Dobry tekst Rezro.
Moim jednak zdaniem edukacja jest dobrem, towarem jak żarcie czy buty.
Raczej usługą, a nie towarem. A czy Ty odprowadziłeś już VAT od zdobytej wiedzy ? Ministra finansów uradowała Twoja interpretacja pojęcia edukacji.
Nie odprowadzamy VATu od opieki medycznej, ani od dróg... To funduje nam państwo. Co, ma samo sobie nakładać podatki, aby przelewać z pustego w próżne? Choć racja, urzędnicy państwowi płacą dochodowy...
Państwowości nie było. Za to byli Polacy!
Na potwierdzenie swoich tez posłużyłeś się jednak pojęciem państwowości, a nie Polakami.
autocytat:
Polacy byli więzieni, zsyłani i mordowani za kształcenie. Żadne państwo nie musi pomagać w edukacji narodowi, który zawdzięcza jej przetrwanie.
Chyba wyraźnie posłużyłem się pojęciem narodu, i to konkretnego.
Ten post to głównie ustosunkowywanie się do Twoich osobistych zarzutów toga5, wolę te merytoryczne. Dyskusja na tym cierpi
Również cierpię z tego powodu i czekam na merytoryczne argumenty, a nie demagogię JKM'ową.
Demagogia to postulaty popularne wśród ludu. Postulat likwidacji publicznej oświaty jest wręcz antydemagogiczny.
Teraz trochę "demagogii"
Jak coś dostajemy za darmo, to tego nie szanujemy a jak już nas do tego zmuszają... Tylko powszechna świadomość istotności wykształcenia sprawia, że jeszcze jakoś ją poważamy.
W 2011 budżet oświatowy miał wynieść 14,209 mld zł , a wszyscy podopieczni publicznej oświaty to około 6 006 300 (
Mały Rocznik Statystyczny Polski), co w przeliczeniu daje 2366 zł rocznie na publicznego ucznia (studenta też). Mniej więcej tyle wynosi
średnie czesne studenta. A przecież dobrze wiemy, że państwo nie funduje nam
przyborów szkolnych... Edukacja wcale nie jest darmowa, a zlikwidowanie publicznej oświaty sprawiłoby, że ta kasa zostanie wśród ludzi. Wtedy stać nas będzie na dobrą, darmową edukację.
BEGIN EDIT
Jednak jeden publiczny uczeń dowolnego szczebla to
17,7 tysięcy złotych... Pomyliłem się tylko siedmiokrotnie.
END EDIT
Znam osobę z mojej klasy, której udało się samodzielnie rozwiązać
drugie zadanie Newtona już w gimnazjum, czyli miała podstawy by zrozumieć rachunek różniczkowy przed szkołą średnią na podstawie standardowego materiału. W liceum powtarzaliśmy materiał gimnazjalny. Z drugiej strony, byłem również świadkiem, jak bardzo niektórzy nie powinni zdawać do następnych klas z powodu tak olbrzymich luk w wiedzy, uniemożliwiających zrozumienie czegokolwiek z matematyki. Tylko przeciętnych publiczna oświata nie skrzywdziła.
Istnieje jeszcze całkowicie darmowa forma edukacji: edukacja domowa, uczą rodzice. Co wcale nie zadziwiające, dzieci takie nie tylko uzyskują dużo wyższe wyniki w nauce, ale także są wg psychologów rzadziej opóźnione społecznie od kolegów ze szkół publicznych. Nie wiadomo, niestety, na ile wynika to z aktywności i świadomości rodziców takich dzieci, a na ile z samego faktu uczenia się w domu zamiast w szkole publicznej.