu ? Jako człowiek rozumny, a nie jakiś ograniczony katolski fanatyk uwzględniasz chyba wkład muzułmanów, czy chińczyków ?  
Uwzględniam, ale nie był to wkład naukowy. W nauce każde teoria podlega weryfikacji, polegającej na eksperymencie. Natomiast wcześniej, również w Europie, "nauka" polegała na wkuwaniu dzieł wielkich uczonych, bez konieczności ich weryfikacji. Podobno pierwszym który podważył Arystotelesa w Europie, był Galileusz.

A nie przypominam sobie również fragmentu, w którym Jezus stwierdziłby, że twierdzenia ze Starego Testamentu to bujda na resorach/oczywiste, że nie mógłby tak powiedzieć, bo resory wynaleziono później/, albo że należy je traktować z przymrużeniem oka o ile będą kolidowały z badaniami naukowymi...
Mt 5, 38-39 Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!
Jezus tak dużo zmienił w ówczesnej interpretacji Starego Testamentu, że oskarżano go o przeczenie jemu.
Mt 5, 17 Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.
Zatem wyznaczył nam drogę, aby zbyt pochopnie/dosłownie Biblii nie traktować.

Wybacz, ale to jak argumentowanie że skoro w wiosce w której żyją same patologiczne rodziny alkoholików jedna osoba wyszła na ludzi, to znaczy że to zasługa pitego przez jego rodzinę trunku. Logiczne jest że trunki raczej przeszkadzają w tym, nawet jeśli śliwowica mniej niż wódka.
Tak jest z większością religii, ale nie katolicyzmem. Struktury podobne do uniwersytetów (a tam powstała i powstaje nauka) pojawiały się w Chinach, w państwach muzułmańskich, w świecie antycznym. I wszędzie podstawą wiedzy, niepodważalną, był dawny autorytet. Wszędzie też gdzie te uczelnie powstawały, religia była podporządkowana państwu. Nawet quasi-ateistyczny nurt religijno-filozoficzny, konfucjanizm (miał 1000 lat więcej niż średniowieczny katolicyzm na wymyślenie nauki), nie dopuszczał słowa krytyki wobec prawd objawionych. Tylko w Europie Zachodniej władza religijna żyła w ciągłym konflikcie ze świecką (papież i cesarz), przez co twory uniwersyteckie, jakie tu powstały, cieszyły się dużą autonomią. Przecież mimo iż nauczały teologii, były zorganizowane na wzór świeckich cechów, czyli znowu: osiągnięcie tytułu mistrza wiązało się z obroną swoich dzieł od ataków merytorycznych, a nie pospolitym sprawdzianie wiedzy uprawianym dotychczas. I znowu, atmosfera sporu. Mówiąc, że nauka powstała dzięki katolicyzmowi, mam na myśli nie tylko Kościół Katolicki, lecz również atmosferę ciągłego sporu średniowiecznej, katolickiej Europy, gdzie nawet w obrębie jednego Kościoła teologowie prowadzili publiczne spory i spotykali się na soborach, by wspólnie dojść do właściwych wniosków. Jaka inna religia to osiągnęła?

Dawno temu cytowany przeze mnie namiętnie Pilaster wyśmiał twierdzenia wojujących ateistów z portalu (ir)Racjonalistów twierdzących, że społeczeństwo ateistów będzie inteligentniejsze (kryterium IQ), na podstawie przytaczanych przez nich samych danych z różnych krajów. Kropki to dane, ciągłe to modele: prosta (ir)Racjonalisty, kwadratowa Pilastra. R dopasowanie, na dole procent udziału ateistów w społeczeństwie.

Najinteligentniejsze społeczeństwo to takie, gdzie połowę stanowić będą ateiści. Czyli ateiści i teiści mogą dobrać się po parze i dyskutować, inteligencję rozwijając. Znowu, atmosfera sporu! Kontynuujmy dzieło średniowiecznych scholastyków spierając się dalej ;)

Może i tak, ale i tak wątpię. Jak mówię katol to też się urażeni czepiają..
Katol jak kibol? Co się dziwić, skoro dla niektórych wszyscy kibice, to kibole, to katolikom również się wydaje, że katol to pogardliwie "katolik", a nie "katolik-prymityw".

Boże uchroń, nie..!
To co to jest rasizm pozytywny? I spytam jeszcze raz, bo chcę Cię zrozumieć: na czym polegałoby uczynienie z rodzicielstwa ścieżki kariery w "polityce prorodzinnej"?

Skoro ktoś nie zamierza studiować to po co mu matura? Sęk w tym że to ludzie prą na maturę z której użytku potem nie robią traktując to jako "prestiż".. no i oczywiście były by pretensje gdyby ta była za trudna, itd. Wciąż winię tu ludzi i ich podejście..
Ludzkie podejście na pewno ma tutaj dużo do gadania (sam dyskutowałem w sobotę z dwoma prawie-gimnazjalistami i mówiłem, że sam wybrałbym teraz technikum zamiast liceum). Ale czy ludzie je zmienią, skoro nie muszą się zastanawiać nad wyborem szkoły i programu nauki swojego dziecka aż do 15-go roku życia? A kiedy już wybór przy szkole ponadgimnazjalnej jest, rodzice pozostawią go samym dzieciom. Te nie wiedząc jaki zawód wybrać, postępują racjonalnie wybierając ścieżkę związaną dalej z ogólnym wykształceniem, zamiast specjalistycznym kształceniem zawodowym. Od końca PRLu liczba studentów wzrosła 6-cio krotnie i już działa sprzężenie zwrotne w postaci metody prób i błędów. Tylko że jest to gorsze sterowanie, niż predykcja, a ta jest możliwa tylko gdy wiemy co się dzieje. Ale czy gimnazjaliści mają jakieś rozeznanie w rynku pracy? Czy też może widzą na starszych przykładach, że w zawodówkach siedział element, a elita w liceum? Mając łatwy wybór element/elita, kto wybierze kształcenie zawodowe?

A o czym niby ja mówię? Ja jedynie przestrzegam przed tym zjawiskiem i nie twierdzę że trzeba posyłać kogoś do gazu.. trzeba po prostu zmienić nieco podejście i na zachodzie powoli to się robi.
Podejście trzeba zmienić radykalnie! Uczyć, że żadna praca nie hańbi, inżynier może zostać świetnym kabareciarzem, historyk hodowcą koni, a cieśla podróżnikiem! Z całej swojej kariery edukacyjnej TYLKO JEDEN nauczyciel mi to powiedział, w dodatku powszechnie wtedy wyśmiewany.

Na przyszłość prosiłbym o nie używanie skrótów myślowych, które stawiają w złym świetle całą grupę społeczną i minimum szacunku dla poglądów innych.
Wybacz, ale nie będę pisał elaboratów dla mało istotnych zagadnień tylko po to by ktoś nie wyciągał mi z nich dygresji.
To zamiast dyskusji o istocie problemu będziesz tłumaczył się z tego, co miałeś na myśli. Wiesz, czyje (nie)chlubne tradycje kontynuujesz?
« Ostatnia zmiana: 30 Sierpnia 2013, 20:47:11 wysłana przez Glassius »
Skipper: You're from the future! Tell me, does the earth become the post-apocalyptic wasteland, terrorized by the roguing bands of the radioactive mutants?
Kowalski: Eee, no
Skipper: Oh...

Rezro

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 4080
  • Why you people care so much where your souls are?
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #24 dnia: 31 Sierpnia 2013, 12:54:01 »
Tylko w Europie Zachodniej władza religijna żyła w ciągłym konflikcie ze świecką (papież i cesarz), przez co twory uniwersyteckie, jakie tu powstały, cieszyły się dużą autonomią. Przecież mimo iż nauczały teologii, były zorganizowane na wzór świeckich cechów, czyli znowu: osiągnięcie tytułu mistrza wiązało się z obroną swoich dzieł od ataków merytorycznych, a nie pospolitym sprawdzianie wiedzy uprawianym dotychczas. I znowu, atmosfera sporu.

Ale jak to się ma do samego katolicyzmu? Katolicyzm był stroną w tej sprawie której nigdy nie udało się mimo usilnych prób uzyskać pełnej dominacji (gdyby było inaczej niczym nie różniło by się to np. od sytuacji Chin), nie można więc powiedzieć że to zasługa ich, tylko skomplikowanej sytuacji politycznej Europy która mimo posiadania cesarza i papieża nigdy nie była jednolitym tworem.

Mówiąc, że nauka powstała dzięki katolicyzmowi, mam na myśli nie tylko Kościół Katolicki, lecz również atmosferę ciągłego sporu średniowiecznej, katolickiej Europy, gdzie nawet w obrębie jednego Kościoła teologowie prowadzili publiczne spory i spotykali się na soborach, by wspólnie dojść do właściwych wniosków. Jaka inna religia to osiągnęła?

Myślisz że w innych religiach teologowie nie dyskutują? Oczywiście sytuacja w katolickiej europie przyczyniła się do powstania nauki, ale nie sam katolicyzm który równie bardzo jak inne religie był przeciwny podważaniu dogmatów. Galileusz się mógł o tym przekonać na własnej skórze.

Dawno temu cytowany przeze mnie namiętnie Pilaster wyśmiał twierdzenia wojujących ateistów z portalu (ir)Racjonalistów twierdzących, że społeczeństwo ateistów będzie inteligentniejsze (kryterium IQ), na podstawie przytaczanych przez nich samych danych z różnych krajów. Kropki to dane, ciągłe to modele: prosta (ir)Racjonalisty, kwadratowa Pilastra. R dopasowanie, na dole procent udziału ateistów w społeczeństwie.

Antyteizm to w końcu też forma religii. Istnieje wszak różnica między zwykłym wątpieniem, a wiarą w nieprawdziwość czegoś co formalnie jest wciąż otwartą teorią naukową tj. "teoria Boga". Czy wspominałem już że jestem osobą wierzącą?

Najinteligentniejsze społeczeństwo to takie, gdzie połowę stanowić będą ateiści. Czyli ateiści i teiści mogą dobrać się po parze i dyskutować, inteligencję rozwijając. Znowu, atmosfera sporu! Kontynuujmy dzieło średniowiecznych scholastyków spierając się dalej ;)

Nie zaprzeczę.. o ile jest to dyskusja, a nie dyktat którejś ze stron.

Może i tak, ale i tak wątpię. Jak mówię katol to też się urażeni czepiają..
Katol jak kibol? Co się dziwić, skoro dla niektórych wszyscy kibice, to kibole, to katolikom również się wydaje, że katol to pogardliwie "katolik", a nie "katolik-prymityw".

Trafne porównanie.

To co to jest rasizm pozytywny?

To dostrzeganie różnic rasowych w kontekście pozytywnym, tj. rasista pozytywny staje w obronie przedstawicieli innej rasy nawet jeśli jest to bezzasadne. Np. powiedzenie o głupim murzynie że jest głupi, nie jest rasistowskie. Powiedzenie że ktoś jest głupi bo jest murzynem tak, tak samo jak mówienie że nie można o kimś mówić "głupek" bo jest czarny.

I spytam jeszcze raz, bo chcę Cię zrozumieć: na czym polegałoby uczynienie z rodzicielstwa ścieżki kariery w "polityce prorodzinnej"?

Przykładowo: Domyślnie nie należny się nikomu emerytura i ubezpieczenia zdrowotne jeśli wychowuje dzieci. W praktyce oznacza to że osoby decydujące się poświęcić wychowaniu muszą lawirować by móc to robić np. udając osoby bezrobotne, czy są zmuszone zatrudniać się jako nianie. W innym przypadku niejako skazują się na życie poza systemem. Aspekt finansowy też jest istotny, więc co się dziwić że ludzie unikają tej drogi życia mającej obecnie charakter luksusu?

Ludzkie podejście na pewno ma tutaj dużo do gadania (sam dyskutowałem w sobotę z dwoma prawie-gimnazjalistami i mówiłem, że sam wybrałbym teraz technikum zamiast liceum). Ale czy ludzie je zmienią, skoro nie muszą się zastanawiać nad wyborem szkoły i programu nauki swojego dziecka aż do 15-go roku życia? A kiedy już wybór przy szkole ponadgimnazjalnej jest, rodzice pozostawią go samym dzieciom. Te nie wiedząc jaki zawód wybrać, postępują racjonalnie wybierając ścieżkę związaną dalej z ogólnym wykształceniem, zamiast specjalistycznym kształceniem zawodowym. Od końca PRLu liczba studentów wzrosła 6-cio krotnie i już działa sprzężenie zwrotne w postaci metody prób i błędów. Tylko że jest to gorsze sterowanie, niż predykcja, a ta jest możliwa tylko gdy wiemy co się dzieje. Ale czy gimnazjaliści mają jakieś rozeznanie w rynku pracy? Czy też może widzą na starszych przykładach, że w zawodówkach siedział element, a elita w liceum? Mając łatwy wybór element/elita, kto wybierze kształcenie zawodowe?

Myślę że z czasem błędy wylezą na wierzch i wiem że już teraz wiele osób zauważa co jest nie tak i jak to naprawić. Ważne jest to by ludzie zrozumieli że stary system ssie i nie warto go bronić, bo i dzisiaj sporo osób broni go jako coś świętego (bo skoro działało wtedy to i niby ma działać w zupełnie innej rzeczywistości?) oskarżając o wszelkie zło reformy, nawet jeśli te próbują w istocie te zło naprawić (fakt że czasem nieudolnie). Tak czy siak, do ludzkiej świadomości dociera że coś już trzeba z tym zrobić i powoli zaczynają zanikać edukacyjne mity.

Podejście trzeba zmienić radykalnie! Uczyć, że żadna praca nie hańbi, inżynier może zostać świetnym kabareciarzem, historyk hodowcą koni, a cieśla podróżnikiem! Z całej swojej kariery edukacyjnej TYLKO JEDEN nauczyciel mi to powiedział, w dodatku powszechnie wtedy wyśmiewany.

Otóż to.. to jeden z przykładów XIX wiecznego edukacyjnego mitu stojącego u podstaw problemu.

To zamiast dyskusji o istocie problemu będziesz tłumaczył się z tego, co miałeś na myśli. Wiesz, czyje (nie)chlubne tradycje kontynuujesz?

Właśnie po to by dyskutować o seansie problemu stosuje się skróty myślowe zakładając że rozmówcy w przeciwieństwie do Agam'a wiedzą o czym jest rozmowa. No ale nie przeczę że czasem zdarza mi się zapędzić z uproszczeniami, bo wbrew pozorom ja właśnie mam problem z nadmiernie rozwlekłymi i zbyt szczegółowymi wypowiedziami (nierzadko zdarza mi się wycinać połowę tekstu w czasie korekty).

Glassius

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 1198
  • Pozwólcie nam zostać Waszymi przyjaciółmi.
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #25 dnia: 02 Września 2013, 13:32:08 »
Ale jak to się ma do samego katolicyzmu? Katolicyzm był stroną w tej sprawie której nigdy nie udało się mimo usilnych prób uzyskać pełnej dominacji (gdyby było inaczej niczym nie różniło by się to np. od sytuacji Chin), nie można więc powiedzieć że to zasługa ich, tylko skomplikowanej sytuacji politycznej Europy która mimo posiadania cesarza i papieża nigdy nie była jednolitym tworem.
1. Katolicyzm dominację przejął, praktycznie całkowitą. Spory między papieżem a cesarzem odbywały się w obrębie niego, a nie między samym katolicyzmem, a świeckim władcą.
2. Mocno akcentowany w chrześcijaństwie rozdział władzy doczesnej od tej z Królestwa Niebieskiego mocno się przyczynił do tego, że cesarz z papieżem nie mogli się nawzajem zdominować, przez co rozdział władzy świeckiej od duchownej, choć nie tak całkowity jak obecnie, dokonał się w Europie jeszcze przed średniowieczem! Chrześcijaństwo w Biblii samo każe wiernym się podporządkować władzy świeckiej, nawet jeśli wyznaje ona inne wartości!
3. Również w innych miejscach na ziemi zdarzała się wielka różnorodność w obrębie tej samej kultury, sztandarowymi przykładami Japonia i Chiny, a dawniej antyczna Grecja. W Europie było coś jeszcze, co nauce pomogło.

Myślisz że w innych religiach teologowie nie dyskutują? Oczywiście sytuacja w katolickiej europie przyczyniła się do powstania nauki, ale nie sam katolicyzm który równie bardzo jak inne religie był przeciwny podważaniu dogmatów. Galileusz się mógł o tym przekonać na własnej skórze.
Galileusz dostał po dupie, w pełni zasłużenie, bynajmniej za podważanie dogmatów. Wezwany przed komisję papieską aby udowodnić swoje racje za heliocentryzmem podał jeden, do tego nieprawdziwy argument wskazujący pływy jako konsekwencje ruchu obrotowego. A w swoich dziełach wyzywał przeciwników od idiotów. Został potępiony za maniakalne twierdzenie, że teoria heliocentryczna to prawda, mimo, iż dowód pojawił się dopiero w 1833, a na sam ruch obrotowy w 1851...

Czy wspominałem już że jestem osobą wierzącą?
A ja niewierzącą. Śmieszne to jest w kontekście naszego chwilowego sporu.

To dostrzeganie różnic rasowych w kontekście pozytywnym, tj. rasista pozytywny staje w obronie przedstawicieli innej rasy nawet jeśli jest to bezzasadne. Np. powiedzenie o głupim murzynie że jest głupi, nie jest rasistowskie. Powiedzenie że ktoś jest głupi bo jest murzynem tak, tak samo jak mówienie że nie można o kimś mówić "głupek" bo jest czarny.
Myślałem, że to się nazywa zachowaniem kultury i obiektywności.

Przykładowo: Domyślnie nie należny się nikomu emerytura i ubezpieczenia zdrowotne jeśli wychowuje dzieci. W praktyce oznacza to że osoby decydujące się poświęcić wychowaniu muszą lawirować by móc to robić np. udając osoby bezrobotne, czy są zmuszone zatrudniać się jako nianie. W
innym przypadku niejako skazują się na życie poza systemem.
Tyle, że skazując się na życie poza systemem państwowym muszą opierać się na systemie powiązań osobistych. Czyli na rodzinie i czymś dzisiaj prawie zapomnianym: rodzie (folwarku szlacheckim, latyfundium kolonackim, farmie niewolniczej, cechu rzemieślniczym, przytułku klasztornym). Problemem nie jest to, że matka pozostanie poza systemem państwowym, tylko że ten wyrugował praktycznie pozostałe.

Nadal nie rozumiem, na czym miałoby polegać uczynienie z wychowania dziecka ścieżki kariery. Przychodzą mi do głowy pewne pomysły z Wielkiej Brytanii, ale nie wierzę, że myślisz o tym samym.

stary system ssie i nie warto go bronić, bo i dzisiaj sporo osób broni go jako coś świętego (bo skoro działało wtedy to i niby ma działać w zupełnie innej rzeczywistości?)
Tylko że obecny system, to nie jest jakiś stary który się sprawdził, tylko zupełnie nowy, z dużą pieczą przed rządy modyfikowany, który się nie sprawdzał, nie sprawdza, i prawie na pewno nie sprawdzi w przyszłości! Wystarczyłoby utrudnić maturę, by zdawalność nie była poziomu 80%, tylko 20%. Brutalne, ale skuteczne. A to tylko jeden z destrukcyjnych wpływów państwa.

Otóż to.. to jeden z przykładów XIX wiecznego edukacyjnego mitu stojącego u podstaw problemu.
Gdzie ten mit niby? W XIX wieku nie było tylu studentów. Nigdy nie było.
« Ostatnia zmiana: 02 Września 2013, 13:41:04 wysłana przez Glassius »
Skipper: You're from the future! Tell me, does the earth become the post-apocalyptic wasteland, terrorized by the roguing bands of the radioactive mutants?
Kowalski: Eee, no
Skipper: Oh...

toga5

  • Knight of Ni
  • *
  • Wiadomości: 836
  • идиот pиот
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #26 dnia: 02 Września 2013, 20:12:55 »
Nie chcę znowu być upierdliwy, ale co znaczy użyte słowo "jedynie" w przytoczonym zdaniu ? Jako człowiek rozumny, a nie jakiś ograniczony katolski fanatyk uwzględniasz chyba wkład muzułmanów, czy chińczyków ?  
Uwzględniam, ale nie był to wkład naukowy. W nauce każde teoria podlega weryfikacji, polegającej na eksperymencie. Natomiast wcześniej, również w Europie, "nauka" polegała na wkuwaniu dzieł wielkich uczonych, bez konieczności ich weryfikacji. Podobno pierwszym który podważył Arystotelesa w Europie, był Galileusz.
A ja nadal będę twierdził, że wspomniane kultury miały swój duży wpływ na rozwój nauki i użyte przez Ciebie słowo "jedynie" nie przystaje do rzeczywistości.

A nie przypominam sobie również fragmentu, w którym Jezus stwierdziłby, że twierdzenia ze Starego Testamentu to bujda na resorach/oczywiste, że nie mógłby tak powiedzieć, bo resory wynaleziono później/, albo że należy je traktować z przymrużeniem oka o ile będą kolidowały z badaniami naukowymi...
Mt 5, 38-39 Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!
Jezus tak dużo zmienił w ówczesnej interpretacji Starego Testamentu, że oskarżano go o przeczenie jemu.
Mt 5, 17 Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.
Zatem wyznaczył nam drogę, aby zbyt pochopnie/dosłownie Biblii nie traktować.
Z przytoczonych fragmentów wywodzisz, że podważone zostały pseudonaukowe tezy zawarte w Starym Testamencie ?!
Moim zdaniem owe rewolucyjne w swej wymowie cytaty dotyczyły oczywiście wizji świata i moralności, ale jak nie raz udowadniałeś katolstwo nic z nich nie zrozumiało.

Chrześcijaństwo w Biblii samo każe wiernym się podporządkować władzy świeckiej, nawet jeśli wyznaje ona inne wartości!
Idee tomizmu bliskie są ideom togizmu. Szkoda, że polscy przedstawiciele kleru je zapomnieli byli, gdy kontestowali władzę ludową...

Myślisz że w innych religiach teologowie nie dyskutują? Oczywiście sytuacja w katolickiej europie przyczyniła się do powstania nauki, ale nie sam katolicyzm który równie bardzo jak inne religie był przeciwny podważaniu dogmatów. Galileusz się mógł o tym przekonać na własnej skórze.
Galileusz dostał po dupie, w pełni zasłużenie, bynajmniej za podważanie dogmatów. Wezwany przed komisję papieską aby udowodnić swoje racje za heliocentryzmem podał jeden, do tego nieprawdziwy argument wskazujący pływy jako konsekwencje ruchu obrotowego. A w swoich dziełach wyzywał przeciwników od idiotów. Został potępiony za maniakalne twierdzenie, że teoria heliocentryczna to prawda, mimo, iż dowód pojawił się dopiero w 1833, a na sam ruch obrotowy w 1851...
A pińset lat przed Galileo muzułmanie już wiedzieli, że ziemia nie opiera się na filarach, a jest okrągła... /i w swych obliczeniach obwodu ziemi machnęli się niewiele/ Oczywiście nie miało to nic wspólnego z nauką, bo przyszło im klepać bęcki przed nie tym bóstwem co trzeba...

No i na koniec złośliwy wtręt w kwestii edukacji...
« Ostatnia zmiana: 02 Września 2013, 20:18:38 wysłana przez toga5 »

Glassius

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 1198
  • Pozwólcie nam zostać Waszymi przyjaciółmi.
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #27 dnia: 03 Września 2013, 00:00:35 »
A ja nadal będę twierdził, że wspomniane kultury miały swój duży wpływ na rozwój nauki i użyte przez Ciebie słowo "jedynie" nie przystaje do rzeczywistości.
No tak, nie zdefiniowaliśmy pojęć, wszak analiza wiersza również jest nazywana "analizą naukową", a zatem tak rozumiana "nauka" istnieje w Chinach przynajmniej od XI wieku przed Chrystusem, a o dobrze rozbudowane paradygmaty naukowe i teorie opierają się "nauki" teologiami zwane. Wielką "nauką" była także teoria temperamentu Hipokratesa-Galena. Szkoda, że opierała się na autorytecie, a obalił ją dopiero naukowo Wesaliusz w XVI wieku. Przynajmniej teoria Galena kryterium falsyfikowalności spełniała.

Przepraszam również za niedocenienie wkładu Chińczyków w umożliwienie Europejczykom "wynalezieni nauki". Między innymi poprzez wynalezienie chomąta, zwiększającego plony. Co z kolei pozwoliło większej liczbie ludzi w Europie mieszkać w miastach, gdzie powstały wspomniane przeze mnie cechy, na których uniwersytety się wzorowały. W takim kształcie nie neguję również wkładu w rozwój nauki dinozaurów, które wymarły, robiąc miejsce zwierzętom, których potomkowie kiedyś naukę wymyślą (choć to akurat hipotetyczny tylko wkład w rozwój nauki, bo możliwe, że gdyby nie wymarły, ta pojawiłaby się szybciej wraz z alternatywnym gatunkiem rozumnym).

Ja miałem na myśli tylko nauki oparte o metodę naukową, w tym zwłaszcza kryterium falsyfikowalności (i jego stosowanie, czyli eksperymenty naukowe), przepraszam za swoje zacietrzewienie. Swoją drogą, skoro inne rzeczy wg Ciebie to też nauka, to logiczne, że Twoim zdaniem może się ona opierać na prawdach objawionych, miast weryfikowalnych teoriach.
Wiara w Tobie jest silna! W  :emanacja13s:'ę, oczywiście.

Jezus tak dużo zmienił w ówczesnej interpretacji Starego Testamentu, że oskarżano go o przeczenie jemu. Zatem wyznaczył nam drogę, aby zbyt pochopnie/dosłownie Biblii nie traktować.
Z przytoczonych fragmentów wywodzisz, że podważone zostały pseudonaukowe tezy zawarte w Starym Testamencie ?!
Moim zdaniem owe rewolucyjne w swej wymowie cytaty dotyczyły oczywiście wizji świata i moralności, ale jak nie raz udowadniałeś katolstwo nic z nich nie zrozumiało.
Nie same tezy w Piśmie zawarte, tylko ich interpretację. Jak nie raz udowodniłeś, że nic z mojej pisaniny nie zrozumiałeś. Pokazał, że nie należy wszystko traktować dosłownie (zasady oko za oko na przykład), tym samym każąc Biblię interpretować w nie tylko dosłownym kontekście. Poniekąd zachęca to do konfrontacji Genesis z historią naturalną.

Idee tomizmu bliskie są ideom togizmu. Szkoda, że polscy przedstawiciele kleru je zapomnieli byli, gdy kontestowali władzę ludową...
A jak inaczej reagować, gdy ta niemerytorycznie kontestuje religię?

A pińset lat przed Galileo muzułmanie już wiedzieli, że ziemia nie opiera się na filarach, a jest okrągła... /i w swych obliczeniach obwodu ziemi machnęli się niewiele/ Oczywiście nie miało to nic wspólnego z nauką, bo przyszło im klepać bęcki przed nie tym bóstwem co trzeba...
1. O tym, że Ziemia jest okrągła wiedział już Arystoteles w IV wieku przed Chrystusem. I nie wprowadzał tym żadnej rewolucji, gdyż "wszyscy to wiedzieli". Jednak to nie od razu implikuje heliocentryzm. Wszak Ptolemeusz stworzył termin "geografia" (grec. "rysowanie świata"), nazywając tak swój traktat, w którym tłumaczył jak odwzorować kulistą Ziemię na płaskich mapach.

Jednakże, do opisu ruchu ciał niebieskich umieścił Ziemię w środku wszechświata. Nie wiadomo, czy ze względów praktycznych, czy też tak wierzył.

Jednym z najpowszechniejszych mitów dotyczących czasów sprzed Kolumba jest ten, wedle którego wierzono wtedy w płaską ziemię. Imiona paru takich baranów są znane, wszyscy bez wyjątku byli niedouczonymi antyklerykałami. (źródła o ich poglądach 1, 2)

2. Obwód Ziemi obliczył Erastotenes na przełomie III wieku i II wieku przed Chrystusem. Muzułmanie mogli mieć lepsze pomiary, ale robić to mogli tylko tak samo, jak wielki Grek.

3. A wiedza ta była powszechna właśnie dzięki matematyce, której natura pozwala ją nazwać pierwszą prawdziwą nauką. A to właśnie dlatego, że teorie matematyczne, dopóki znacznie się nie skomplikowały, było łatwo zweryfikować.

Nie mam pojęcia czemu służyć ma ta dywagacja o wiedzy muzułmanów, którą dzielili z chrześcijaństwiem, i która była wspólnym dziedzictwem po starożytnych. Chyba trollowaniu, bo nie śmiem implikować, że nie wiesz, o czym piszesz.

No i na koniec złośliwy wtręt w kwestii edukacji...
1. W Mali była wojna.
2. Obowiązuje tam obowiązek szkolny od 7 do 16 roku życia.
3. Zdawalność 6-letniej podstawówki to 36%. 6*0,36~=2,16.

To jakby pisać, że u nas edukacja trwa 6 lat...
Skipper: You're from the future! Tell me, does the earth become the post-apocalyptic wasteland, terrorized by the roguing bands of the radioactive mutants?
Kowalski: Eee, no
Skipper: Oh...

Rezro

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 4080
  • Why you people care so much where your souls are?
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #28 dnia: 03 Września 2013, 11:31:05 »
Dyskusję o katolicyzmie uznajmy za zakończoną, bo nie neguję że to na nim wyrosła nauka, a jedynie to by to z jego istoty nauka wynikała. Dopiero wykształcenie się deizmu pozwoliło naukowcom na ominięcie problemu rozbieżności nauki z niektórymi dogmatami religii, bez ryzykownego jej negowania.

Galileusz dostał po dupie, w pełni zasłużenie, bynajmniej za podważanie dogmatów. Wezwany przed komisję papieską aby udowodnić swoje racje za heliocentryzmem podał jeden, do tego nieprawdziwy argument wskazujący pływy jako konsekwencje ruchu obrotowego. A w swoich dziełach wyzywał przeciwników od idiotów. Został potępiony za maniakalne twierdzenie, że teoria heliocentryczna to prawda, mimo, iż dowód pojawił się dopiero w 1833, a na sam ruch obrotowy w 1851...

To prawda, ale absurdalny jest sam fakt że oceniała i skazała go komisja papieska.

To dostrzeganie różnic rasowych w kontekście pozytywnym, tj. rasista pozytywny staje w obronie przedstawicieli innej rasy nawet jeśli jest to bezzasadne. Np. powiedzenie o głupim murzynie że jest głupi, nie jest rasistowskie. Powiedzenie że ktoś jest głupi bo jest murzynem tak, tak samo jak mówienie że nie można o kimś mówić "głupek" bo jest czarny.
Myślałem, że to się nazywa zachowaniem kultury i obiektywności.

Czyli obiektywne jest to że czarni nie mogą być głupi bo są czarni? Może to i kultura, ale obiektywność żadna..

Tyle, że skazując się na życie poza systemem państwowym muszą opierać się na systemie powiązań osobistych. Czyli na rodzinie i czymś dzisiaj prawie zapomnianym: rodzie (folwarku szlacheckim, latyfundium kolonackim, farmie niewolniczej, cechu rzemieślniczym, przytułku klasztornym). Problemem nie jest to, że matka pozostanie poza systemem państwowym, tylko że ten wyrugował praktycznie pozostałe.

To problem wynikający ze zjawiska.. to nie tak że "zły Tusk" chce nam zabrać matki-polki tylko po prostu zmienia się styl życia. To się nazywa włośnie równouprawnienie i matki powinny być częścią systemu tak jak wszystko inne, choć może nie w przesadny sposób. Dziś w przeciętnej rodzinie sam ojciec nie jest w stanie utrzymać rodziny (bo "szok" kobiety też pracują) i w tym rzecz że system tego nie dostrzega, a potem się ludzie dziwią że dzieci się nie rodzą..

Tylko że obecny system, to nie jest jakiś stary który się sprawdził, tylko zupełnie nowy, z dużą pieczą przed rządy modyfikowany, który się nie sprawdzał, nie sprawdza, i prawie na pewno nie sprawdzi w przyszłości! Wystarczyłoby utrudnić maturę, by zdawalność nie była poziomu 80%, tylko 20%. Brutalne, ale skuteczne. A to tylko jeden z destrukcyjnych wpływów państwa.

Powtórzę po raz kolejny: To ludzie oczekują zdania matury (a politycy im to dają), a uniwersytety nie muszą brać kogoś tylko dlatego że tą maturę ma. Problemem nie jest zdawalność, ale to że matura mając w zamyśle przygotować na uniwersytety nie testuje w praktyce wiedzy oczekiwanej przez uczelnie, bo nikt się ich o to nie pyta. Myślę że jak uniwersytety będą na to dalej narzekać to się to zmieni więc nie przeceniałbym tego faktu.

Problemem nie jest tu matura ale sam fakt że nauczanie nie jest płatne! W skutek czego systemu stypendialnego praktycznie nie ma przez co panuje wolna amerykanka w "bezpłatnej" edukacji (studenci idą na gówniane kierunki byle by zdać, a uniwersytety uczą byle by zdać bo kasa jest od łepka = zero kontroli). Przerost jest tu poniekąd skutkiem faktu że by wyedukować wymaganą ilość inżynierów trzeba wyedukować masę zbędnych socjologów i kosmetologów, bo tak niestety działa "bezpłatna" edukacja (na którą swoją drogą biednych nie stać, bo za akademik już zapłacić trzeba, a stypendia są szczątkowe).

Otóż to.. to jeden z przykładów XIX wiecznego edukacyjnego mitu stojącego u podstaw problemu.
Gdzie ten mit niby? W XIX wieku nie było tylu studentów. Nigdy nie było.

A dziś jest.. zresztą inżynier znaczy dziś znacznie mniej, niż znaczył w XIX wieku bo tych inżynierów po prostu trzeba znacznie więcej (= znacznie większy nie tylko popyt, ale i podaż w skutek masowej produkcji).
« Ostatnia zmiana: 03 Września 2013, 12:35:33 wysłana przez Rezro »

toga5

  • Knight of Ni
  • *
  • Wiadomości: 836
  • идиот pиот
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #29 dnia: 03 Września 2013, 19:39:06 »
A ja nadal będę twierdził, że wspomniane kultury miały swój duży wpływ na rozwój nauki i użyte przez Ciebie słowo "jedynie" nie przystaje do rzeczywistości.
No tak, nie zdefiniowaliśmy pojęć, wszak analiza wiersza również jest nazywana "analizą naukową", a zatem tak rozumiana "nauka" istnieje w Chinach przynajmniej od XI wieku przed Chrystusem, a o dobrze rozbudowane paradygmaty naukowe i teorie opierają się "nauki" teologiami zwane. Wielką "nauką" była także teoria temperamentu Hipokratesa-Galena. Szkoda, że opierała się na autorytecie, a obalił ją dopiero naukowo Wesaliusz w XVI wieku. Przynajmniej teoria Galena kryterium falsyfikowalności spełniała.
Bynajmniej nie chodzi o semantykę, a o bezpodstawny zwrot który raczyłeś użyć.

Ja miałem na myśli tylko nauki oparte o metodę naukową, w tym zwłaszcza kryterium falsyfikowalności (i jego stosowanie, czyli eksperymenty naukowe), przepraszam za swoje zacietrzewienie. Swoją drogą, skoro inne rzeczy wg Ciebie to też nauka, to logiczne, że Twoim zdaniem może się ona opierać na prawdach objawionych, miast weryfikowalnych teoriach.
Weź już przestań przepraszać tylko wyjaśnij mi, czy wspomniane obliczenia dotyczące obwodu Ziemi miały podstawy w prawdach objawionych, czy weryfikowalnych teoriach... I jeszcze uzasadnij łaskawie jak teoria ewolucji Darwina nie stoi w sprzeczności z kreacjonistycznym podejściem chrześcijaństwa do kwestii powstania człowieka...  

Wiara w Tobie jest silna! W  :emanacja13s:'ę, oczywiście.
Zaiste silna i oparta na równie racjonalnych podstawach co Twoja wiara...

Idee tomizmu bliskie są ideom togizmu. Szkoda, że polscy przedstawiciele kleru je zapomnieli byli, gdy kontestowali władzę ludową...
A jak inaczej reagować, gdy ta niemerytorycznie kontestuje religię?
Mogliby nadstawić drugi policzek, jak nakazywał Jezusek. A mogło być tylu męczenników za wiarę i tyle okazji na prawdziwe życie wieczne... Ale nie ! Ważniejsze były dobra doczesne i postępowanie wbrew naukom św. Tomasza.

Nie mam pojęcia czemu służyć ma ta dywagacja o wiedzy muzułmanów, którą dzielili z chrześcijaństwiem, i która była wspólnym dziedzictwem po starożytnych. Chyba trollowaniu, bo nie śmiem implikować, że nie wiesz, o czym piszesz.
Śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż owa dywagacja miała wykazać, że na przestrzeni wieków chrześcijaństwo nie miało monopolu na naukowe podejście do świata.
A jeżeli chodzi o imputowanie trollingu, to osobiście wolę określenie schopenhauerowskie podejście do prowadzenia sporów...

1. W Mali była wojna.
2. Obowiązuje tam obowiązek szkolny od 7 do 16 roku życia.
3. Zdawalność 6-letniej podstawówki to 36%. 6*0,36~=2,16.

To jakby pisać, że u nas edukacja trwa 6 lat...
Brawo!!! Wyłapałeś jawny JKMizm. Skąd jednak u Ciebie demencja, gdy równie zasadnie argumentowałeś kwestie edukacji porównując Polskę do Niemiec i Szwajcarii ?

A skoro poruszony został problem demencji glassiusowej, to okołotematyczna ciekawostka dotycząca zaników pamięci związanych z długowiecznością:
« Ostatnia zmiana: 03 Września 2013, 20:14:20 wysłana przez toga5 »

Glassius

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 1198
  • Pozwólcie nam zostać Waszymi przyjaciółmi.
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #30 dnia: 04 Września 2013, 08:19:48 »
Dopiero wykształcenie się deizmu pozwoliło naukowcom na ominięcie problemu rozbieżności nauki z niektórymi dogmatami religii, bez ryzykownego jej negowania.
Ciekawie w tym kontekście wyglądają "osiągnięcia" chińskich doktryn nonteistycznych, konfucjanizmu i taoizmu ;)

To prawda, ale absurdalny jest sam fakt że oceniała i skazała go komisja papieska.
Dzisiaj wydaje nam się absurdalny. Wtedy astronomia nie była jeszcze "nauką" w naszym rozumieniu, a Kościół traktował ją jak naturalną część swojej działalności. Nawet Kepler, który pogodził matematykę z Kopernikiem, uważał że przyczyną ruchu planet musi być ich "wewnętrzny duch", miast czysto fizycznych sił. Galileusz i Kartezjusz (twórca pojęcia bezwładności), mogli próbować pogodzić oddziaływania sił z kinematyką Keplera, ale ją odrzucili. Sama dynamika w astronomii zawitała w II poł. XVII wieku, już po śmierci Galileusza, Keplera i Kartezjusza! Dopiero wtedy, gdy planety przestały być napędzane w swoich ruchach przez Boga, a zaczęły przez fizykę, Kościół powolutku i po cichu odsunął się od bycia ostatecznym arbitrem w astronomii. Nie zapominajmy również, że Galileusz całe życie spędził w okresie kontrreformacji, a Kościół w próbie utrzymania jedności był dramatycznie wyczulony na herezję.

Czyli obiektywne jest to że czarni nie mogą być głupi bo są czarni? Może to i kultura, ale obiektywność żadna..
W kontekście czysto obiektywnym różnice między czarnymi a białymi znaczenia nie mają. Sprawdźmy to na rozkładzie IQ wśród Amerykanów

Jak widać, dla każdego czarnego istniał jakiś jego intelektualny odpowiednik u białego (poza najgłupszym marginesem), zatem nierozsądnym byłoby stosować kryterium rasowe. Przecież próbując pozyskać geniusza można pominąć "inteligentniejszego" murzyna. A wszystko ledwie 20 lat po zaprzestaniu segregacji rasowej. Co by nie mówić na wyniki IQ edukacja ma znaczenie. Trzeba przyznać, że czarni powoli doganiają białych (wg badań Dickensa i Flynna). Oczywiście nie wolno również zapominać, że IQ jest co najmniej miernym sposobem mierzenia "inteligencji", a o jej samą definicję już się kiedyś spieraliśmy.

Jednak obiektywnie rzecz biorąc, nie można powiedzieć, że czarni są głupi, bo czarni ;)

To się nazywa włośnie równouprawnienie i matki powinny być częścią systemu tak jak wszystko inne, choć może nie w przesadny sposób. Dziś w przeciętnej rodzinie sam ojciec nie jest w stanie utrzymać rodziny (bo "szok" kobiety też pracują) i w tym rzecz że system tego nie dostrzega, a potem się ludzie dziwią że dzieci się nie rodzą..
1. Nie ma czegoś takiego jak równouprawnienie kobiet. I biada przedsiębiorcy, który o tym zapomni.
2. Postawmy się na miejscu homo oeconomicus. Utrzymanie na starość mają zapewnić emerytura/oszczędności. A dziecko ma się wynieść z gniazdka i radzić samemu. W takim wypadku posiadanie dziecka jest nieracjonalne, bo to tylko niepotrzebny koszt!
3. Masz rację, konsumpcja nam spada.


A tylko kosztem konsumpcji można racjonalnie inwestować w dzieci. Wbrew pozorom, ludzie nie są głupi. Najlepszą strategią prorodzinną: rozwój gospodarki! Żadna polityka prorodzinna tego nie zmieni.

Mała dygresja: jeśli byśmy mieli dobrobyt, a ludność miała by wybór między dzieckiem a wczasami na Karaibach, to rozmnażaliby się tylko Ci odporni na pokusy konsumpcyjnego stylu życia. Czy to źle, że dobór naturalny promowałby wtedy wartości rodzinne kosztem konsumpcjonizmu?

Powtórzę po raz kolejny: To ludzie oczekują zdania matury (a politycy im to dają), a uniwersytety nie muszą brać kogoś tylko dlatego że tą maturę ma. Problemem nie jest zdawalność, ale to że matura mając w zamyśle przygotować na uniwersytety nie testuje w praktyce wiedzy oczekiwanej przez uczelnie, bo nikt się ich o to nie pyta. Myślę że jak uniwersytety będą na to dalej narzekać to się to zmieni więc nie przeceniałbym tego faktu.
Kiedyś rządy rozdawały pieniądze, przez co te traciły wartość. Dzisiaj nasz rozdaje maturę. A uniwersytety muszą ją honorować, bo jest jedynym kryterium przyjęcia na studia, chyba że jest się z zagranicy. I nie będzie testować wiedzy oczekiwanej przez uniwersytety, od tego były egzaminy wstępne, zlikwidowane mimo narzekań. Matura z roku na rok łatwiejsza, mimo narzekań. Liczba studentów jest większa od liczby pracowników uniwersytetów, zatem władza schlebiać będzie uczelniom.

Jedynym sposobem na poprawę w demokracji jest uświadomić obecną katastrofę edukacyjną potencjalnym studentom i społeczeństwu (o tym trochę dalej, przy zarzucie toga5 o JKMizm). Sytuacja poprawiać się zacznie jak na ten rynek zaczną wchodzić dzieci dzisiejszych studentów, stanowiących połowę młodzieży, oszukanych przez "zły system". Dopiero. I jeśli będą wiedzieć, co się naprawdę stało.

Przerost jest tu poniekąd skutkiem faktu że by wyedukować wymaganą ilość inżynierów trzeba wyedukować masę zbędnych socjologów i kosmetologów, bo tak niestety działa "bezpłatna" edukacja (na którą swoją drogą biednych nie stać, bo za akademik już zapłacić trzeba, a stypendia są szczątkowe).
Prawda, ale nie zgodzę się z jednym: "bezpłatna" edukacja ma narzędzia, by zwiększyć liczbę tylko inżynierów. Jednak IMHO i tak nie jest w stanie oszacować potrzebnej ich liczby. A co dopiero mówić o rzetelnym wykształceniu.

Bynajmniej nie chodzi o semantykę, a o bezpodstawny zwrot który raczyłeś użyć.
...
wyjaśnij mi, czy wspomniane obliczenia dotyczące obwodu Ziemi miały podstawy w prawdach objawionych, czy weryfikowalnych teoriach...
Zatem pewnie wiesz, że Galileusz stosował metodę naukową w krytyce Arystotelesa, ale zapomniał o niej, podczas gdy papieska komisja zastosowała ją wobec niego? Naukę trzeba było wynaleźć, nawet pomimo tego, że wcześniej istniały działalności w pełni jej kryteria spełniające.

I jeszcze uzasadnij łaskawie jak teoria ewolucji Darwina nie stoi w sprzeczności z kreacjonistycznym podejściem chrześcijaństwa do kwestii powstania człowieka...  
Anglikanie i katolicy, 48% ogółu chrześcijan, mają podejście ewolucjonistyczne. 11% chrześcijan, prawosławnych, waha się. A 40% chrześcijan, protestantów, jest przeciwnych. Ogółem zatem, chrześcijaństwo ma podejście ewolucjonistyczne. Ja Ci odpowiedzi nie udzielę, ani chyba żaden katolik w Polsce, który zna zdanie Wielkiego Polaka z 1992 na ten temat. Idź poszukaj jakichś heretyków, najlepiej za granicą.

Zaiste silna i oparta na równie racjonalnych podstawach co Twoja wiara...
Dzięki. Wzajemnie!

Idee tomizmu bliskie są ideom togizmu. Szkoda, że polscy przedstawiciele kleru je zapomnieli byli, gdy kontestowali władzę ludową...
A jak inaczej reagować, gdy ta niemerytorycznie kontestuje religię?
Mogliby nadstawić drugi policzek, jak nakazywał Jezusek.
Jezuska naśladować rzecz godna, a ten pogonił świętokradców. Aby dyskutować kwestię stosunku Kościoła do władzy, trzeba Pismo poznać trochę lepiej, niż Ty znasz.

A jeżeli chodzi o imputowanie trollingu, to osobiście wolę określenie schopenhauerowskie podejście do prowadzenia sporów...
Jest różnica między erystyką a zwykłym wkurzaniem rozmówcy.

Skąd jednak u Ciebie demencja, gdy równie zasadnie argumentowałeś kwestie edukacji porównując Polskę do Niemiec i Szwajcarii ?
Ha, już Ci powiedziałem, że uwzględniając różnicę między germanami a nami, to porównanie wypada nam jeszcze bardziej na niekorzyść. Skoro oni będąc tyle bogatsi nie pozwolili sobie na bycie państwami wykształciuchów, my nie możemy tym bardziej.
« Ostatnia zmiana: 04 Września 2013, 09:04:26 wysłana przez Glassius »
Skipper: You're from the future! Tell me, does the earth become the post-apocalyptic wasteland, terrorized by the roguing bands of the radioactive mutants?
Kowalski: Eee, no
Skipper: Oh...

toga5

  • Knight of Ni
  • *
  • Wiadomości: 836
  • идиот pиот
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #31 dnia: 04 Września 2013, 14:10:09 »
Bynajmniej nie chodzi o semantykę, a o bezpodstawny zwrot który raczyłeś użyć.
...
wyjaśnij mi, czy wspomniane obliczenia dotyczące obwodu Ziemi miały podstawy w prawdach objawionych, czy weryfikowalnych teoriach...
Zatem pewnie wiesz, że Galileusz stosował metodę naukową w krytyce Arystotelesa, ale zapomniał o niej, podczas gdy papieska komisja zastosowała ją wobec niego? Naukę trzeba było wynaleźć, nawet pomimo tego, że wcześniej istniały działalności w pełni jej kryteria spełniające.
Jestem przekonany, że zdajesz sobie sprawę, że wspomniane obliczenia odnosiły się do Ibn Hazma. Skąd wiec wtręt o Galileuszu i Arystotelesie ? Chcesz mnie wyprowadzić z równowagi ? Trollu jeden Ty.

I jeszcze uzasadnij łaskawie jak teoria ewolucji Darwina nie stoi w sprzeczności z kreacjonistycznym podejściem chrześcijaństwa do kwestii powstania człowieka...  
Anglikanie i katolicy, 48% ogółu chrześcijan, mają podejście ewolucjonistyczne. 11% chrześcijan, prawosławnych, waha się. A 40% chrześcijan, protestantów, jest przeciwnych. Ogółem zatem, chrześcijaństwo ma podejście ewolucjonistyczne. Ja Ci odpowiedzi nie udzielę, ani chyba żaden katolik w Polsce, który zna zdanie Wielkiego Polaka z 1992 na ten temat. Idź poszukaj jakichś heretyków, najlepiej za granicą.
A co na to oświecony ojczulek na łamach naukowego portalu frondal.pl. Zapomniał był nauki JPII, czy może skłaniał się do twierdzeń Wielkiego Szkopa:
Cytuj
W 2007 roku papież w komentarzu do nowego wydania książki "Kreacja i Ewolucja" ("Creation and Evolution") stwierdził, że teoria Darwina o stopniowym udoskonalaniu się form życia na Ziemi jest "nie do końca udowodniona", a także że "nauka niepotrzebnie marginalizuje poglądy na temat kreacjonizmu"
Poza tym powyższego zestawienia można wywieść, że 52% łyka bezmyślnie wszystko co im na mszy wciskają, bo tak nakazuje wiara i tradycja.

Idee tomizmu bliskie są ideom togizmu. Szkoda, że polscy przedstawiciele kleru je zapomnieli byli, gdy kontestowali władzę ludową...
A jak inaczej reagować, gdy ta niemerytorycznie kontestuje religię?
Mogliby nadstawić drugi policzek, jak nakazywał Jezusek.
Jezuska naśladować rzecz godna, a ten pogonił świętokradców. Aby dyskutować kwestię stosunku Kościoła do władzy, trzeba Pismo poznać trochę lepiej, niż Ty znasz.
Gratuluję. Wykazałeś wewnętrzną sprzeczność jezuskowego systemu. Oczywiście będziesz potrafił wywieść, że nadstawianie pewnych części ciała da się pogodzić z jednoczesnym kopaniem w nie bliźnich... A i z paradoksem omnipotencji poradzisz sobie z palcem w ...

A jeżeli chodzi o imputowanie trollingu, to osobiście wolę określenie schopenhauerowskie podejście do prowadzenia sporów...
Jest różnica między erystyką a zwykłym wkurzaniem rozmówcy.
Udowodniłeś, że z pojęciem się zapoznałeś... a do sposobu 27 nie doczytałeś. Ostatni jest... ostatni tj. 38, ale jak do tej pory się do niego nie posunąłem, a wtedy mógłbyś mi zarzucić trolling.

Skąd jednak u Ciebie demencja, gdy równie zasadnie argumentowałeś kwestie edukacji porównując Polskę do Niemiec i Szwajcarii ?
Ha, już Ci powiedziałem, że uwzględniając różnicę między germanami a nami, to porównanie wypada nam jeszcze bardziej na niekorzyść. Skoro oni będąc tyle bogatsi nie pozwolili sobie na bycie państwami wykształciuchów, my nie możemy tym bardziej.
Ha. Ha! Kolejny raz muszę Ci wyjaśniać, że wychodzisz z błędnego założenia. Dopiero gdy nasza gospodarka będzie porównywalna z "germańską", wtedy będziemy mogli sobie pozwolić na eksperymenty edukacyjne, a przy Twoich założeniach będziemy wiecznie państwem naprawiającym Mercedesy, a nie je produkującym... Będziemy mali na Mali.

Do beczki dziegciu dorzucę jednak troszku miodku i w pełni zgodzę się z Twoją argumentacją:
Co by nie mówić na wyniki IQ edukacja ma znaczenie.
... a do rozwoju potrzebni są ludzie inteligentni, nie zaś ciemna masa wierząca.
« Ostatnia zmiana: 04 Września 2013, 14:16:59 wysłana przez toga5 »

Rezro

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 4080
  • Why you people care so much where your souls are?
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #32 dnia: 04 Września 2013, 16:52:44 »
Ciekawie w tym kontekście wyglądają "osiągnięcia" chińskich doktryn nonteistycznych, konfucjanizmu i taoizmu ;)

W Azji raczej nie zabijano nikogo za wiarę w nie tego boga co trzeba (w przeciwieństwie do Zachodu), więc i argument jest nieco chybiony. A to czy już prowadzono tam działalność naukową czy nie, to osobny temat.

Dzisiaj wydaje nam się absurdalny. Wtedy astronomia nie była jeszcze "nauką" w naszym rozumieniu, a Kościół traktował ją jak naturalną część swojej działalności.[...] Dopiero wtedy, gdy planety przestały być napędzane w swoich ruchach przez Boga, a zaczęły przez fizykę, Kościół powolutku i po cichu odsunął się od bycia ostatecznym arbitrem w astronomii.

Ależ ja rozumiem okoliczności, ale neguję by miało to pozytywny wpływ na rozwój nauki.

W kontekście czysto obiektywnym różnice między czarnymi a białymi znaczenia nie mają. Sprawdźmy to na rozkładzie IQ wśród Amerykanów
[...]
Jednak obiektywnie rzecz biorąc, nie można powiedzieć, że czarni są głupi, bo czarni ;)

Ale pytanie dotyczyło tego czy mówienie o głupim osobniku że jest głupi, jest rasizmem w przypadku gdy ten jest czarny? Otóż obiektywnie rzecz biorąc nie i obiektywnie rzecz biorąc rasizmem (pozytywnym) jest właśnie takie postawianie sprawy (podkreślenie).

1. Nie ma czegoś takiego jak równouprawnienie kobiet. I biada przedsiębiorcy, który o tym zapomni.

Ale zjawisko jest faktem, nawet jeśli od strony prawnej nie jest to doskonałe.

2. Postawmy się na miejscu homo oeconomicus. Utrzymanie na starość mają zapewnić emerytura/oszczędności. A dziecko ma się wynieść z gniazdka i radzić samemu. W takim wypadku posiadanie dziecka jest nieracjonalne, bo to tylko niepotrzebny koszt!

I to trzeba wsiąść pod uwagę jeśli nie planuje się w najbliższym czasie wprowadzić szariatu (na szczęście już wiadomo że multikulti to porażka).

A tylko kosztem konsumpcji można racjonalnie inwestować w dzieci. Wbrew pozorom, ludzie nie są głupi. Najlepszą strategią prorodzinną: rozwój gospodarki! Żadna polityka prorodzinna tego nie zmieni.

Ale i nie zaszkodzi (przynajmniej ta prowadzona rozsądnie).

Mała dygresja: jeśli byśmy mieli dobrobyt, a ludność miała by wybór między dzieckiem a wczasami na Karaibach, to rozmnażaliby się tylko Ci odporni na pokusy konsumpcyjnego stylu życia. Czy to źle, że dobór naturalny promowałby wtedy wartości rodzinne kosztem konsumpcjonizmu?

Jeśli te "wartości rodzinne" nazywają się szariat (a to obecna alternatywa dla Europy), to wolę już socjalizm :'(

Kiedyś rządy rozdawały pieniądze, przez co te traciły wartość. Dzisiaj nasz rozdaje maturę. A uniwersytety muszą ją honorować, bo jest jedynym kryterium przyjęcia na studia, chyba że jest się z zagranicy. I nie będzie testować wiedzy oczekiwanej przez uniwersytety, od tego były egzaminy wstępne, zlikwidowane mimo narzekań. Matura z roku na rok łatwiejsza, mimo narzekań. Liczba studentów jest większa od liczby pracowników uniwersytetów, zatem władza schlebiać będzie uczelniom.

Ale nie ma czegoś takiego jak nakaz przyjmowania ludzi z maturą, a po prostu to jedyne kryterium przyjęć. W praktyce więc niska jakość matur nie przekłada się na przerost systemu (tego są inne przyczyny), nie mówiąc już że tajemnicą poliszynela jest to że uniwersytety dokonują selekcji w trakcie pierwszego roku biorąc nadmiar i wywalając wszystkich którzy im nie pasują.

Jedynym sposobem na poprawę w demokracji jest uświadomić obecną katastrofę edukacyjną potencjalnym studentom i społeczeństwu (o tym trochę dalej, przy zarzucie toga5 o JKMizm). Sytuacja poprawiać się zacznie jak na ten rynek zaczną wchodzić dzieci dzisiejszych studentów, stanowiących połowę młodzieży, oszukanych przez "zły system". Dopiero. I jeśli będą wiedzieć, co się naprawdę stało.

Z tym jak najbardziej się zgadzam, ale mam inną ocenę co do przyczyn.

Prawda, ale nie zgodzę się z jednym: "bezpłatna" edukacja ma narzędzia, by zwiększyć liczbę tylko inżynierów. Jednak IMHO i tak nie jest w stanie oszacować potrzebnej ich liczby. A co dopiero mówić o rzetelnym wykształceniu.

Ja nie mówię o zwiększaniu jednego, tylko o cięciu przerostu drugiego poprzez odpłatność.. zwiększona jakość zresztą też się pojawi jako skutek konkurencji której obecnie nie ma (znaczy jest, ale jest to konkurencja o frajerów).

Mogliby nadstawić drugi policzek, jak nakazywał Jezusek.
Jezuska naśladować rzecz godna, a ten pogonił świętokradców. Aby dyskutować kwestię stosunku Kościoła do władzy, trzeba Pismo poznać trochę lepiej, niż Ty znasz.
Gratuluję. Wykazałeś wewnętrzną sprzeczność jezuskowego systemu. Oczywiście będziesz potrafił wywieść, że nadstawianie pewnych części ciała da się pogodzić z jednoczesnym kopaniem w nie bliźnich... A i z paradoksem omnipotencji poradzisz sobie z palcem w ...

Wyjątkowo muszę się wtrącić: Pogonienie sprzedawców w świątyni było poważnym błędem Jezusa, który dokonał swojego czynu w chwili wzburzenia i wyjątkowo postąpił wtedy wbrew swoim zasadom, co zresztą później się przeciwko niemu obróciło. Podpieranie się tym faktem prowadzi do wniosku który wytknął toga5 i jest w konsekwencji bezzasadne. Inna sprawa w tym że paradoks omnipotencji ma rozwiązanie i to nawet takie nie zakładające faktu że Boga logika nie dotyczy (mowa o czymś takim jak samoograniczenie).

Glassius

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 1198
  • Pozwólcie nam zostać Waszymi przyjaciółmi.
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #33 dnia: 04 Września 2013, 23:05:25 »
Jestem przekonany, że zdajesz sobie sprawę, że wspomniane obliczenia odnosiły się do Ibn Hazma.
I co z tego? Andaluzyjczyk (o którym nie wiedziałem) żył 1200 lat po Erastotenesie i mógł się zapoznać z jego pracami, bo ten administrował biblioteką aleksandryjską. A żeby zmierzyć obwód Ziemi wystarczy wykonać proste zadanie z proporcji, jakie wykonał Erastotenes
7,2/360 = 5000*180m/x
x ~= 45 000 km, całkiem blisko. Pomiar wymagał pływania po Nilu, zaglądania do studni, i czekania do dnia letniego przesilenia (jak w Indianie Jonesie). Jako że Arabowie wsławili się dokładnymi pomiarami geograficznymi, bo potrzebne im były by się do Wielkiego Czarnego Kamienia turbanami odwracać, mogli mieć lepszy wynik. Po tym, jak ktoś już wpadł na ten prosty pomysł, powtórzenie eksperymentu nie jest niczym "wielkim" (pomijając dokładnie mierzenie odległości).

Skąd wiec wtręt o Galileuszu i Arystotelesie ?
Galileusz wykorzystał metodę naukową by obalić twierdzenia Arystotelesa. Kościół wykorzystał metodę naukową, by osadzić Galileusza. To, że przed Pascalem ktoś naukę stosował nie znaczy, że o tym fakcie wiedział. Gdyby Galileusz próbował się na autorytecie nauki opierać, problemów by nie miał. Ten wkręt służył temu aby pokazać, że choć nauka istniała, trzeba było ją odkryć. I zrobili to Europejczycy.

Być może właśnie sprawa Galileusza przyczyniła się do narodzin nauki w Europie? Kiedy się okazało, że nie wystarczy mieć rację, by ją głosić. Trzeba ją jeszcze udowodnić.

A co na to oświecony ojczulek na łamach naukowego portalu frondal.pl. Zapomniał był nauki JPII
I znowu się pomyliłem. Ogół chrześcijan ma podejście nie ewolucjonistyczne... Tylko naukowe! Wszak, co potwierdził niemiecki papież, i o czym raczyłeś przypomnieć
W 2007 roku papież w komentarzu do nowego wydania książki "Kreacja i Ewolucja" ("Creation and Evolution") stwierdził, że teoria Darwina o stopniowym udoskonalaniu się form życia na Ziemi jest "nie do końca udowodniona", a także że "nauka niepotrzebnie marginalizuje poglądy na temat kreacjonizmu
Teoria ewolucji nadal nie została udowodniona! I jeszcze długo nie zostanie, dopóki nie zaobserwujemy faktu powstania nowego gatunku. Dzięki za sprostowanie i dalsze wybielanie katolików. Lepiej bym tego nie zrobił.

Gratuluję. Wykazałeś wewnętrzną sprzeczność jezuskowego systemu. Oczywiście będziesz potrafił wywieść, że nadstawianie pewnych części ciała da się pogodzić z jednoczesnym kopaniem w nie bliźnich.
Znowu wykazałeś się nieznajomością Biblii. Co zrobił Jezus, gdy dostał w policzek za wypowiedziane słowa?
Jn 18, 23 Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?»
Zapyskował! A to bezczelny cham, odważył się kontestować dotykającą go niesprawiedliwość. Zupełnie nie po jezusowemu postępował polski Kościół w PRLu...

Udowodniłeś, że z pojęciem się zapoznałeś... a do sposobu 27 nie doczytałeś.
Choć może tego nie wiesz, to Twoja nieudolna krytyka Biblii stale mnie irytuje.

Ostatni jest... ostatni tj. 38, ale jak do tej pory się do niego nie posunąłem, a wtedy mógłbyś mi zarzucić trolling.
Skąd jednak u Ciebie demencja, gdy równie zasadnie argumentowałeś kwestie edukacji porównując Polskę do Niemiec i Szwajcarii ?

A skoro poruszony został problem demencji glassiusowej
To powyższe to oczywiście nie jest ad personam. Nie żebym sam go nie stosował. Choć nie wiedziałem, że ktoś to w kanony ujął.

Dopiero gdy nasza gospodarka będzie porównywalna z "germańską", wtedy będziemy mogli sobie pozwolić na eksperymenty edukacyjne
Proporcja liczby studentów w Polsce do liczy obywateli to 0,0458. Obecna liczba niemieckich studentów odpowiada tej proporcji względem liczby ludności... z 1900! A wtedy mieli ich 70 razy mniej niż mają obecnie! Obliczenia własne. Czy nie widzisz, że to właśnie obecnie jest wykonywana cała seria eksperymentów? Zamiast zastosować stare, sprawdzone, niemieckie sposoby. Tylko że pewnie te też Cię nie zadowolą, bo zastosowano je do kraju zniszczonego wojną. W dużo gorszej sytuacji gospodarczej, niż my obecnie. Czyli, choć nie zmieniły się zbytnio i pasowały do kraju biedniejszego i bogatszego od nas obecnie, nie mogą do nas pasować absolutnie.

a przy Twoich założeniach będziemy wiecznie państwem naprawiającym Mercedesy, a nie je produkującym... Będziemy mali na Mali.
Zawsze tak było, że rozwój popychała garstka, maleńki ułamek najlepiej wykształconych. To pozwala Stanom Zjednoczonym być jednym z gorzej wyedukowanych społeczeństw w świecie zachodnim. A jednocześnie posiadać większość Noblistów. To nie w liczbie studentów tkwi potencjał rozwojowy. Tylko w klasie tych najlepszych. I, akurat u nas, ilość nie przechodzi w jakość. Masz rację
... a do rozwoju potrzebni są ludzie inteligentni, nie zaś ciemna masa wierząca.
I akurat w tych warto inwestować. Amerykanie pozostałych zostawili samym sobie. Tylko dlaczego są w takim wypadku potęgą? Gospodarczą i naukową?

W Azji raczej nie zabijano nikogo za wiarę w nie tego boga co trzeba (w przeciwieństwie do Zachodu), więc i argument jest nieco chybiony. A to czy już prowadzono tam działalność naukową czy nie, to osobny temat.
Tam zabijano za zdradę cesarza polegającą na obcięciu warkoczyka. Chińskiego fanatyzmu katolicyzm nigdy nie dogonił ;)

Ależ ja rozumiem okoliczności, ale neguję by miało to pozytywny wpływ na rozwój nauki.
Rozmowa z toga5 mi uświadomiła, że właśnie sprawa Galileusza mogła być przełomowa. Bo to ona dobitnie pokazała, że aby mieć rację, trzeba mieć dowody, od czego zaczęło się skrupulatne badania i weryfikowanie teorii.

Ale pytanie dotyczyło tego czy mówienie o głupim osobniku że jest głupi, jest rasizmem w przypadku gdy ten jest czarny? Otóż obiektywnie rzecz biorąc nie i obiektywnie rzecz biorąc rasizmem (pozytywnym) jest właśnie takie postawianie sprawy (podkreślenie).
Do jednego zmierzamy. Rasizm pozytywny w takim przypadku do po prostu negacja/brak rasizmu. A ja po prostu szukam przykładów, dlaczego rasiści się mylą (bynajmniej nie we wszystkim!).

Ale zjawisko jest faktem, nawet jeśli od strony prawnej nie jest to doskonałe.
To nigdy doskonałe nie będzie. Aby tutaj było równouprawnienie, państwo musiałoby zasiłkami odciążyć pracodawców z płatnych urlopów macierzyńskich, a do tego rekompensować im długotrwałą utratę pracownika. Wierzysz, że da radę?

I to trzeba wsiąść pod uwagę jeśli nie planuje się w najbliższym czasie wprowadzić szariatu (na szczęście już wiadomo że multikulti to porażka).
Nie myl Polski z Niemcami. Tutaj wartości rodzinne są silne wśród autochtonów.

A tylko kosztem konsumpcji można racjonalnie inwestować w dzieci. Wbrew pozorom, ludzie nie są głupi. Najlepszą strategią prorodzinną: rozwój gospodarki! Żadna polityka prorodzinna tego nie zmieni.
Ale i nie zaszkodzi (przynajmniej ta prowadzona rozsądnie).
Jak ma wyglądać prowadzona rozsądnie? Zwrot VATu mógłby być lepszy niż zasiłek becikowy, promując pracujących. Tyle że pary nieskutecznie starające się o dziecko nie byłyby by nim objęte, czyli płaciłyby więcej na utrzymanie cudzych dzieci, podczas gdy same ich mieć nie mogą (aż takie skurwysyństwo w demokracji?). A jeśli jednak się je uwzględni, to się okaże, że każda polska rodzina chce mieć zniżkę VAT dzieci, tylko że większość polskiej populacji "dopadnie" bezpłodność. Tak jak Wlk. Brytanię trapi epidemia samotnych matek z powodu systemu zasiłków. A nawet jeśli skonstruuje się instytucje zdolne się w tym wszystkim połapać, będą wielkości ZUSu i z podobną papierologią.

Ja nie widzę rozwiązania problemu, przynajmniej w państwie. A Ty?

W praktyce więc niska jakość matur nie przekłada się na przerost systemu (tego są inne przyczyny), nie mówiąc już że tajemnicą poliszynela jest to że uniwersytety dokonują selekcji w trakcie pierwszego roku biorąc nadmiar i wywalając wszystkich którzy im nie pasują.
Na pewno takie marnowanie miesięcy życia ludzkiego jest wydajniejsze od egzaminów, i wcale nie ich kosztowną alternatywą, ale wróćmy do matur. Po co się je zdaje? Żeby iść na studia. A po co rząd ułatwia? Żeby każdy mógł.

Wyjątkowo muszę się wtrącić: Pogonienie sprzedawców w świątyni było poważnym błędem Jezusa, który dokonał swojego czynu w chwili wzburzenia i wyjątkowo postąpił wtedy wbrew swoim zasadom
Niekoniecznie. Jezus musiał umrzeć na krzyżu, a do tej pory dawał zbyt małe powody, by go skazać. Poza tym, choć sam przemocy nie stosował w swojej obronie, to nie wzbraniał przed jej całkowicie innym (żołnierzom).
« Ostatnia zmiana: 04 Września 2013, 23:13:09 wysłana przez Glassius »
Skipper: You're from the future! Tell me, does the earth become the post-apocalyptic wasteland, terrorized by the roguing bands of the radioactive mutants?
Kowalski: Eee, no
Skipper: Oh...

toga5

  • Knight of Ni
  • *
  • Wiadomości: 836
  • идиот pиот
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #34 dnia: 05 Września 2013, 08:52:18 »
Inna sprawa w tym że paradoks omnipotencji ma rozwiązanie i to nawet takie nie zakładające faktu że Boga logika nie dotyczy (mowa o czymś takim jak samoograniczenie).
Wyjaśnienie paradoksu "kamiennego" poprzez samoograniczenie zalatuje religią i jakoś mnie nie przekonuje /Glassius najprawdopodobniej odniósłby to do Nowego Testamentu/. Skoro bowiem wszechmocny ograniczyłby swą omnipotencję jedynie do możliwości jej odzyskania, to postąpiłby z gruntu rzeczy fałszywie.
Owe wyjaśnienie zakłada również ograniczenie dogmatu jedynie do możliwości powrotu do wszechmocy, a definicja wszechmocy tak limitowana jest błędna.

Jestem przekonany, że zdajesz sobie sprawę, że wspomniane obliczenia odnosiły się do Ibn Hazma.
I co z tego? [...] Pomiar wymagał pływania po Nilu, zaglądania do studni, i czekania do dnia letniego przesilenia (jak w Indianie Jonesie). Jako że Arabowie wsławili się dokładnymi pomiarami geograficznymi, bo potrzebne im były by się do Wielkiego Czarnego Kamienia turbanami odwracać, mogli mieć lepszy wynik. Po tym, jak ktoś już wpadł na ten prosty pomysł, powtórzenie eksperymentu nie jest niczym "wielkim" (pomijając dokładnie mierzenie odległości).
Wynika z tego, że chrześcijaństwo nie miało monopolu na naukowe podejście do otaczającego świata, a niewierni pod opiekuńczymi skrzydłami Allaha również dążyli do poznania metodami naukowymi.

Być może właśnie sprawa Galileusza przyczyniła się do narodzin nauki w Europie? Kiedy się okazało, że nie wystarczy mieć rację, by ją głosić. Trzeba ją jeszcze udowodnić.
Jeżeli już tak pojmujesz kryterium naukowości, to śmiem twierdzić, że jesteś w błędzie, ponieważ zasadę falsyfikowalności zawdzięczamy potomkowi żydowskich adwokatów /akurat przykład Poppera przyda Ci się do założeń o edukacji  ;)/

I znowu się pomyliłem. Ogół chrześcijan ma podejście nie ewolucjonistyczne... Tylko naukowe! Wszak, co potwierdził niemiecki papież, i o czym raczyłeś przypomnieć
W 2007 roku papież w komentarzu do nowego wydania książki "Kreacja i Ewolucja" ("Creation and Evolution") stwierdził, że teoria Darwina o stopniowym udoskonalaniu się form życia na Ziemi jest "nie do końca udowodniona", a także że "nauka niepotrzebnie marginalizuje poglądy na temat kreacjonizmu
Teoria ewolucji nadal nie została udowodniona! I jeszcze długo nie zostanie, dopóki nie zaobserwujemy faktu powstania nowego gatunku. Dzięki za sprostowanie i dalsze wybielanie katolików. Lepiej bym tego nie zrobił.
Rzeczywiście teoria Darwina nie spełnia również kryterium falsyfikowalności, ale i tak jest bardziej prawdopodobna niż kreacjonizm.

Gratuluję. Wykazałeś wewnętrzną sprzeczność jezuskowego systemu. Oczywiście będziesz potrafił wywieść, że nadstawianie pewnych części ciała da się pogodzić z jednoczesnym kopaniem w nie bliźnich.
Znowu wykazałeś się nieznajomością Biblii. Co zrobił Jezus, gdy dostał w policzek za wypowiedziane słowa?
Jn 18, 23 Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?»
Zapyskował!
Odrzekł, a nie oddał. I tu postąpił akurat zgodnie ze swoimi poglądami. Nie wykazałeś jednak dlaczego nie oddał, a przecież mógł...

Ostatni jest... ostatni tj. 38, ale jak do tej pory się do niego nie posunąłem, a wtedy mógłbyś mi zarzucić trolling.
Skąd jednak u Ciebie demencja, gdy równie zasadnie argumentowałeś kwestie edukacji porównując Polskę do Niemiec i Szwajcarii ?
A skoro poruszony został problem demencji glassiusowej
To powyższe to oczywiście nie jest ad personam. Nie żebym sam go nie stosował. Choć nie wiedziałem, że ktoś to w kanony ujął.
To akurat w założeniu było ad hominem.
Bezczelnie, grubiańsko i z premedytacją zacytuję
Nie myl Polski z Niemcami.

Rezro

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 4080
  • Why you people care so much where your souls are?
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #35 dnia: 05 Września 2013, 10:25:08 »
Teoria ewolucji nadal nie została udowodniona! I jeszcze długo nie zostanie, dopóki nie zaobserwujemy faktu powstania nowego gatunku. Dzięki za sprostowanie i dalsze wybielanie katolików. Lepiej bym tego nie zrobił.

Że co? Teoria względności też nie do końca została udowodniona, ale sprowadza się to do faktu braku jej pełnej precyzji, a nie braku sprawdzalności praktycznej. Istnieje tyle materiału dowodowego potwierdzającego prawdziwość obu teorii i że obecnie ich zanegowanie bez naprawdę żelaznych dowodów oczernia tylko taką osobę i Benedykt sporo stracił teraz w moich oczach. Nie zapominajmy że przeciwnicy ewolucji wystawili setki o ile nie tysiące argumentów które w większości zostały naukowo obalone (zresztą obecnie znana jest już większość tzw. "brakujących ogniw" w tym między ptakami a dinozaurami i między człowiekiem a małpą) A i jeszcze jedno: Znane są nowo powstałe gatunki.. co prawda powstałe w procesie hybrydyzacji który jest szybszy niż normalny proces, ale są. No a poza tym różnice między pewnymi gatunkami hodowlanymi bywają znaczne, a powstanie nowego gatunku sprowadzało by się tu jedynie do utraty zdolności do ich krzyżowania.. co jest totalnie zbędne.

Tam zabijano za zdradę cesarza polegającą na obcięciu warkoczyka. Chińskiego fanatyzmu katolicyzm nigdy nie dogonił ;)

Ale ten fanatyzm miał charakter polityczny, a nie religijny.

Rozmowa z toga5 mi uświadomiła, że właśnie sprawa Galileusza mogła być przełomowa. Bo to ona dobitnie pokazała, że aby mieć rację, trzeba mieć dowody, od czego zaczęło się skrupulatne badania i weryfikowanie teorii.

Taaa.. może tobie. Już w XIV wieku Ockham wprowadził swoją "brzytwę", a sceptycyzm był już znany w czasach Greckich i czy coś to zmieniło? Nie! Galileusz też nic nie zmienił bo i dziś co jakiś czas jakiś pseudonaukowiec publikuje swoje brednie jak np. kreacjonizm i co? Nic.. metoda naukowa została wypracowana przez lata przez naukowców i to oni weryfikują na bieżąco wszystkie publikacje obalając te bzdurne, jak robili to w zasadzie zawsze (może jedynie w ostatnich wiekach robi się to intensywniej). Jeden pokazowy proces nie mógł i nic nie zmienił, bo z punktu widzenia historii podaje się go po prostu jako przykład ingerencji religii w naukę i nic więcej.. nawet jeśli miało to swoje podstawy.

Do jednego zmierzamy. Rasizm pozytywny w takim przypadku do po prostu negacja/brak rasizmu. A ja po prostu szukam przykładów, dlaczego rasiści się mylą (bynajmniej nie we wszystkim!).

Ależ NIE! Rasizm pozytywny to dostrzeganie we wszystkim kwestii rasowej i stawanie z tego powodu w obronie, nawet jeśli krytyka nie odnosi się do rasy tylko faktycznego stanu np. inteligencji danej osoby. A dlaczego rasiści się mylą? Ponieważ rasy u ludzi są związane jedynie z pojedynczymi genami kodującymi barwnik (osoby jednej rasy potrafią się czasem bardziej różnić Genetycznie), który w przeciwieństwie do muszek owocówek nie ma istotnego wpływu na żadne inne cechy osobnika (ew. różnice odnoszą się do innych "wspólnych" Genów lub kwestii środowiskowych). Nawet jeśli dana populacja czarnych jest np. wyraźnie głupsza (co bierze się pod uwagę uwzględniając rasy) to nie wynika to z samego koloru ich skóry, tylko z historii danej populacji (tu też bywają skrajne różnice w ramach samej rasy).

To nigdy doskonałe nie będzie. Aby tutaj było równouprawnienie, państwo musiałoby zasiłkami odciążyć pracodawców z płatnych urlopów macierzyńskich, a do tego rekompensować im długotrwałą utratę pracownika. Wierzysz, że da radę?

Ja tylko wskazuję na istnienie tendencji do włączania kobiet do gospodarki, co w konsekwencji osłabia ich rolę jako matek. Szczegółowe regulacje to już kwestia względna, a ja jedynie wskazuję na fakt istnienia tej rozbieżności.

Nie myl Polski z Niemcami. Tutaj wartości rodzinne są silne wśród autochtonów.

Masz na myśli przechowywanie nadmiarowych dzieci w beczkach? Pierdzielenie o wartościach rodzinnych jest powszechne wśród moherowych, a prawda jest taka że środowisko te toczy zgnilizna. Fakty są takie że ilość zaczadzonych systematycznie spada i tyle jeśli chodzi o ten mit (łącznie z tym że "prawdziwiepolscy" są autochtonami.. bo co tym terminem masz na myśli? Wielkopolan? Ludzi z pogranicza Polsko-Niemieckiego wg. III Rzeczy? Czy może ludzy jakie zamieszkiwały ten obszar nim wyparli ich Słowinie?). A jeśli chodzi o resztę to przypomnę że nie uważam by Polska była w katastrofalnej sytuacji, a jedynie że u nas powoli zaczyna się ten proces.

Jak ma wyglądać prowadzona rozsądnie? Zwrot VATu mógłby być lepszy niż zasiłek becikowy, promując pracujących. Tyle że pary nieskutecznie starające się o dziecko nie byłyby by nim objęte, czyli płaciłyby więcej na utrzymanie cudzych dzieci, podczas gdy same ich mieć nie mogą (aż takie skurwysyństwo w demokracji?).

I w czym problem? Polityka prorodzinna ma z zasady wspierać pełne rodziny, co najwyżej wyrównywać szanse samotnym rodzicom i w miarę możliwości leczyć bezpłodnych (ale tu nie o nich chodzi więc proszę bez fałszywej "sprawiedliwości", tym bardziej że nikt im nie broni adoptować dzieci). Takie coś to niestety konieczność, a nie przywilej.

Ja nie widzę rozwiązania problemu, przynajmniej w państwie. A Ty?

A ja widzę że lepiej jest coś, niż nie robić nic, gdy ew. negatywne skutki nic nierobienia są oczywiste (tj. Islamska imigracja w dalszej perspektywie).

Na pewno takie marnowanie miesięcy życia ludzkiego jest wydajniejsze od egzaminów, i wcale nie ich kosztowną alternatywą, ale wróćmy do matur. Po co się je zdaje? Żeby iść na studia. A po co rząd ułatwia? Żeby każdy mógł.

Powodem usunięcia egzaminów były komplikacje (np. egzaminy w zbliżonym terminie) przy aplikowaniu na kilka kierunków (a nigdy nie wiesz gdzie cię przyjmą, szczególnie jak celujesz wysoko). A co do matur: Chyba nie zgubiłeś tego że ja krytykuję ich obecną postać? Tyle tylko że nie uważam by był to najważniejszy problem trawiący nasze szkolnictwo wyższe. Zaostrzenie matur jest zasadne, ale ważniejsze jest usunięcie patologicznej tzw. rzekomo "bezpłatnej" edukacji i zastąpienie jej celowymi stypendiami.

Niekoniecznie. Jezus musiał umrzeć na krzyżu, a do tej pory dawał zbyt małe powody, by go skazać. Poza tym, choć sam przemocy nie stosował w swojej obronie, to nie wzbraniał przed jej całkowicie innym (żołnierzom).

Herod Antypas już od początku spiskował przeciwko Jezusowi i nawet ostrzegano go o planowanym zamachu.. Jezus wkraczając do Jerozolimy wiedział więc już że zginie, ale mimo to danie im pretekstu nie było mądrym posunięciem które teraz się mu wytyka. Niemniej jednak powodem wybuchu Jezusa było zapewne ujrzenie jak robi się z miejsca kultu cyrk, czego żaden szanujący się wierzący nie mógł znieść tak jak i nie można znieść ukrywania afer pedofilskich w KRK, czy innych przypadków targowisk w świątyniach w stylu Radia Maryja. A co do żołnierzy: Istnieje różnica między byciem przymuszonym do agresji (to nie byli ochotnicy), a promowaniem agresji. Fakt że Jezus daleki był od pokory jak mu się imputuje, ale on ewidentnie promował bierny opór, bo gdyby było inaczej to podważało by to cały jego autorytet.

Edit:
Wyjaśnienie paradoksu "kamiennego" poprzez samoograniczenie zalatuje religią i jakoś mnie nie przekonuje /Glassius najprawdopodobniej odniósłby to do Nowego Testamentu/.

To jest jednak twoja opinia, a powinieneś dowieść jej nielogiczności. Móc coś zrobić nie znaczy musieć w każdych warunkach, a niemoc zrobienia czegoś w danym stanie nie podważą możliwości zrobienia tego w innym, jeśli w każdej chwili możemy ów stan zmienić.

Skoro bowiem wszechmocny ograniczyłby swą omnipotencję jedynie do możliwości jej odzyskania, to postąpiłby z gruntu rzeczy fałszywie.

Nie rozumiem tego stwierdzenia? Czy kłamie on że jest wszechmocny gdy w danym stanie nie jest, ale w każdej chwili może? Dodanie słowa "potencjalnie" rozwiązuje ten problem ale to czepianie się słów.

Owe wyjaśnienie zakłada również ograniczenie dogmatu jedynie do możliwości powrotu do wszechmocy, a definicja wszechmocy tak limitowana jest błędna.

Ależ nie wszechmoc jest limitowana, a jedynie osoba z niej korzystająca. Gdy powiem że kogoś nie zabiję mimo że mogę, to wciąż to mogę mimo że tego nie zrobię, a nie zrobię bo tak powiedziałem nie zaś dlatego że nie mam takiej możliwości.

Wynika z tego, że chrześcijaństwo nie miało monopolu na naukowe podejście do otaczającego świata, a niewierni pod opiekuńczymi skrzydłami Allaha również dążyli do poznania metodami naukowymi.

Trafna uwaga. Jedyna różnica tkwiła w tym że Arabom można było uprawiać naukę tylko do momentu aż nie negowała ona przyjętych dogmatów i to ostatecznie zahamowało ich rozwój (dobrze to widać na przykładzie Astronomii). Zaś w Europie sytuacja była na tyle złożona że można było schować się pod odpowiednimi skrzydłami, czy pozorować swoje działania i tak unikać uwagi inkwizycji.. nie zawsze się udawało, ale było to na tyle powszechne że z czasem mogło dojść do Oświecenia i związanego z nim powszechnego zanegowania autorytetu kościoła. I skoro już o tym mowa to Chinom mocno zaszkodził taoizm, bo o ile tam niezależni od religii naukowcy istnieli tam od dawna dzięki czemu Chiny przez lata wyprzedzały technologicznie cały świat, to problem w tym że doktryna taoizmu zniechęcała to poszukiwań ceniąc stagnację (z tego powodu Chiny zaprzestały eksploracji i wykazywali tendencje izolacjonistyczne co później obróciło się przeciwko nim, nie mówiąc już że wiele wynalazków odrzucano uznając je za zbędne, jak np. zegar).
« Ostatnia zmiana: 05 Września 2013, 12:54:26 wysłana przez Rezro »

toga5

  • Knight of Ni
  • *
  • Wiadomości: 836
  • идиот pиот
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #36 dnia: 05 Września 2013, 23:06:46 »
Rezro nie prowokuj mnie do poważnych rozkmin. Doskonale przecież wiesz, że takie rzeczy nie przystoją Rycerzowi NI.
Skoro bowiem wszechmocny ograniczyłby swą omnipotencję jedynie do możliwości jej odzyskania, to postąpiłby z gruntu rzeczy fałszywie.
Nie rozumiem tego stwierdzenia? Czy kłamie on że jest wszechmocny gdy w danym stanie nie jest, ale w każdej chwili może? Dodanie słowa "potencjalnie" rozwiązuje ten problem ale to czepianie się słów.
Podmiot postąpiłby fałszywie, czyli zataiłby faktyczną omnipotencję. Skoro bowiem sama możliwość powrotu do poprzedniego stanu jest omnipotencją, to należałoby założyć stan nadomnipotencji, a chyba zgodzisz się, że w nieograniczonym zbiorze podmiotów nie ma jednego najdoskonalszego. Przecież zawsze znajdzie się ∞ + 1 => ∞≠∞ + 1.
Choć możliwe, że samo powyższe założenie jest błędne i zostało już matematycznie wyjaśnione.

Ależ nie wszechmoc jest limitowana, a jedynie osoba z niej korzystająca. Gdy powiem że kogoś nie zabiję mimo że mogę, to wciąż to mogę mimo że tego nie zrobię, a nie zrobię bo tak powiedziałem nie zaś dlatego że nie mam takiej możliwości.
Użyłbym określenia podmiot albo byt, ale skoro argumentację odnosisz do swojej osoby, a tym samym dajesz możliwość wycieczek personalnych.
A contrario jesteś wszechmocny dać życie /oczywiście przy mniej lub bardziej czynnym udziale kobiety płci przeciwnej/. Gdybyś jednak zechciał się pozbawić owej mocy /uciął sobie klejnoty rodowe/, to owa niewiasta mogłaby oczywiście mieć potomstwo.
Tylko w tej sytuacji miałbyś 2 możliwe wyjścia:
1. Wiarę żeś sam tego dokonał /osobiście doradzałbym badania DNA, ale są osoby, którym owe przekonanie by wystarczyło/
2. Wcześniej zdeponowałeś swój materiał genetyczny w odpowiedniej placówce i dziecko będzie Twoje... ale czy odwracalnie i szczerze pozbawiłeś się owej zdolności ?
Przepraszam miałbyś 3 wyjścia, ale te zaakceptowałyby jedynie osoby prawdziwie wierzące.
« Ostatnia zmiana: 05 Września 2013, 23:09:10 wysłana przez toga5 »

Rezro

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 4080
  • Why you people care so much where your souls are?
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #37 dnia: 06 Września 2013, 08:56:13 »
By nie przeciągać zanadto tego wątku: Ależ ja absolutnie uważam pojęcie omnipotencji za naciągane jak stringi Dody, tyle że z paradoksami najczęściej jest tak że pojawiają się one przy błędnych założeniach i w istocie powoływanie się na ten już rozwiązany argument jest nieco nietrafne. To tyle i nie zamierzam tym wcale dowodzić istnienia czegokolwiek.

Podmiot postąpiłby fałszywie, czyli zataiłby faktyczną omnipotencję.

Ale dlaczego zakładasz że Bóg coś zataja? Nie korzystanie z wszystkich swoich mocy przy wykonywaniu zadania, nie jest tym samym co ukrywanie faktu ich posiadania. Poza tym wchodzimy ty w dyskusję o naturze kłamstwa.. kłamstwo zakłada intencję wprowadzenia kogoś w błąd, stąd istnieje jeszcze takie coś jak przekazywania nieprawdziwych informacji, nie będące jednak kłamstwem przez nieświadomość nieprawdziwości tych informacji. Nie mówiąc już o pytaniu czy zatajanie i manipulowanie informacją nie będącą jednak formalnie nieprawdziwą, jest kłamstwom czy nie? Otóż technicznie rzecz biorąc nie spełnia to definicji ani kłamstwa, ani mówienia prawdy równocześnie.
Certyfikowane przez Kyubey'a :schrk:

Skoro bowiem sama możliwość powrotu do poprzedniego stanu jest omnipotencją, to należałoby założyć stan nadomnipotencji, a chyba zgodzisz się, że w nieograniczonym zbiorze podmiotów nie ma jednego najdoskonalszego. Przecież zawsze znajdzie się ∞ + 1 => ∞≠∞ + 1.
Choć możliwe, że samo powyższe założenie jest błędne i zostało już matematycznie wyjaśnione.

Omnipotencja z definicji zakłada posiadanie w sobie wszystkich punktów zbioru i zbiorów jakie są. Utożsamianie pojęcia z jednym punktem przeczy definicji, bo sugeruje że "wszechmoc" ogranicza się do ograniczonego zakresu pojęć, gdy wszechmoc z zasady umożliwia nawet ignorowanie logiki. To już że pojęcie omnipotencji same w sobie jest tanim zagraniem przy argumentacji to już inna sprawa.

A contrario jesteś wszechmocny dać życie /oczywiście przy mniej lub bardziej czynnym udziale kobiety płci przeciwnej/. Gdybyś jednak zechciał się pozbawić owej mocy /uciął sobie klejnoty rodowe/, to owa niewiasta mogłaby oczywiście mieć potomstwo.
Tylko w tej sytuacji miałbyś 2 możliwe wyjścia:
1. Wiarę żeś sam tego dokonał /osobiście doradzałbym badania DNA, ale są osoby, którym owe przekonanie by wystarczyło/
2. Wcześniej zdeponowałeś swój materiał genetyczny w odpowiedniej placówce i dziecko będzie Twoje... ale czy odwracalnie i szczerze pozbawiłeś się owej zdolności ?
Przepraszam miałbyś 3 wyjścia, ale te zaakceptowałyby jedynie osoby prawdziwie wierzące.

Wiesz.. jest jeszcze coś takiego jak abstynencja, pas cnoty, środki na tłumienie popędu, itd. Obcięcie sobie fujarki jest bezwzględnym pozbawieniem się mocy co łamie układ. By nie zrobić dziecka równocześnie mogąc to zrobić, wystarczy się po prostu wstrzymać się z swoją chucią. Widzisz.. obaliłem nawet trollowatą argumentację której proszę nie kontynuujmy.

Edit:
Nie wystarczy, miliony przykładów z całego świata o tym świadczy.
Czy muszę cytować wcześniejszą szerszą wypowiedź?

Fałsz to nie to samo co kłamstwo, a ja używałem pojęcia na f, a nie na k.
Fakt, mój błąd.. ale nie widzę problemu w zafałszowaniu swojej omnipotencji, jako że takie coś nie jest niemoralne.
« Ostatnia zmiana: 06 Września 2013, 11:04:50 wysłana przez Rezro »

Aq

  • St. chorąży sztab.
  • *
  • Wiadomości: 955
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #38 dnia: 06 Września 2013, 10:15:58 »
Cytat: Rezro
wystarczy się po prostu wstrzymać się z swoją chucią.

Nie wystarczy, miliony przykładów z całego świata o tym świadczy.
The world is changed. I feel it in the water. I feel it in the earth. I smell it in the air. Much that once was is lost, for none now live who remember it
Darkness crept back into the forest of the world. Rumor grew of a shadow in the east, whispers of a nameless fear, and the Ring of Power perceived. Its time had now come.

toga5

  • Knight of Ni
  • *
  • Wiadomości: 836
  • идиот pиот
Odp: Chcecie żyć wiecznie?
« Odpowiedź #39 dnia: 06 Września 2013, 10:50:10 »
By nie przeciągać zanadto tego wątku: Ależ ja absolutnie uważam pojęcie omnipotencji za naciągane jak stringi Dody, tyle że z paradoksami najczęściej jest tak że pojawiają się one przy błędnych założeniach i w istocie powoływanie się na ten już rozwiązany argument jest nieco nietrafne. To tyle i nie zamierzam tym wcale dowodzić istnienia czegokolwiek.
Pełna zgoda. Istota wszechmocnego jest w istocie sama w sobie błędem logicznym.

Podmiot postąpiłby fałszywie, czyli zataiłby faktyczną omnipotencję.
Ale dlaczego zakładasz że Bóg coś zataja? Nie korzystanie z wszystkich swoich mocy przy wykonywaniu zadania, nie jest tym samym co ukrywanie faktu ich posiadania. Poza tym wchodzimy ty w dyskusję o naturze kłamstwa.. kłamstwo zakłada intencję wprowadzenia kogoś w błąd, stąd istnieje jeszcze takie coś jak przekazywania nieprawdziwych informacji, nie będące jednak kłamstwem przez nieświadomość nieprawdziwości tych informacji. Nie mówiąc już o pytaniu czy zatajanie i manipulowanie informacją nie będącą jednak formalnie nieprawdziwą, jest kłamstwom czy nie? Otóż technicznie rzecz biorąc nie spełnia to definicji ani kłamstwa, ani mówienia prawdy równocześnie.
Certyfikowane przez Kyubey'a :schrk:
Fałsz to nie to samo co kłamstwo, a ja używałem pojęcia na f, a nie na k.

Cytat: Rezro
wystarczy się po prostu wstrzymać się z swoją chucią.
Nie wystarczy, miliony przykładów z całego świata o tym świadczy.
Rzeczywiście, ale zostawmy już osoby wierzące w spokoju.