Gówno tam wiecie waszmoście, ooo!
Ja to co prawda powinienem mieć focha na ReJS'a za to, że będzie na zh - bo jak ogólnie wiadomo mam wizerunek osoby emocjonalnej, fochliwej i pamiętliwej, więc muszę go pielęgnować by ludzie nie pomyśleli sobie, że jest inaczej - ale w "Apokalipsie..." widzę coś więcej niż tylko lekką bajeczkę o tym jacy to Polacy są fajni.
Takie coś to uprawia Wolski, natomiast Szmidt po pierwsze założenia do swojej książki opracował już w 2001 roku, a napisał ją pod koniec 2002, czyli w zupełnie innym świecie niż mamy to teraz. Bo to tak samo jakbyśmy oceniali twórczość Verna z dzisiejszych czasów. Widzę w niej pewną formę strachu przed watażkami w rodzaju Leppera, widzę tam wizję maksymalnego skurwienia się naszej klasy politycznej, którą może przegonić tylko większy skurwiel niż oni. Widzę tam wreszcie humorystycznie opisaną sympatię do naszej armii i ludzi w mundurach, nie mówiąc już o specyficznie wyrażonej miłości do naszej - niestety jedynej - Ojczyzny.
Książka jest jak tanie czytadło o mocarstwowej Polsce, ale w przeciwieństwie do wielu podobnych jej książek, nie ma w niej odniesień do naszego mesjanizmu, dziejowości i w ogóle jacy to jesteśmy fajni. Jak już widzę tam wizję "jakimi to jesteśmy skurwielami".
I za to właśnie cenię "Apokalipsę według Pana Jana" i nie mam focha na ReJS'a nawet za to, że na zh będzie