Polak, jak każdy wie, kombinatorem jest. To, że trafiłby się odsetek ludków mniej uczciwych, to jest... No cóż, wpisane i w naturę ludzką, i w polską.
Są jednak osoby, które dorabiają na wszystkim. I tacy mogliby oddawać krew wcale nie z pobudek ideowych, a praktycznych. Dla banków krwi i potrzebujących - to w sumie żadna różnica, czy ktoś sobie w ten sposób dokłada do wyżywienia. Już lepiej, żeby jeden z drugim krew oddawał, a nie kradł mosty i koleje.
Czekolada niby ma uzasadnienie. Dużo energii daje, bo ma cukier, poza tym magnez (redukuje zmęczenie, wzmacnia organizm), serotoninkę szczęścia, aspekt psychologiczny, że jest to łakoć, czyli coś niecodziennego, itd. Ale osiem?
Inna sprawa, że krwiodawstwo to, co Squonk zaznaczył (chociaż nie wiem czy z tej samej mańki) - już taka sfera działania, w której (tak, mój idealizm mnie zabije) - teoretycznie nie patrzymy na sprawę jak na transakcję... Zdaje mi się, że osobiście nie liczyłyby się dla mnie żadne nagrody, jak już by przyszło do oddawania krwi. "Wyzysk" by mi chyba na myśl nie przyszedł. Chociaż, kurde... Wiele osób twierdzi, że altruizm jako taki nie istnieje, bo wiąże się zawsze ze społecznym nagradzaniem tego typu postawy i już sama satysfakcja, że się "zrobiło dobry uczynek" jest egoistycznym połechtaniem samego siebie. To może faktycznie dawać talony zamiast czekolady... Wracamy więc do ludzi kradnących mosty. Jak już tacy zdesperowani, niech się, khem, spuszczają...*Specjalne wątpliwości mode on...*