Autor Wątek: Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis - konkurs #2  (Przeczytany 9214 razy)

Squonk

  • Schronowy Inżynier
  • Gen. armii - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 8805
  • Wytyczając kierunek - Emanacja azymutem!
    • Trzynasty Schron
Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis - konkurs #2
« dnia: 03 Czerwca 2013, 00:46:46 »

"Gwiazdozbiór psa" Petera Hellera oraz "Korzenie niebios" Tullia Avoledo to książki, które mamy dla Was. Jeden zestaw dla fejsbukowiczów został już przekazany, drugi dla użytkowników naszego forum jest do zdobycia od dziś.

Na czym będzie polegać konkurs?

Na udzieleniu odpowiedzi, a jeśli pojawi się taka możliwość to na wzięciu udziału - w razie jej rozwoju - w dyskusji z moderatorami i innymi użytkownikami, przy zastanowieniu się nad takim problemem:

W ciepły słoneczny dzień postanawiasz wybrać się do tzw. domku nad jeziorem w lasie. Miejsce znajduje się sporo kilometrów za miastem, więc odpowiednio się przygotowujesz do wyjazdu. Pierwszy dzień spędzasz na długo oczekiwanym odpoczynku, drugiego następuje nagłe załamanie pogody. Burze, opady deszczu, być może dojdzie do tornada.

Jak przygotowałeś się będąc jeszcze w domu? Co ze sobą zabrałeś, na co zwróciłeś uwagę? Jakie decyzję byś podjął i czym byś się kierował, będąc już na miejscu? Wiedziałbyś z czego skorzystać?


Pomyśl, zastanów się, przeanalizuj. Zwycięzca na pewno zostanie jakoś* wytypowany przez komisję konkursową, ale wygranymi będą wszyscy, którzy wezmą udział ;)

Zapraszamy na nasze forum!


* - no nie tak jakoś, gdyż w razie potrzeby opiekę naukową i odpowiedni poziom doświadczenia w zakresie bezpieczeństwa, survivalu oraz technik przetrwania może dostarczyć zaprzyjaźniona z nami ekipa serwisu Kryzysowo.pl  :-*
« Ostatnia zmiana: 22 Lipca 2013, 07:10:04 wysłana przez Squonk »
Możemy dojść od sukcesu do upadku, od marzeń do urny z prochami. Możemy spaść z czerwonego blasku rakiet, do 'bracie, czy mógłbyś mnie poratować'.

Squonk

  • Schronowy Inżynier
  • Gen. armii - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 8805
  • Wytyczając kierunek - Emanacja azymutem!
    • Trzynasty Schron
Odp: Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis - konkurs #2
« Odpowiedź #1 dnia: 03 Czerwca 2013, 00:51:15 »
Garść informacji technicznych:

1) Konkurs trwa do 09.06.2013, do godziny 23:59

2) Regulamin zbiorczy konkursów forumowych znajdziecie tutaj.

3) Odpowiedzi udzielamy w tym temacie - jak ktoś nie wie :P
« Ostatnia zmiana: 03 Czerwca 2013, 01:00:35 wysłana przez Squonk »
Możemy dojść od sukcesu do upadku, od marzeń do urny z prochami. Możemy spaść z czerwonego blasku rakiet, do 'bracie, czy mógłbyś mnie poratować'.

ketyow

  • St. kapral
  • *
  • Wiadomości: 33
Odp: Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis - konkurs #2
« Odpowiedź #2 dnia: 03 Czerwca 2013, 14:06:08 »
Wybrałbym się autem terenowym. Powiedzmy Land Roverem Defenderem, ale nie jest to szczególnie ważne, biorąc pod uwagę wysokie prawdopodobieństwo tego, że auto zdewastuje tornado. Zabrałbym ze sobą komplet rac świetlnych, gdyby w jakimś ponurym scenariuszu doszło do tego, że po katakliźmie zostałbym na miejscu unieruchomiony. Oczywiście nie zacząłem od podstaw - buty desanty, szczelna nieprzemakalna, przeciwwiatrowa, długa i oddychająca kurtka (jakiś goretex?). Taki zestaw zapewni mi osłonę przed przemoknięciem i późniejszym wyziębieniem, które zybko mogłoby się skończyć chorobą, zważywszy na krytyczne warunki, w których nie dałoby się na przykład nic i nigdzie rozpalić.

Idąc tym tropem dobry śpiwór, koce, porządny namiot, który mocno daje się przytwierdzić do ziemi (do rozstawienia PO ewentualnym tornadzie). Parę aspiryn, antybiotyk (także w maści), opatrunki, płyn do odkażania ran (niekoniecznie woda utleniona, są skuteczniejsze, choć droższe specyfiki w aptece, niekoniecznie też spirytus). Jeśli przeżyję, to może być tak, że będę ostro poturbowany, pomoc może nie nadejść szybko, muszę być pewien, że będę w stanie zaczekać na pomoc, albo odzyskać siły, żeby wrócić samemu, a nie popadać w coraz gorszy stan w wyniku zakażeń itp. Wobec tego dalej: coś do usztywnienia kończyny, kule, opaski uciskowe, zestaw do samodzielnego zszycia otwartej rany (to może i silny lek przeciwbólowy?). Leki nasenne (wbrew pozorom nie będę musiał raczej czuwać w nocy - nawet zwierzęta szukające ochrony nie są przecież groźne, natomiast może się okazać, że zwyczajnie nie będę mógł spać, gdyby po długiej samotności w lesie zaczęła mnie atakować jakaś psychoza - a człowiek bez dobrego snu jest wrakiem). Wymieniłem sporo, ale nie zajmie to jednak tak dużo miejsca, jak można by się spodziewać, a umożliwia rekonwalescencję i prewencję, siła organizmu najważniesza.

Jeśli chodzi o jedzenie - puszki, słoiki z długim terminem przydatności. Umożliwią przeżycie dość długiego czasu, w razie gdybym leżał gdzieś nie mogąć się ruszać, czekając aż np. uszkodzona kończyna odżyje. Ponadto: suchy prowiant o długim terminie przydatności - gdybym wyruszył w drogę, puszki będą ciążyć, suszone wyroby dostarczą energii, ale zaoszczędzone kilogramy pozwolą na przykład wziąć trochę więcej wody. Oczywiście wody biorę ze sobą duży zapas - mogę liczyć przy brzydkiej pogodzie na łapanie wody z deszczu kiedy już będę w trasie, zanim wyruszę mam jezioro, ale wzięcie dodatkowej wody nie jest problematyczne, a jest bardzo rozsądne. Przyda się też coś o wysokim stężeniu cukru - batony, czy trochę coli - duży zastrzyk energii małym kosztem obciążenia. Oczywiście przyda się jakiś polowy zestaw naczynio-sztućcowy
Mała butla z gazem lub dwie - kiedy wszystko będzie przemoczone, a ja być może unieruchomiony, ogień będzie potrzebny, a inne sposoby jego rozpalenia mogą być znacznie utrudnione. Oczywiście zapałki, zapalniczki - pod kurtką, może w jakimś pokrowcu nieprzemakalnym dodatkowo - i o rozpalenie nie muszę się martwić. Kanister benzyny, może nawet trochę brykietu i jakieś grillowe rozpałki. Może brzmieć śmiesznie, ale trzyma żar i temperaturę, nie pali się tak szybko jak drewno, a w przypadku skrajnie pesymistycznym - nic innego suchego nie zostało - to zawsze może okazać się jakimś dodatkowym plusem.
Biorę zestaw narzędzi samochodowych, porządny młotek, wielką siekierę, ale też i małą, lżejszą (o nożu nie wspominam - przecież nigdy nie wyciągam go z kieszeni), nie wiem czy narzędzia się przydadzą, ale lepiej mieć za dużo - jakby auto przetrwało, a głupim trafem w lesie złapałbym gumę - to byłby szczyt ironii.

Latarka - koniecznie z diodą cree, najlepszy stosunek wydajności świetlnej do poboru energii chyba, mała waga, bardzo dużo światła. Do tego stosik baterii. Więcej elektroniki - to tylko jeszcze jedna latarka, może nawet dwie, np. latarka na głowę, żeby mieć światło i dwie ręce wolne, latarka ładowana przez potrząsanie. Dlaczego nie wspominam o telefonach, radiostacjach, gpsach itp.? Jak widać powyżej, przewidziałem skrajnie pesymistyczną sytuację - agregat prądotwórczy to dodatkowy kolos, radiostacja - a to będę sobie załatwiał specjalne pozwolenia na nadawanie przedy wyjazdem do lasu? I majątek? Raczej nie. Raczej jestem zwykły Kowalski, który przygotowuje się z tym, co zwyczajny Kowalski z łbem na karku, ma w garażu. Można wziąć dobrą krótkofalówkę, może nawet z podkręconym pasmem, choć legalność tego pozostawmy na inny rozdział. Ale nie możemy na niej polegać, traktujmy jako "może się przyda". Przetrwania od niej nie uzależniajmy. Generalnie elektronika szybko siada, czy to woda, czy nawet słaba bateria - z lasu do miasta bardzo daleko, wszystko padnie nim dojdę nawet do okolicy, w której będzie zasięg GSM. A jak wyruszę w drogę, nie będę taszczył akumulatora do podładowywania telefonu - potrafię się obejść w lesie bez gadżetów.

Co jeszcze? Rower! Koniecznie lekki, z bagażnikiem i torbami na sprzęt (oczywiście mam też mały i duży plecak na zwykłą podróż pieszą). Być może drzewa będą tak połamane, że się nie przyda, ale może być tak, że tylko od czasu do czasu będę musiał z rowerem nad jakimś przechodzić. Przyspiesza trasę po prostu ogromnie. Gratisem do roweru ochraniacze i kask - może szczęśliwie coś co miało rozwalić mi głowę, spowoduje tylko ból w karku. Skoro to Land Rover, to na dachu zmieści się kajak - może jeszcze lepsza alternatywa dla roweru, jeśli po katakliźmie się wypogodzi, a jezioro pozwala się zbliżyć do cywilizacji. Mapy? Nie, mapę okolic mam w głowie. Jeśli już kompas - choć przecież potrafię wyznaczyć północ. Map w lesie używają chyba tylko nastolatki w amerykańskich horrorach.

No więc zajeżdżam na miejsce. Wszystko co ważne, wszystko co wymieniłem, do piwnicy, w najdalszy, najniższy i najlepiej chroniony punkt. Kiedy auto odleci, ja nadal będę miał koło siebie to czego potrzebuję. Potem siekiera - i robimy zapas drewna. Dopiero potem otwieram puszkę piwa, rozpalam ognisko, piekę kiełbasę i wyję do księżyca.
Jako, że zwykła nuda może powodować gorsze rzeczy niż tornada - mam ze sobą parę książek, gitarę, wędkę, może nawet jakąś grę planszową, w którą można grać samemu. No i do licha ciężkiego - kilka gazet z gołymi babami.

W końcu nadchodzi kataklizm, zbiegam do piwnicy, przygotowanymi wcześniej meblami/deskami, zabarykadowuję się od środka (a raczej buduję ścianę z mebli), zabijam gwoździami drzwi - cokolwiek, co zależnie od architektury domku, spowoduje mniejsze szanse na wyciągnięcie mnie ze środka. Jeśli przetrwam w środku - małe piwo, wszystko co trzeba mam pod ręką, mogę tam sobie nawet jakiś czas pomieszkać, strzelając racą od czasu do czasu, wołając przez krótkofalówkę w eter, krzycząc i opowiadając sobie sprośne dowcipy.
Jak mnie wyssie i rzuci w las - jakieś batony, leki, opaskę uciskową i nić do szycia mam pod ręką, sporo przydatnych rzeczy może zwyczajnie leżeć dookoła - jakoś się pozbieram.

 :tkk

Szczupak

  • Kapral
  • *
  • Wiadomości: 5
Odp: Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis - konkurs #2
« Odpowiedź #3 dnia: 03 Czerwca 2013, 22:01:18 »
Cóż, ja jadąc do tak zwanego "domku nad jeziorem w lesie" nie brałbym raczej sprzętu, dzięki któremu mógłbym przetrwać apokalipsę, bo gdybym się tak owej spodziewał to bym zwyczajnie został w domu.

Z ubioru wziąłbym ze sobą kurtkę typu shell, jakiś polar, by móc siedzieć wieczorem i gapić się w gwiazdy, bojówki, bo innych spodni nie noszę i buty w stylu Magnumów. Może arafatkę, może czapkę.
No i skoro mam tam zamiar spędzić kilka dni to też jakąś bieliznę na zmianę... ;)

Jakbym już brał jakiś sprzęt to byłaby to latarka nurkowa (mocny snop światła i odporna na wodę, cięższa od normalnych latarek, ale od biedy można nią też komuś przywalić :auc), mała "czołówka", składany nóż i zapalniczka (grilla trzeba czymś rozpalić) oraz obowiązkowo telefon, ale nie jakiś z pogryzionym jabłuszkiem na obudowie, coś solidniejszego... I nie można też zapomnieć o Małej Białej Foczce v1.0 w wersji compact. :schrk: Z bardziej chemicznych rzeczy to jakiś preparat na komary, apteczkę i rozpałkę w płynie do wspomnianego już grilla a także krem z filtrem oraz na ukąszenia. By mieć co robić biorę Korzenie Niebios, notatnik i ołówek.

Jeśli chodzi o jedzenie to wziąłbym jakąś konserwę, paczkę kiełbasek na grilla oraz ketchup, słoik ogórków, pewnie garść batonów, jakieś warzywa, jakieś owoce. Do picia zgrzewka wody, pewnie ze dwa litry coli, może coś procentowego... oraz butelkę z filtrem węglowym.

Przyjeżdżam na miejsce, ładnie, miło i przyjemnie, komary trochę wkurzają, ale spray i foczka robią swoje. ;D Daleko od miasta to gwiazdy ładnie widać, można rozmyślać nad sensem życia i innymi pseudofilozoficznymi zagadnieniami. Porobiło się kilka niby artystycznych fotek, które po powrocie wrzuci się na wiadomy portal, można iść spać.

Następnego dnia budzę się, zakładam spodnie, z których oczywiście nic nie wyjąłem na noc, wyglądam przez okno, a tu leje, wieje, grzmi i w ogóle taka pogoda, że lepiej nie mówić. Klnąc pod nosem na prognozy pogody, które jak zwykle dały przysłowiowej d*upy, wyciągam z plecaka książkę, rozkładam się na łóżku i zaczynam czytać, zajadając się batonem (zakładając, że jakiś jeszcze został). Nagle burza zaczyna się nasilać, okiennice trzaskają itd. Podchodzę do okna by okiennice zamknąć, a tu widzę tornado. Zgarniam kurtkę, plecak oraz foczkę i biegnę co sił w nogach do piwnicy. Zamykam drzwi, chowam się w najdalszym, najciemniejszym kącie tuląc foczkę tak, że aż jej oczy wychodzą z orbit i czekam.
W końcu stwierdzam, że kataklizm już minął, więc opuszczam swoją przytulną piwniczkę, czując się jak stalker, wychodzący z moskiewskiego metra na powierzchnię.
Cały domek poszedł w cholerę, drzewa poprzewracane, po samochodzie ani śladu, a jakby tego było mało to jeszcze nadal leje. Zakładam kurtkę, by nie zmarznąć, z arafatki robię sobie szalik (jeśli jej nie wziąłem to klnę na samego siebie), opieram ręce na biodrach i klnę siarczyście, tak dla podwyższenia morale.
Sprawdzam, czy mam zasięg w telefonie. Nie mam, antena musiała zostać uszkodzona... Robię sobie "słit focię" z foczką na tle zniszczeć, by móc później szpanować jaki to ja twardy jestem, po czym przystępuję do przeszukiwania najpierw ruin domku, bo może uda mi się znaleźć lodówkę. Przerzucam kolejne kawałki drewna, aż w końcu ją znajduję. Trochę wgnieciona, plastiki połamane, ale jedzenie w środku jest. Wrzucam do plecaka pozostałe kiełbaski i konserwę oraz butelkę wody (colę, jak zawsze, już całą wypiłem), sprawdzając co w ogóle co mam w plecaku, spodniach i kurtce. Mam nóż, zapalniczkę, latarki i apteczkę. Dziękuję Emanacji 13S za pojemne kieszenie w bojówkach. Przy okazji zbieram trochę drewna z potrzaskanych mebli do piwnicy, by nie zamokło.
Później spostrzegam, że samochód jednak jest, ale w jeziorku i jak na ironię nie przejmuję się tym, że straciłem środek transportu, tylko tym, że woda zostanie skażona wszystkimi płynami i smarami. Następnie przystępuję do rekonesansu okolicy, która wygląda trochę inaczej cała pokryta potrzaskanymi drzewami i ich gałęziami. Głównie chodzi mi o to, by znaleźć drogę, którą przyjechałem, bo możliwe, że kiedyś będę chciał wrócić do domu, martwiąc się, że mógł mi się nie nagrać kolejny odcinek ulubionego serialu.
Po obchodzie i znalezieniu drogi z powrotem do miasta, siadam na małej, piaszczystej plaży przy jeziorku na kawałku jakiegoś połamanego konaru i w zadumie podziwiam obraz zniszczeń. Gdy już mi przechodzi to zaczynam obmyślać plan, który ograniczam do tego, że jak w ciągu doby nie wróci zasięg telefonu to rzucam to wszystko i wracam z buta. Gdy już stwierdzam, że ten plan jest wystarczający to przystępuję do rozpalenia ogniska itd. od czasu do czasu robiąc kolejne fotki na "fejsika".

Squonk

  • Schronowy Inżynier
  • Gen. armii - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 8805
  • Wytyczając kierunek - Emanacja azymutem!
    • Trzynasty Schron
Odp: Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis - konkurs #2
« Odpowiedź #4 dnia: 08 Czerwca 2013, 13:53:33 »
Parę aspiryn, antybiotyk (także w maści), opatrunki, płyn do odkażania ran
Mógłbyś rozwinąć temat antybiotyku? :ssnacz:
Możemy dojść od sukcesu do upadku, od marzeń do urny z prochami. Możemy spaść z czerwonego blasku rakiet, do 'bracie, czy mógłbyś mnie poratować'.

ketyow

  • St. kapral
  • *
  • Wiadomości: 33
Odp: Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis - konkurs #2
« Odpowiedź #5 dnia: 08 Czerwca 2013, 20:36:28 »
Jeśli dojdzie do jakiegoś tornada, a piwnica nie zapewni bezpieczeństwa, możemy być pewni, że przytrafią nam się rany, być może nawet liczne i poważne, zależnie czy czymś oberwiemy, czy to my będziemy kręcić też bączki w powietrzu. Pomijając najgorsze rzeczy, jak otwarte złamania, przy których mamy naprawde ciężkie szanse, żeby się samemu ponastawiać i wygoić (w takim wypadku trzeba by już naprawdę długi czas spędzić w tym lesie), możemy być mocno porozrywani, ale pozornie niegroźnie. W takich warunkach mamy jednak niemal stuprocentowe prawdopodobieństwo, że rany będą zanieczyszczone. Nawet jeśli nie będą na tyle bolesne, żeby uniemożliwić podróż, to biorąc pod uwagę że ten powrót do miasta będzie trwał długo, jest spora szansa, że rozwinie się jakieś zakażenie. Woda utleniona powoduje uszkadzanie żywych komórek a jednocześnie nie jest nadzwyczajnym środkiem do odkażania, już na pewno nie długotrwałego stosowania. W aptece dostaniemy np. Octenisept, który jest dobry praktycznie na wszystko i stosowany powszechnie w chirurgii, a jednocześnie nie jest też specjalnie szkodliwy dla ciała (stosuje się chyba nawet w ginekologii). Nie wiem co poleciłby prawdziwy lekarz na otwartą ranę, może jest coś tańszego i bardziej uniwersalnego, ale w każdym razie tu już mamy narzędzie porządne na wszelkie cholerstwo. Dalej możemy zastosować jakąś maść antybiotykową, np. z neomycyną, choć to raczej na mniejsze rany. Dobra jest zwykła wazelina, ale trzeba mieć na uwadze, że przy ranie czystej. Lepiej dmuchać na zimne. Pod opatrunek wkładamy np. Bactigras, czyli taką siateczkę z maścią, też o właściwościach antyseptycznych. Wszystko to bez recepty, więc dla takiego Kowalskiego, co to lubi jakieś wypady - jak znalazł, ja w domu to mam i z tego zdarzyło się korzystać.

Co do doustnego - tu już bez recepty nie ma chyba nic, a przynajmniej ja mam klasyczny Duomox w domowej apteczce, jako pozostałość po jakimś tam przeziębieniu kiedyś, czy czymś, więc z tego ewentualnie bym korzystał. W warunkach długotrałej ulewy i niskich temperatur, układ odpornościowy może wreszcie zacząć odmawiać posłuszeństwa i jakieś przeziębienie może nas też chwycić (nie mylić z grypą, która jest wirusowa). Tutaj antybiotyk doustny, trzeba traktować jako ostateczność, ale mieć warto.

Dobra, zmykam do kina - powyższe to własne doświadczenia głównie, a że mamuśka pielęgniarka, to się trochę człowiek przez życie nauczył  ;)
« Ostatnia zmiana: 08 Czerwca 2013, 20:38:20 wysłana przez ketyow »

beast666adm

  • St. szeregowy
  • *
  • Wiadomości: 2
Odp: Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis - konkurs #2
« Odpowiedź #6 dnia: 09 Czerwca 2013, 17:43:39 »
Na odpoczynek za miastem biorę ze sobą "absolutne minimum", czyli:
- do walki z białkiem fruwającym i pełzającym, które to lubi uchlać przeczuwając zmianę pogody i gorsze łowy w tych trudnych casach - jakiś środek na kleszcze/komary etc. - każdy ma jakiś swój, który mniej lub bardziej działa, więc nic konkretnego z nazwy nie podaję, niemniej warto dodać do tego maść przeciw swędzeniu - ja mam swoją faworytkę, która uratowała mi życie kilka lat temu nad Mazurami, gdzie jak wiadomo komarów co niemiara;
- do walki z nudą - książki, najlepsza rzecz jaką można zabrać, jak ktoś nie lubi dźwigać a dużo czyta, warto pomyśleć nad czytnikiem e-booków, bateria trzyma tygodniami, książek na nim zmieści się od groma, także będzie co czytać (a i technologia e-ink, korzystająca z odbitego światła, jest o niebo lepsza dla wzroku niż te wszechobecne tablety), gry planszowe (jest takich sporo i to wciągających, wystarczy poszukać), krzyżówki, sudoku, kakuro (coś dla fanów sudoku), czy nawet kolorowanki :P, można ogólnie zabrać ze sobą jakiś czysty zeszyt, długopis i książkę pisać, bo czemu by nie?;
Ja bym pewnie jeszcze wziął łuk ze strzałami i ćwiczył skilla w łucznictwie, no ale to ja. No i skoro nad jeziorkiem to i wędkę można zabrać, o ile składki opłacone ;) ew. zaszaleć i pruć z łuku do większych rybek.
- graty podręczne - czyli zapas baterii, latarka (najlepiej na korbkę albo akumulatorowa), dobry nóż, uniwersalny zestaw śrubokrętów i wkrętaków, o ile się tego nie ma już w domku, bo najlepiej tego typu rzeczy trzymać na miejscu; jakąś linkę (która jest zazwyczaj na stanie w samochodzie), zapalniczkę i zapałki, dobrze zaopatrzoną apteczkę
- ciuszki - kilka lat temu bawiło mnie i irytowało zarazem jak mi się kobiety wtryniały w dobór ubioru na wyjazdy, tak aby mieć coś na każdą okazję, otóż płeć piękna ma wiele racji w tym względzie (chociaż i tak przesadza... :P); warto jednak mieć ze sobą płaszcz przeciwdeszczowy a najlepiej to sztormiak dwuczęściowy, jakiś ciepły sweter, nieprzemakalne buty, czapkę, rękawiczki, chustę na szyję, bo z pogodą nigdy nic nie wiadomo

Ogólnie większość z tych rzeczy w moim mniemaniu powinny na mnie czekać w razie "w" na miejscu, w domku. Jeśli jednak nie bywa się w nim często, czy opróżnia się go z obawy przed złodziejami to biorę je ze sobą.

Z rzeczy, których pewnie by się nie trzymało cały czas w domku jest telefon komórkowy ( o ile mamy tam zasięg), który zabrać trzeba jak i pamiętać numery alarmowe (jak ktoś ma takie luksusy jak telefon satelitarny to też nie po to, aby trzymać go w domu ;) ).
Dodatkowo przed takim wypadem warto powiadomić kogoś bliskiego gdzie się jedzie i na jak długo, by w razie braku kontaktu z nami po wcześniej określonym czasie zainteresowano się naszym zniknięciem.

Niemniej wracając do naszej sytuacji. Przyszły burze no i trudno, opalania się nie będzie. Zabezpieczam jednak domek - zamykam dokładnie wszystkie okna, chowam wszelki sprzęt, który znajduje się na zewnątrz, a że jest to w lesie to i samochód (jakoś się tam znaleźć musiałem) ustawiam w bezpiecznym miejscu, aby żadna gałąź się na niego nie zwaliła. Przygotowuję sobie na wierzchu baterie, latarkę, świeczki (domek w lesie, nad jeziorem, więc umówmy się, ale świeczki tam są, w końcu romantyczna kolacja bez świec? a domek nie służy wyłącznie do odpoczynku w pojedynkę >>if you know what i mean<<)
Cóż jeszcze? Przytargać by wypadało butlę z gazem, otworzyć puszkę z tuszonką, zrobić papu i podziwiać piorunujący pokaz za oknem. Dalej to już zależnie od obserwacji tego, co się dzieje.

Co najważniejsze, i od tego powinienem był zacząć, wybrałem się na odpoczynek, nie na szkołę przetrwania. Nie mam w planie budować bunkru, polować z dzida na zwierzęta, zszywać ran po walce z niedźwiedziem, czy budować arki niczym Mojżesz. Mam się tylko zabezpieczyć na wypadek, gdyby się coś miało stać, nie tracąc przy tym możliwości należnego wypoczynku od trudów dnia codziennego. Survival to by się zaczął, gdyby rzeczywiście miało przyjść tornado a chatka byłaby licha, drewniana i nie przeżyłaby takiego spotkania.

I cóż.. walcząc z żywiołem poszedłbym trochę na żywioł, bo jak człowiek zawsze jest na wszystko przygotowany to ma trochę nudne życie i jedyne co go może zaskoczyć to chyba własna śmierć. Podsumowując (bo wyszło nie to co chciałem, ale termin goni a i człowiek ma pełno innych rzeczy do zrobienia) nie wpadamy w panikę i staramy się nie zginąć, jak ktoś ogarnia podstawy przeżycia poza własnym, kochanym domkiem (schronkiem?) to jak najbardziej sobie poradzi w ekstremalnych warunkach i będzie mógł poczytać książkę, chociażby nad zgliszczami swojego domku w lesie, nad jeziorem.

Pozdrawiam

Squonk

  • Schronowy Inżynier
  • Gen. armii - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 8805
  • Wytyczając kierunek - Emanacja azymutem!
    • Trzynasty Schron
Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis - konkurs #2 - rozwiązanie
« Odpowiedź #7 dnia: 29 Września 2013, 23:59:00 »

No i nadszedł w końcu czas by w końcu oficjalnie ogłosić wyniki oraz zakończyć drugi konkurs Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis.

Zadanie brzmiało następująco:

W ciepły słoneczny dzień postanawiasz wybrać się do tzw. domku nad jeziorem w lasie. Miejsce znajduje się sporo kilometrów za miastem, więc odpowiednio się przygotowujesz do wyjazdu. Pierwszy dzień spędzasz na długo oczekiwanym odpoczynku, drugiego następuje nagłe załamanie pogody. Burze, opady deszczu, być może dojdzie do tornada.

Jak przygotowałeś się będąc jeszcze w domu? Co ze sobą zabrałeś, na co zwróciłeś uwagę? Jakie decyzję byś podjął i czym byś się kierował, będąc już na miejscu? Wiedziałbyś z czego skorzystać?


Omówienie konkursu, czy też jego podsumowanie przeprowadzę poprzez pochylenie się nad paroma, kluczowymi kwestiami związanymi technikami przetrwania.

SFERA DUCHOWA


Brzmi dziwnie, trochę wręcz sekciarsko, ale nie miałem lepszego pomysłu jak określić aspekt naszego nastawiania do sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Obecnie mamy modę czy też trend na kształtowanie własnej osobowości, by jeszcze lepiej poprawiać swoją skuteczność oraz efektywność. Coaching, droga do rozwoju - sukcesu - szczęścia. Od razu mi się to kojarzy z nawiedzoną mantrą z programów gospodarczych, w których jeśli jest podane, że "rośnie" to dobrze, a jeśli "spada" to już źle. Za to nie ma znaczenia z jakiego poziomu urosło, a z jakiego spadło. Przemawiać tu może przeze mnie - i słusznie - niechęć, nieufność oraz podejrzliwość do wszelkich odgórnych form kształtowania osobowości zdolnej pokonywać przeciwności. A zwłaszcza religijnych i komercyjnych, ponieważ przede wszystkim najlepiej wychodzą na tym ich piewcy, a nie "materiał" do szkolenia. Z drugiej jednak strony na "czymś" trzeba by oprzeć swoje - także przecież - duchowe zmagania z przeciwnościami losu, które w powyższym zadaniu by nas spotkały. Celowo nie podałem w nim opcji czy będziemy tam sami czy też w grupie sprawdzonych i znanych nam osób. Wiele filmów o tym nakręcono, wiele książek o takich sytuacjach napisano. Wreszcie inaczej sytuacja będzie się przedstawiała, kiedy będziemy cali, zdrowi oraz nieprzemoczeni, a inaczej z jakąś uszkodzoną częścią ciała. Czy w takiej sytuacji pomoże nam nasze, np. absurdalne poczucie humoru i Mała Biała Foczka, kiedy będzie nas napie*dalała złamana noga? Owszem pomoże, ale...

...ale celem tego konkursu nie było wchodzenie w aspekty ludzkiej psychiki w sytuacjach skrajnych. Jednego możemy być pewni. Sytuacja w jakiej się znajdziemy, będzie miała lokalny - na szczęście - skutek. A w związku z tym będzie istnieć duże prawdopodobieństwo, że służby ratunkowe nadal działają i że prędzej czy później do nas dotrą. Jeśli zaś przyjmujemy, że doszło do ogólnoświatowego kataklizmu, to...

...wiele filmów o tym nakręcono, wiele książek o takich sytuacjach napisano, a i cały Trzynasty Schron jest o tym przecież ;-)

ŚRODEK TRANSPORTU


Maszyna idealna na wszelkie warunki terenowo-pogodowe? Cywilna wersja wojskowego transportera opancerzonego, a może przystosowana do trudnych warunków ciężarówka lub czołg? Jeśli już damy upust swoim fantazjom, to spójrzmy na sprawę od strony naszych warunków, umiejętności oraz możliwości - w tym finansowych. Zdrowy byk i z kilkudziestoma kilogramami w plecaku, panną oraz psem na plecach przejdzie równie dobrze kilkadzieścia kilometrów. Oczywiście pod warunkiem, że przygotowuje się do takiego wysiłku od jakiegoś czasu. Do tego odrzucając wszelkie samczystowsko-maczystowskie klimaty trzeba mieć świadomość, że są wśród nas osoby, które nie mają na tyle sił by samemu wydostać się z miejsca zagrożenia. I tą osobą możesz by także Ty - drogi czytelniku - albo bliska Tobie osoba, z którą się tam znajdziesz. Czy będziesz miał plan na wypadek takiej sytuacji? W zaleceniach Państwowej Straży Pożarnej dotyczących zdarzeń związanych z awariami przemysłowymi jest podane by zapoznać się różnymi trasami wyjazdu z obszaru zagrożonego. Pisać więc o takich rzeczach oczywistych jak aktualna mapa drogowa czy podstawowe narzędzia przy oczyszczeniu sobie drogi powinny być właśnie oczywistością. A czy u Was są?

Takie samo pytanie można zadać posiadaczom innych środków transportu - np. roweru - którym również można się wybrać na przysłowiowe poza miasto. Mniejsze możliwości logistyczne to mniejsza ilość rzeczy jakie możemy ze sobą zabrać. A czy mimo to wybierzemy je rozsądnie? I czy będziemy pamiętać by na każdy, dłuższy niż 5 km wypad poza miejsce naszego zamieszkania, zabrać choć jedną zapasową dętkę na wypadek jej wymiany?

ŚRODKI ŁĄCZNOŚCI


Telefon komórkowy/smartfon ma dziś prawie każdy. To środek służący do łączności głosowej, transmisji danych, rejestracji i przetwarzania informacji, nawigacji, wreszcie jako centrum rozrywkowe. Wszystko w jednym, małym (a nawet dużym) urządzeniu, które przestaje być użyteczne jeśli bateria je zasilające zostanie rozładowana. Na co warto w takiej sytuacji zwrócić uwagę?

1) Zaopatrzyć się w przenośny akumulator czy system awaryjnej ładowarki (np. Freeplay Freecharge 12V).
2) Jeśli zabieramy się samochodem, to nabyć ładowarkę do telefonu/smartfona zasilaną z gniazda zapalniczkowego.
3) Rozważyć opcję zabrania ze sobą drugiego, mniej "wybajerzonego" i energochłonnego telefonu/smartfonu służącego w razie "wystąpienia ewentualności" jako pewny środek łączności.

Osoby bardziej obeznane technikami radiokomunikacji mogą się wyposażyć przede wszystkim w CB-Radio lub dwuzakresowy radiotelefon VHF/UHF. Znając częstotliwości radiowe, na których pracują lokalne służby pojawia się opcja skutecznego i bezpośrednio dotarcia do celu z informacją o zagrożeniu w jakim się znajdziemy. Nie jest to żadna tajemna  wiedza, choć trzeba mieć świadomość, że wejście na częstotliwość danej służby i puszczanie w eter informacji, że "nas bardzo boli i że się boimy" będzie raczej kontr-skuteczne, a na pewno nie zgodne z prawem (pomijając kwestię wyższej konieczności).

POZOSTAŁE ŚRODKI
W oparciu o doświadczenia zebrane przy kompletowaniu zestawu EDC możemy podzielić je ogólnie na grupy:
1) źródła światła
2) proste narzędzia
3) źródła ognia
4) łączniki
5) pożywienie i woda
6) środki medyczne
7) przybory do pisania
8) ubranie

Omówienie każdego z tych punktów dałoby materiał na sporą książkę, a nie to było przecież celem konkursu. W maksymalnie jednak możliwym skrócie można zwrócić uwagę na następujące rzeczy:
- Wybierając się w "dalszy teren", zwłaszcza z opcją nocowania w nim (nawet i pod dachem) zabierz ze sobą latarkę czołówkę.
- Multitool czy choćby karta survivalowa powinny być obowiązkowym wyposażeniem każdego czytelnika Trzynastego Schronu,
- W każdym Twoim pojeździe - bez względu czy jest to wypasiony SUV czy rower - powinny  się znaleźć co najmniej dwie linki elastyczne.
- Skompletuj sobie małą, podręczną apteczkę a w niej środek dezynfekujący, którym w razie potrzeby spryskasz ręce, chcąc coś w końcu zjeść. Sr*czka czy "coś stojące na żołądku" to ostanie rzeczy, które chciałbyś w każdej, kryzysowej sytuacji mieć.
- Pamiętaj o zasadach, że najwięcej ciepła z organizmu ucieka przez głowę, stopy oraz ręcę. Gdy będą one do tego jeszcze przemoczone, Twoje samopoczucie oraz wydajność w rozwiązywaniu problemów spadnie.

Na podsumowanie mogę zaś napisać to, że nie doskonały sprzęt czy masa gadżetów, a także oczytanie się w wszelkie poradniki o technikach przetrwania nie dadzą nam takiej wiedzy i doświadczenia jak własny, przelany pot podczas przebytych kilometrów spacerów i wypraw w bliskie i dalsze okolice. Nie od razu trzeba jechać w Bieszczady czy do Gujany Francuskiej, by tam zdobyć właściwą wiedzę - choć szkolenie odbyte w tych miejscach na pewno poszerzyło by nam horyzonty. Jednak przebite koło rowerowe w głębokim lesie, przy zbliżającym się "tylko" deszczu dostarczyć może równie ciekawych wrażeń jak wyprawa w powyższe miejsca czy zadanie konkursowe.

Po przeanalizowaniu nadesłanych zgłoszeń zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis wędruje do Szczupaka.

Gratulujemy!

Zapraszam na dalszą dyskusję na nasze forum.
Możemy dojść od sukcesu do upadku, od marzeń do urny z prochami. Możemy spaść z czerwonego blasku rakiet, do 'bracie, czy mógłbyś mnie poratować'.

Squonk

  • Schronowy Inżynier
  • Gen. armii - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 8805
  • Wytyczając kierunek - Emanacja azymutem!
    • Trzynasty Schron
Odp: Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis - konkurs #2
« Odpowiedź #8 dnia: 30 Września 2013, 00:19:05 »
Oczywiście wszyscy uczestnicy konkursu dostają awans o jeden stopień forumowy wzwyż i pochwałę z wpisaniem do akt #2 stopnia - czyli srebrną zębatkę  :bnn :snd
Możemy dojść od sukcesu do upadku, od marzeń do urny z prochami. Możemy spaść z czerwonego blasku rakiet, do 'bracie, czy mógłbyś mnie poratować'.

Squonk

  • Schronowy Inżynier
  • Gen. armii - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 8805
  • Wytyczając kierunek - Emanacja azymutem!
    • Trzynasty Schron
Odp: Zestaw przetrwania od Wydawnictwa Insignis - konkurs #2
« Odpowiedź #9 dnia: 18 Listopada 2013, 15:47:35 »
Użytkownik Szczupak - mimo wysyłanych mejli i PMek - nie skontaktował się z nami, w związku z tym zestaw wędruje do osoby, która zdobyła drugie miejsce czyli do  beast666adm  :bnn :snd
Możemy dojść od sukcesu do upadku, od marzeń do urny z prochami. Możemy spaść z czerwonego blasku rakiet, do 'bracie, czy mógłbyś mnie poratować'.