Pytanie, czy sensowne jest w ogóle upatrywanie w konwencji popkulturowej, jaką jest postapo, czegoś więcej. Myślę, że postapokalipsa BYWA, a nie JEST owym czymś więcej.
Wszelkie poważne sprawy to już raczej rzecz preapo, wiedzy praktycznej i filozofii z drugiej strony. Ale postapo jako nośny temat? Klimaty i tyle.
W Schronzinie napisałam, że w "postkulturze nie da się pozować". I miałam na myśli taką rzecz: Jeśli postkultura, wyróżnianie takiego tworu w ogóle ma mieć sens, no to musi być owa -kultura. A w kulturze trzeba umieć się poruszać.
A sama postapokalipsa, klimaty? Ot, konwencja, podgatunek fantastyki. Jeśli coś ma sobie zasłużyć na miano kultury po kulturze, musi być naprawdę "dużą rzeczą". Się tego nie da rozdmuchać w bieganiu z goglami, bo prędzej czy później się znudzi albo spłyci do granic dziecinady. Nie da się odegrać roli człowieka po zagładzie, bo nie wiemy, jak się taki zachowa, nikt tego nie wie.
No i na tym polega problem: trzeba temat brać albo poważnie, albo już tylko na luzaka, z zombiakami itd. Pytanie, ile rzeczy da się na poważnie zrobić, skoro wszystko już było, a podgatunek ma niski próg samozużycia, zmęczenia materiału.
Pytanie, czy w ogóle może być postkultura bez czasów post. Hę? Postkultura – subkultura?
Dla mnie nurt ma znaczenie o tyle, o ile stawia w swego rodzaju gotowości, na baczności, każe się douczać z różnych dziedzin wiedzy, twórczo zawstydza, etc. Jeśli skupić by się na Falloutach i jego kalkach, niewiele zostaje. Ot, kult jednej z gier. No i tu też wychodzi fakt, że nie da się tym długo "jarać", jeśli ktoś naprawdę nie jest miłośnikiem konwencji, też strasznie trudna nisza do "pozowania". Trzeba być albo, summa summarum, postrzeleńcem na punkcie konwencji, albo postrzegać ją tylko jako trampolinę do dywagacji nad wieloma innymi sprawami, które wiążą się z przetrwaniem, z nieustannymi redefinicjami człowieczeństwa, ze świadomością rozwoju technologicznego. Dla mnie postapo jest interesujące głównie jako to drugie zjawisko, natomiast co do pierwszego – nie mam nic przeciw komercji, bo też czysta konwencja do niczego więcej nie startuje. "Droga" itp. to wyjątki.