Z mojej strony chodzi najkrócej o semantykę. Konkretniej o pewne słowo, którego obiecałem nie używać na forum. Słowo, na które mają alergię chłopcy kontraktowi, a które oddaje sens ich obecności w Afganistanie.
Pełna zgoda, że zawód należy wykonywać, ale pewna kategoria ludzi, aby nosić zaszczytne miano polskiego żołnierza powinna siedzieć /niestety za niski żołd/ w kraju, a jeżeli się decyduje wyjeżdżać na misje /wojny/, to moim zdaniem naraża się na takie, a nie inne komentarze. I są to określenia moim zdaniem uzasadnione, pomimo niewypełniania ścisłej, wikipedycznej definicji pewnego pejoratywnego pojęcia ...
A politykami, to właśnie wycierają sobie facjaty owi misjonarze, którzy na nich zrzucają odpowiedzialność za wyjazd na wojnę.
Znaczenie mają również inne aspekty. Obowiązkowość wyjazdu, czy dobrowolność. Skoro pewien generał potrafił odmówić to właśnie On jest bohaterem, a nie koleś, który siedząc w Rosomaku psioczy na "lokalsów", że podkładają "ajdki".
Znaczenie ma, czy to jest misja słuszna, czy nie. O żołnierzach na misjach w Libanie, Kosowie, Syrii nie użyłbym słowa kontraktowi. Oczywiście były to misje ONZ, ale argument o konieczności wypełnienia obowiązków sojuszniczych wobec NATO jakoś do mnie nie przemawia. Nie jestem na tyle naiwny, żeby wierzyć w interwencję sojuszników np. w Czeczenii, gdyby jakaś grupa terrorystów rozbiła awionetkę o PKN.
Do etosu polskiego żołnierza nijak ma się pojęcie okupant, a chyba nie ma wątpliwości jaki charakter ma nasza obecność w Afganie.
A jeżeli chodzi o Brunona, to on po prostu do perfekcji opanował sztukę kamuflażu ... strach pomyśleć do czego ci Talibowie są zdolni dojść przy odrobinie szkolenia.
EDIT:
A tym czasem jakiś oszołom grozi sierż. J. Żebrykowi /temu od buławy i ścigania internautów/.
O ile rzeczywiście takie pogróżki miały miejsce, to ich autor zasługuje na odpowiedzialność karną /art.190 k.k./ Na forum zAfganistanu już widzę wpisy o lewackich/islamskich bandytach i kryminalistach. Może też będzie coś o Katyniu i czasach stalinowskich.
Moje pewne wątpliwości budzi jednak fakt, że listy z groźbami były podpisane i wysłane bezpośrednio do prokuratury ... Trzeba być albo ciężkim idiotą, albo prowokatorem. Albo jedno i drugie.