*Robi minę z cyklu "Czego to się człowiek, kufa, nie dowie, a!"*
Coś mi się obiło o uszy, ale chyba muszę zobaczyć to cudo, zwłaszcza, że literalnie nie kumam (ale ja nie geek, to może dlatego).
Faktem jest fenomen, że z jednej strony infantylizują się dorośli, z drugiej - coraz więcej kreskówek to krypto-animacje dla dorosłych (które oglądam, wmawiając innym i sobie, że dla celów badawczych). Fenomen Atomówek jest kwestią ich popularności nie tyle wśród dzieci, co rodziców (Pony, z tego co widzę, to jednak insza sprawa, słodsze toto jest). Dla dziecka, zwłaszcza małego, duże znaczenia mają choćby kolorki, naćkane tu i tam jak popadnie, ale wydaje się wręcz niemożliwe, żeby taka ostra, jadowita grafika jak w Atomówkach nie zmęczyła w końcu małych oczek. Kreska celowo toporna, gruba, postaci kanciaste, więc musi być kolorowo. Kolorowo i szybko, bo to kreskówka akcji. Ale wszystko byłoby paskudztwem totalnym (znaczy się, IMO estetycznie, to jest), gdyby nie treść, do której przenoszenia idealnie się nadaje taka karykaturalna, grubo ciosana forma, wcale niełatwa w posługiwaniu się nią, bo za pomocą paru akcentów trzeba oddać całą wyrazistość postaci. Nie tyle więc sama animacja dźwiga kreskówkę, co dialogi, tempo, rozmaite aluzje i oczka puszczane do widza, a to już nie jest uchwytne przez dzieci, to już jest wyraźnie piłeczka do rodziców. Bo czemuż niby pierdołowaty burmistrz Town's Ville (czy jak się pisze nazwę wiecznie zagrożonego miasteczka) ma biuściastą asystentkę z głosem sekstelefonistki, a Mojo-Jojo dostaje po łbie bardziej niźli to konieczne, w myśl zasady "robić jatkę!" i mamy sytuację "Ręka-noga-mózg na ścianie"? Fakt, może ja przeceniam społeczeństwo i jest jeszcze opcja, że dzieciaki to faktycznie oglądają, bo oglądają hurtem 1000 innych kartonów dziennie, czyli w ilości przekraczającej zdrowy rozsądek wychowawcy.
Jeśli Ponies operuje właśnie takim "targetem ukrytym", to mamy rozwiązanie frapującej zagadki, pasującej skądinąd na termin pierwszego kwietnia. Jeśli nie i wszystko jest na serio dla dzieci, z dziecięcym podziałem na dobro i zło, a rzecz rajcuje dorosłych facetów - to chyba należy szukać w innych motywach, dokładnie takich, które wiążą się chociażby z zainteresowaniami otaku figurkami mangowymi. I (pomijam teraz intencje autora tekstu, który żartował) wydaje mi się, że akurat ta druga przyczyna jest równie nieciekawa dla facetów, co stereotyp myślenia mniejszą główką.