Przy okazji "Zabiłem człowieka" powiedziałem, że piszę podobnie do Ciebie. Być może powinienem był powiedzieć, że Ty piszesz podobnie do mnie, bo ten mięsisty akapit będący zobrazowaniem tytułowej myśli przypomina mi strukturą i wykonaniem (chociaż jest bardziej, napiszmy, poetycki) fragment mojego opowiadania "WwCC: Danse Macabre", które Bóg wie dlaczego, ciągle znajduje się w zasobach Schronu, gdzie opisuje kontrast między światem ze starych filmów, a światem - w moim zamierzeniu - falloutowym. A to w gruncie rzeczy bardzo niedobrze, bo nikt nie powinien nawet chcieć pisać tak, jak ja. No chyba, że chce naumyślnie napisać coś okropnego. Więc jeśli dzieje się to bezwiednie, mogą z tego wyniknąć duże problemy w przyszłości.
Wiadomo, troszkę koloryzuję dla uśmiechu, bo gdybym naprawdę uważał, że moja proza to okropne gówno (z wyjątkiem wyżej wymienionego opowiadania, o którego uśpienie prosiłem rok temu, bo dostałem opóźnionego olśnienia), to bym jej ze wstydu nigdzie nie wysyłał, ale mimo wszystko (taa?) wielu pisze lepiej ode mnie. I często otrzymuje za to pieniądze. Dlatego nie zwracam uwagi na to podobieństwo ze względu na to, że ja to zrobiłem na Trzynastym Schronie pierwszy albo dlatego, że uważam Cię za złodzieja. I nie piszę tego w myśl "Gdybym miał użyć argumentu poniżej pasa, powiedziałbym, że masz małego kutasa i wszyscy o tym wiedzą, ale ja takich rzeczy nie robię więc tego nie powiem. Chociaż wszyscy o tym wiedzą. I właśnie to powiedziałem. Chociaż miałem nie mówić. Jestem zajebiście cwany, nieprawdaż?", ale piszę o tym, bo mnie to szczerze martwi. Oczywiście, jednym z powodów musi być to, że zabrałeś mi trochę własnej świeżości, bo wcześniej tak skonstruowanego opisu na Trzynastym Schronie nie widziałem (albo od razu wymazałem go z pamięci i powieliłem na swój sposób) i pamiętam, że wtedy był to fragment opowiadania, który najbardziej mi się podobał, to jak teraz widzę, że ktoś wpadł na ten sam pomysł nie wiedząc o tym, to trochę mnie to w nadęte ego ubodło. Ale bardziej niż to, nie chciałbym, żeby ktoś pisał podobnie do mnie z tego powodu, o którym mówiłem na początku - bo piszę przeciętnie (chociaż nie wiem czy i to nie za wysoka ocena).
Porównując nasze spostrzeżenia, powiem, że Twój opis jest lepszy od mojego pod względem warsztatu - jest po prostu lepiej napisany. Ale czegoś w nim brakuje, jest dziwnie sztuczny, jakby wysilony, a przez to niewiarygodny. Być może dlatego, że opisujesz coś, co nigdy Cię nie spotkało (choć to tylko moje założenie), być może dlatego, że sam nie do końca potrafisz operować w estetyce, którą dla tego opowiadania wybrałeś. Narrator wyraźnie lubi metafory i porównania, i melancholijną rozwlekłość, stąd wydaje się, że utrata wszystkiego, co mu znane, byłaby dla niego doskonałą inspiracją, ale w swoich myślach jest bardzo oszczędny i prosty, ot zwyczajne wyliczenie z króciutkim komentarzem, czasami mało zdający sobie sprawę z tego, co mówi - zeszyt z brutalnie oderwaną okładką? A co w tym strasznego (chyba, że to odnosi się tylko do dachu, ale na pierwszy rzut brzmi jak porównanie do całej katastrofy biednej szkoły)? Zabawny autobus, któremu brakuje zadaszenia - a dlaczego nie zwyczajnego dachu? Po co w prostym zdaniu takie jedno udziwnienie? Zresztą całe to zdanie brzmi dziwnie, bo czytelnik tego autobusu nie widzi i nie wie, dlaczego w ogóle jest zabawny. Ostatni akapit też jest jakiś nieodpowiedni, szczególnie to ostateczne pytanie jest wprowadzone w nienaturalny sposób, na chybcika. Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie.
Całościowo to przypomina szkic. Jakieś coś, co napisałeś szybko, bo miałeś pomysł i od razu wysłałeś albo odstawiłeś na krótki czas, uznałeś, że więcej Ci się tego zmieniać nie chce i oddałeś w ręce losu. A jeśli było tak naprawdę, to niedobrze, bo byle jaka praca robi z Ciebie pajaca. I nie pytaj mnie, co bym zrobił, żeby to napisać lepiej. Zamiast tego, zapytaj, co by zrobił Jezus.
Ale tak poważnie, to nie pytaj nikogo, bo Ty sam powinieneś to wiedzieć, a jeśli nie wiesz, to znaczy, że to (póki co) nie Twój styl i musisz pisać, i szukać dalej.