Czyli, mówiąc prościej - w moim mniemaniu wszyscy ci, którzy dostają się do Sejmu i Senatu są poniżej poziomu, który powinni mieć i z pewnością nie są godni nawet głosów przeciw (oddanych na nich, wbrew ich oponentom).
Nawet taka prof. Maria Szyszkowska jest poniżej Twojego poziomu ? Wysoko stawiasz poprzeczkę.
Powiem szczerze, że nie uważam się za inteligenta, chociaż kiedyś chciałbym nim być i nie mam na celu wywyższać siebie ponad profesorów, ale nie ufam ludziom, których zakres zadań jest dla mnie niejasny (być może przez moją niewiedzę, a być może przez sceptycyzm) nie tylko jeśli chodzi o jego treść, ale i sens. Poza tym nie przekręcaj moich słów, bo nigdzie nie napisałem o moim poziomie, tylko o poziomie, który powinni mieć. A moim urojonym świecie idealna i rzeczywista demokracja to ustrój, w którym nie ma polityków, bo władza jest sprawowana de facto bezpośrednio, za pomocą pieniędzy, przez świadome społeczeństwo (co więcej - każde się może takie stać, jeśli państwo i urzędnicy, na czele z politykami, nie próbuje myśleć za obywateli), z kilkoma instytucjami nadzoru (niestety nawet mała klika urzędasów jest zapewne potrzebna).
Wyznając, że nienawidzę urzędasów, chciałbym jednocześnie oddzielić to pojęcie od definicji urzędnika, który może być pomocny, miły i rzeczywiście zaangażowany w swoją pracę. Urzędas w moim rozumieniu to ktoś, kto wykorzystuje wszystkie możliwe kruczki prawne, żeby robić pod górkę prawym i uczciwym obywatelom. Urzędnik to ktoś, kto sam nie jest zwolennikiem dyktatury prawnych bubli, w której funkcjonuje, ale nie ma na to bezpośredniego wpływu. Dodam jeszcze, że w moich urojeniach człowiek jest ważniejszy od religii, ideologii, zwyczajów, obyczajów, prawa, procedur i innych tego typu bzdur, a czczonym obiektem jest mózg, umysł i zdolność myślenia, którą posiada każdy, ale nie każdy chce się do tego przed sobą przyznać. Nie tyle zresztą wiedza i mądrość, co niewiedza, inteligencja, szukanie odpowiedzi, pokora i dynamizm umysłu.