A postanowiłem sobie publicznie zabrać głos w sprawie, która ostatnio zaczyna coraz padać wszystkim na łepetyny. Przy czym jest to moje zdanie, a nie zdanie
Trzynastego Schronu, który w takich sprawach albo nie ma żadnego zdania, albo ma je na tyle ogólne, że w sumie nie ma żadnego. Albo ma je też, eee... No mniejsza z tym...
Nie chce mi się tu przerzucać argumentami czy prawnym bełkotem, na temat tego co jest zawarte w zapisach porozumienia ACTA. Od tego są ludzie bardziej kumatsi na naszym forum i prowadzą ze sobą
ciekawą dyskusję w moim poprzednim, również w sumie ogólnym i napisanym na początku tej społecznej zadymy newsie.
Pytanie powinno paść takie - dlaczego nie wyrażam swojego sprzeciwu wobec wyrażenia zgody przez nasz rząd na podpisanie tego porozumienia? Dlaczego nie zmobilizowałem reszty schronowej załogi by wspólnie ustalić jakieś zdanie reprezentujące naszą załogę - a bez żadnego wysiłku mógłbym takie coś zrobić, bo nie raz - nawet w sprawach nas dzielących mieliśmy wspólne zdanie. Dlaczego mam - mówiąc modnie - w tą antyACTA'ową histerię wyje*ane, a do ludzi zakładających maski z podobizną Guya Fawkesa i organizujących protesty czuję mieszaninę politowania, rozbawienia i niechęci?
Z prostych i oględnych przyczyn. Punktowo.
#1. Że władze wielu państw - w tym naszego zatańczyły jak im wielkie korporacje zagrały - to rzecz oczywista i nie mająca już chyba żadnych przeciwwskazań by twierdzić inaczej. Nie - nikt w łapy nie brał. Nie musiał brać. Wystarczył sprawny lobbing organizacji broniących praw artystów, a tak na prawdę broniących praw wielkich wytwórni płytowych, które przespały, przegapiły, nie zrozumiały tego czym jest internet. Baa! Tam niczego się nie rozumie, a tępota i zakucie sięgnęło poziomu wręcz okrucieństwa tożsamego - stosując przenośnię - z panami w czarnych mundurkach w hitlerowskich obozach pracy. Silny artysta chcący zdobyć sławę poprzez współpracę z takimi firmami może da sobie radę. Słaby zostanie prędzej czy później zajeżdżony. Na śmierć. A jego słabości tylko zwiększą obrót. Winehouse, także Jackson. Interesy wypasionych miśków z Londynu czy NYC są na minus ostatnim końcu moich trosk. Ci ludzie nic ciekawego nie wymyślają, a tylko odgrzewają po raz n'ty stare szneki, albo odczyszczają splugawione przed laty przez nich rzeczy i wciskają ciemnym masom po raz kolejny. Nirvana i grunge wykopały z muzycznego rynku pudel metal? Ciekawe czy za rok albo dwa nie zaleje nas fala lansowanych "przeboików" granych przez facetów w spodniach ze spandexu i z utapirowanymi włosami. I to będzie modne!
#2. Ale jeśli ktoś produkuje, lansi i sprzedaje to ktoś to musi kupować? No kto? Wy, a raczej ci, którzy nie myślą, którzy należą do tej ciemnej masy. Wczoraj karnie kupującej wysmażone i odgrzane produkty - bo modne, dziś karnie zakładających wspomniane wyżej maski uśmiechniętego typka a'la don Pedro i popiskujących nie dla ACTA.
No kto pozwala na to by przemysł filmowy kręcił rimejki rimejków, powielał te same pomysły i patenty, tylko że w autoparodystycznych i żałosnych wersjach. Kto przyzwala na takie produkcje jak Fallout 3 (tak, tak), a nawet pożal się Panie Boże After coś tam fall? Kto wreszcie zaciesza wtórne i odgrzewane - już nie popłuczyny - a szczyny po Dawidzie Bowie, Iggim Popie czy the Smiths (to inspiratorzy tzw. muzyki indie - rock i metal był zawsze wtórny, ale tam się tego nigdy nie ukrywało, a w "podróbkę" Planta sam Coverdale się bawił)?
No Wy - drodzy czytelnicy jeszcze czytający ten tekst (no może nie ci co dotrwali do tego miejsca, ale wicie, rozumicie - muszem stosować liczbę mnogą). Łykacie jak karmne gąsiory gałki marketingowe śmiecie i jeszcze za to płacicie. Wydanie gry pełnej błędów i niedoróbek to dziś norma. I co? I nic - skoro TO SIĘ SPRZEDAŁO. Ewidentne plucie w twarz potencjalnym chlebodawcom lansem o produkcie, który będzie kosztował dolara jak się pojawi milion halfnaście ileś tam zamówień przedsprzedażowych, a który był kreowany w głównych mediach na prawie, że rewolucję. I co?
Ja nadal wierzę w twórców A... nie będę wymieniał nazwy tego czegoś.
Nie chodzicie na wybory, nie głosujecie na typów, którzy Wami rządzą. Chodzicie do sklepów, kupujecie. Głosuje Waszymi portfelami, a pieniądz to karta wyborcza. Głosujecie mądrze? Śmiem wątpić.
SPAĆ, ŻREĆ, KONSUMOWAĆ - to życiowe motto, jakie mają dla Was korporacje. Ale to Wy im na to pozwoliliście myśląc, że miłe czasy dobrobytu i konsumpcji będą trwały wiecznie. Kryzys na świecie ściera kolor z reklamowych folderów... Teraz przyszła pora by trochę Was sformatować...
#3. No to kliknę na Fejsie, że "Lubię to", wstawię avka z Fawkesem, pójdę sobie na manifkę. Będę taki antysystemowy i w ogóle wyrażę swój protest! Ooo! I jeszcze napiszę na profilu Hołdysa, że "to huj co się sprzedał". A jooo!!! (Ja piszę przez samo "h" jakby kto nie wiedział)
Tak - celowo i świadomie spłaszczam swój odbiór ludzi, tak wyrażających swój sprzeciw przeciwko mętnym zagrywkom rządu. Przede wszystkim dlatego, że widzę w tych ludziach fałsz zrodzony z chorego przywiązania do rzeczy nierealnych i nierzeczywistych jak tzw. "wolność w internecie". Wolność? To znaczy co? Pięć lat temu wywołałem niezłą zadymę w środowisku fanów sieciowego Fallouta Tactics, zwracając im uwagę jak niskich lotów jest ich taplanina w gnoju wulgarności i pogardy dla drugiej osoby. Masek Fawkesa nikt przeciw mojemu "brutalnemu atakowi" nie zakładał, również większego sprzeciwu przeciwko czynom tych degeneratów (tak, tak - degeneratów - młody wiek niczego tu nie usprawiedliwia) nie było. Padał za to ten sam bełkot o "wolności internetu" i takie tam patetyczne i wzniosłe bredni. Plus oczywiście kontent, który dziś - w większej skali - spada na Zbigniewa Hołdysa. Za to wielka społeczność fanów postapokalipsy i Fallouta nie zareagowała! Patrzcie ich... Kolejny przypadek to działania osoby, która dziś robi za gwiazdę na pewnym zlocie fanów postapokalipsy. Gwiazdę pokrzywdzoną przez serwisy która za pomocą sztuczek i różnych narzędzi kasowała albo zmieniała ich zawartość. Wielka społeczność fanów postapokalipsy i Fallouta nie zareagowała! Co więcej - ona chciała spokoju i rozrywki po ciężkim dniu pracy, a nie "walki" o lepsze. Ojjjj!!!
To jak to w końcu jest - zakładając, że owa wąska, ale inteligentna i znająca świat grupa internautów, może być modelem pokazującym zachowania większej liczby aktywnych użytkowników dzisiejszej sieci - że skoro nie reagowano na takie przypadki ewidentnych - za przeproszeniem - k*restw, to co by się musiało stać, by te lemingi ruszyły swoimi łepetynami? Że to się nie działo w rilu tylko w necie? No zaraz! A gdzie mają niby działać - w znaczeniu dotyczyć - osławione już i straszne zapisy umowy ACTA?
No dobra, dobra - ktoś powie -
ja nic o tych przypadkach nie wiedziałem, a teraz to nie mają już one żadnego znaczenia. Owszem, nie mają. To tylko modele postaw i zachowań. Być może, a raczej na pewno nacechowane sporym błędem. Tylko dla mnie pokazujące, że nie ma czegoś takiego jak
"wolność w internecie". Nie było jej nigdy. Jest ciągła obrona przed zniewoleniem i pogardą, jaką łatwo można otrzymać od innych użytkowników. A to chyba nie wolność.
#4. Że będzie koniec radosnego pobierania z neta? Że sobie nie wrzucimy na stronę czy na swojego Fejsa teledysków z JuTuba? Że o 6.00 do naszego domostwa wpadnie Agencja Budzenia Wczesnego, bo na Kwejka obrazek wrzuciliśmy?
A może, że tak łatwo jest się bawić w rewolucję, ale trudno mieć świadomość społeczną? Że ciężko jest iść oddać krew? Że trudno zareagować na właścicieli psów srających na środku chodnika? Że to, że tamto...
=====
Jaka rewolucja, takie sprawy, o które się w niej walczy. Jednak z czasem i ona pożre swoje dzieci. Walczcie jeśli chcecie. Może nie skończycie, jak ci walczący w "rewolucji" 1968 roku. Dziś Wy walczycie z nimi...Focię wzięto z portalu Gazeta.pl