Z góry przepraszam, że nie tytułuję cytatów, ale nie chcę mi się! I, tak, jak chcecie to możecie mi wrzucić pare kilo wpierdolu za to
Zacznę od końca:
nawet jeśli elementy Fantastyki występują w mainstreamie to i tak traktowane są tam z przymrużeniem oka (kojarzą się je z Bajkami).
Elementy fantastyczne (patrząc okiem badacza literatury, a nie katolika) są nawet w Bibli. Ponadto w niezliczonej ilości baśni, a w jakimś opracowaniu nt. fantastyki ktoś twierdził, że nawet w Eposie o Gilgameszu są el. fantastyczne. Więc wypraszam sobie "tylko bajki" i "przymrużenie oka"
Niestety te terminy w Polsce to istne poplątanie z pomieszaniem. Zasadniczo największym błędem jest uważanie Science Fiction (utożsamione jedynie z Hard Science Fiction) za podgatunek Fantastyki, gdy tym czasem jest to w istocie osobny równorzędny gatunek Fikcji. A jeszcze śmieszniejsze jest to że samą Fantastykę pod nazwą Fantasy (Fantastyka) uważa się za podgatunek Fantastyki
Szczerze mówiąc ja już dawno się pogubiłem w polskich nazwach, zazwyczaj używam angielskich oryginałów jednak do matury z polskiego musze pisać po polsku, przynajmniej w większości
Odpowiedz mi proszę w jakiż to sposób nie można nakręcić Lem'a i napisać książki o Star Treku? Otóż można, ponieważ choć różne media stosują różne środki wyrazu to jednak nie ma żadnych obiektywnego związku mediów i gatunku.
Wcale nie twierdzę, że się nie da. Chodzi o to, że kreując scenariusz do filmu s-f uwzględnia się głównie efekty (część wizualną), a mniej emocje i przesłanie (część filozoficzno-refleksyjną). Nie nakręcisz dobrego filmu na podstawie traktatu filozoficznego, jakim dawniej bywał co drugi utwór s-f, a na podstawie filmu przeładowanego świetnymi efektami i nijakim przesłaniem (patrz: Terminator) nie napiszesz dobrej (wartościowej!) książki.
Moim zdaniem jest tylko kilka dobrych filmów na podstawie książek s-f: Soylent Green (choć całkowicie zmieniona treść to dobrze zrealizowany, oddaje atmosferę przeludnionego, zdziczałego świata), Paycheck (na podstawie utworu P. K. Dicka) i jeszcze kilka tym podobnych.
Ogólnie mówiąc, moim zdaniem, wraz z postępem rozwoju efektów specjalnych, sztucznych animacji itp. widz skupia się jedynie na odbiorze przyjemności wizualnych, a reżyser (czy kto tam robi te filmy) idzie za głosem widza - koło się zapętla i drastycznie, z roku na rok, zmniejsza się ilość wartościowych filmów nieprzeładowanych efektami specjalnymi.
A o tych definicjach fantastyki proponuję założyć osobny wątek, bo mam przeczucie, że to będą długie dyskusje i nie do końca trafiają w obecny temat.