Autor Wątek: 'Ciężki kawałek nieba' - recenzja  (Przeczytany 1964 razy)

Squonk

  • Schronowy Inżynier
  • Gen. armii - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 8805
  • Wytyczając kierunek - Emanacja azymutem!
    • Trzynasty Schron
'Ciężki kawałek nieba' - recenzja
« dnia: 15 Stycznia 2013, 16:14:14 »

Jakiś czas temu byłem na warsztatach poświęconych zagadnieniom pisania recenzji. W końcu co z tego, że napisałem kilkaset tekstów na Trzynastym Schronie? Zawsze przecież mogę czegoś nie wiedzieć lub coś świadomie od siebie odrzucać. Choć na tychże warsztatach za wiele nie dowiedziałem się nowego, to zasiały mi się w głowie ziarna niepewności, które właśnie wykiełkowały gdy zabrałem się za napisanie recenzji debiutanckiej powieści Wojciecha Raginia "Ciężki kawałek nieba". Jednak mimo wątpliwości czy mam ów plon ściąć, czy też dalej iść przez niego w pole, muszę napisać parę rzeczy, które potencjalnie mogą zniekształcić mój obraz jako obiektywnego (w miarę - bo bez przesady) recenzenta, by pokazać z jak wyjątkową książką mamy do czynienia.

Autora "Ciężkiego kawałka nieba" poznałem bowiem w specyficznych okolicznościach, do jakich może się zaliczać akcja poszukiwawczo - ratownicza małego chłopca*, który oddalił się w nieznanym kierunku od celebrujących początek długiego weekendu rodziców. Wyobraźnia pracuje "co to się mogło stać", a tu trach - nagle pojawia się pewien ziomek (czy też nawiązując do semantyki stosowanej przez autora: braszek) - i od słowa do słowa wychodzi, że pracuje on nad własną powieścią. A przy okazji sam zamierza do niej wykonać ilustracje! Otoczenie, uwarunkowania oraz okoliczności czasu i miejsca sprawiły, że odebrałem ją jako historię "tu i teraz", ale z drugim dnem. Coś co ze swadą stosuje np. Łukasz Orbitowski, którego powieści dzieją się przecież w dobrze znanych nam miejscach: jak blokowiska, miejskie parki, bliskie okolice - niby nic specjalnego. Ale zawsze, w jakimś niespodziewanym momencie zjawia się to drugie dno...

A co ze mną?
     Cierpię na syndrom chronicznego niespełnienia. Patrząc w gwiazdy przed sobą, zdaję sobie sprawę , że nawet jeśli Kaszmir dowiózłby mnie do którejś z nich, to widok stamtąd byłby taki sam.


Kiedy więc zacząłem czytać "Ciężki kawałek nieba" nie byłem zaskoczony tym, że moje wstępne ogarnięcie tematu w całości się sprawdziło. Bohaterem jest młody człowiek o imieniu Gabriel żyjący z pozoru normalnym, a nawet szczęśliwym życiem. To ktoś kogo wszyscy chcieli mieć za kumpla, chodzić z nim na piwo, mieć go wśród znajomych na Fejsie, bo i błyśnie dowcipem, zabawi humorem, a świat stanie się jaśniejszy oraz pełniejszy. Tylko nikt, poza samym bohaterem nie dostrzega jak jego życie wypełnia pustka doraźnie zapełniana wytworami wyobraźni oraz wypalaniem kolejnego papierosa. I aby to zmienić, trzeba po prostu... Hmm... Po prostu umrzeć, zginąć w wypadku komunikacyjnym spowodowanym przez niewyjaśnione okoliczności.

Tyle wiedziałem po prologu tej powieści gdy go skończyłem czytać, ukontentowany, że moje przewidywania co do niej okazały się prawdziwe. Fluidy powstałe tym razem z mojej wyobraźni, nakarmione strachem o to co mogło się stać temu małemu chłopcu (była nawet opcja kanibali żyjących pod wodą) dość dobrze oddały czego mogę się po "Ciężkim kawałku nieba" spodziewać...

Na szczęście, ale tylko w samym prologu, bowiem wraz z właściwym początkiem powieści ujawnia się niesamowita umiejętność autora do splatania ze sobą różnych klimatów, wątków oraz motywów. I to w taki sposób, że nie odczuwamy przy tym jakichkolwiek niestrawności, mogących zostać złagodzonych przez podlanie całości sosem absurdu oraz surrealizmu. Od pierwszego rozdziału wchodzimy w lekko cyberpunkowy świat korporacyjnych rozgrywek, których celem jest stworzenie super żołnierzy - wojowników. Znajome a i również miłe, no nie? Tylko co w takim razie, w dalszym toku akcji robią tu wampiry oraz istoty z innych wymiarów? I co do cholery robi tu gadający koń? Tak, tak - taki wysoki, czteronożny zwierz, dla którego w pewnym serialu chodzący od domu do domu pan prosił o chleb. No co robi? Szukał frajera i znalazł, a okazał się nim oczywiście Gabriel posiadający w wyniku medycznych eksperymentów niesamowite zdolności. No jakie zdolności - zniecierpliwieni pewnie się spytacie? A ja nie wdając się w niuanse powiem, że mniej więcej takie jak matrixowy Neo.

Wszyscy na pokładzie zdrowi? Nikt nie zwariował? No to idziemy dalej.

Był już Orbitowski, były wampiry, był "Matrix". Pojawił się nawet koń, który mówi. Czego brakuje? Oczywiście aniołów, demonów oraz diabłów, bowiem wraz z ich pojawieniem zaczyna się właściwa część "Ciężkiego kawałka nieba". Szukając jakiegoś kolejnego słowa klucza, który pozwoliłby oddać Wam to z czym mi się to skojarzyło, to mogła by to być "anielska" twórczość Mai Lidii Kossakowskiej, jednak na szczęście bez wchodzenia w  czerstwe, biblijne dywagacje. W skrócie i bez spojlerowania: jest świat jaki znamy i w którym żyjemy; jest miejsce poza czasem i przestrzenią zamieszkiwane przez ludzi oraz Istoty - które na chłopski rozum mówiąc są upadłymi aniołami. Jednak żeby było jeszcze ciekawiej, to dzielą się one na aniołów - z wyglądu oraz z zachowania, z jakim może nam się kojarzyć anioł - oraz na diabłów - również kojarzących nam się tak, jak się diabły mogą kojarzyć. A całość stworzył i zaplanował wedle swoich planów swego czasu gość, którego określamy mianem Boga.

- Dążysz do czegoś całymi latami, wylewasz pot, tracisz zdrowie, a otrzymujesz tylko złość i frustrację. I to wszystko dla kilku sekund radości. Miałem tak całe życie, wiesz? -  zwracam się do swego przyjaciela. - Dlaczego nie miałbym mieć teraz?
Koń milczy, przeżuwając coś jak zwykle.
- Ekonomiczniej wychodzi jarać się serialami w telewizji, żreć chipsy za rentę psychiatryczną... - kontynuuję swoje żale. - Wspinasz się na górę, marzysz o jej szczycie, a gdy już go osiągniesz, widzisz kolejne szczyty.


Uff! Przyznam się, że sam się w tym wszystkim gubię, bowiem nawet pisząc te powyższe słowa, mam przed oczami z jednej strony sielskie i kolorowe obrazki z książek do religii, zaś z drugiej średniowieczne obrazy piekła. Tymczasem świat stworzony przez Wojciecha Raginia nie jest ani jakąś new ageowską fantazją, ani też jakąś ekstremalnie pokręconą chrześcijańską wizją via świadkowie Jehowy czy mormoni. Po prostu tak ten świat - te światy - ktoś (no Bóg no, tudzież Istota Wyższa) urządził, a istoty w nim żyjące kierują się tymi samymi namiętnościami i tęsknotami bez względu na to czy są ludźmi, aniołami, diabłami czy demonami. W tym wszystkim zaś znalazł się nasz bohater - Gabriel - oraz jego czworonożny przyjaciel noszący imię Kaszmir, co dopiero okazuje się w dalszej części powieści, bo ów zwierz nie od razu przemawia.

Przemierzając kartki "Ciężkiego kawałka nieba", ani razu nie złapiemy się na tym, że mamy do czynienia z silącą się na oryginalność i nowoczesność powieścią. Bowiem, choć mój niewprawny opis świata w jakim rozgrywa się akcja powieści może to sugerować, to wszystko do zdrowego pionu sprowadza sama postać głównego bohatera i jego komentarze oraz ocena sytuacji, w jakiej przyszło mu się znaleźć. Dystans, obserwacja, lekko filozoficzne poczucie humoru, ale też i tęsknota za czymś nieuchwytnym. Za marzeniem, za czymś co choć na chwilę odbierze dech i pozwoli dać poczucie sensu. Miłość, walka by ocalić świat (te światy) przed apokalipsą (w końcu i ona musi się pojawić, bo przecież to książka mająca patronat Trzynastego Schronu), poświęcenie dla sprawy?

A może - tylko i aż - zwyczajna przyjaźń między chłopakiem szukającym swojego miejsca w życiu i równie jak on zdystansowanym do rzeczywistości - tylko bardziej zgryźliwym - koniem.

Jest taki film: "Chłopiec i jego pies", który powinien być dobrze znany smakoszom klimatów postapokaliptycznych. I  jeśli miałbym coś wybrać z szeregu łatek czy skojarzeń, które roboczo pisząc tę recenzję "przyczepiłem" do "Ciężkiego kawałku nieba", to właśnie ta byłaby najbardziej adekwatna. Bo kto jak nie koń - istota mądra, piękna, potrafiąca mieć swój charakter i swoją DUSZĘ - będzie najlepszym przyjacielem człowieka?

No konik, misiek, ciapek. Po prostu koń.

- Wieczne niedowartościowanie? Jeśli chodzi o mnie, masz całkowitą słuszność... Powinieneś mnie częściej chwalić! - droczę się.
- Myślę, że wiem, dlaczego ludzie hodują psy. - Kaszmir zerka na mnie dumnie jednym okiem.
- No dobrze. Wytłumacz mi dlaczego. - Składam skrzydła i wygodniej rozsiadam się w kulbace.
- Psy spoglądają na swoich żywicieli z wielką miłością i  podziwem. Wręcz ubóstwiają cię, jeśli trzymasz w ręku kawał mięcha. Jest to jedynie moja obserwacja, gdyż jak ci wiadomo, nie posiadam rąk... tym niemniej, właśnie tego potrzeba ludziom do szczęścia. Choćby cienia dowartościowania.
- Pies najlepszym przyjacielem człowieka.
- Więc widzisz. Jesteście na tyle buńczucznym gatunkiem, że śmiecie przydawać własne cechy zwierzętom, a często i przedmiotom. Niegdyś dawano imiona mieczom... wiedziałeś? Co za absurd.


* - 28 kwietnia 2012, w godzinach południowych, w miejscowości Łaguszewo koło Pruszcza Gdańskiego (woj. pomorskie) zaginął dwuletni chłopiec. W poszukiwaniach wzięły udział siły Państwowej oraz Ochotniczej Straży Pożarnej z Gdańska, Pruszcza Gdańskiego oraz powiatu gdańskiego, a także Policja, Straż Leśna oraz Straż Graniczna. 29 kwietnia, w godzinach rannych dziecko zostało wypatrzone przez policyjny śmigłowiec na polu. Wyziębionego, lecz nie mającego żadnych większych obrażeń chłopca natychmiast przetransportowano do szpitala.
« Ostatnia zmiana: 22 Stycznia 2013, 02:18:45 wysłana przez Squonk »
Możemy dojść od sukcesu do upadku, od marzeń do urny z prochami. Możemy spaść z czerwonego blasku rakiet, do 'bracie, czy mógłbyś mnie poratować'.