No to teraz nie wiem, co o tym myśleć. Znaczy, w kwestii autorki.
Ja to widzę trochę tak, że po tym, jak autorka stwierdziła, że rozpoczyna walkę z Empikiem, uznała, że zależy spalić mosty — ergo, skoro weszła na wojenną ścieżkę z siecią, skasowała wpisy ową sieć promujące.
Najuczciwiej w tej sytuacji byłoby, gdyby autorka, w ramach protestu, nie zgodziła się na to, by, już po akcji, jej książki były sprzedawane w Empikach, ewentualnie, by nie narażać na straty wydawnictwa — by tak uczynić już od kolejnej partii książek.
Nie można wnioskować z góry, że tak oto pani Gutowska-Adamczyk zaczęła jakąś mega promocję własnej osoby. Nie czytałam jeszcze rzeczonej awantury na blogu, ale jestem skłonna przyjąć do zrozumienia, że wiele naszych śladów w sieci powstaje pod wpływem nieprzemyślanej decyzji, których się potem żałuje, a nie że pisarka coś tam sobie uknociła na zapas.
W całej akcji nie chodzi też o to, jacy to dobrzy wydawcy nie są. Bądź co bądź, zawsze mogą współpracować nie tylko z Empikiem, mają wybór. Raczej chodzi o to, by także w małych księgarniach na rogu można było znaleźć upatrzoną pozycję i żeby książka nie była już tylko dodatkiem do sklepu papierniczego, co zaczyna się dziać w Empikach.
Dalej to już się powinnam wypowiadać, jak zobaczę tego bloga. W kwestii autorki, się znaczy.
A co do tego, że akcja niby ginie? W takiej rzeczywistości żyjemy, internet to pięć minut uwagi. Myślę, że sama świadomość konsumencka, jej wzrost - mogą być takiej akcji pokłosiem, a to będzie dobre zawsze, nawet jeśli się okaże, że Empiki i insze uknuły sobie reklamę z wydawcami kosztem czytelnika. Jeśli rzeczywiście sieci nie wywiązywały się z terminów płatności, to jest to jednak rażące zaniedbanie, wziąwszy pod lupę, ile ludu tam pracuje i jaka powinna być organizacja takiego giganta. Z kolei wydawca faktycznie powinien się zastanowić, czy do każdej książki trzeba mu super grafiki, pięciu korektorów i długopisów gratis. Ja w książce oczekuję sensownej treści, a nie stoiska świątecznego. Że akcja zniknęła z fejsa w tak krótkim czasie? Z facebookiem i z ludźmi jest tak, że jak chcą coś zrobić przy pomocy tak olbrzymiego medium, to by to dawno zrobili i kto się miał dowiedzieć, ten się dowiedział bądź podpisał. A przynajmniej miał okazję do refleksji nad kupnem czegokolwiek.