Bublogeność naszego państwa wynika z faktu że nasze pajace same zajmują się jego pisaniem, zamiast polegać na wyspecjalizowanych instytucjach zajmujących się legislaturą...
Zaiste, szprytne to niemożebnie.
I tego się najbardziej boję, bo niestety obojętność społeczeństwa to przyzwolenie dla znacznie gorszych ekstremistycznych mend zyskujących na niskiej frekwencji.
Wydaje mi się, że jest odwrotnie. Aby ekstremiści doszli do władzy potrzebują aktywnego, a nie biernego przyzwolenia społeczeństwa. Tacy zyskiwali na znaczeniu zawsze podczas zawirowań, a to biedy wywołanej niezdecydowaniem Ludwika XVI (czytając Wiki o nim dostrzegam analogie do Tuska), kryzysem lat 30. w Niemczech, terrorem rządów ostatniego szacha w Iranie (analogie do Kaddafiego) czy ostatniego cara Rosji. Również u nas partie skrajnie populistyczne dorobiły się na "niespokojnych" latach 90., gdy hołubieni i subsydiowani w PRLu ludzie pracy, czy inni PGRowcy odkryli ze zgrozą, że nie są elitą społeczeństwa. Po prostu w takich momentach ludzie pragną stabilizacji i garną się pod skrzydła najsilniejszego, który jest w mocy im to zapewnić.
Nie wiem jak Wy, ale ja ostatnio zbliżam się w kierunku monarchistycznym, z tym że nie mam pojęcia kto mógłby zostać takim szefem wszystkich szefów.
Szkoda, że monarchia już nie wróci. Brak legitymizacji religijnej takiej władzy.
Monarchistycznym? Monarchia to obecnie najgorsza z opcji bo przywódcą zostaje się z urodzenia (nawet jeśli ktoś jest upośledzony, czy szalony), a nie dzięki kompetencji i w większości krajów Monarchistycznych pozostaje ona jedynie w charakterze ceremonialnym (choć osobiście nie miał bym nic gdyby i w Polsce był też taki pokazowy król... a jest taka opcja).
Monarchia wcale nie jest obecnie najgorsza. W razie niesubordynacji monarchy władzę w jego imieniu sprawuje rada regencyjna, lub wręcz regent. Dotyczy to zarówno władców chorych umysłowo, jak Henryk VI Lancaster, nagłego braku następcy (u nas regentka Elżbieta Łokietkówna, albo prymasi interreksi), czy małoletności monarchy, jak Małgorzata Tudor.
Poza tym pragnę zwrócić uwagę, jaką przewagę ma wychowywany od maleńkości do rządzenia monarcha od zwykłego polityka. Nie jest to tylko hipokrytyczna świadomość własnej ważności, ale powołanie i poczucie misji które sprawiało, że królowie ginęli na polach bitew pospołem z pospolitym żołnierzem. Mało, ponieważ taki monarcha nie musi się nachapać podczas krótkiej kadencji, może rozwijać swoją domenę na chwałę swoją i dla dobra swoich dziedziców. Wreszcie jaką przewagę ma społeczeństwo z monarchą nad tym bez. Swojego monarchę się kocha, za swojego monarchę się życie oddaje święcie wierząc, że ten w obronie poddanych robiłby to samo. Z własnej rodziny królewskiej można być dumnym jak z reprezentacji narodowej w piłce nożnej. Mi brakuje tego brakuje, bo historia to jednak trochę za mało. I wszystkie te przewagi są zachowane nawet w monarchii ceremonialnej!
Cóż to za różnica wołać "za króla", a "za prezydenta"! Albo co może się równać z "w imieniu Jego Królewskiej Mości"? Chyba tylko "W imieniu Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej". "W imieniu Rzeczpospolitej Polskiej" brzmi już słabo. Choć za polskich monarchów możnaby podczas bezkrólewia wołać "w imieniu Rzeczpospolitej Obojga Narodów", co też brzmi(ałoby) srogo
stąd demokracja choć zła, jest jak do tej pory najlepsza w szerszej perspektywie.
Nieprawda. W szerszej perspektywie to trzeba poczytać krytykę demokracji Platona, Arystotelesa, czy przypadek Sokratesa. Sama demokracja jest równie szalona i ulotna co anarchia.
Tak naprawdę ustrojem który tak przyczynił się do promocji demokracji jest... republika. A nie wolno jej mylić z demokracją, choć sama zawiera jej elementy. W demokracji legitymizacją władzy jest wola ludu, a w republice są to prawa. Dość już było filozofów aby określić, jakie to są prawa, my powinniśmy tylko ich intensywnie przestudiować.
Jaka jest różnica między demokracją a republiką? Ścigamy jednego przestępcę w ośmiu. Po jego złapaniu w demokracji głosujemy 8 do jednego za jego powieszeniem. W republice złapanego chroni prawo i bezwzględnie należy mu się proces, choćbym nie wiedział jak oczywistą była jego zbrodnia. Wg niektórych o ewentualnej winie powinna przesądzać rada przysięgłych, i do tego tylko w razie jednomyślności (żadna demokracja). Mało, poszanowanie prawa sprawia, że żaden rząd nie może zacząć się bawić w janosika i redystrybuować dobra, bo związany z tym rabunek jest bezprawiem!
W republice demokratycznie wybrani przedstawiciele stoją jedynie na straży praw, nie regulują gospodarki. A już na pewno nie zajmują się regulacją krzywizny bananów czy dopuszczalności danych leków. Choć stoją za tym całkiem konkretne interesy, demagodzy wmawiają nam że robią to dla naszego dobra, a posługują się legitymizacją władzy, jaką dały im wybory powszechne. Psiakrew! To prawa człowieka powinny być legitymizacją władzy i stać przed wolą większości!