Nie dużo zostało mi do przejścia gry. Zdobyłem już "Platynowy Szton" czy jak to się nazywało, wykonałem większość zadań w grze, odkryłem około połowy lokacji w grze (może nawet i więcej) i znalazłem kilka specjalnych broni.
Na początku gra mi się podobała, bardzo podobała. Znalazłem tam trochę nawiązań do Fallouta 2, mnóstwo zadań, ciekawą fabułę i pełno błędów. Pisząc pełno miałem na myśli PEŁNO. No bo jak
można wydać grę, która już w intro zawiera błędy. Nie wspominając już o postaciach pływających w powietrzu, broniach wbitych w szyję, błędach w systemie VATS, zepsutych zadaniach, zniekształconych postaciach, źle animowanych gekonach i
długim uruchamianiem gry (chyba tylko u mnie). Po za tym dalej się pojawiają błędy znane z Fallouta 3. Wiem, nawet Fallout 2 słynął z błędów ale nie tylu!
Wracając do zadań: zadań jest mnóstwo ale nie wiem dlaczego tak mało zadań dotyczy
Bractwa Stali czy
Uczniów Apokalipsy. Domyślam się, że po prostu twórcy będą chcieli sobie na tym zarobić wydalając kolejne DLC za co ich znienawidzę (już, który raz...).
Jest kilka elementów, które nie dają mi spokoju np
Pan House... Może tylko mi się tak wydaje ale
Pan House za bardzo nie pasuje do uniwersum Fallouta. Do tego jeszcze jakaś armia robotów i aktualizacja ich oprogramowania... Czy to miał być jakiś żart?
House wolał przez dziesiątki lat szukać oprogramowania zapisanego w
Platynowym Sztonie tylko po to by zaktualizować systemy własnych robotów, które głównie zawierały sterowniki dla broni. Ok? Potrafi dokładnie wyliczyć procent szansy na przeżycie prezydenta RNK i napisać oprogramowanie dla własnych robotów (które gubi nie zostaje mu dostarczone) ale nie wpadł na pomysł, że przez tyle czasu mógł napisać nowe oprogramowanie i nowe sterowniki... Tak, pan House nie jest w stanie się poruszać ale programowanie nie polega siedzeniu przy komputerze a on jest połączony z komputerem i robotami. Wprowadzanie danych trwałoby krócej... Ale może chodzi o coś więcej. W końcu w świecie Fallout nie ma tranzystorów, więc cała technologia działa inaczej.
W ogóle w Fallout: NV jak i 3 jest za dużo technologi. Weźmy na przykład roboty. W klasycznych Falloutach występowało ich maksymalnie do 50 w grze. i występowały w specjalnych lokalizacjach jak
bazy wojskowe lub
platforma wiertnicza. W nowszych odsłonach można je spotkać wszędzie: w sklepach, w domach, w budynkach lub po prostu na puskowiach. To samo jest z terminalami...
Muzyka Marka Morgana umiejscowiona w grze. Zacytuję
"Jima Cojonesa" (wybacz jeśli gdzieś popełniłem błąd): "Nie wygląda na to, żeby w dopasowanie muzyki do lokacji został włożony jakikolwiek wysiłek". Też odniosłem takie wrażenie...
Grałem na
poziomie bardzo trudnym z włączonym trybem
jestem hardcorem (ta, polskie tłumaczenie). I kolejna debilna rzecz (nie wspominając o innych) wstawiona przez twórców:
Doświadczenie. Nie zdążyłem jeszcze wykonać zadań pobocznych a już miałem poziom 27. Przebiegłem się po prostu po pustyni w poszukiwaniu lokacji związanej z misją: poziom 29. Odblokowałem terminal, poziom 30 (maksymalny). I w tym momencie już mogłem skończyć grę bo wypełnianie większości zadań pobocznych nie miało sensu. Został tylko główny wątek i kilka ciekawych dialogów... I tak wiem o istnieniu moda, który utrudnia zdobywanie poziomu ale postanowiłem, że grę za pierwszym razem przejdę bez modów.
"Epicka" walka na
Zaporze Hoover była chyba najbardziej zepsutą walką jaką widziałem. Chodzi mi tylko o pierwszą część kiedy to znajdujemy się na samej zaporze. Nie wiem czy to błąd ale nie znalazłem więcej niż 30 żołnierzy legionu. Szukałem wszędzie. Zazwyczaj wyskakiwało po 4 ale w pomieszczeniach elektrowni był zawsze jeden
Weteran. Żałowałem, że wziąłem ze sobą sprzymierzeńców i górę amunicji. Wynagradza to widok
Bombowca lecącego w tle i walka w
Obozie Legata. Ogólnie wybrałem dyplomatyczne podejście i przekonałem Legata by stamtąd
. Później wczytałem save bo chciałem zobaczyć z ciekawości czy go pokonam (nie tracąc przy tym nikogo z drużyny). Legat miał mnie na dwa strzały. I przy jakimś 20 podejściu udało mi się dopiero kiedy na szprycowałem się całą chemią jaką miałem.
To są moje przemyślenia pisane na szybko. Nie jest to moja pełna wypowiedź na temat tej części, musiałbym i zagrać jeszcze raz i dopisać jeszcze kilka rzeczy. Kupując NV chciałem poczuć znowu coś ze świata Fallota. To co nie daje mi i innym spokoju odkąd zagrałem pierwszy raz w Fallout. Ale odkąd ciocia Betheseda jest w posiadaniu praw do Fallouta dostałem to w małej części części.
Chciałbym wiedzieć co wy sądzicie o
Nowym Vegas I jeżeli gdzieś popełniłem jakiś błąd (niekoniecznie językowy) napiszcie.
Edit: Przeszedłem grę i wiem, że warto chociażby tylko po to by zobaczyć końcowe slajdy...
Za drugim razem zagram z
Modpack